Marta Kurzyńska, Interia: Czy kwestia startu Sławomira Mentzena w wyborach prezydenckich jest przesądzona? Przemysław Wipler, poseł Konfederacji: Sławomir Mentzen ma poparcie własnych przedstawicieli w Radzie Liderów Konfederacji i kolegów z Ruchu Narodowego, będzie wspólnym kandydatem całej Konfederacji na prezydenta. To czysta matematyka. Projekt Mentzen 2025 właśnie rusza. A kiedy decyzję oficjalnie zatwierdzą liderzy Konfederacji? - Decyzja w sprawie mianowania Sławomira Mentzena na kandydata Konfederacji w wyborach prezydenckich zapadnie już jutro. Między innymi w tej sprawie zbiera się Rada Liderów. Dlaczego stawiacie na Sławomira Mentzena? - Sławek jest bardzo dobrze wykształcony, to doktor nauk ekonomicznych, jest majętny, chociaż jest bardzo młody, do wszystkiego doszedł sam. Ludzie szukają osób zaradnych potrafiących zarabiać pieniądze. Polacy potrzebują liderów, wizjonerów z zachowaniem proporcji Elona Muska, a my go mamy. Czy to porównanie nie jest nieco na wyrost? - Niech znajdzie pani innego polityka, który przeprowadził z sukcesem debiut giełdowy. Trzeba było ogromnej odwagi, by zainwestować w bitcoiny, gdy tak naprawdę nikt nie wiedział jeszcze, co to jest. Do tego to kandydat nienadęty. O lata świetlne wyprzedza swoich konkurentów rozumieniu współczesnego świata. Przylatywanie na spotkania wyborcze helikopterem raczej nie ociepla wizerunku. - Ludzie nie patrzą na niego jak na milionera. Pamiętam, jak szliśmy kiedyś przez plac Zbawiciela, zaczepili nas młodzi ludzie, chcieli zdjęcie ze Sławkiem. On się zapytał, czy wiedzą, kogo proszą o zrobienie zdjęcia. Odpowiedzieli, że tak i że chcą zdjęcie z nim. A chwilę wcześniej to ja miałem na Facebooku zasięgi większe niż Donatan i Chodakowska. Zabolało? - Nie, wręcz przeciwnie. Widziałem, jak buduje się wizerunek, rozpoznawalność. Jak wyrasta lider, który sprawi, że ideowa, wolnościowa, a jednocześnie rozsądna prawica stanie się politycznym głównym nurtem w Polsce. Krzysztof Bosak nie byłby lepszym kandydatem? Mówi - "Nie powiedziałem nic o rezygnacji". - Krzysztof Bosak jest bardzo precyzyjny. Powiedział, że jego zdaniem jest jeszcze na stole wariant wspólnego kandydata całej opozycji, wtedy mógłby wystartować. Ale wspólny kandydat to polityczne science fiction. - Rzeczywiście mamy informację zwrotną z PiS-u, że oni nie są zainteresowani tego rodzaju konkurencją. U nich Jarosław Kaczyński zdecyduje, kto będzie kandydował i to może się dla nich skończyć katastrofą. Dlaczego? - PiS, jeśli popełni błąd we wskazaniu kandydata, to on wcale nie musi wejść do drugiej tury. Niewykluczone, że będą mieli kilku kandydatów. Słyszę głosy z otoczenia Mateusza Morawieckiego, że jeśli nie zostanie wskazany, to być może sam zdecyduje się wystartować. Są też ambicje polityczne szefa gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Marcina Mastalerka. Czyli klęska urodzaju? - W wyniku której wszystko może się posypać jak domek z kart. Tam trwa walka o sukcesje co bardzo komplikuje sprawę. Autonomiczny start Mateusza Morawieckiego oznaczałby rozłam w PiS. - Ludzie z jego zaplecza mówią, że jeżeli będzie wystawiony kandydat bardzo słabo rozpoznawalny, na przykład poseł Bogucki, to w takim wypadku Mateusz Morawiecki może się zdecydować na start. Rozpocznie się walka o sukcesję w obozie PiS. Opcja z kandydatem mało rozpoznawalnym już raz przyniosła PiS sukces. - Ale nic dwa razy się nie zdarza. Do tego wielka machina PiS, może niebawem bardzo zwolnić. Oni w tej chwili się zastanawiają, czy w ogóle będą mieli pieniądze na kampanię. Wstrzymanie subwencji wymusi na nich duże oszczędności. Będą w sytuacji finansowej praktycznie nawet gorszej niż my. Co dla was nie jest najgorszą wiadomością. - Oni byli przez lata finansowani z różnych miejsc. PiS to była partia, która miała ludzi w spółkach skarbu państwa, agencjach rządowych, ministerstwach - skąd pieniądze płynęły ciurkiem. Teraz żyła złota została odcięta, a do tego mogą stracić subwencje. Bolesny upadek. Sławomir Mentzen miał zostać szefem klubu, ale decyzji w tej sprawie wciąż nie ma. Dlaczego? - Decyzja się przeciągała, bo nie chcieliśmy zwoływać Rady Liderów, by nie podejmować decyzji chociażby w sprawie prawyborów, które byłyby konfliktogenne. Mamy już w tej sprawie konsensus i niebawem powołamy Sławomira Mentzena na szefa klubu. Krzysztof Bosak wykonał bardzo duży krok ku wspieraniu jedności Konfederacji, dzięki czemu wiele spraw się odblokowało i pójdzie do przodu. Dlaczego wycofaliście się z pomysłu wewnętrznych prawyborów? - Ponieważ bardzo łatwo jest w takiej rywalizacji rozbudzić ogromne emocje, po których się trudniej współpracuje. Zbyt dużo silnych charakterów? - Uczymy się na błędach. Różnego rodzaju emocje, które towarzyszyły ostatnim prawyborom spowodowały chociażby, że nie ma już w naszych szeregach Artura Dziambora. Wiemy, że ostro ze sobą konkurując potem trudno przejść do fazy współpracy. Janusz Korwin-Mikke zarzuca wam nielegalne działanie, mówiąc, że w lipcu nie zebrał się Kongres. - Zgodnie ze statutem władze działają legalnie do czasu wyboru nowych. Janusz Korwin-Mikke nie może się pogodzić z porażką. Jest człowiekiem legendą, symbolem, ale nie potrafił przebić muru, zbudować formacji zdolnej do rządzenia Polską. Gdy na Kongresie zastępował go Sławomir Mentzen, porównałem pana Janusza do Barry’ego Goldwatera, a Sławka do Ronalda Regana. Czy to znów porównanie nie na wyrost? - Goldwater był jednym z najbardziej pryncypialnych republikańskich kandydatów na prezydenta i poniósł jedną z najbardziej spektakularnych porażek w wyborach. Za to ukształtował Regana, który zbudował potężną partię Republikańską, wygrał zimną wojnę i przywrócił rozwój gospodarczy w Stanach. To jaki jest bilans zysków i strat? - To przez niego nasze środowisko przez dekadę stało w miejscu, ale też istniało dzięki niemu. A teraz? - Złapaliśmy wiatr w żagle. Bardzo wielu wyborców umiarkowanych, wyborców Trzeciej Drogi jest niezadowolonych z tego, w którą stronę idzie ten rząd. Niejedna osoba, która chciała odsunięcia PiS-u od władzy, zastanawia się, czym obecny rząd różni się od tamtego, poza tym, że to nie Jarosław Kaczyński pociąga za sznurki. Mamy ciągły wzrost kosztów życia i brak jakichkolwiek reform. Polacy mają aspiracje i ambicje rozwoju i my chcemy na nie odpowiedzieć. W jaki sposób? - To my jesteśmy nieplanowanym dzieckiem rewolucji technologicznej, a czytanie mediów społecznościowych, to patrzenie na nastroje społeczne jak na termometr. Jarosław Kaczyński i inni politycy starszego pokolenia tego nie rozumieją. Żyją w bańce, a my pokażemy, że można z niej wyjść. Nasz kandydat ma wizję i to będzie kampania, jakiej jeszcze nie było. Przełamiemy polaryzację. To nie gigantomania? Macie w sondażach kilkanaście procent. - Pamiętamy fenomen Pawła Kukiza, który startował od zera. Gdyby startował od kilkunastu procent, mógłby wygrać wybory. Bardzo wielu Polaków nie chce powrotu PiS-u, a jednocześnie nie chce też państwa, w którym Donald Tusk i jego koledzy będą mogli wszystko, bez jakiegokolwiek bezpiecznika w osobie prezydenta. Jak chcecie przekonać do siebie centrowego wyborcę, bez którego trudno będzie o dobry wynik? - Centrowi wyborcy to są ludzie, którzy płacą za prąd, gaz, wodę i myślą, jak wygląda ich standard życia. To są ludzie, do których z sukcesem kierowaliśmy swój przekaz w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Pokażemy po raz kolejny, że mamy dla nich ofertę. Prezydent Andrzej Duda zbyt rzadko korzystał z inicjatywy ustawodawczej. Prezydent Mentzen korzystać niej będzie zdecydowanie częściej. W jakich sprawach? - W kwestii na przykład odwrócenia złych efektów Polskiego Ładu dla przedsiębiorców w zakresie składki zdrowotnej. My bardzo chętnie pomożemy obecnemu rządowi spełnić ich obietnice wyborcze. Które? - Popieramy kwotę wolną 60 tysięcy złotych. Ale jednocześnie prezydent z naszego ugrupowania nie zawaha się postawić weta. Jeśli chcemy prezydenta, który nigdy nie zgodzi się na wprowadzenie nowych podatków albo podnoszenie podatków, to jest to Sławomir Mentzen. Jeżeli chcemy prezydenta, który nie zgodzi się na ustawy przenoszące kompetencje z poziomu krajowego na europejski, to jest to Sławomir Mentzen. Politycy PiS-u mówią, że jesteście opozycją koncesjonowaną, bo często głosujecie razem z rządzącymi. - Jeżeli ktoś głosuje za tym, żeby sobie zimą nie odmrażać uszu, to nie będę na złość odmrażał sobie uszu. Jeżeli rząd kładzie na stole projekt ustawy, która jest rozsądna, to my za nim głosujemy. Jednak to i tak klub PiS-u głosuje częściej z tym rządem niż my. Często po tych głosowaniach skandujemy PO-PiS, PO-PiS. Z jednej strony krytykujecie PiS, z drugiej mówicie o szerokich prawyborach. Nie brak tu spójności? - Nadal uważamy, że PiS jeszcze długo nie wyjdzie z politycznego czyśćca. Symbolem hipokryzji jest Mateusz Morawiecki, chodzący na manifestacje przeciwko Zielonemu Ładowi. Osoba, która była po prostu notariuszem Ursuli von der Leyen w tej sprawie, teraz chce stanąć na czele walki o suwerenność i podmiotowość Polski? Bezczelność do kwadratu. Dopóki nie zrozumieją jak wielkie polityczne grzechy popełnili i za to nie odpokutują, nie będzie pola do współpracy. Ale poniekąd ją proponujecie, mówiąc o wyłonieniu wspólnego kandydata. - Bardzo wielu wyborców PiS chciałoby, żeby wystawić kandydata, który wygra z Donaldem Tuskiem, albo jego kandydatem. Nie chcą żyć w Polsce, w której PiS wystawi takiego kandydata, który, jeśli wejdzie do drugiej tury, nie będzie tolerowany przez liderów i wyborców Konfederacji, bo to oznacza oddanie władzy Donaldowi Tuskowi. Pojawiły się głosy, że wasza propozycja to wyłącznie gra na wzmocnienie Konfederacji. - Mówię politykom PiS - jeżeli jesteście tacy mocni, to nie macie się czego obawiać. Spróbujcie się zmierzyć z nami. Zróbmy to. Ale właśnie dlatego się boją. Kandydat pokroju Mateusza Morawieckiego mógłby przegrać z naszym kandydatem. To nie myślenie życzeniowe? Nie. Czas PiS w obecnej formule minął bezpowrotnie. Oni boją się teraz wszystkiego, utraty subwencji, zatrzymań kolejnych osób, ujawnienia kolejnych nieprawidłowości. Ich niegospodarność i chciwość wychodzą na każdym kroku.