Magdalena Pernet, Interia: Wojciech Szczęsny powinien zostać ministrem obrony narodowej? Borys Budka, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej: - Widziałem te memy i niewątpliwie dla wszystkich kibiców Wojciech Szczęsny jest bohaterem, ale czy chciałby zostać ministrem obrony i to jeszcze w rządzie PiS? Tego nie wiemy (śmiech). Czy Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, a tak naprawdę cały polski rząd powinien przyjąć od Niemiec systemy Patriot? - Tak, powinniśmy przyjąć pomoc oferowaną przez naszych sojuszników. Każde zwiększenie bezpieczeństwa Polaków powinno być priorytetem ministra obrony narodowej. Na początku Mariusz Błaszczak z radością przyjął to, o czym mówili Niemcy. Bo to dobra propozycja dla Polski i Polaków, a także mocny sygnał "antyputinowski". Widocznie później musiał dostać reprymendę od Kaczyńskiego i rakiem wycofywał się z tej decyzji. Nie rozumiem tego zachowania, bo Sojusz Północnoatlantycki powinien być zjednoczony jak nigdy dotąd, przecież za naszymi granicami toczy się wojna. Antyniemieckie fobie Kaczyńskiego destrukcyjnie wpływają na politykę obronną rządu i bezpieczeństwo Polaków. To niedopuszczalne. Ale politycy Prawa i Sprawiedliwości powołują się na niemieckie media, które twierdzą, że ze strony Niemiec kwestia Patriotów to PR-owski zabieg. - Każdy sądzi swoją miarą. To, że wszystkie działania polityków PiS podporządkowane są tandetnemu "piarowi", nie oznacza, że inni też tak się zachowują. Każdy odpowiedzialny polityk po tym zdarzeniu przy granicy z Ukrainą, gdy zginęło dwóch polskich obywateli, powinien za wszelką cenę dążyć do zwiększania bezpieczeństwa Polski. Jeżeli jakikolwiek partner chce nam w tym pomóc, zdecydowanie powinniśmy z tego korzystać. Uważam, że odmowy przyjęcia niemieckiej obrony przeciwrakietowej nikt rozsądny nie jest w stanie zrozumieć. Dlaczego nie głosowaliście za uchwałą uznająca Rosję za kraj terrorystyczny? - To Macierewicz wspólnie z posłami PiS doprowadzili do tego, że zablokowano prace nad tym projektem. Wszystkie kluby i koła opozycyjne żądały w czwartek wieczorem poddania pod głosowanie uzgodnionego projektu uchwały. Porozumienie było od prawa do lewa, od Konfederacji po Partię Razem. Wszyscy chcieliśmy uznania Rosji za kraj wspierający terroryzm. Niestety marszałek sejmu Elżbieta Witek nie poddała pod głosowanie uzgodnionego tekstu uchwały po tym, gdy nie została przyjęta absurdalna poprawka Macierewicza. - W ostatniej chwili, tuż przed finalnym głosowaniem, dorzucił on zapis, który de facto sankcjonował jego chorą tezę o zamachu smoleńskim. Zrobił to w sposób obłudny, okłamując opinię publiczną, że zmiana ta pokrywa się z brzmieniem uchwały Parlamentu Europejskiego. Nic bardziej błędnego. PE obwinia Rosję - co jest oczywiste i z czym się zgadzamy - za brak zwrotu wraku i czarnych skrzynek. Macierewicz natomiast chciał wpisania do uchwały odpowiedzialności Rosji za tę katastrofę. Nikt oprócz PiS-u nie chciał poprzeć tej wrzutki. Dlaczego? - Przyjęcie tej poprawki oznaczałoby, że Polska uznaje, że Rosja dokonała zamachu na Prezydenta Rzeczypospolitej w 2010 roku. Konsekwencją takiego zdarzenia musiałoby być uruchomienie artykułu 5. NATO. Czy Kaczyński - opętany chorymi teoriami - chce wciągnąć Polskę do wojny Rosją? Skoro obóz rządzący uważa, że Rosja zabiła polskiego prezydenta, jakim cudem dotąd nie wydaliła rosyjskiego ambasadora? Albo Kaczyński uwierzył w brednie Macierewicza albo kolejny raz cynicznie wykorzystuje śmierć 96 osób do politycznych gierek. Nie wiem, co gorsze - głupota czy cynizm. Jednego jestem pewien, po tym co zrobił PiS w sprawie tej uchwały, na Kremlu mogą otwierać szampana. A pan Antoni melduje wykonanie zadania... Ostatnie posiedzenie Sejmu obfitowało w zaskakujące sytuacje. Premier Morawiecki pojawił się na posiedzeniu utworzonego przez PSL parlamentarnego zespołu ds. energii odnawialnej. Gdyby PiS przygotowało nowelizację ustawy wiatrakowej, z którą w pełni byście się zgadzali, to głosowalibyście razem z PiS-em, co pozwoliłoby spełnić jeden z "kamieni milowych"? - I znowu skrajna hipokryzja. Nowelizacja ustawy wiatrakowej leży w Sejmie, została przyjęta przez demokratyczną większość w Senacie i można choćby jutro przegłosować ją w Sejmie. Tylko do tego potrzeba odwagi ze strony premiera Morawieckiego. Jego wizyta na posiedzeniu zespołu nie była przypadkowa. Premier stara się wystraszyć Ziobrę, pokazując, że jest alternatywa i że ten rząd może dotrwać do końca kadencji, jako de facto rząd mniejszościowy z poparciem niektórych małych ugrupowań opozycyjnych. To było także polityczne mrugnięcie do PSL-u, ale nie wierzę, żeby PSL dało się skusić i zastąpiło w koalicji Solidarną Polskę. Władysław Kosiniak-Kamysz wielokrotnie podkreślał, że w demokratycznej opozycji łączą nas fundamentalne wartości, tak obce dla obozu władzy. Ale czy wy, Koalicja Obywatelska, jesteście w stanie poprzeć ustawy, które pozwolą spełnić "kamienie milowe" i wesprzeć tym samym PiS? - W każdej chwili jesteśmy w stanie głosować za ustawami, które odblokują pieniądze z KPO. Co więcej, my przygotowaliśmy konkretne projekty i one od kilku miesięcy już leżą w Sejmie. Dla Platformy Obywatelskiej nigdy nie było problemem, kto przedstawia ustawę, dla nas liczy się jej treść i pozytywny skutek dla Polski i Polaków. Jeżeli rozwiązania są dobre, to zawsze za nimi zagłosujemy. Dla nas bezpieczeństwo Polaków nie jest kartą do politycznej gry, jak dla Kaczyńskiego i PiS. - Od początku mówiliśmy, że te pieniądze dla Polski są konieczne, szczególnie w trudnej sytuacji gospodarczej, do której doprowadził PiS. Proszę zwrócić uwagę, że to europarlamentarzyści Platformy Obywatelskiej głosowali za tym, by fundusz odbudowy w ogóle powstał. Żaden z europosłów PiS-u nie poparł jego utworzenia. My walczymy o pieniądze dla Polski od dawna. Składamy nowelizacje naprawiające Ziobrowe buble w obszarze wymiaru sprawiedliwości. Pokazujemy, jaką drogą należy iść. Dziś jedynym, kto blokuje te pieniądze, jest obóz Zjednoczonej Prawicy. A przecież wykonanie "kamieni milowych" jest w gestii tylko polskiego parlamentu. - To Kaczyński nie jest w stanie przegłosować czegokolwiek, co pochodzi od opozycji, nawet jeśli się z tym zgadza. On woli nadal blokować pieniądze z Unii Europejskiej aniżeli - w jego mniemaniu - ukorzyć się i głosować wspólnie z opozycją. Środki z KPO na pewno działałyby podczas kampanii i wyborów na korzyść obecnej władzy. - Drożyzna, szalejąca inflacja, upadające polskie firmy, brak inwestycji, problemy samorządów... jedną z recept na te problemy są właśnie europejskie pieniądze. My tym różnimy się od PiS-u, że w kwestiach fundamentalnych dla bezpieczeństwa naszego kraju zawsze będziemy po stronie Polaków. Nie wierzę, żeby PiS wygrał wybory, bo nie damy Polakom zapomnieć, że przez blisko dwa lata to oni blokowali unijne pieniądze i doprowadzili do tej trudnej sytuacji gospodarczej. Przecież dzisiaj rzeczywistość byłaby zupełnie inna, gdyby PiS nie zablokował pieniędzy, o które zabiegaliśmy w PE. Natomiast w wypowiedziach prominentnych PiS-owskich polityków widać, że oni traktują pieniądze europejskie nie w kategoriach ratunku dla polskiej gospodarki i polskich obywateli, ale wyłącznie w kategoriach politycznych. Skoro kampania i wybory, to kilka pytań "tak czy nie". Jeśli wygracie, to utrzymacie 500 plus? - Tak. 500 plus jako program socjalny zostanie. Co więcej, tylko odpowiedzialny gospodarczo rząd jest gwarantem tego, że ten projekt zostanie utrzymany. Już dziś politycy PiS-u mówią o cięciach i jeżeli - nie daj Bóg - PiS utrzyma się przy władzy, to z racji tego, że nie mają żadnego pomysłu na budżet i że znacznie już zadłużyli Polskę, to największym zagrożeniem dla programu 500 plus byłaby właśnie kolejna kadencja PiS-u. Uważa pan, że PiS mogłoby zlikwidować 500 plus? - Jeżeli wygraliby wybory i zapewnili sobie kolejną kadencję, to nie będą mieli żadnych hamulców, bo program 500 plus i inne świadczenia socjalne traktują wyłącznie w kategoriach wyborczych. Jeśli wygracie, to utrzymacie 13. i 14. emeryturę? - Nie ma w tej chwili czegoś takiego jak 13. i 14. emerytura, to PR-owski zabieg PiS-u. To są dodatki do emerytur tylko dla wybranych. My wprowadzimy takie rozwiązania, które będą wpisane w budżet na stałe i będą faktycznym dodatkowym świadczeniem dla wszystkich emerytów. To znaczy jakie rozwiązania? - Powiązane z wysokością emerytury i wpisane na stałe w budżet, a nie w jakieś fundusze okołobudżetowe. A co z czterodniowym tygodniem pracy? Zostajecie przy tym pomyśle? - Tak, zostajemy przy tej propozycji. To rozwiązanie już funkcjonuje w niektórych podmiotach prywatnych. Nie chodzi o zmuszanie pracodawców i pracowników do przejścia na tę formę, a o stworzenie takiej możliwości, mówimy o pilotażu. Pandemia COVID-19 pokazała, że rynek pracy się zmienia. Wiele firm odeszło już od klasycznego modelu pracy po osiem godzin dziennie w pięciodniowym tygodniu pracy. Profesor Balcerowicz mówi, że to populistyczna brednia. - Leszek Balcerowicz słynie z ostrych poglądów. Zawsze z szacunkiem odnoszę się do jego dokonań, kiedy trzeba było wziąć odpowiedzialność i odbudować zrujnowaną polską gospodarkę po upadku komunizmu. Natomiast wyzwania XXI wieku są inne niż te z początku okresu transformacji i nie zgadzam się z jego ultraliberalnym podejściem do ekonomii. Liczby i wskaźniki makroekonomiczne są ważne, ale zawsze należy pamiętać, że w polityce jest się dla ludzi i muszą oni mieć oparcie w rządzących. Zwłaszcza w niespokojnych czasach. Aborcja na życzenie do 12. tygodnia ciąży: tak czy nie? - Nigdy nie traktowałem przerwania ciąży w kategoriach życzeniowych. Mówimy wyraźnie: wybór i prawo dla kobiety. Nie tylko w sytuacji, kiedy zagrożone jest jej życie. Przecież wybór nie oznacza nakazu. Dzisiaj największym oszustwem przeciwników takiego rozwiązania jest wmawianie, że państwo chce coś nakazać. Nie! Ale państwo nie ma prawa narzucać określonego światopoglądu. To, że ktoś może samodzielnie podjąć taką decyzję, nie oznacza, że państwo czegokolwiek od niego wymaga. - Dziwi mnie, że nie potrafią tego zrozumieć tzw. wolnościowcy. Przecież jeśli ktoś ceni wolność, swobodę wyboru i wierzy w człowieka, nie powinien sprzeciwiać się proponowanym przez nas rozwiązaniom. A jeśli ktoś odwołuje się do wartości chrześcijańskich to przecież człowiek po to ma wolną wolę, by właśnie dokonywał wyborów w swoim sumieniu. Państwo nie może zastępować sumienia. Dzisiaj, ponad dwa lata od tego haniebnego "wyroku" trybunału Julii Przyłębskiej, Polki boją się zachodzić w ciążę, co widać po rekordowo niskiej liczbie nowych urodzeń. Ale w PO też zdania na ten temat są podzielone. Grzegorz Schetyna w ubiegłym tygodniu w RMF FM nie odpowiedział jednoznacznie, co o tym myśli, za to dwa lata temu jednoznacznie powiedział "nie". - Nikt nie nakazuje Grzegorzowi Schetynie czy jakiemukolwiek innemu politykowi, by przerywał ciążę. Ale jako członek PO jest zobowiązany do stosowania się do uchwał władz partii. A stanowisko zarządu krajowego PO, przyjęte z mojej rekomendacji jako ówczesnego przewodniczącego, jest jasne: nie naruszając swobody sumienia zagwarantujemy Polkom prawo wyboru. Bo wierzymy, że to kobiety, a nie politycy, wiedzą co jest dla nich najlepsze. Właśnie na tym polega istota wolności. Poza tym nie wierzę, że były przewodniczący PO aprobuje obecny stan prawny. A powrotu do tego, co było, już po prostu nie ma. I nie będzie. Naprawdę chcecie przejąć władzę? To będzie nie lada wyzwanie. Inflacja, problemy energetyczne. Trzeba będzie podejmować trudne decyzje. - Dzisiaj polska gospodarka przechodzi kryzys, który zafundował nam Kaczyński oraz Glapiński z Morawieckim do spółki. Ich głównym grzechem jest to, że nie przygotowali Polski na ten trudny czas. W czasach dobrej koniunktury nie dość że "przejedli" wszystko, to jeszcze bardzo zadłużyli nasz kraj. Podczas dobrych ośmiu lat rządów PO i PSL-u pokazaliśmy, że umiemy podejmować odpowiedzialne decyzje w czasach kryzysowych. - Przeprowadziliśmy Polskę przez największy wówczas światowy kryzys gospodarczy. Utrzymaliśmy wzrost gospodarczy, doprowadziliśmy do zwiększenia nakładów chociażby na oświatę, na wynagrodzenia dla nauczycieli, a jednocześnie przeprowadziliśmy szereg fundamentalnych, strategicznie ważnych dla Polski, inwestycji. Dlatego jesteśmy zdeterminowani, by przejąć władzę. I wiemy, jak wyjść z kryzysu. Najbliższe wybory to "ostatni dzwonek", aby odsunąć tych szkodników od władzy i przywrócić Polskę na drogę rozwoju. Polską znowu muszą kierować osoby odpowiedzialne, a nie skrajni populiści pokroju Morawieckiego czy Kaczyńskiego. Czy debata Tusk-Kaczyński jest potrzebna? - Oczywiście! Ale niestety lider PiS boi się starcia na argumenty. Polacy zasługują na to, by zderzyć ze sobą dwie wizje Polski. Pierwsza to Polska, której symbolem jest Donald Tusk - rozwijająca się, europejska, uśmiechnięta, otwarta, silna na arenie międzynarodowej, współpracująca z partnerami w Unii Europejskiej. I ta druga, Kaczyńskiego: szara lub co gorsza - brunatna, wyizolowana, zakompleksiona, nieufna, samotna na międzynarodowej arenie, skłócona ze wszystkimi. Z jedynymi sojusznikami w postaci proputinowskich polityków pokroju Orbana, Salviniego czy Le Pen. - Debata jest esencją demokracji, ale po porażce, jaką Kaczyński poniósł w 2007 roku z Donaldem Tuskiem, po tym nokaucie, lider PiS nigdy już nie odważy się stanąć do debaty. Ale wiem, że i bez niej Polacy będą wiedzieli, jak najlepiej wybrać i na kogo oddać głos w przyszłorocznych wyborach.