Trybunał Konstytucyjny to kolejny cel nowej większości po rozpoczęciu zmian w mediach publicznych i prokuraturze. Z informacji Interii wynika, że po zapowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy o systemowym odsyłaniu ustaw do TK, to właśnie Trybunał kierowany przez Julię Przyłębską znajdzie się w najbliższym czasie na muszce rządzących. Politycy koalicji utrzymują od lat, że TK w żaden sposób nie spełnia swojej roli. Śmieją się, że odbywa się tam dziś polityczna ruletka. Jeśli politycy PiS mają kłopot zwracają się z nim do TK - a ten niezwłocznie wydaje orzeczenia zgodne z tezą środowiska PiS. Tak, zdaniem naszego rozmówcy, miało być w przypadku Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (orzeczenie wydała Krystyna Pawłowicz) czy sędziego Piotra Schaba (orzeczenie wydał Bogdan Święczkowski). - A może ciągną tam zapałki? Pewnie kolejnego kolegę z PiS będzie bronić Stanisław Piotrowicz - mówi z przekąsem jeden z naszych rozmówców. Po podpisaniu ustawy budżetowej prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że każdą ustawę nowej większości będzie kierował do TK w związku z wątpliwościami, czy są one ważne, skoro w ich uchwalaniu nie brali udziału Kamiński i Wąsik. To ciekawe z dwóch powodów, bo - po pierwsze - ich obecność niewiele by zmieniła z uwagi na dominującą liczbę głosów nowej większości. Po drugie, co się stanie jeśli TK już raz wyda w tej sprawie opinię? Kolejne odsyłanie ustaw do TK z tym samym zastrzeżeniem wydaje się więc pozbawione sensu. Mimo to zapowiedź prezydenta dotycząca takiego sposobu działania może oznaczać paraliżowanie prac parlamentu. Gasiuk-Pihowicz: Działalność takiego ciała jak TK nie ma sensu - Trybunał Przyłębskiej nie jest od orzekania czy Wąsik i Kamiński mogą wrócić do ław poselskich. Jasno o tym mówią konstytucja i kodeks wyborczy. Prawomocnie skazani przestępcy nie mogą być posłami - mówi nam Kamila Gasiuk-Pihowicz z KO, przewodnicząca sejmowej komisji sprawiedliwości. - Ewentualny "wyrok", że każda ustawa jest uchwalona niezgodnie z konstytucją będzie absurdem prawnym: Kamiński i Wasik, nie są posłami, siedzieli w więzieniu, brak ich obecności nie wpłynął w najmniejszym stopniu na wynik głosowania. Jakoś prezydentowi nie przeszkadzało, gdy brakowało ponad 200 posłów na "sali kolumnowej" - przypomina. Nasza rozmówczyni przyznaje, że uparte trzymanie się tej zapowiedzi może wykoleić pracę nowej większości. - To skandal, że prezydent chce paraliżować prace parlamentu i rządu tylko po to, by ratować kolegów z PiS - nie ukrywa. I wyraźnie zaznacza: - TK nie pełni już swojej roli. Działalność takiego ciała nie ma sensu. To nie jest instytucja znana z konstytucji, jak już orzekł Sąd Najwyższy w 2023 roku. Po rozpoczęciu wprowadzania zmian w mediach publicznych i prokuraturze, prezydent Duda w zasadzie sam wskazał rządzącym kolejny cel. Przypomnijmy, że nowa większość tuż po objęciu władzy przebierała nogami, by "unieważnić wyrok TK w sprawie aborcji", a proponowanym rozwiązaniem miało być skorzystanie z uchwały dotyczącej legalności wyboru trzech sędziów TK. W konsekwencji miało to prowadzić do unieważnienia wyroków TK, w tym najgłośniejszego, dotyczącego prawa antyaborcyjnego. Wówczas, jeszcze w grudniu, nowa większość wycofała się z tych zamierzeń. Jak zmienić TK? W grze "opcja uchwałowa" Teraz pomysł wraca, o czym jako pierwsi informowali dziennikarze "Gazety Wyborczej" i Onetu. Uchwały miałyby jednak zostać rozszerzone o dwie kolejne osoby - Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, którzy zostali powołani po przekroczeniu ustawowego wieku 65 lat. Zdaniem polityków większości było to nielegalne. Jeśli Sejm przegłosuje taką uchwałę (lub uchwały), w TK powstanie pięć wakatów. - Nie mam nic do powiedzenia - rzuciła nam Krystyna Pawłowicz, gdy chcieliśmy z nią porozmawiać w tej sprawie. - Będziemy podejmować takie decyzje, które w sposób szybki, efektywny będą ten trybunał naprawiały - mówił w piątek Krzysztof Śmiszek w Sejmie. - Są różne narzędzia. Mogą to być uchwały, musi być ustawa, bo funkcjonowanie TK trzeba będzie także na jakimś etapie naprawiać za pomocą ustaw - dodawał. Teoretycznie wakaty można byłoby szybko obsadzić - nowych sędziów wybrałby parlament, ale znów na drodze stanie prezydent. Dlatego "scenariusz uchwałowy" jest jedną z rozważanych opcji, ale nie jedyną. Cała sprawa TK jest utrzymywana zresztą w ścisłej tajemnicy. Pytani przez nas o tę kwestię członkowie rządu nabierają wody w usta. O konkretnych krokach nie chciała rozmawiać też Gasiuk-Pihowicz. Nad sprawą ma pracować resort sprawiedliwości, ale z otoczenia Adama Bodnara można wydobyć jedynie zdawkowe informacje. - To jest oczywiste, że planujemy działania w odniesieniu do TK. One będą podejmowane, ale szczegóły jeszcze nie powinny być ujawniane - słyszymy od ważnego polityka partii rządzącej. Pytanie tylko, czy to Sejm jest właściwym organem, by na drodze uchwały miał stwierdzić, że lata temu doszło do rażących naruszeń trzeciej władzy. Innymi słowy: czy to Sejm może zwykłą uchwałą "unieważnić" wyroki TK. - Sejm nie przekroczy swoich uprawnień, jeśli będzie działać po to, żeby wykonać prawomocne orzeczenie sądu. Już sam TK przesądził, że są to sędziowie dublerzy. Jeszcze w 2015 roku wydał w tej sprawie orzeczenie. Nowy Sejm, podejmując uchwałę, że mamy do czynienia z trzema osobami, które nie są sędziami, potwierdzi tylko to, co wynika z orzecznictwa. Byłby to jeden z kroków do przywrócenia praworządności, ale za tym powinny iść kolejne działania ściśle zgodne z przepisami prawa - przekonywał jeszcze niedawno w rozmowie z Interią prof. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tusk proponuje zmiany w Konstytucji. Czy PiS na to przystanie? Druga zaproponowana droga jest równie wyboista. Donald Tusk zapowiedział, że warto byłoby dokonać zmian w konstytucji, by wyjąć spod politycznego sporu sprawę Trybunału. Zaproponował, by nowych sędziów wyłonił Sejm większością 3/5 głosów, co wiązałoby się z jednym - na wybór musieliby się zgodzić zarówno politycy PiS jak i PO. A to - w zamyśle Tuska - miałoby dawać gwarancję apolityczności nowych sędziów TK. W podobnym tonie wypowiada się Władysław Kosiniak-Kamysz, politycy Polski 2050 wspominają o okrągłym stole w tej sprawie, natomiast Krzysztof Bosak z Konfederacji nawoływał jeszcze wcześniej do tzw. resetu konstytucyjnego. Tyle tylko, że zapowiedzi zmian w konstytucji było już mnóstwo, a wielkie słowa kończyły się brakiem konkretów. Dlaczego tym razem ma być inaczej? - Sytuacja do tego dorasta - mówi Gasiuk-Pihowicz. - Jeżeli używa się TK jak zabawki, by chronić przestępców, swoich kolegów, a jednocześnie za pomocą TK zamierza się paraliżować wszystkie prace rządu, to w ten sposób udowadnia się, że to ciało wyczerpało swoją formułę. To nie jest TK opisany w konstytucji, który stoi na straży obywateli, ale pisowski Trybunał, który stoi na straży przestępców, którzy należą do tej partii. Takie ciało samo wypisuje się z porządku prawnego - uważa posłanka KO. - TK musi być traktowany jako ciało nie polityczne, ale fundament demokracji. Trzeba szukać rozwiązań, które będą do tego prowadziły. Już w 2016 roku przedstawialiśmy propozycje zmian ustawowych w TK. Jedna z nich mówiła o dwustopniowym wyborze sędziów większością kwalifikowaną. Są to więc rozwiązania absolutnie zgodne z moimi pomysłami - dodaje. PiS ostrzega przed "zamachem na TK" Problem w tym, że na zmiany konstytucyjne musi być też otwarty PiS, który na razie zajmuje wycofane stanowisko. Co więcej, w czwartek Jarosław Kaczyński wydał oświadczenie, które można streścić do: "ręce precz od TK". "Obecnie rządzący przygotowują zamach na Trybunał Konstytucyjny - z pogwałceniem podstawowych zasad ustrojowych Rzeczypospolitej Polskiej" - napisał Kaczyński. Dodał, że "TK jest niezależnym od rządu i parlamentu organem państwa", a "zgodnie z przepisami Konstytucji RP oraz ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK, liczy on obecnie 15 prawidłowo wybranych, nieusuwalnych i nieodwoływalnych sędziów, a prezesem Trybunału jest sędzia Julia Przyłębska, której kadencja wygasa w grudniu 2024 roku". Problem w tym, że rządzący nie podjęli jeszcze decyzji, z której drogi skorzystać i kiedy na poważnie zająć się TK. Według naszych informacji wciąż w koalicji ścierają się różne poglądy, bo politycy mają świadomość, że materia jest na tyle trudna, że może zająć nawet długie miesiące. Scenariusz "uchwałowy" byłby swoistą "opcją atomową", czyli rozwiązaniem szybkim, zdecydowanym, ale jednocześnie wywołującym kolejny kryzys prawno-polityczno-instytucjonalny. Zmiana konstytucji - przy akceptacji wszystkich środowisk politycznych - jest rozwiązaniem spokojniejszym, choć bardziej czasochłonnym i bez gwarancji doprowadzenia jej do końca. Istnieje też trzecia droga - stopniowe wyczekiwanie na koniec kadencji poszczególnych sędziów i zastępowanie ich nowymi. Ta opcja wydaje się wzbudzać najmniej emocji, ale do realnych zmian doszłoby w długiej perspektywie. Politycy nowej większości mówią jednak o niej najrzadziej, bo zwolenników szybkich działań jest zdecydowanie więcej. Łukasz Szpyrka