Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych przegłosowała listę świadków, którzy pod rygorem prawnym muszą zeznawać przed jej obliczem. Wśród nich znaleźli się czołowi politycy PiS: Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Elżbieta Witek. Oprócz tego przed komisją będą musieli stawić się urzędnicy - Poczty Polskiej, PWPW, prezes NIK. Wnioski większości parlamentarnej poprali politycy Prawa i Sprawiedliwości. Upadły za to propozycje PiS. Przed komisją nie będą musieli się stawić: Rafał Trzaskowski, Borys Budka oraz Małgorzata Kidawa-Błońska. Z grona polityków PO pojawi się za to Tomasz Grodzki, który przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku był marszałkiem Senatu. - To jest skandal, tak działa Koalicja 13 grudnia - krzyczał na posiedzeniu Przemysław Czarnek. Po chwili komisja śledcza wezwała na świadków: europosła PiS Adama Bielana oraz byłego posła PiS Artura Sobonia. Termin kolejnego posiedzenia i harmonogram przesłuchiwania świadków mają zostać ogłoszone już po obradach komisji. W gronie ekspertów komisji śledczej pojawią się: Jan Zimmerman, Piotr Uziębło, Wojciech Hermeliński oraz Robert Flisiak. W przypadku dwóch ostatnich kandydatur politycy PiS mieli wątpliwości, czy mogą oni brać udział w pracach komisji. Wiceprzewodniczący Waldemar Buda (PiS) wskazywał, że były szef Państwowej Komisji Wyborczej wypowiadał się publicznie o pomyśle organizacji wyborów kopertowych, z kolei kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wszedł w skład Rady Medycznej ds. COVID-19 przy premierze. Większość parlamentarna - w odpowiedzi na wątpliwości - wskazała, że "zasiadający w komisji politycy PiS oraz PO wypowiadali się o wyborach kopertowych", co nie odbiera im możliwości udziału w pracach komisji. Z kolei prof. Flisiak dołączył do Rady Medycznej dopiero w listopadzie 2020 roku. Wybory kopertowe. Awantura na komisji: poseł PiS mi groził Posiedzenie komisji śledczej rozpoczęło się krótko po godzinie 9. Wybrani przez kluby i koła posłowie przyjęli uchwałę, zgodnie z którą nie zachodzą żadne przeszkody w ich uczestnictwie w pracach komisji śledczej. Następnie ustalono, że przy gremium będzie pracowało 11 stałych doradców. Podczas przyjmowania planu pracy komisji doszło do awantury. Politycy Prawa i Sprawiedliwości domagali się debaty w czasie przyjmowania harmonogramu prac komisji. - To urąga powadze tej komisji, my chcemy debatować - powiedział Paweł Jabłoński z PiS. - To jest hucpa polityczna, nie weźmiemy udziału w głosowaniu - dodał Przemysław Czarnek. Następie gremium przyjęło większością głosów plan zaproponowany przez większość parlamentarną. Przewodniczący komisji zwrócił uwagę reprezentantom prawicy, że mimo wydłużonego czasu na składanie swoich propozycji na prezydium, do komisji nie wpłynęły sugestie dot. dodania nowych punktów. W pewnym momencie Waldemar Buda (PiS) rzucił w kierunku Dariusza Jońskiego (PO) plik kartek. - Pan Buda zgłosił rano jedną poprawkę, ale została odrzucona. Nie mogę łamać regulaminu - wskazywał Joński. Większość komisji poparło wniosek Dariusza Jońskiego. Jednocześnie przewodniczący komisji śledczej zapewnił, że "w każdym momencie" na kolejnych posiedzeniach PiS może składać propozycje zmiany harmonogramu pracy. Następnie głos zabrała Magdalena Filiks. Posłanka zawnioskowała o zaprotokołowanie wypowiedzi Pawła Jabłońskiego. Poseł PiS miał do niej powiedzieć: "Pani Filiks, będzie pani tego żałowała". Według parlamentarzystki miały to być groźby. - Potwierdzam pani poseł Filiks i wszystkim. Państwo będziecie tego żałowali. Tu chodzi o prace komisji - replikował poseł prawicy. Głos na komisji zabrał Przemysław Czarek. - Wy tę komisję powołaliście, żeby zaczerniać prawdę o wyborach w 2020 roku. Składam wniosek o odwołanie Dariusza Jońskiego z przewodniczenia tej komisji - powiedział poseł PiS. Nie został on finalnie przegłosowany, gdyż nie został złożony na piśmie mimo pierwszej propozycji przewodniczącego komisji do głosowania. Upadł także wniosek posła Konfederacji dotyczący zorganizowania przerwy. Krzyki na komisji. "Zaraz będziemy musieli się odsuwać" W czasie awantury Przemysłowi Czarnkowi zwrócono uwagę o baczne czytanie e-maili z komisji. We wtorek gremium rozesłało informacje, że czas na składanie propozycji do planu pracy był czas do południa w czwartek. - To nie jest wasza sprawa, co ja przeoczę a co nie - odpowiedział Przemysław Czarnek. Posłanka Filiks poprosiła także komisję o utemperowanie zachowania posłów PiS. - Wy krzyczycie tak, że zaraz będziemy musieli się od was odsuwać. Zatykamy uszy za każdym razem gdy politycy PiS krzyczą - powiedział posłanka PO. - Nie ma problemu, nie muszę siedzieć przy jednym stole z Magdaleną Filiks. Ona też nie miała problemu jak krzyczała wulgaryzmy na protestach - powiedział Krystian Mariusz (PiS). Polityków podzieliła także kwestia wzywania świadków, szczególnie propozycje PiS. Politycy prawicy chcieli przesłuchiwać Małgorzatę Kidawę-Błońską, Rafała Trzaskowskiego oraz Tomasza Grodzkiego. - Wielokrotnie w przestrzeni publicznej pojawiały się doniesienia o ich chęci "wywalenia" tych wyborów - przekonywał wiceprzewodniczący Waldemar Buda. Na jego stwierdzenie zareagował Jacek Karnowski. - Myślę, że nie będziemy przesłuchiwać wszystkich kandydatów na prezydenta, w tym pana prezydenta Andrzeja Dudę (...). My mamy zbadać dlaczego i z jakich przyczyn ktoś podjął decyzję, by zorganizować wybory korespondencyjne, a nie, czy one się odbyły, czy nie odbyły - powiedział poseł KO. Komisja śledcza chce zabezpieczenia kopii e-maili premiera We wniosku dowodowym większości rządzącej pojawiły się żądania zabezpieczenia poczty elektronicznej Michała Dworczyka, premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Jacka Sasina oraz innych urzędników KPRM i Ministerstwa Aktywów Państwowych. Ponadto posłowie chcą wystąpić o wyniki kontroli dokonanej przez Najwyższą Izbę Kontroli, a także wystąpień pokontrolnych (m.in. do prokuratury) w sprawie organizacji wyborów kopertowych. Z kolei PiS we wniosku dowodowym domagało się o wystąpienie do sądu rejonowego w Warszawie z prośbą o przekazanie akt sprawy, w którym umorzono postępowanie w sprawie organizacji wyborów kopertowych. Przedstawiciel Konfederacji zgłosił wniosek o zabezpieczenie archiwum z postępowania i czynności, które podejmowały jednostki władzy państwowej. Witold Tumanowicz chciał także, aby ustalono historię nacisków na posłów Porozumienia Jarosława Gowina. Prawo i Sprawiedliwość w uzupełnieniu wniosków dowodowych PO i Polski 2050 wezwało do zabezpieczenia korespondencji samorządów z ministerstwami w trakcie procedury organizacyjnej wyborów korespondencyjnych. Sejm wyjaśnia wybory kopertowe. O co chodzi w aferze? Pierwsze przesłuchania świadków - zgodnie ze wcześniejszym deklaracjami Dariusza Jońskiego - mają rozpocząć się na początku stycznia. Pierwsza powołana komisja śledcza w Sejmie X kadencji zajmuje się wyjaśnianiem organizacji wyborów kopertowych w maju 2020 roku, do których nigdy nie doszło. Na ten cel z budżetu państwa wydano ponad 70 mln złotych. Przewodniczącym gremium jest Dariusz Joński (KP KO-PO), jego zastępcami zostali Jacek Karnowski (KP KO-PO) oraz Waldemar Buda (KP PiS). Wybory prezydenckie utrudnione były przed pandemię koronawirusa. Prawo i Sprawiedliwość w ostatniej chwili zdecydowało się na utrzymanie konstytucyjnego terminu zarządzonego przez marszałek Sejmu, jednak majowa elekcja w 2020 roku miała odbyć się po raz pierwszy w formie korespondencyjnej. Sprawa podzieliła obóz prawicy, co wywołało kryzys państwowy. Raport NIK, wyrok WSA: Poczta Polska nie mogła organizować wyborów W błyskawicznym tempie uchwalono prawo, zgodnie z którym organizację wyborów przejęła od Państwowej Komisji Wyborczej Poczta Polska. Narodowemu operatorowi zlecono druk kart wyborczych, które później zmielono. Do tej pory poczta nie uzyskała całkowitego zwrotu za poniesione koszty. Jak wykazał raport NIK oraz wyrok WSA Poczta Polska nie miała odpowiednich uprawnień do przeprowadzenia takiej operacji. Przepisy przeforsowane przez PiS nakładały także na samorządowców obowiązek przekazania Poczcie Polskiej spisu wyborów. Według Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska na 2477 gmin w Polsce dane Poczcie Polskiej przekazało 397 gmin. W sprawie wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy jednak zdecydowali się na udzielenie Poczcie Polskiej danych mieszkańców, wysłano zawiadomienia do prokuratury, choć PiS w poprzedniej kadencji Sejmu przeforsowało tzw. ustawę abolicyjną wyłączającą odpowiedzialność osób łamiących prawo. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!