Specjalna misja "zaklinacza Trumpa" i szefowej KE. Moment prawdy w Monachium

Łukasz Rogojsz

Łukasz Rogojsz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Hahaha
haha
2,5 tys.
Udostępnij

Amerykanie chcą zrobić kolejny krok w negocjacjach pokojowych, Unia Europejska nie może dopuścić do porozumienia Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, a Ukraina walczy o to, żeby móc współdecydować o swojej przyszłości. Rozpoczynająca się właśnie Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa ma przynieść odpowiedzi, w jakiej rzeczywistości już za chwilę będziemy żyć.

Podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa każda ze stron zagra o najwyższą stawkę
Podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa każda ze stron zagra o najwyższą stawkęJonas Roosens/ANP MAGAFP

Przeszło 85 lat po podpisaniu niesławnego układu monachijskiego historia zatacza koło. Oczy całego świata znów patrzą na stolicę Bawarii, a międzynarodowa opinia publiczna zastanawia się, czy i tym razem Zachód cofnie się przed krwawym tyranem owładniętym neoimperialnymi marzeniami.

W tym właśnie duchu, jak co roku od przeszło 60 lat, najważniejsi światowi przywódcy zjeżdżają do monachijskiego hotelu Bayerischer Hof, żeby rozmawiać o przyszłości planety i ustalać globalny układ sił. Tematem numer jeden będzie jednak zakończenie trwającej od trzech lat wojny w Ukrainie, zabezpieczenie przyszłości tego kraju i zapewnienie bezpieczeństwa Europie.

Tegoroczne spotkanie jest bezsprzecznie jednym z najważniejszych w historii monachijskiej konferencji, bo to właśnie tutaj mogą oficjalnie ruszyć negocjacje pokojowe między Ukrainą i Rosją. Wszyscy wielcy gracze są "na musiku", a każda ze stron gra w tym roku o naprawdę najwyższą stawkę.

Stany Zjednoczone: Walka o odzyskanie twarzy

- Dojdzie do porozumienia, które zszokuje wiele osób - zapowiedział w wywiadzie dla "The Wall Street Journal" wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J. D. Vance. To oczywiste nawiązanie do planów rozpoczęcia rozmów pokojowych z Rosją. Vance pogroził również palcem Władimirowi Putinowi, ostrzegając go, żeby nie przystępował do negocjacji w złej wierze i nie próbował ograć Ameryki i Ukrainy. - Istnieją ekonomiczne narzędzia nacisku, istnieją oczywiście militarne narzędzia nacisku - enigmatycznie stwierdził drugi najważniejszy człowiek w administracji Białego Domu.

Donald Trump, prezydent Stanów ZjednoczonychAFP

Po wywiadzie udzielonym przez Vance'a "WSJ" wyraźnie widać, że Waszyngton próbuje ugasić pożar wywołany przez zaskakujące oświadczenie Trumpa o rozpoczęciu rozmów pokojowych z Putinem. Co więcej, rozmów, w których Ukraina miała być sprowadzona do roli obserwatora, jeśli nie żyranta poczynionych ustaleń. Dopiero po miażdżącej krytyce mediów i partnerów z NATO Trump doprecyzował na drugi dzień, że Ukraina będzie stroną tych rozmów.

Jednak błędy zostały już popełnione, a mleko się rozlało. - Negocjacje jeszcze formalnie się nie zaczęły, a Trump już oddał Putinowi na srebrnej tacy mnóstwo rzeczy, na których Kremlowi zależało - tak na gorąco komentował na łamach Interii sytuację Robert Pszczel, były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie, a obecnie główny specjalista pionu analitycznego Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

Europa musi zacząć lepiej działać, a nie tylko reagować na polityki płynące zza Atlantyku. Musimy być gotowi, by stać na własnych nogach i brać swoje przeznaczenie we własne ręce
Roberta Metsola, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego, w wywiadzie dla Interii

W Monachium Amerykanie chcą opanować sytuację, uspokoić partnerów i odzyskać inicjatywę w rozmowach z Kremlem. Inicjatywę, którą z własnej winy stracili. Muszą pokazać Putinowi, że będą grać twardo i nie dadzą się ograć jak dzieci. Niezależnie od tego, z kim Trump rozmawia i co wypisuje w swoich mediach społecznościowych.

NATO: Misja specjalna dla "zaklinacza Trumpa"

Konferencja w Monachium będzie też arcyważna dla całego NATO. Decyzja o rozpoczęciu rozmów z Putinem była jednoosobową decyzją Trumpa, nieskonsultowaną z sojusznikami. Efekt jest fatalny: rosyjski dyktator zyskał już na starcie dużą przewagę negocjacyjną, pozycja Stanów Zjednoczonych jako lidera społeczności Zachodu została mocno podkopana, a w NATO zapanował chaos i podejrzliwość wobec Waszyngtonu.

Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, w Brukseli od lat nazywany jest "zaklinaczem Trumpa"Gene Medi/NurPhotoAFP

- Musimy się upewnić, że wynik tych rozmów będzie taki, że stanie się jasne dla całego świata, w krajach Pacyfiku, takich jak Chiny, ale także w kraju takim jak Korea Północna, a nawet na Bliskim Wschodzie, w Iranie, że porozumienie jest silne, że Zachód zwycięża - powiedział przed przyjazdem do stolicy Bawarii sekretarz generalny NATO Mark Rutte.

Dojdzie do porozumienia, które zszokuje wiele osób. (...) Istnieją ekonomiczne narzędzia nacisku, istnieją oczywiście militarne narzędzia nacisku
J. D. Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, w wywiadzie dla "The Wall Street Journal"

To właśnie rola Ruttego, którego w Brukseli od lat nazywają "zaklinaczem Trumpa", będzie w Monachium fundamentalna. Musi dopilnować, żeby NATO wyszło z tych rozmów wzmocnione i, przede wszystkim, solidarne. To musi być pokaz siły i sprawczości wobec Putina, który liczy, że rozmawiając ponad głowami wszystkich tylko z Trumpem wywoła w społeczności transatlantyckiej podziały. Podziały, które później ułatwią mu kontynuowanie neoimperialnej polityki Kremla, a optymalnie nowy podział globalnych stref wpływów.

Unia Europejska: Czas na działanie, nie na czekanie

Weekendowe rozmowy w Monachium to również moment prawdy dla Unii Europejskiej i bardzo poważny test dla przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Po zaskakującej wolcie Trumpa i arbitralnym otwarciu rozmów pokojowych z Putinem Unia Europejska została ośmieszona. O wszystkim dowiedziała się z mediów, jej interesy zostały poświęcone, a Kreml uważa ją ponownie za słabą i niezdolną do adekwatnych reakcji.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji EuropejskiejAFP

Bruksela wie już, że na Trumpa nie ma co liczyć i chociaż jest nieuniknionym partnerem w tej rozgrywce, trzeba zawsze mieć plan B (a czasami również C i D). A przede wszystkim: liczyć tylko na siebie. To tym ważniejsze, że z ostatnich działań Trumpa i jego ludzi jednoznacznie wynika, że to na UE spocznie ciężar utrzymania porządku na Starym Kontynencie. A najpewniej także zadbania o to, żeby Ukraina nie została poświęcona na ołtarzu osobistych ambicji Trumpa.

- Europa musi zacząć lepiej działać, a nie tylko reagować na polityki płynące zza Atlantyku. Musimy być gotowi, by stać na własnych nogach i brać swoje przeznaczenie we własne ręce - mówiła niedawno w wywiadzie dla Interii przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola, pytana o rysującą się w ciemnych barwach geopolityczną przyszłość UE. Metsola zapewniła też, że UE nie pozwoli Ukrainie przegrać wojny z Rosją nawet, jeśli Stany Zjednoczone porzucą Kijów.

Rzeczywistość mówi "sprawdzam" po zaledwie kilku tygodniach od wypowiedzeniu tej deklaracji.

Musimy się upewnić, że wynik tych rozmów będzie taki, że stanie się jasne dla całego świata, w krajach Pacyfiku, takich jak Chiny, ale także w kraju takim jak Korea Północna, a nawet na Bliskim Wschodzie, w Iranie, że porozumienie jest silne, że Zachód zwycięża
Mark Rutte, sekretarz generalny NATO

Monachium to dla Unii właśnie ten moment, o którym wspomniała szefowa PE: moment działania, a nie tylko czekania i reagowania na ruchy Waszyngtonu. UE musi zacząć wyprzedzać ruchy Trumpa, nadawać ton rozmowom pokojowym z Kremlem i kształtować geopolityczną sytuację na kontynencie. To w końcu o losy jej bezpośredniego otoczenia toczy się gra. W odróżnieniu od Trumpa, UE nie może zostawić Ukrainy samej sobie ani pozwolić jej przegrać z Rosją. Oczywiście, o ile nie chce, żeby za jakiś czas Putin nie zapukał do bram jednego z jej państw członkowskich.

Ukraina: Zełenski musi ryzykować, ale ryzykować mądrze

Na koniec Ukraina, dla której spotkanie w Monachium jest okazją do wyklarowania własnej sytuacji. I naprawienia popełnionych w ostatnim czasie błędów. A tych administracja Wołodymyra Zełenskiego zaliczyła sporo. Pierwszym było przekonanie, że deal z Donaldem Trumpem co do wspólnej eksploatacji ukraińskich złóż metali ziem rzadkich zabezpiecza interesy Kijowa i ostatecznie przeciąga Amerykanów na ich stronę. Drugim: postawienie wszystkiego na Waszyngton, jednocześnie deprecjonując znaczenie i rolę europejskich partnerów.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr ZełenskiUkrainian Presidential Press Service/HandoutAFP

Efekt jest taki, że prezydent Zełenski nie wie dzisiaj, czy jeszcze jest przy stole, czy już znalazł się w menu. Dostał natomiast bolesną nauczkę, że Trumpowi nie można do końca ufać, bo nigdy nie wiadomo, co ostatecznie zrobi. Ukraina jest w takiej sytuacji, że musi ryzykować, ale jednocześnie musi ryzykować mądrze. Minimalizując potencjalne straty. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest naprawienie relacji z Unią Europejską i europejskimi partnerami. Bo to na nich Zełenski może w tym momencie liczyć znacznie bardziej niż na nieprzewidywalnego Trumpa.

W Monachium ukraiński prezydent spotka się z zastępcą Trumpa J. D. Vancem oraz sekretarzem stanu Marco Rubio. Musi uświadomić im, a poprzez nich również Trumpowi, że czas zacząć grać zespołowo. Bez Ukrainy i bez Europy amerykański prezydent nie zakończy tej wojny. A jeśli tego nie zrobi, to ani wiecznej chwały w podręcznikach historii, ani wymarzonej Pokojowej Nagrody Nobla nigdy nie zdobędzie.

Łukasz Rogojsz

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Płk Matysiak: Europa, jeśli zechce, może Rosję rozjechać. Namawiam, żeby się nie bać
      Płk Matysiak: Europa, jeśli zechce, może Rosję rozjechać. Namawiam, żeby się nie baćRMF FMRMF
      Przejdź na