Budząca kontrowersje ustawa o komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne, określana jako "lex Tusk" została we wtorek opublikowana w Dzienniku Ustaw. Oznacza to, że dzisiaj przepisy wchodzą w życie. Kiedy komisja zacznie działać? - Nie będziemy zwlekać, komisja powinna rozpocząć prace najpóźniej w lipcu - mówi Interii Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS. Przyznaje, że najbliższym posiedzeniu, rozpoczynającym się 13 czerwca PiS chce ustalić skład osobowy komisji. - To nie muszą być posłowie, nawet lepiej, by byli to ludzie z wiedzą ekspercką - dodaje Sobolewski. Opozycja zapowiedziała, że nie zgłosi swoich kandydatów. Ustawa, powołująca komisję ds. zbadania wpływów rosyjskich budzi wiele kontrowersji natury prawnej i konstytucyjnej. O wszystkich zastrzeżeniach wobec przepisów obszernie pisaliśmy tutaj. Część komentatorów nie ma wątpliwości, że PiS, forsując tak kontrowersyjne przepisy, strzela sobie w kolano. Wyliczają, że ruch z komisją mobilizuje wyborców anty-PiS, jednoczy podzieloną opozycję, a do tego wywołuje międzynarodowe reperkusje zarówno w Unii Europejskiej jak i u sojuszników z USA, niszcząc pozytywny wizerunek, który rząd PiS zbudował na wsparciu Ukrainy. Politycy PiS wczoraj zwołali specjalną konferencję, na której tłumaczyli, że ustawa nie jest tak zła i niebezpieczna, jak się wydaje. Sam fakt, że musieli to robić może świadczyć o tym, że nie wszystko poszło zgodnie z politycznym planem. Komisja ds. rosyjskich wpływów. O co tak naprawdę chodzi PiS-owi? Postanowiliśmy sprawdzić w obozie rządzącym, jakie motywacje i kalkulacje stały za tym, by forsować ustawę o powołaniu komisji i by zrobić to właśnie teraz. Przypomnijmy, jej pierwsze czytanie odbyło się 13 grudnia. Potem ustawa leżała w Sejmie aż do połowy kwietnia, bo wtedy dopiero odbyło się głosowanie. Zdania co do tego, czy ruszać z komisją czy nie, były w PiS podzielone. Ostatecznie wygrały argumenty za komisją. Było ich, jak słyszymy, co najmniej kilka. "Lex Tusk". Polaryzacja Nasi rozmówcy z PiS przekonują, że rysując jasną linię podziału PiS doprowadza do sytuacji, w której na scenie politycznej liczą się tylko dwaj wielcy gracze: PiS i Koalicja Obywatelska pod wodzą Donalda Tuska. To sprawdzona formuła, dla obu stron opłacalna, a kłopotliwa dla całej reszty. Z jednej strony problem mają Hołownia i PSL, z drugiej zaś Konfederacja. Trzecia Droga, jak kalkuluje PiS, chcąc nie chcąc, będzie musiała stanąć po stronie Donalda Tuska. I to już się de facto stało. Dziś liderzy Polski2050 oraz PSL ogłosili, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom stawią się jednak na organizowanym przez Donalda Tuska marszu 4 czerwca. PiS czeka jednak na ważniejszą, z jego politycznej perspektywy, reakcję Konfederacji. - Mają problem. Bo duża część ich wyborców też nie znosi Tuska - twierdzi nasz rozmówca z PiS. W PiS mówią zresztą otwarcie, że Tusk przy okazji dostał od nich prezent i ma szansę "zaorać" Trzecią Drogę. Co dla PiS też jest na rękę. - Dla partii, która wygrywa wybory najlepiej, by dalsze wyniki były rozdrobnione. Trzecia partia z mocnym wynikiem to nie jest optymalny scenariusz - wskazuje nasz rozmówca z PiS.Tusk jako główny punkt odniesienia jest dla sztabu PiS najwygodniejszym przeciwnikiem, lepszym niż Szymon Hołownia czy Rafał Trzaskowski. - Cała dyskusja wokół komisji skupi się na osobie Tuska. Nie wiem, kto wpadł na to, żeby dać tej ustawie nazwę "lex Tusk", ale powinniśmy za to podziękować. Sami zrobili sobie zbitkę skojarzeń "wpływy rosyjskie równa się Tusk" - cieszy się polityk PiS. "Lex Tusk". Mobilizacja wyborców O tym, że wybory rozstrzygnie mobilizacja wyborców i w PiS, i po stronie opozycji wiadomo od dawna. PiS, co pokazują ich wewnętrzne badania, wciąż nie osiągnął jeszcze mobilizacji na zadowalającym dla siebie poziomie. Niemniej na Nowogrodzkiej wyśmiewane są ekspercko-dziennikarskie komentarze z Twittera, mówiące o tym, jak bardzo powołanie komisji zaszkodzi PiS w kampanii. - To kompletne niezrozumienie tego, co i jak myśli o świecie nasz elektorat. Większy problem mamy z pretensjami, że Tuska przez osiem lat nie udało nam się rozliczyć niż z tym, że Komisja Europejska nas poucza. Skoro nas pouczają, to znaczy, że dbamy o polski interes - wyłuszcza filozofię partii i sposób myślenia elektoratu jeden z naszych rozmówców. - W tym sensie ta komisja to odpowiedź na oczekiwania wyborców, którzy marzą o tym, by dopaść Tuska - podkreśla. W sztabie PiS pokutuje przekonanie, że na tym etapie kampanii gra idzie wciąż o mobilizację swoich wyborców. Etap zabiegania o grupę wahających się "niezdecydowanych" przyjdzie, jak słyszymy, bliżej jesieni.- PiS mobilizuje, ale bardziej naszych wyborców niż swoich. Na marszu 4 czerwca będą tłumy - mówi Interii Tomasz Siemoniak, poseł Koalicji Obywatelskiej, były szef MON. Dodaje, że zdziwił go fakt, że PiS zdecydował się na powołanie komisji, a zwłaszcza, że prezydent poszedł w takie "awanturnictwo". - Dla nas politycznie to ogromna korzyść, taka iskra zapalająca naszych wyborców. Dawno nie było takich emocji i takiego oburzenia - uważa. Dodaje, że w krótkofalowo ta sprawa zadziała na pewno bardzo mobilizacyjne, a w długim jej skutki trudno dziś przewidzieć. - Gdyby opozycja rzeczywiście była aż tak szczęśliwa z powodu powołania tej komisji, to nie próbowałaby jej tak dezawuować na każdym kroku - odpowiada Krzysztof Sobolewski z PiS. - Jeśli ktoś nie ma nic złego na sumieniu, to ma spokojny sen i niczego nie musi się obawiać. Nie wiem, w jakim stanie jest sumienie Donalda Tuska i jego kolegów. Przypominam jednak, że komisja będzie badać nie tylko okres rządów PO-PSL, ale także lata, gdy rządziła Zjednoczona Prawica. Nie mamy nic do ukrycia - dodaje. "Lex Tusk". Odwrócenie ról Politycy PiS, przekonując o słuszności decyzji o powołaniu komisji, mówią o wywróceniu stolika. W skrócie chodzi o to, że PiS był w sytuacji, gdy wszyscy chcieli rozliczać go za osiem lat rządów, a komisja pozwala odwrócić tę sytuację. Teraz, jak tłumaczą nasi rozmówcy, to PiS będzie rozliczał, a nie będzie rozliczany, bo zamiast drożyzny, inflacji, rakiety pod Bydgoszczą czy "babciowego" tematem będzie Donald Tusk. - Podczas prac komisji będą wypływać rozmaite dokumenty z poprzednich lat, kiedy próbowano się dogadywać z Rosjanami. W dzisiejszym kontekście tamte sformułowania będą zabójcze - twierdzi nasz rozmówca. Tomasz Siemoniak z Koalicji Obywatelskiej uważa jednak, że to w ten sposób nie zadziała. - Ludzie nagle nie zapomną o drożyźnie i inflacji. Poza tym, ta ustawa to kwintesencja złych rządów PiS. Widać, że jej intencja była czysto polityczna i skierowana przeciwko Donaldowi Tuskowi - podkreśla. Jego zdaniem PiS przestraszył się negatywnych reakcji, zwłaszcza krytyki ze strony USA. - Myślę, że będzie jak zawsze. Z wielką pompą coś ogłosili, a potem będą musieli się wycofywać. Już dziś widać, że ta ustawa została sierotą i nikt się nie garnie specjalnie do jej obrony - mówi Siemoniak. Szybka reakcja prezydenta Szybki wist prezydenta Andrzeja Dudy był taki samym zaskoczeniem dla opozycji, co i dla PiS. Spodziewano się weta lub skierowania ustawy do TK przed jej podpisaniem, a nie po. Tymczasem prezydent, jak tłumaczą jego współpracownicy, postanowił przeciąć sprawę od razu, bo nie chciał tygodniami wysłuchiwać apeli o weto. Uznał, że nie ma sensu tego przedłużać. - Prezydent był w trudnej sytuacji. Nie mógł nie podpisać, to dość oczywiste - uważa jeden ze współpracowników głowy państwa. - Przecież prawicowi wyborcy nie zrozumieliby, gdyby stanął po stronie Tuska. Sam prezydent też uważa, że Tusk prowadził błędną politykę wobec Rosji i Niemiec, więc tutaj akurat wszystko się zgadzało - podkreśla. - To bardzo dobra decyzja prezydenta Andrzeja Dudy, która wpisuje się w ciąg działań, jakie podejmujemy, by zwiększać transparentność w naszym życiu publicznym - mówi Interii Rafał Bochenek, rzecznik PiS. - Warto, by wszystkie fakty i decyzje, dotyczące relacji polsko-rosyjskich, a szczególnie wpływów agentury rosyjskiej ujrzały światło dzienne, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa. W sytuacji wojny za wschodnią granicą taka komisja jest niezbędna nie tylko do rozliczenia tego, co było, ale także do wyciągnięcia wniosków na przyszłość - dodaje. "Lex Tusk" i wątpliwości prezydenta Jednak z Pałacu dochodzą głosy, że prezydent choć co do idei istnienia komisji wątpliwości nie ma, to do samej ustawy, która trafiła na jego biurko już tak. Jego otoczenie przekonuje na przykład, że komisja ds. badania wpływów rosyjskich miałaby o wiele większy sens i dużo lepszy efekt polityczny, gdyby została powołana jesienią ubiegłego roku. Czyli wtedy, gdy Jarosław Kaczyński po raz pierwszy ją zapowiedział. - Wcześniej zaproponował ją sam Tusk, więc można było go tym grillować. Poza tym był zupełnie inny klimat, nastroje były bardziej antyrosyjskie, i w Polsce, i w Europie, i w USA. Byliśmy przed zimą, której się wszyscy bali. Wtedy trudniej byłoby postponować taką komisję - wylicza nasz rozmówca. - Ale PiS jak zwykle przedobrzył. Zamiast szybko powołanej, normalnej sejmowej komisji śledczej miesiącami zwlekał, bo nie było decyzji politycznej. A na koniec powołał dziwną komisję z hiperkompetencjami. I wyszła awantura. Przekombinowali - dodaje nasz rozmówca.Kamila Baranowska