Mówi ważny polityk Platformy, dobrze znający Donalda Tuska: - Nie był to najcięższy i najtrudniejszy test Tuska na arenie unijnej, ale bez wątpienia był potwierdzeniem jego liderowania w Europie. Nie miejmy złudzeń: Tusk jest dzisiaj liderem Europy. Nie prezydent Francji, nie kanclerz Niemiec, nie premier Włoch, tylko premier Polski. To pokazuje zmianę sytuacji w Unii, w całej Europie. - Od dłuższego czasu było słychać w UE głosy, że jeśli chodzi o przywództwo polityczne, to tłoku nie ma. Ktoś, kto był przewodniczącym Rady Europejskiej, a teraz ponownie jest premierem jednego z największych państw UE, powinien być wiodącą postacią i wpływać na kurs całej Unii - ocenia z kolei wysoki rangą przedstawiciel MSZ. I dodaje: - Tusk jest tutaj naturalnym frontmanem, a Polska nie może się wymigać od wiodącej roli. To 27:0 na szczycie UE jest potwierdzeniem, jak bardzo czekali w Unii na głos Polski i na to, żeby to był głos współkształtowania, budowania, rozwiązywania wspólnych problemów. Donald Tusk. Szef Europy. W tle szczyt w Brukseli - Właśnie wróciłem ze spotkania ze wszystkimi najważniejszymi przywódcami i to, co chciałem osiągnąć, osiągnąłem - Donald Tusk krótko, acz konkretnie, skwitował ustalenia unijnego szczytu w rozmowie z dziennikarzami. Rozmówcy Interii z europarlamentu, rządu i samej Platformy przyznają jednak, że polski premier osiągnął nawet więcej, niż planował, wyjeżdżając na spotkanie z innymi unijnymi przywódcami. Poza kwestią oczywistą, czyli przeforsowaniem swojej wizji strategii migracyjnej, wskazują na trzy inne sukcesy Tuska. Przede wszystkim na nieformalne przywództwo Tuska w Unii Europejskiej. - Dzisiaj jest już oczywiste i pewne, że Polska i polski premier nadają ton w Europie. Tusk ma niezwykłą siłę przebicia i dzisiaj wszyscy patrzą na nas - mówi Interii Agnieszka Pomaska, przewodnicząca sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej. Posłanka Koalicji Obywatelskiej wydarzenia szczytu UE z 17 i 18 października określa mianem "ogromnego sukcesu". - To pokazuje nie tylko, że Polska wróciła do głównego stołu decyzyjnego, ale że wobec słabości Francji czy Niemiec jest dzisiaj liderem UE. Unia w ostatnim czasie mocno cierpiała z powodu braku wyraźnego przywództwa, a Tusk ten problem właśnie rozwiązał - uważa posłanka Koalicji Obywatelskiej. - Nikt nie musiał sprawdzać siły Tuska. Wszyscy mają świadomość, że to waga ciężka wśród unijnych przywódców - dodaje z kolei Elżbieta Łukacijewska, europosłanka Koalicji Obywatelskiej. Zarówno ona, jak i inne osoby, które pytamy o wydarzenia szczytu UE, stwierdzają wprost: Unia mówi dzisiaj Tuskiem. Cios w prawicę z myślą o wyborach prezydenckich Drugim sukcesem Donalda Tuska, o którym mówią nasi rozmówcy, jest celny i bolesny cios zadany skrajnej prawicy i populistom. Tym w Unii Europejskiej, ale też tym w Polsce. Zwłaszcza na krajowym podwórku jest to sytuacja nie bez znaczenia. Lada chwila rozpocznie się bowiem długa i wycieńczająca kampania prezydencka, na koniec której okaże się, czy obecna ekipa rządząca, już z własnym prezydentem, będzie w stanie w tej kadencji Sejmu przeprowadzić jakiekolwiek poważne reformy. - To prawda, że nasze decyzje w kwestii migracji uderzają w prawicę i odbierają jej część politycznego paliwa, ale nie to było naszą motywacją - zapewnia w rozmowie z Interią Bartosz Arłukowicz. - To są bardzo trudne decyzje tak dla Polski, jak i dla całej UE, ale na szali jest bezpieczeństwo Polaków i Europejczyków, więc musimy te decyzje podejmować. Ani Polska, ani UE nie może okazać się słaba w chwili próby - zaznacza europoseł Koalicji Obywatelskiej i były minister w rządzie Tuska. Inny z naszych rozmówców z Platformy, również doskonale znający Tuska, zwraca uwagę na to, że przeforsowanie strategii migracyjnej de facto unicestwia narrację Prawa i Sprawiedliwości o tym, że tylko partia Jarosława Kaczyńskiego jest obrońcą bezpiecznej wschodniej granicy naszego kraju. Narrację, po którą PiS sięgało wielokrotnie w poprzednich latach, budując na niej swoje poparcie społeczne. - PiS grało przez lata dwoma hasłami: bezpieczna wschodnia granica i szacunek dla munduru. Teraz okazuje się, że tego szacunku dla munduru nie mają, a granica za ich rządów była totalnie dziurawa - przypomina nasz rozmówca. - Pozyskując poparcie KE dla swojej strategii migracyjnej, Tusk zbudował bardzo mocne fundamenty pod zwycięstwo kandydata KO na prezydenta - zapewnia. Jednym z podstawowych zarzutów wobec strategii migracyjnej Tuska, podnoszonym także przez jego koalicjantów, był ten o przejmowaniu diagnoz i narracji skrajnej prawicy, z czym wiąże się ryzyko stania się z biegiem czasu formacją skrajnie prawicową i populistyczną. Politycy Koalicji Obywatelskiej tonują jednak te obawy. Ich głównym argumentem jest to, że Tusk nie przejmuje narracji i nie licytuje się na obietnice z populistami, ale podejmuje konkretne działania. Czyli od razu wchodzi na etap, do którego skrajna prawica i populiści nigdy nie dotarli. - W Polsce złe emocje wokół migracji były chętnie wzniecane i wykorzystywane przez PiS i Konfederację, ale oni nic nie zrobili w tym temacie, nie działali - mówi Interii posłanka KO Agnieszka Pomaska. Jedna z liderek KO punktuje, że ani rząd premier Beaty Szydło, ani rząd Mateusza Morawieckiego nie zainicjowali czy to na forum krajowym, czy zwłaszcza europejskim poważnej, merytorycznej debaty o problemie migracji. Jak mówi, ograniczali się do straszenia i zbijania kapitału politycznego. Tymczasem - wylicza Pomaska - Tusk nie tylko przekonał 26 pozostałych państw unijnych, ale nawet pierwotnie sceptyczną wobec tego pomysłu Komisję Europejską. - Tu nie chodzi tylko o diagnozy, ale o znajdowanie rozwiązań. W polityce kluczem i celem powinna być skuteczność - podkreśla posłanka Pomaska. - Na końcu chodzi o to, żeby Polacy i Europejczycy czuli się bezpiecznie i to bezpieczeństwo nie wynikało ze spotów wyborczych produkowanych na potęgę w kampaniach, tylko z konkretnych działań władz - dodaje. Jak zaznacza, obecny rząd po stronie działań ma konkretną listę dokonań: uszczelnienie zapory na granicy z Białorusią, rozpoczęcie budowy Tarczy Wschód, przekonanie UE do polskiej strategii migracyjnej, wielkie inwestycje w armię. Pakt migracyjny do kosza. Cel: Kanada Konsekwencją dopiero zakończonego szczytu UE jest jeszcze jedna rzecz, na której Donaldowi Tuskowi od dawna zależało. Chodzi o pakt migracyjny, na który polski rząd nie chciał się zgodzić, ponieważ wytykał Brukseli brak odpowiedzi właśnie na działania hybrydowe w tym obszarze ze strony Białorusi i Rosji. Negocjacje w tej sprawie trwały od wielu miesięcy, ale przełomu nie było. - Pakt migracyjny de facto ulega w tym momencie zawieszeniu. Nie wiadomo, jaki będzie efekt końcowy tego zawieszenia, ale weryfikacja pierwotnych założeń i ustaleń paktu jest faktem - ocenia prominentny polityk Platformy Obywatelskiej, znający kulisy sprawy. Wraz z zamrożeniem paktu migracyjnego w starej wersji pojawia się jednak pytanie o to, co dalej z migracją, jeśli chodzi o Unię Europejską. W niespełna dekadę Wspólnota przeszła w końcu od polityki otwartych drzwi, którą w połowie poprzedniej dekady firmowała niemiecka kanclerz Angela Merkel, do polityki czasowego wstrzymywania wniosków azylowych, którą właśnie przeforsował polski premier. To zwrot o 180 stopni. Zwrot, który będzie mieć swoje konsekwencje. Już dzisiaj analitycy i komentatorzy unijnej polityki stawiają pytanie, czy nowy rozdział polityki migracyjnej UE można będzie nazwać: "Twierdza Europa". Bartosz Arłukowicz, europoseł Koalicji Obywatelskiej, nie chciałby, żeby zmiana poszła w tym kierunku. Jak mówi Arłukowicz, wykuwająca się właśnie nowa Unia to Unia, która "chce wiedzieć, kto do niej wjeżdża, dlaczego i na jak długo. Europa, która chce regulować napływ ludzi i mieć ostatnie słowo". Wskazuje też, że w ciągu zaledwie pięciu lat w Brukseli zaszła diametralna zmiana w postrzeganiu zjawiska migracji. - To są dwa różne światy, inne rzeczywistości. Wtedy to była otwarta i ufna UE, dzisiaj to UE doświadczona wojną i zmagająca się na co dzień z działaniami hybrydowymi naszych wrogów - analizuje Arłukowicz. Na bardzo istotną kwestię zwraca też uwagę Agnieszka Pomaska. Zapytana o przyszłość polityki migracyjnej UE sięga po angielskie słowo "resilience", które nie ma idealnego odpowiednika w języku polskim. Najczęściej tłumaczymy je jako "odporność", ale na Zachodzie znaczenie tej odporności jest bez porównania szersze. - Nam kojarzy się ze zdrowiem, ale na Zachodzie oznacza odporność militarną, gospodarczą, energetyczną, organizacyjną itd. Właśnie taka ma być nowa Europa: odporna. Jeśli my sami w Europie nie zadbamy o nasze bezpieczeństwo, to nikt inny tego za nas nie zrobi - diagnozuje przewodnicząca sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej. Jeśli chodzi o suflowane przez część zachodnich mediów hasło "Twierdza Europa", Pomaska mówi, że celem jest coś zupełnie odwrotnego. - Nie chodzi o to, żeby się bronić, ale wręcz przeciwnie - o to, żeby wychodzić do przodu i z polityki bezpieczeństwa uczynić naszą siłę. Na tyle dużą, żeby nikomu nie przyszło do głowy Europy zaatakować - stwierdza w rozmowie z Interią. Na bycie twierdzą UE nie może sobie pozwolić także z powodu dotkliwego kryzysu demograficznego i braku rąk do pracy. - Czy to się komuś podoba, czy nie, Unia Europejska potrzebuje migrantów, potrzebuje pracowników. Tylko proces ich wpuszczania na wspólny rynek musi być przejrzysty, oparty na egzekwowanych zasadach, poprzedzony analizami skutków - analizuje Elżbieta Łukacijewska. Jako receptę podaje sprawdzony model zza oceanu. - Nie mamy wyjścia, UE musi w przyspieszonym trybie pójść drogą Kanady. Dodatkowo musi w międzyczasie naprawić wszystko to, co nie działa w kontekście tych osób, które do UE już przybyły i tutaj żyją - konkluduje europosłanka Koalicji Obywatelskiej. Polityka migracyjna w Europie. Uwschodnienie Unii Europejskiej Wydarzenia z ostatniego szczytu UE to również zapowiedź już zachodzących wielkich zmian geopolitycznych w samej Unii. - To uwschodnienie UE. Zachód stracił monopol na nieomylność, więc my, Wschód, podnosimy nasze propozycje. Co więcej, jesteśmy słuchani - nie kryje satysfakcji ważny polityk MSZ, z którym rozmawiamy. Jak mówi nasz rozmówca, przy okazji debaty o strategii migracyjnej Wschód zdał test z powagi i wiarygodności. A Donald Tusk pokazał przywódcom innych państw unijnych, że nie trzeba wybierać między nieodpowiedzialnym i cynicznym populizmem a naiwną i bezradną wobec kryzysów liberalną demokracją. - To demonstracja skuteczności demokracji, która nie wyrzeka się swoich wartości, ale jest w stanie odpowiadać na prawdziwe problemy - ocenia nasz rozmówca z gmachu przy Al. Szucha. W przypadku kryzysu migracyjnego stawką nie jest tylko bezpieczeństwo zewnętrznych granic UE. Tak naprawdę na szali jest przyszłość strefy Schengen, która wobec przywracania kontroli na granicach wewnętrznych przez kolejne państwa unijne jest dzisiaj zagrożona jak nigdy wcześniej. - Jeśli dopuścimy do erozji Schengen, to dojdzie do erozji całej UE. Walka o granice zewnętrzne Unii to walka o naszą najwyższą wartość, czyli integrację europejską - tłumaczy nasze źródło w resorcie spraw zagranicznych. Tym ważniejsze z politycznego punktu widzenia jest to, że forpocztą zmian UE jest dzisiaj Polska. - Widzimy w tej chwili w UE zmierzch tandemu francusko-niemieckiego. Świat zmienił się na tyle, że ten duet już nie wystarczy - diagnozuje nasz rozmówca z MSZ. I dodaje: - Wojna w Ukrainie pokazała konieczność przesunięcia punktu ciężkości - Wschód ma już nie tylko się dostosowywać do tego, co decyduje Zachód, ale ma współdecydować i brać współodpowiedzialność. Na koniec rysuje scenariusz na kolejne lata: - Jest w UE zapotrzebowanie na Wschód, który nie ma kompleksów, który nie żywi się nienawiścią wobec Zachodu, tylko razem z tym Zachodem stawia czoła największym wyzwaniom i, kiedy trzeba, przejmuje inicjatywę, przewodnictwo.