To, kto "wygra" w Polsce wybory europarlamentarne, czyli zdobędzie 2-3 procent więcej głosów od rywala nie ma tak naprawdę większego znaczenia. W Unii i tak utrzyma się stary układ władzy, a obecny rząd będzie okazywał mu posłuszeństwo w kluczowych sprawach. Dużo ciekawsza jest rozgrywka prezydencka. Rafał Trzaskowski, jeden z kluczowych "kandydatów na kandydata" właśnie strzelił sobie w kolano, a potencjalna "trzecia kandydatka" coraz bardziej pokazuje, że to kandydowanie to naprawdę. Czy Dorota Gawryluk ma szanse? Wszyscy mają kłopoty Morawiecki kontra Trzaskowski, przy czym ten drugi wygra siłą mniejszego elektoratu negatywnego i głosów wyborców koalicjantów PO, a także dzięki wysokiej frekwencji. To była jeszcze niedawno najczęściej rozpatrywana opcja na maj 2025. Była też druga. Z tymi samymi kandydatami, tylko wygrywa kandydat PiS, bo w ciągu roku społeczeństwo odkryje już, że potężne uderzenie skutkami zmian klimatycznych i zubożenie z tym związane, są co najmniej równie poważną sprawą, jak dociekania, czy Antoni Macierewicz jest rosyjskim szpiegiem a Daniel Obajtek bojownikiem Hezbollahu. Jeśli prawdopodobny był inny kandydat, to raczej po stronie PiS. Pojawiało się tu kilka nazwisk, w tym politycy młodszego pokolenia - Kacper Płażyński i Tobiasz Bocheński, którzy mieliby powtórzyć manewr z 2015 roku z Andrzejem Dudą. A także Beata Szydło. Ta ostatnia, była premier o ogromnej popularności, do tego kobieta, wydaje się jednym z najmocniejszych i niewykorzystanych assetów PiS. Problem w tym, że bardzo poważnym jest pytanie, czy przy tak dużym elektoracie negatywnym i algorytmicznym wręcz zaprogramowaniu większości społeczeństwa na nienawiść do tej partii, ma jakiekolwiek szanse wygrać ktokolwiek z nią kojarzony? W przypadku Morawieckiego sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Jest największą siłą dzisiejszego PiS, a zarazem największym wrogiem innych koterii walczących o wpływy w partii. Przegrana batalia wyborcza mogłaby wyeliminować go z gry o schedę po Kaczyńskim. "Sam pan widzi prezesie, trzeba postawić na kogoś innego" - napisze potem w liście, któryś z mistrzów wewnątrzpartyjnych intryg i bratobójczej epistoły. Nieco podobnie jest z Trzaskowskim. Donald Tusk nie jest jego fanem, traktuje go jako konkurenta, a dla konkurentów w przeszłości miał raczej egzekucje niż podziały stref wpływów. W dodatku prezydent Trzaskowski strzelił sobie w kolano ofensywą przeciwko krzyżom w miejscach publicznych. Ciekawe było to, że ostro zaatakowały go za to także media mocno wspierające Tuska. Czy sam Donald Tusk może wystartować? Kiedyś przegrał z jednym z Kaczyńskich, porażka z nominatem drugiego z nich, byłaby srogim poniżeniem, a nasz premier zdecydowanie woli poniżać niż być poniżanym. Z drugiej strony miejsce, w którym jest, nie może być jego wymarzonym, a przyszłe szefowanie Komisji Europejskiej jest bardzo mgliste. Ale Tusk, choć czczony przez twardy elektorat ma z kolei najsilniejszy elektorat negatywny. I to on w maju 2025 roku będzie firmował koszty polityki PO i Komisji Europejskiej. Czy więc możliwe jest przełamanie tej bipolarności? W 2020 roku nie było aż tak daleko do tego, by to Szymon Hołownia zmierzył się w drugiej turze z Andrzejem Dudą. Ale dziś Trzecia Droga to fragment układu władzy, a kolejne deklaracje Szymona Hołowni, że ma inne zdanie niż Donald Tusk w kluczowych sprawach, takich jak CPK, mogą zacząć brzmieć niewiarygodnie nawet dla słabo wyrobionego odbiorcy. Nawet on może zauważyć, że coraz dziwniejszym jest fakt, że liderzy formacji tworzącej koalicję zachowują się tak, jakby byli w opozycji. Wegetarianie przy schabowym z piosenki Kazika pełną gębą. Na placu boju wielu trzecich kandydatów nie zostaje. Kuluarowo pojawiają się spekulacje na temat ambicji któregoś z medialnych generałów. Ale pomijając plotki, to pozostaje Dorota Gawryluk, która nie zaprzeczając, faktycznie potwierdza, że coś jest na rzeczy. Twardsza niż Cimoszewicz Znana dziennikarka ma kilka mocnych atutów. Jest kompetentna, od lat zawodowo zajmuje się mechanizmami działania państwa i polityki, ma na nie szerokie, można powiedzieć holistyczne spojrzenie. Jest popularna i nie oszukujmy się - będzie jedyną liczącą się kobietą w stawce. Wolę publicystykę pisaną otwartym tekstem, a nie zafałszowywanie rzeczywistości płaszczykiem pozornego obiektywizmu. Znam trochę Gawryluk, mamy też trochę wspólnych znajomych i jestem przekonany, że ma na tyle silny charakter, iż nie wykończy jej nawałnica medialna, która ją czeka: fala hejtu, zapewne też fabrykacja wyssanych z palca informacji. Kiedyś ten mechanizm wdrożony przez ludzi Tuska zniechęcił do kandydowania Włodzimierza Cimoszewicza. Tu nie powinno to się zdarzyć. Warunki? Kilka jest koniecznych. Realna deklaracja kandydatki, bo udawanie kandydowania - niekandydowania, z czasem może przestać intrygować, a zacząć męczyć. Wyjście z ekranu do ludzi. Bezpośredni kontakt. To, co Tusk robił podczas demonstracji, Morawiecki objazdów po kraju, Trzaskowski - campusów. Aktywność w social mediach, która jest jedyną ścieżką dotarcia do młodszego elektoratu. Wyjście ze świata jednej korporacji medialnej, choćby poprzez rozmawianie z wieloma mediami, bo asocjacja zawodowa na pewno będzie jej wypominana. Wreszcie, potrzebna jest generalna deklaracja światopoglądowa i programowa. Wydaje się, że możliwa do zaakceptowania przez większość Polaków, bo domyślam się, że Dorota Gawryluk operuje w obszarze umiarkowanego konserwatyzmu nastawionego na wzmacnianie i rozwój kraju, ale bez prawicowych odlotów. A więc jest kandydatką, która może połączyć dużą część elektoratu prawicy i rozczarowaną część elektoratu dzisiejszego aparatu władzy, który wierzył, że "będzie tak samo tylko bez Kaczyńskiego". Wiktor Świetlik