PiS w pozycji strusia z głową w piasku. Polskie reakcje na amerykańsko-rosyjski romans

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Hahaha
haha
Lubię to
like
457
Udostępnij

Pisowska prawica nadal nie ma odwagi ocenić kursu Trumpa wobec Rosji. Choć jest on coraz bardziej oczywisty, i sprzeczny z wszystkim, co ta prawica mówiła przez lata. Fakt, że Donald Tusk też ogranicza się do propagandy, nie jest żadną pociechą.

Jakie są granice udawania, że nic się nie dzieje? Władimir Putin i Donald Trump (arch.)
Jakie są granice udawania, że nic się nie dzieje? Władimir Putin i Donald Trump (arch.)Mikhail Svetlov / ContributorGetty Images

Przed tygodniem pisałem, że sygnały administracji Donalda Trumpa zabierającej się za negocjacje z Rosją nie napawają optymizmem (czytaj cały felieton). Na rzecz tej administracji przemawiał fakt, iż nikt nie przedstawił sensownego scenariusza końca rosyjsko-ukraińskiej wojny. Tym niemniej jeśli zaczyna się rozmowy z oczywistym agresorem, z góry zapowiadając spełnienie sporej części jego żądań, można się spodziewać najgorszych efektów. A sekretarz obrony USA już na spotkaniu w Brukseli zadeklarował: Ukraina nie ma co liczyć na odzyskanie swoich ziem ani na przyjęcie do NATO.

Potem nastąpiło pewne niuansowanie tego stanowiska, w Warszawie sekretarz obrony Pete Hesgeth zapewniał, że wszystko jest dopiero na stole. Więc z procesowej ostrożności i ja powtarzałem: wygląda to źle, ale z definitywnymi wnioskami zaczekajmy. Teraz jesteśmy po negocjacjach amerykańsko-rosyjskich (bez Ukrainy). Ale przede wszystkim po sławetnym wpisie samego Donalda Trumpa będącym wielkim atakiem na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

Kłamstwa Trumpa a polscy "realiści"

Trumpowi już wcześniej zdarzało się powtarzać pojedyncze tezy zgodne z rosyjską propagandą. Teraz zebrał niemal wszystkie naraz. Dowiedzieliśmy się, że to Ukraina rozpoczęła wojnę i że mogła ją zakończyć, gdyby nie interes Zełenskiego. W tym tekście niemal wszystko było nieprawdą, nawet to, że ukraiński prezydent ma we własnym kraju 4 procent poparcia (w rzeczywistości ma ponad 50 procent).

Trump powielił rosyjską tezę, że Zełenski jest dyktatorem, bo nie poddał się wyborom. A przecież jest oczywiste, że w kraju ogarniętym wojną, wyborów się nie przeprowadza. Na dokładkę, gdy część terytorium Ukrainy jest okupowana, organizowanie ich wyłącznie na terenach wolnych byłoby pośrednim sankcjonowaniem rosyjskiego zaboru.

Trump napisał to, co napisał, w dodatku powtarza niemal dosłownie te same formułki w kolejnych wystąpieniach. Jak mają wyglądać dalsze negocjacje, kiedy rzekomy mediator przystępuje do nich, biorąc stronę agresora, i to w tak agresywny sposób? Wcześniej Trump się z ocenami hamował. Skąd więc ta ofensywa? Czy następuje po tym, co jego ludzie usłyszeli od Rosjan w Rijadzie? Czy po tym, jak Zełenski odważył się odrzucić żądanie podzielenia się z USA zyskami z eksploatacji tak zwanych metali ziem rzadkich?

Kto jak reaguje w Polsce? Trudno było nie oczekiwać radości od prawicowych "realistów" spod znaku "Do Rzeczy" daremnie wyczekujących na polskiego Orbana (choć pewnie w jakimś sensie jest nim Sławomir Mentzen). Z upodobaniem głos zabierają znawcy geopolityki typu Barłomieja Radziejewskiego z "Nowej Konfederacji" czy znanego blogera Zbigniewa Szczęsnego. Przekonują, że to naturalne. Ameryka miała już dość wygórowanych kosztów odpowiadania za Europę, więc zabiera się na kompletną przebudowę swojej roli w świecie. Skoro to naturalne, skąd narzekania, pytają z irytacją. Żadnej zdrady tu nie ma, są nieubłagane realia.

Pojawiają się głosy zaskakujące. Rafał Ziemkiewicz nie do końca śpiewał w chórze z naczelnymi realistami z jego "Do Rzeczy", Pawłem Lisickim i Łukaszem Warzechą. Najwyraźniej teraz postanowił nadrobić stracony czas. Trump chce, według niego, tylko rozprawić się z mafią Zełenskiego. Ziemkiewicz przyznaje, że może to doprowadzić do ustanowienia w Kijowie rządów rosyjskiego agenta, ale widocznie mu to nie przeszkadza. Reakcje Europy nazywa za to "euroskowytem", który go cieszy. Unia reaguje jak reaguje, bo chciała zarobić na odbudowie Ukrainy, a teraz Ameryka może jej tę drogę zagrodzić. Wprawdzie perspektywa owego zarobienia była iluzoryczna bez zakończenia wojny, ale co to szkodzi rzucić chwytliwą tezę. Wszyscy są świniami, więc na tym tle brutalność Trumpa wygląda nie najgorzej.

Czym innym jest szukanie dla największego świństwa racjonalnych objaśnień, a czym innym nawoływanie, aby się z nim bez szemrania godzić. Polityka ma wymiar etyczny. Ocenianie jej pod tym kątem nie jest frajerstwem. Były wiceprezydent USA podczas pierwszej kadencji Trumpa Mike Pence napisał: "Panie Prezydencie, Ukraina nie 'rozpoczęła' tej wojny. To Rosja rozpoczęła niesprowokowaną i brutalną inwazję, w wyniku której zginęły setki tysięcy ludzi. Droga do pokoju musi opierać się na Prawdzie".

Czy skoro on tak pisze, my, Polacy, powinniśmy takie oceny pomijać? To skądinąd nie jest tylko kwestia czystego sumienia, o którym łatwo zapomnieć, popisując się własnym "realizmem". Ale to też kwestia pragmatyczna. Takie kraje jak Polska, średniacy o wyjątkowo niekorzystnym geopolitycznym położeniu, powinny być szczególnie zainteresowane przynajmniej hamowaniem marszu w kierunku świata, w którym nie obowiązuje ani prawo międzynarodowe, ani żadne reguły. Wpływu wielkiego na to mieć nie będziemy. Ale to nie oznacza, że powinniśmy milknąć zawczasu, bo "to normalne". Nie, my Polacy powinniśmy się drzeć jak najgłośniej.

Skądinąd to przekonanie, że Trump wprowadza do polityki jakąś nową porcję zdrowego rozsądku też jest do dyskusji. Zaskoczył mnie komentarz Tomasza Wróblewskiego, który prowadzi think tank nachylony nie tylko ku Ameryce, ale ku amerykańskim republikanom. Pisze on tak:

"Jeśli Trump zrealizuje swój szalony plan oddania Ukrainy Rosji, to Ameryka powinna przygotować się na serię katastrof. I rzecz nie wynika z jakiegoś romantycznego chciejstwa i sympatii dla Ukrainy, ale z realizmu geopolitycznego. Putin nie tylko zlekceważy warunki pokoju i wznowi podbój Ukrainy, pewnie Mołdawii, ale za chwilę Iran odnajdzie w sobie nowe pokłady odwagi i wróci do nękania Izraela. Chiny wykorzystają napięte więzi Europy z USA i dokonają inwazji na Tajwan. To będzie kosztować Amerykę o wiele więcej niż wspieranie Ukrainy. Trump budzi bestie".

Szukając stanowiska PiS

Państwo realiści powinniście przynajmniej wziąć pod uwagę taki punkt widzenia. Ale najciekawsze, jak sobie z tym poradzą politycy pisowskiej prawicy i związani z nią komentatorzy. Coraz trudniej jest wiecznie "czekać" na to, co się okaże planem Trumpa. On jest przecież coraz bardziej widoczny.

Zbigniew Ziobro chciał jako minister sprawiedliwości ścigać na początku wojny zbrodnie Putina. A zarazem to jego ludzie z Suwerennej Polski najchętniej przywdziewali czapeczki z nazwiskiem "Trump". Teraz nowy prezydent USA chce zapraszać Putina, ewidentnego zbrodniarza wojennego, do wszelkich stołów. Ma zamiar kazać swojej delegacji głosować przeciw piętnowaniu jego zbrodni w ONZ. Optuje za przywróceniem Rosji do G7. Zbrodnia ma być normalnością. Co wy na to, panie i panowie?

Na razie przeważają wciąż uniki. Ale znaleziono jakieś lekarstwo. I politycy PiS, i wspierający ich publicyści oraz lud internetowy, na każdy zarzut wobec Trumpa odpowiadają: "A przecież Europa". Przypominając skądinąd prawdziwe oczywistości, od winy zachodniej Europy za ekonomiczną symbiozę z Putinem przed wojną po nieszczelności europejskich sankcji: taka Francja wciąż odbiera od Rosji skroplony gaz.

Powiadam: to wszystko prawda, ale używanie tej prawdy do osłaniania brutalnego cynizmu Trumpa prowadzi donikąd. Choć oczywiście rozumiem dylemat. Rozmontowując wielką pompę finansową pod nazwą U.S. Agency for International Development, Trump stał się dłużnikiem całej europejskiej prawicy. Jego polityka wewnętrzna na czele z powstrzymywaniem imigracji może się prawicy podobać. Rząd USA chce globalnej walki z polityczną poprawnością. W mowie J.D. Vance'a w Monachium było wiele słusznych passusów. Więc dylemat rozumiem, ale...

Jakie są granice udawania, że nic się nie dzieje? Prawda, proukraiński entuzjazm w Polsce opadł. Po prawej stronie nawet bardziej niż po innych. Ale w Rijadzie ludzie Putina podnosili już konieczność neutralizacji nie tylko Ukrainy, ale państw Europy wschodniej, dawnych członków Układu Warszawskiego. Naprawdę nie widzicie, że może dojść do swoistego efektu domina?

Jarosław Kaczyński oskarża Donalda Tuska o zamiar "antyamerykańskiej rebelii". Ale przecież Trump nie oferuje Europie nawet cienia partnerstwa. Może to i słuszna kara za pychę, za brak wojennych przygotowań, za chowanie głowy w piasek także w kwestii Ukrainy. Co nie zmienia jednak faktu, że dziś Unia z przyległościami jest skazana na szukanie jakichś własnych rozwiązań.

Że szuka ich nieudolnie i bez efektu, to jeszcze inna sprawa. Dlatego apele Tuska o jakąś "europejską drogę" to na razie czysta propaganda. Nie ma szans na europejską armię. Nie ma chyba nawet szans na wysłanie wojsk na Ukrainę. Te wezwania służą jednemu: skorzystaniu z okazji i scentralizowaniu UE. Ale jak Unia będzie już federalnym państwem, nie okaże się zapewne skuteczniejsza w powstrzymywaniu Putina.

To zabawne, ale po swoich dawniejszych wtopach Tusk z Radosławem Sikorskim nie mają już odwagi atakować Trumpa. Wyżywają się na PiS i Konfederacji, to one mają być winne, że Ukraina została opuszczona. To znowu absurd. Te partie nie mają odwagi, aby zająć stanowisko, ale nie doradzają niczego Ameryce, to oczywiste.

W necie mamy komedię uników. Jedni mówią: rozliczajmy Trumpa, za to nie widzą albo udają, że nie widzą słabości Europy, zwłaszcza wieloletnich krętactw Berlina z Paryżem. Na to inni rwą się do permanentnego sądu nad zachodnią Europą. Ci nie mają z kolei odwagi mieć zdania, kiedy przychodzi do nich pytanie, czy Trump ma rację.

Szczególnie ciekawy jest przypadek prezydenta Andrzeja Dudy. Chlubi się on szczególną przyjaźnią z obecną administracją amerykańską. To jego jednego odwiedził generał Kellogg w drodze na negocjacje. A zarazem polski prezydent powtarza, że Rosja musi przegrać tę wojnę. Całkiem niedawno twierdził, wbrew PiS-owi, że Ukraina powinna być przyjęta do NATO.

Jest jedynym polskim politykiem, który dostał szanse na wysłuchanie przez Wielkiego Brata. Czy nie widzi, że jego drogi z Trumpowską Ameryką rozjeżdżają się radykalnie? A może jednak widzi i próbuje coś zmienić - sekretnie, za kulisami. Ale kiedyś będzie musiał to zauważyć oficjalnie i na głos. Co wtedy powie?

Piotr Zaremba

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      "Polityczny WF": Dlaczego Sławomir Mentzen tak rośnie w sondażach?
      "Polityczny WF": Dlaczego Sławomir Mentzen tak rośnie w sondażach?Piotr WitwickiINTERIA.PL
      Przejdź na