Szansa na pokaz siły przepadła. Europa wciąż nie rozumie języka Trumpa

Łukasz Rogojsz

Łukasz Rogojsz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Hahaha
haha
Lubię to
like
1,2 tys.
Udostępnij

Zamiast pokazu siły i mocnego przekazu - aura tajemniczości i mnóstwo niejasności. Nadzwyczajny szczyt europejskich liderów w Paryżu nie przyniósł wyczekiwanej odpowiedzi dla Stanów Zjednoczonych i Rosji. Znaków zapytania jest po nim więcej niż odpowiedzi. Jest też wrażenie, że Stary Kontynent wciąż nie rozumie, jakim językiem rozmawiać z Donaldem Trumpem.

Premier Polski Donald Tusk
Premier Polski Donald TuskLUDOVIC MARINAFP

Za dużo dyplomacji i kurtuazji, za mało jednoznacznej symboliki i pokazu siły. Szczyt europejskich przywódców w Paryżu miał być nadzwyczajny, ale nic nadzwyczajnego nie przyniósł. A przynajmniej nic takiego jego uczestnicy nie chcą bądź nie są gotowi zakomunikować opinii publicznej i zagranicznym partnerom.

Liderzy Starego Kontynentu co prawda zamanifestowali światu swoją jedność w czasie kryzysu, ale za tą jednością nie poszedł żaden konkret ani żadna zapowiedź. Nic, co kazałoby uznać, że spotkanie we francuskiej stolicy przynajmniej w pewnym stopniu można uznać za przełomowe.

Tym samym, po Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, podczas której Stany Zjednoczone mocno wstrząsnęły ustabilizowanymi od dekad relacjami transatlantyckimi, Europa przespała idealny moment na przemówienie do administracji Donalda Trumpa jedynym językiem, który amerykański prezydent rozumie i szanuje: językiem siły i sprawczości.

Dużo okrągłych słów, z których nic nie wynika

Donald Tusk swój briefing prasowy po spotkaniu z europejskimi partnerami zaczął od znamiennych dla oceny całego szczytu słów. - To był bardzo nieformalny, jak wiecie, format i rozmawialiśmy o sprawach bardzo wysokiej wrażliwości, więc proszę się nie dziwić, że uczestnicy tego spotkania będą bardzo powściągliwi w komunikacji. Będziemy raczej dyskretni - powiedział polski premier.

Prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Polski Donald TuskLUDOVIC MARINAFP

Później dodał jeszcze, że spotkanie w Paryżu było "zaledwie wstępem do tego, co wydarzy się w najbliższych tygodniach i miesiącach". Zasugerował również, że spotkanie nie zakończyło się żadną decyzją, jednak wszyscy jego uczestnicy uznali, że "potrzebna jest jak najbliższa współpraca wszystkich sojuszników w ramach NATO".

Tusk przekazał polskim dziennikarzom jeszcze kilka innych informacji. Rzecz w tym, że żadna z nich nie była niczym nowym. Dowiedzieliśmy się m.in. że konieczna jest ścisła współpraca państw europejskich w trakcie negocjacji pokojowych między Rosją i Ukrainą, że należy zintensyfikować współpracę sojuszniczą w ramach NATO, że państwa europejskie są świadome konieczności poprawy swoich zdolności obronnych i znacznie większych niż dotychczas nakładów na zbrojenia, że kraje Europy i Stany Zjednoczone powinny ze sobą ściśle współpracować w kwestii zapewnienia sprawiedliwego i trwałego pokoju między Rosją i Ukrainą.

Na spotkaniu europejskich liderów przypomniano również zobowiązanie szefowej Komisji Europejskiej z niedawnej konferencji w Monachium. Ursula von der Leyen zapowiedziała tam daleko idące ułatwienia dla państw unijnych w finansowaniu swoich inwestycji w bezpieczeństwo i obronność. Tusk uzupełnił, że wzrost wydatków na zbrojenia nastąpi na trzech poziomach - narodowym (każdego państwa unijnego), instytucjonalnym (wspólne środki unijne) oraz bankowym (trwają rozmowy UE z sektorem bankowym, które mają dać UE nowe narzędzia do realizacji efektywniejszej polityki obronnej).

Przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa, prezydent Francji Emmanuel Macron i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der LeyenLUDOVIC MARINAFP

W tym kontekście słuszna jest zrelacjonowana przez Tuska konstatacja, że jeśli Europa szybko nie poprawi swoich zdolności wojskowych, to nie będzie w stanie ani efektywnie wspierać Ukrainy, ani zapewnić stabilizacji regionu już po wynegocjowaniu pokoju między Kijowem i Moskwą. - Jeśli Unia Europejska nie jest w stanie sama się obronić, to po co ma dawać komukolwiek gwarancje bezpieczeństwa? To będą puste gwarancje - argumentował szef polskiego rządu.

Europa wciąż bez miejsca przy stole

O jednej rzeczy Donald Tusk sam z siebie nie powiedział, ale został o nią zapytany przez jedną z dziennikarek. A mianowicie: czy i co uczestnicy spotkania uradzili, żeby Europa znalazła się przy stole negocjacyjnym z Rosją i Stanami Zjednoczonymi, gdy dwa mocarstwa będą decydować o losach wojny w Ukrainie i powojennym ładzie bezpieczeństwa w Europie.

Odpowiedź polskiego premiera, zauważalnie zakłopotanego pytaniem, była nie tyle smutna, co bardzo niepokojąca. Tusk wymieniał bowiem tylko kolejne ogólniki: Europa jest gotowa do pomocy, Europa jest w stałym kontakcie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Powiedział też jednak, że dominująca w tych negocjacjach będzie rola prezydenta Donalda Trumpa i Stanów Zjednoczonych.

Słowem: europejscy liderzy spotkali się, zasygnalizowali światu swoją jedność w arcytrudnej dla Europy i Unii Europejskiej sytuacji, ale nie znaleźli odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które skierowało ich wszystkich do Paryża. A jeśli je znaleźli - sądząc po reakcji i słowach Tusk jednak tak nie było - to nie zechcieli zakomunikować tego światu, pozostawiając opinię publiczną, ale przede wszystkim Stany Zjednoczone i Rosję, w przekonaniu, że Europa wciąż jest zagubiona i niepewna siebie.

To był bardzo nieformalny, jak wiecie, format i rozmawialiśmy o sprawach bardzo wysokiej wrażliwości, więc proszę się nie dziwić, że uczestnicy tego spotkania będą bardzo powściągliwi w komunikacji. Będziemy raczej dyskretni
Donald Tusk, premier Polski, po szczycie europejskich przywódców w Paryżu

A skoro tak, to - jak wprost stwierdził w Monachium Keith Kellogg, specjalny wysłannik Białego Domu ds. Rosji i Ukrainy - jest zbędna przy negocjacyjnym stole. Bo nie mając pomysłu na siebie, szukając swojej sprawczości i wzdychając za utraconą siłą mogłaby tylko narobić bałaganu podobnego do tego, jakim były niesławne porozumienia mińskie z 2014 i 2015 roku.

Mnóstwo pytań, zero odpowiedzi

Jednak nie tylko odpowiedzi na to pytanie nie usłyszeli ani Europejczycy, ani Ameryka i Rosja. Po paryskim szczycie nie dowiedzieliśmy się także niczego w kilku innych sprawach:

  • w jaki sposób kraje europejskie chcą zapewnić Ukrainie podmiotowe traktowanie w negocjacjach z Rosją, a po wynegocjowaniu pokoju jego trwałość i nienaruszalność; dodatkowo: w jaki sposób planują nie dopuścić do tego, żeby to Rosja wyszła ze swojej agresji na Ukrainę jako zwycięzca wojny
  • jaki europejscy możni mają pomysł na przywrócenie Europie podmiotowych relacji ze Stanami Zjednoczonymi w bliższej i dalszej perspektywie (wystąpienia J. D. Vance'a i wspomnianego Kellogga w Monachium jasno pokazują, że aktualnie o tej podmiotowości nie ma mowy i najwyższy czas przestać ten fakt ignorować, zrzucając go na karb specyficznego stylu nowej administracji amerykańskiej)
  • czy Europa jest gotowa i w jaki sposób jest gotowa na wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, którą co jakiś czas straszy Unię Europejską Donald Trump, chociaż UE ma co najmniej tyle samo co Ameryka, jeśli nie więcej, narzędzi, żeby poważnie zaszkodzić gospodarce drugiej strony
  • jak Europa planuje odnaleźć się w coraz ewidentniej forsowanym przez administrację Trumpa powrocie do koncepcji "koncertu mocarstw", gdzie o najważniejszych sprawach globu decyduje się w trzech stolicach: Waszyngtonie, Pekinie i Moskwie (w Brukseli, jako umownej stolicy UE, nie, ponieważ Unia jest uważana za słabą, podzieloną i niezdolną do reakcji)
Wiceprezydent i prezydent Stanów Zjednoczonych: J. D. Vance i Donald TrumpSTEPHEN MATUREN / GETTY IMAGES NORTH AMERICAAFP

Oczywiście pozostaje mieć nadzieję, że na wszystkie powyższe pytania, ale też szereg innych, europejscy liderzy albo odpowiedzi już mają, albo są blisko ich wypracowania. Jednak enigmatyczność przebijająca z paryskiego szczytu nie nastraja optymistycznie. Trudno bowiem sądzić, żeby grupa najpotężniejszych i najbardziej doświadczonych polityków na kontynencie nie zdawała sobie sprawy z historycznej wagi wydarzeń ostatnich dni na linii Europa-Stany Zjednoczone.

W tym kontekście szczyt w Paryżu był niepowtarzalną okazją do zabrania głosu, pokazania pomysłu na siebie, ale też na europejski i światowy ład geopolityczny, a wreszcie - jak brutalnie i prymitywnie by to nie brzmiało - na jednoznaczną manifestację siły. Bo właśnie tutaj zdaje się leżeć najpoważniejszy problem Europy w relacjach z Trumpem i jego otoczeniem. Polega on na niezrozumieniu jedynego języka, który rozumie i szanuje nowa amerykańska administracja. Języka siły i sprawczości. Językiem politycznych kompromisów i kuluarowej dyplomacji Europa na razie nie wskórała niczego i nie zanosi się na rychłe zmiany w tej kwestii.

A manifestowanie szoku i rozdzieranie szat Europejczyków z powodu tego, jak zostali potraktowani, nie robi na administracji Trumpa żadnego wrażenia. W końcu, cytując Margaret Thatcher: "Z byciem potężnym jest jak z byciem damą - jeśli musisz mówić ludziom, że nią jesteś, to znaczy, że nie jesteś".

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Nieformalny szczyt UE w Paryżu zamiast w Warszawie. Arkadiusz Myrcha: Nie doszukujmy się drugiego dna
      Nieformalny szczyt UE w Paryżu zamiast w Warszawie. Arkadiusz Myrcha: Nie doszukujmy się drugiego dnaPolsat NewsPolsat News
      Przejdź na