Późny wieczór w Sejmie przy Wiejskiej. Nowy marszałek Szymon Hołownia zapowiada przerwę, a sala szybko pustoszeje. Pozostają w niej jednak wybrani politycy Prawa i Sprawiedliwości. Wokół Jarosława Kaczyńskiego tworzy się wianuszek kilkunastu osób. W centralnym miejscu staje Waldemar Andzel, który podczas każdego posiedzenia Sejmu odpowiada za dyscyplinę. Na wydrukowanych kartkach sprawdza, kto jak głosował. Obok niego i Kaczyńskiego są też m.in. Antoni Macierewicz, Marek Suski, Łukasz Schreiber, Anita Czerwińska, Joanna Lichocka, Leonard Krasulski, Mariusz Błaszczak, Krzysztof Sobolewski, Ryszard Terlecki, przez chwilę też Jacek Sasin i Zbigniew Ziobro. Słowem: zaufani Kaczyńskiego i doświadczeni politycy PiS. Trwa żywa dyskusja, miny nietęgie, choć raz na jakiś czas pojawiają się uśmiechy. Andzel stoi blisko Kaczyńskiego i wspólnie analizują, kto jak głosował. - Sprawdzaliśmy głównie polityków Konfederacji i PSL - opowiada w rozmowie z Interią poseł Krasulski. "Widać, że są zdominowani przez Donalda Tuska" Kandydatura Elżbiety Witek przepadła, a brak wsparcia ze strony PSL i Konfederacji wyraźnie pokazał, że od 13 listopada PiS będzie w Sejmie w mniejszości. - Spodziewaliśmy się tego, choć byliśmy rozczarowani tym głosowaniem na Witek. Wstępne poparcie płynęło przecież z Konfederacji, która w połowie zagłosowała na Witek, i z PSL, które jednak w całości odrzuciło jej kandydaturę. Widać, że są zdominowani przez Tuska - słyszymy od polityka związanego z Nowogrodzką. Poseł Andzel, który w partii odpowiada za weryfikację głosowań, komentuje: - Byliśmy zaskoczeni, że cały parlament nie głosował za panią marszałek Witek. To zawsze standard, że każdy duży klub ma swojego przedstawiciela w Prezydium Sejmu. Działy się rzeczy haniebne, bo nie będzie nam opozycja wybierała wicemarszałka. - Widać, że demokracji w tym parlamencie nie będzie. Większość chce narzucić swoją wolę siłą. To podeptanie standardów, które były w tej izbie. Ze strony większości czuć butę i arogancję. Świadczy o tym niewybranie pani Elżbiety Witek na wicemarszałka Sejmu. Jesteśmy największym klubem parlamentarnym, zagłosowało na nas 7,6 mln wyborców, a nie mamy wicemarszałka. To nie jest normalne - dodaje Andzel. Oczy zwrócone na PSL, Konfederację i... posłów PiS Według naszych informacji Jarosława Kaczyńskiego interesowało nie tylko to, jak głosowali politycy PSL i Konfederacji, ale też jego własnej partii. Przyglądano się uważnie wszystkim głosowaniom na wicemarszałków. Politycy PiS zwrócili uwagę, że związani z Pałacem Prezydenckim Marcin Przydacz i Jan Krzysztof Ardanowski wstrzymali się od głosu przy kandydaturze Piotra Zgorzelskiego z PSL. - To dla nas ciekawe, bo na linii Pałac Prezydencki-PSL dzieją się interesujące rzeczy. Musimy to obserwować. To taki ruch, który ma cały czas torować drogę pana prezydenta do jakiejś współpracy z PSL - słyszymy od ważnego polityka PiS. Co więcej, nie wszyscy politycy klubu PiS w głosowaniach byli konsekwentni, bo jednomyślnie oddali głos jedynie na Witek i Krzysztofa Bosaka. W pozostałych: za każdym razem ktoś się wyłamywał. - Sprawdzaliśmy, jak głosowali nasi politycy, bo nie wszyscy postąpili tak jak reszta klubu. O tym była rozmowa. W każdym głosowaniu jacyś posłowie zagłosowali inaczej niż reszta klubu - mówi nam parlamentarzysta związany z Nowogrodzką. Joanna Lichocka: To są barbarzyńcy Mimo gigantycznych zastrzeżeń nowej większości do Elżbiety Witek Prawo i Sprawiedliwość wciąż stoi na stanowisku, że to jedyny kandydat tej partii do Prezydium Sejmu. Politycy PiS powtarzają, że "nie będzie Tusk im wybierał wicemarszałka". Według naszych informacji ani przez moment przed obradami, w ich trakcie, lub tuż po posiedzeniu nie pojawił się pomysł zaproponowania bardziej koncyliacyjnego kandydata, który byłby do przełknięcia dla polityków nowej większości. I tak pozostanie. Joanna Lichocka z PiS: - Totalna opozycja zachowuje się jak zawsze - totalnie łamiąc obyczaj demokratyczny i nie dopuszczając przedstawicieli największego klubu do Prezydium Sejmu. To złamanie zasad i pokazanie pogardy wobec 7,6 mln ludzi, którzy głosowali na PiS. Oczywiście robią to z całkowitą świadomością, że nie ustąpimy. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby wybierali nam, kogo mamy desygnować na wicemarszałka Sejmu. Mnie ta ich postawa nie zaskakuje, bo wiem, że to są barbarzyńcy. Krasulski: - Chciano nam narzucić, kto ma być wytypowany od nas. Ten nie, ta nie, a ten może tak. Byliśmy zdegustowani, wręcz oburzeni. Ma się dyktować najsilniejszemu klubowi? To jest nie do przyjęcia. Rozmawialiśmy, że to jest dyktat! A następnym krokiem co miałoby być? Nie można sobie pozwolić ma takie traktowanie już na początku. Jaką PiS będzie opozycją? "Nie będziemy kiwać głowami" Do polityków Prawa i Sprawiedliwości bardzo powoli dociera, że stan gry po 15 października uległ zmianie. I to oni dziś są na pozycji nieuprzywilejowanej. W Sejmie X kadencji będą w opozycji. Pytanie jednak, w jaki sposób to wykorzystają. Pierwszy dzień pierwszego posiedzenia Sejmu pokazał, że posłowie PiS potrzebują czasu na oswojenie się z nową sytuacją. Drugiego dnia zademonstrowali, ustami Zbigniewa Ziobry i Przemysława Czarnka, waleczność lub wręcz agresję. Czy tego należy się spodziewać do końca kadencji? Polityk PiS związany z Nowogrodzką: - Opozycja pokazała wyjątkowe chamstwo. Przecież to, co się wydarzyło, to zamach na demokrację. Nie będziemy się temu biernie przyglądać. Zaufany współpracownik Kaczyńskiego: - Co oni myślą? Że skoro pozbawiają nas miejsca w prezydium i pojawiają się groźby o jakichś więzieniach, to my będziemy tylko siedzieć na tej sali i kiwać głowami? No nie! Liczą, że nie skorzystamy z regulaminu? Niech nikt nie myśli, że będziemy przepraszać ich za to, że jesteśmy. Łukasz Szpyrka