Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszej czytaniu zapowiedział reprezentant KO Robert Kropiwnicki podczas debaty w Sejmie w środę. Za wnioskiem zagłosowało 163 posłów - 124 z KO, 11 z Konfederacji, 7 Polski 2050, 6 posłów Lewicy, 3 posłów PPS oraz poseł niezależny Paweł Szramka. Za odrzuceniem projektu było także ośmiu posłów z PiS. Byli to przede wszystkim politycy związani z Solidarną Polską: Tadeusz Cymański, Norbert Kaczmarczyk, Sebastian Kaleta, Janusz Kowalski, Marcin Warchoł, Tadeusz Woźniak i Michał Wójcik, a także posłanka PiS Teresa Hałas. 212 posłów PiS głosowało przeciw wnioskowi, a jeden się wstrzymał. Przeciw byli także: Marek Sawicki i Zbigniew Ziejewski z KP/PSL, Stanisław Żuk z Kukiz'15, posłowie koła Polskie Sprawy Zbigniew Girzyński i Agnieszka Ścigaj oraz poseł niezależny Zbigniew Ajchler. 63 posłów wstrzymało się - wśród nich 38 posłów Lewicy, 16 posłów KP/PSL, 5 posłów Porozumienia, Jarosław Sachajko z Kukiz'15 oraz dwóch posłów niezależnych - Ryszard Galla z mniejszości niemieckiej oraz Wojciech Maksymowicz; wstrzymał się także 1 poseł PiS Jan Duda. W głosowaniu nie wzięło udziału 16 posłów. Zmiany w Kodeksie wyborczym. Pusta sala sejmowa Obrady Sejmu rozpoczęły się o godz. 10, jednak po trwającej kwadrans debacie na temat cen paliw, cen biletów kolejowych i sytuacji w polskiej policji marszałek Elżbieta Witek ogłosiła dwuminutową przerwę. Po przerwie w fotelu marszałka zasiadła Małgorzata Gosiewska, po czym rozpoczęła się debata na temat zmian w Kodeksie wyborczym. Po wznowieniu obrad sala plenarna niemal opustoszała. "Na tych zmianach skorzystają wszystkie partie" - Celem projektu jest wprowadzenie zmian w trzech zasadniczych obszarach - zwiększenie dostępności do lokali wyborczych, a tym samym zwiększenie frekwencji; drugi obszar to zwiększenie transparentności i przejrzystości procesu wyborczego i jeszcze trzeci wiążący się z sugestiami PKW, dotyczącymi wpłat na fundusze wyborcze - powiedział poseł PiS Marek Ast, podkreślając, że najważniejszym postulatem jest zwiększenie ilości lokali wyborczych. - Chcemy, aby wybory powszechne były faktycznie powszechne - dodał. Jak stwierdził poseł, istnieje duża dysproporcja frekwencyjna między dużymi miastami, a wsiami. - Tutaj eksperci jednoznacznie wskazują, że powodem tego stanu rzeczy jest odległość do lokali wyborczych - powiedział. - Całej klasie politycznej powinno zależeć na tym, by zwiększyć udział obywateli w wyborach i dorównać Europie Zachodniej - oznajmił. Marek Ast powołał się na prof. Jarosława Flisa. - Na tej zmianie korzystają wszystkie partie na polskiej cenie politycznej i tak też zakładaliśmy, kiedy tworzyliśmy ten projekt - oświadczył poseł wnioskodawca. - Nasze zmiany to bezpieczniki, które będą służyły wszystkim komitetom wyborczym. Mają one zagwarantować znaczący wzrost frekwencji wyborczej, mają proobywatelski charakter i wychodzą na przeciw oczekiwaniom opozycji - stwierdził Ast. "Te zmiany to wielki bałagan" - Gdybyście chcieli prawdziwych zmian, dalibyśmy sobie czas na refleksję i analizę. Chcecie zmieniać Kodeks wyborczy na krótki czas przed wyborami - stwierdził poseł Koalicji Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. W jego opinii nowelizację Kodeksu powinno przeprowadzać się co najmniej na pół roku przed pierwszym aktem wyborczym, a nie pół roku przed dniem głosowania. Zdaniem Kropiwnickiego zmiany proponowane przez PiS - jeśli mają zostać wprowadzone - powinny obowiązywać w następnych wyborach, nie zaś tych w 2023 roku. - Tuż przed wyborami zmieniacie rejestr wyborców, głosowanie korespondencyjne i wprowadzacie nowe obwody wyborcze. To gwarancja bałaganu w trakcie wyborów - dodał. - Prof. Flis wykonał analizę, z której wynika, że wpływ na najbliższe wybory tej ustawy będzie żaden, a szansa na bałagan jest z kolei ogromna, ponieważ wprowadzenie tak małych okręgów wyborczych niesie za sobą bardzo duże ryzyko, a różnica we frekwencji na wsi będzie niewielka - stwierdził poseł KO. - Zmienia w tej ustawie także art. 106 Kodeksu dotyczący agitacji wyborczej. Obecnie agitację może prowadzić osoba, która ma zgodę pełnomocnika wyborczego. Wy to wyrzucacie. To znaczy, że wasze państwowe firmy, wasze koncerny medialne będą mogły przeznaczać swoje miliardy na rzecz kampanii PiS. (...) To nas zbliża do demokracji wschodnich - do Rosji i Białorusi - oznajmił Kropiwnicki i zapostulował o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu. "To wielka desperacja partii rządzącej" Stanowisko Lewicy przedstawiał poseł Jan Szopiński. - Konstytucjonaliści i opinia publiczna nie ma wątpliwości, że takie inicjatywy to obejście prawa. (...) Lewica była, jest i będzie za działaniem podwyższającym frekwencję, jednak PiS zaproponował szereg zmian, które proces wyborczy komplikują lub upolityczniają - powiedział przedstawiciel klubu Lewicy. Szopiński podkreślił, że Lewica popiera umożliwienie transportu osobom potrzebującym oraz zwiększenie lokali wyborczych, jednak nie zgadza się na zmiany w liczeniu głosów, ponieważ wydłuży to jedynie czas ogłoszenia wyników. - Dobrą praktyką w państwie demokratycznym jest niezmienianie Kodeksu w rok wyborczy. To świadczy o wielkiej desperacji formacji rządzącej - oznajmił przedstawiciel Lewicy. - Terminy przeprowadzenia wyborów parlamentarnych są już zbyt bliskie, aby istniała możliwość wykonania wyroku TK z 3 listopada 2006 roku, zgodnie z którym wprowadzanie zmian w prawie wyborczym co najmniej sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami w rozumieniu nie samego aktu głosowania, lecz począwszy od początku pierwszej czynności z nimi związanych - powiedział Ireneusz Raś w imieniu KP-PSL. Przedstawiciel ludowców zapowiedział wprowadzenie poprawki, na mocy której zmiany w Kodeksie wyborczym miałyby obowiązywać dopiero od następnych wyborów. "To ostatni gwóźdź do trumny PiS" W opinii Grzegorza Brauna z Konfederacji wprowadzenie proponowanej przez Prawo i Sprawiedliwość nowelizacji utrudni głosowanie w wyborach Polakom za granicą. - W projekcie zakłada się likwidację przepisu, na mocy którego można dopisać się do rejestru wyborców na podstawie paszportu, co sprawi, że Polak przebywający za granicą w dniu głosowania nie będzie mógł wziąć udziału w wyborach - powiedział Braun. - Kłamiecie i manipulujecie - dodał. - Podobno ta ustawa ma zwiększyć udział obywateli w wyborach, ale gdy przyjrzymy się przepisom wyraźnie widać, że celem jest poprawa frekwencji tylko w najmniejszych obwodach głosowania, a w innych przypadkach proponowane działania utrudniają udział w wyborach - powiedział poseł Polski 2050 Michał Gramatyka, przytaczając zmiany dotyczące głosowania za granicami Polski. - W 1997 roku SLD zmieniało Kodeks w roku wyborczym i przegrało, w 2001 roku AWS zmieniał Kodeks i przerżnął wybory, później ten sam poseł Ast zmieniał na polecenie Jarosława Kaczyńskiego Kodeks i PiS też wtedy przerżnęło wybory - powiedział przedstawiciel KO Sławomir Nitras. - Jest bardzo prawdopodobne panie pośle Ast, że wbija pan właśnie ostatni gwóźdź do trumny PiS-u i też przerżniecie te wybory, a za te zmiany w finansowaniu kampanii zapłacicie, bo to otwarcie wrót korupcji - dodał. Głosowanie nad przyjęciem projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego w pierwszym czytaniu odbędzie się w bloku głosowań zaplanowanym na godz. 14:30. Zmiany w Kodeksie wyborczym Projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego trafił do Sejmu tuż przed świętami - 22 grudnia. Zmiany zakładają między innymi zapewnienie transportu do lokali osób z niepełnosprawnością i powyżej 60. roku życia oraz możliwość tworzenia nowych komisji wyborczych dla minimum 200 - a nie 500 wyborców, jak odbywa się to obecnie - co zwiększy liczbę lokali wyborczych. Projekt PiS zakłada również, by podczas liczenia głosów nie było możliwości dzielenia się członków komisji wyborczych na grupy, ponieważ - zgodnie z treścią nowelizacji - "każda z kart do głosowania ma być okazywana wszystkim obecnym członkom komisji". Ponadto zwiększeniu miałaby ulec rola mężów zaufania i obserwatorów z poszczególnych komitetów wyborczych, którzy mogliby brać udział w czynnościach komisji "od momentu otworzenia urny do podpisania protokołu". "Zwiększenie frekwencji na wsiach i wśród osób starszych" Jak przekonuje Prawo i Sprawiedliwość projekt ma przyczynić się do zwiększenia udziału obywateli w wyborach. - Chcemy wprowadzić zmiany, które będą profrekwencyjne z jednej strony, a z drugiej - dotyczące większego docenienia mężów zaufania oraz likwidacji oddzielnych komisji wyborczych - jednych dla przeprowadzenia, drugich dla ustalenia wyników wyborów - powiedział poseł PiS Marek Ast, będący przedstawicielem wnioskodawcy w sprawie nowelizacji. Zdaniem opozycji celem partii rządzącej jest jednak zwiększenie frekwencji w mniejszych miejscowościach i na wsiach oraz wśród osób starszych, co miałoby działać przede wszystkim na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. - Prezes Jarosław Kaczyński boi się przegrać wybory; widzi, że sondaże są dla niego niełaskawe, więc stara się jakoś, kuglując, ten wynik poprawić - przekonuje sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński. W opinii prof. Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego w projekcie brakuje wyliczeń i odpowiedzi na pytania: jak bardzo ma wzrosnąć frekwencja, ile będą kosztować zmiany, ile nowych komisji powstanie oraz ilu członków komisji będzie potrzebnych. - Trochę to wygląda tak, jak z przesunięciem wyborów samorządowych, że strach zagląda PiS w oczy. Kiedy miało się dobre sondaże, to nikt się nie przejmował takimi problemami (jak frekwencja - przyp. red.). Kiedy sondaże się popsuły, odbywa się nerwowe poszukiwanie jakichś rezerw - stwierdził prof. Flis w rozmowie z Interią.