PiS i Konfederacja - ile w ich relacjach braterstwa?
Nawrocki nie tyle skapitulował przed Mentzenem, ile potwierdził swoje poglądy. Dla PiS to jedyna droga, bo czeka go starcie o wszystko. Zresztą sam PiS się zmienia, pytanie, do jakiego stopnia.

Dopiero co napisałem, że osiem warunków Sławomira Mentzena jest mniej kłopotliwe dla Karola Nawrockiego. Bo w zasadzie żaden nie wymaga odcięcia się od programu i dorobku PiS. Ba, nawet uwypuklają one zbieżności programowe - dwa z tych punktów dotyczą sprzeciwu wobec centralizacji Unii Europejskiej - to akurat łączy ugrupowania prawicy.
Nie doceniłem wszakże inwencji i determinacji doradcy podatkowego zmienionego w polityka. Wykorzystał on formułę wspólnego występu przed kamerą do maksimum.
Jeszcze przed wspólnym przejściem po kolei ośmiu punktów deklaracji Nawrocki dostał pytania "w stylu Bogdana Rymanowskiego", czyli wymagające odpowiedzi "tak" lub "nie". W zasadzie wszystkie zakładały odcięcie się od różnych elementów polityki Zjednoczonej Prawicy. Pierwsze dotyczyło potępienia Polskiego Ładu, czyli tak naprawdę wyroku na ostatnią fazę rządu Mateusza Morawieckiego.
Czyżby kapitulacja?
Nawrocki był nastawiony na szybkie załatwienie sprawy. Przytakiwał Mentzenowi nawet wtedy, gdy ten podawał fakty wymagające co najmniej dodatkowego komentarza (wizja kilkuset tysięcy islamskich imigrantów sprowadzonych do Polski za poprzedniego rządu). Gdy próbował dyskutować, jak w przypadku polityki covidowej czy podatku katastralnego, był zmuszany do wyrównywaniu szeregu z Mentzenem. Kandydat Konfederacji był stanowczy, choć prowadził to "przesłuchanie" zręcznie i w rękawiczkach.
Wywołało to falę drwin zwolenników Trzaskowskiego - oto kandydat PiS wyrzekł się PiS, zdradził go. Albo też cały PiS gotów jest się wyrzec wszystkiego po to, aby za wszelką cenę wygrać. Także jakaś część zwolenników PiS zareagowała speszeniem lub niezadowoleniem. Choć złość kierowała się raczej przeciw Mentzenowi, który gra wyłącznie na siebie, a i tak znowu zdradzi. Wróciły spiskowe teorie, że współdziała z obecną koalicją. Najwyraźniej PiS-owcy mają trudność, aby zrozumieć, że ktoś może mieć oddzielne cele i interesy od Jarosława Kaczyńskiego.
A zarazem ta rozmowa istotnie chwytała jakiś historyczny moment. Może najtrafniej ujął to Adrian Zandberg, choć przesadził, podkreślając uzależnienie Nawrockiego od Konfederacji.
"Przeciwko katastralnemu i progresywnym podatkom, na kolanach przed darwinizmem gospodarczym. Pełne odcięcie od polityki Lecha Kaczyńskiego. Tak, panie Mentzen! Jak pan sobie życzy, panie Mentzen? Może herbatki z cytrynką, panie Mentzen? Smutny to był pogrzeb prospołecznego PiS-u" - napisał polityk partii Razem.
Warto dodać, że to rozstanie się z myślą Lecha Kaczyńskiego dotyczyło nie tylko tematyki społeczno-gospodarczej - tamten prezydent uważał się za spadkobiercę patriotycznej, niepodległościowej PPS. Dotyczyło także spraw międzynarodowych.
Oskarżenia Donalda Tuska, że Nawrocki zdradził Polskę, bo wypowiedział się przeciw przynależności Ukrainy do NATO, są absurdalne. W roku 2022 podobną deklarację, że "na razie" nie ma tym mowy, złożył szef MSZRadek Sikorski. Ale słyszymy i czujemy, że Nawrocki nie ma serca dla współdziałania z Ukraińcami. Jest to zmiana także w stosunku do poglądów i działań Andrzeja Dudy.
Czy to oznacza, że PiS staje się lennikiem, a może niewolnikiem Konfederacji? Rzecz w tym, że mamy zupełnie nowe czasy - nie wiadomo, jak by reagował na nie Lech Kaczyński.
Pytanie o poglądy Nawrockiego
Zmiany zachodzą w samym PiS, często takie, które zdecydowanie nie budzą mojego entuzjazmu. Pochwała egoizmu narodowego (który niekoniecznie musi tak naprawdę służyć narodowym interesom Polski), także darwinizmu społecznego, płynie do nas z Ameryki.
Czasem PiS-owcy są nawet gorliwsi w chwytaniu tych impulsów niż konfederaci. Zawsze byli proamerykańscy, ale teraz… Jednym z najlepszych momentów Mentzena w tej rozmowie był ten, kiedy dopytywał o motywy wspólnej fotki Nawrockiego z Trumpem. Tu akurat miał rację. Popisywanie się poparciem najpotężniejszego lidera innego państwa kłóci się cokolwiek z zaangażowaniem na rzecz suwerenności Polski.
Z drugiej strony na ile łamano w tej rozmowie samego Nawrockiego? Jakiś rok temu polityk Konfederacji, jeden z tych najważniejszych, powiedział mi: "Gdyby PiS wystawił pana Nawrockiego, byłoby o czym rozmawiać. On zawsze o nas dbał, zapraszał na patriotyczne imprezy".
Nie wiem, na ile była to myśl Mentzena, który jeszcze niedawno nie znał nawet nazwiska prezesa IPN. Ale wydaje się, że Nawrocki ma wiele poglądów zbliżających go do Konfederacji. Czy w sprawach społeczno-gospodarczych? Tu chyba myślał wyłącznie ogólnikami i tak jest nadal.
Zarazem gdyby został prezydentem, nie oznaczałoby to przecież kierowania przez niego PiS-em. Wielu polityków tej partii miało przekonanie, że Polski Ład ze swoją progresywną polityką podatkową to jeden z powodów ich porażki w wyborach parlamentarnych. Przemysław Czarnek namawiał do poparcia obniżki składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Tak się jednak nie stało. Zdecydował Jarosław Kaczyński, przywracając na chwilę tradycję prospołecznego PiS. Zagłosował w Sejmie przeciw razem z Zandbergiem.
Zwolennicy PiS mogą biadolić, że Mentzen się rozpycha, jakby to on wygrał wybory. Ta maksyma, że jest faktycznym zwycięzcą, kwitnie zresztą w internecie. Oni jednak są skazani na Nawrockiego. Kiedy zaczął wygrywać w sondażach drugiej tury, jeszcze przed podpisaniem cyrografu z Mentzenem, to nawet bardziej oczywiste. Jego starcie z Trzaskowskim to starcie dwóch odmiennych twarzy cywilizacji. Tusk i jego koledzy zresztą zaraz wyleczą ich z wątpliwości. Pójdzie atomowy atak na prezesa IPN niemający nic wspólnego ze sporami merytorycznymi.
Prawda, Mentzen nie rozgrzeszył Nawrockiego w sprawie kawalerki. I pewnie go nie poprze, choć wielu obecnych oraz byłych polityków Konfederacji do tego wzywa - tak należy czytać choćby wypowiedzi Krzysztofa Bosaka, ba, Janusza Korwin-Mikkego. Oni rozumieją, że "domknięcie układu" oznacza już nie kłopot, a zmasowany atak państwa na każdą prawicę. Mentzen szuka formuły, która pozwoliłaby pogodzić powstrzymanie tego domknięcia z dalszym balansowaniem Konfederacji między skrzydłami polaryzacji. Po to przecież uciułał prawie 15 procent poparcia.
Nieznana przyszłość
Oczywiście wielu zwłaszcza młodych zwolenników Konfederacji może nie pójść za rozumowaniem Bosaka - "Każdy, byle nie Trzaskowski". Nie cierpią obu partii, Nawrocki to dla nich pewnie antywolnościowy dziaders. Podejrzewam jednak, że pomóc im, przynajmniej w zostaniu w domu, może Rafał Trzaskowski.
On będzie miał kłopot z podpisaniem ośmiu warunków. Wda się zapewne z Mentzenem w polemiki, zwłaszcza w sprawie Unii.
Prawda, prostoduszny poseł KOPrzemysław Witek ogłosił w Polsacie - "cóż szkodzi obiecać". Ale po takiej niemądrej deklaracji Trzaskowski będzie miał nawet większy kłopot ze zgadzaniem się na wszystko. Skądinąd musi pamiętać o swoich lewicowych wyborcach. No i raczej nie będzie umiał powstrzymać choćby instynktownego poczucia wyższości wobec doradcy podatkowego. W necie jego zwolennicy wrzucają zwolenników Mentzena do jednego wora ze zwolennikami Nawrockiego. To wór pogardy.
Trudno nie przywołać tu komentarza Kazika Staszewskiego, z pewnością nie pisowca. "Tak już zupełnie teraz z boku to najbardziej irytuje mnie ta idiotyczna narracja, że nie wygra nasz, więc Polacy to (...) ciemnogród". Jak dodał: "Do tego hołota i praktycznie analfabeci niesłuchający wykształconych elit, które wiedzą przecież lepiej, o ile nie najlepiej. Do porzygu znana i powtarzana opowieść, odkąd Wałęsa starł się z Mazowieckim. I 35 lat te brednie ludzie kupują. Dno den".
Dziecinada
W dłuższej perspektywie polska prawica pewnie musi zmienić swoją naturę - ekspansja Konfederacji jest zjawiskiem raczej trwałym. Gdyby w roku 2027 koalicja Tuska miała przegrać wybory parlamentarne, bo Polacy mieliby dość klimatyzmu, sprowadzania imigrantów i mało ambitnej polityki ekonomicznej, trudno przewidzieć, czy to PiS czy formacja Mentzena dominowałaby w nowym układzie.
Tyle że nie mówmy "hop". Trzaskowski może wygrać wybory prezydenckie, bo za nim stoi cała siła państwa. Domknięty układ będzie potem zwalczał prawicę, także tę konfederacką. Po to zamierza się przejąć wszystkie instytucje na czele z Trybunałem Konstytucyjnym, po to planuje się zainstalowanie cenzury nazywanej walką z mową nienawiści. Prawicy będzie więc mocno pod górkę.
A jeśli przejęłaby rząd, to przy prezydencie Trzaskowskim byłaby sparaliżowana jego wetem. Dlatego wszelkie bardziej dalekosiężne plany, wszelkie gry, kto ma nad kim dominować, uważam póki co za dziecinadę.
Piotr Zaremba