Prezydent Kirgistanu Sadyr Dżaparow był jedynym przywódcą Azji Środkowej, który na początku maja potwierdził swoją obecność na defiladzie wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie. Parada odbywa się dla upamiętnienia klęski nazistowskich Niemiec w 1945 roku. Obchody te stały się jeszcze bardziej kontrowersyjne po militarnej agresji Moskwy na Ukrainę w 2014 roku, która w zeszłym roku przerodziła się w inwazję na pełną skalę. Jednak w przeddzień uroczystości przywódcy Kazachstanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu - a więc wszystkich państw Azji Środkowej - również przybyli do stolicy Rosji i towarzyszyli Władimirowi Putinowi w trakcie oraz po defiladzie. W uroczystościach brał udział także samozwańczy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oraz premier Armenii Nikol Paszynian. Politycy zgromadzeni na placu Czerwonym wysłuchali przemówienia, w którym Putin potępił "zachodnie globalistyczne elity" za "sianie nienawiści, rusofobię, agresywny nacjonalizm" oraz niszczenie rodzinnych i tradycyjnych wartości. Rosyjski prezydent wyraził też dumę z uczestników "specjalnej operacji wojskowej", jak kremlowska propaganda nazywa rosyjską inwazję. Dionysus Tsenusa z litewskiego oddziału Studiów Europy Wschodniej napisał na Twitterze, że każdy przywódca Azji Środkowej ma swoje własne kontakty biznesowe z Kremlem, na których zależy im bardziej niż na relacjach z Zachodem, próbującym zbudować niezależne platformy współpracy strategicznej. Biorąc pod uwagę, że Kreml, w takiej czy innej formie, wywiera wpływ na wszystkie kraje w regionie, można zastanowić się jakie indywidualne motywy mogą skłonić każdego przywódcę do zignorowania tych zagrożeń i wzięcia udziału w wysoce upolitycznionym wydarzeniu, jakim było rosyjskie święto 9 maja. Analizę przeprowadziło Radio Azattyk. Kazachstan: Ropa przechodzi przez terytorium Rosji Od samego początku wojny Kazachstan zajmował najjaśniejsze stanowisko spośród wszystkich krajów Azji Środkowej, opowiadając się za integralnością terytorialną Ukrainy. Jednocześnie zapowiedział przestrzeganie zachodnich sankcji wobec Moskwy. Jednak żadne z oświadczeń Astany od rozpoczęcia inwazji nie było bezpośrednią krytyką Moskwy. Kazachstan wykazał się względną powściągliwością w odpowiedzi na ataki rosyjskich ekspertów i polityków, nawet gdy ci grozili swojemu południowemu sąsiadowi inwazją podobną do tej, której doświadczyła Ukraina. Analityk polityczny Dimasz Ałżanow powiedział, że obecność prezydenta Kasyma-Żomarta Tokajewa na paradzie pokazała, że "wszelkie rozmowy o niepodległości Kazachstanu i prowadzeniu zrównoważonej polityki zagranicznej rozbijają się o rzeczywistość". - Kraje Azji Środkowej jako całość, nie stwarzając podstaw dla swojej niezależności gospodarczej i politycznej, nie są w stanie przeciwstawić się Kremlowi - dodał. W kwietniu Kazachstan gościł kilku zachodnich urzędników, aby omówić kwestię przestrzegania sankcji nałożonych na Rosję. Wizyty te wiązały się z obawami, że Moskwa wykorzystuje swoich najbliższych partnerów handlowych do obchodzenia embarg. Kazachstan może być najbardziej dotkniętym krajem regionu w kwestii potencjalnych sankcji wtórnych, ale może jeszcze bardziej ucierpieć ze strony Rosji. Zostało to wyraźnie podkreślone w ubiegłym roku przez liczne wstrzymania dostaw ropy rurociągiem, którym kazachska ropa przechodzi przez Rosję i wpływa do czarnomorskiego portu w Noworosyjsku. Lwia część kazachskiej ropy eksportowanej na Zachód pochodzi właśnie z tego ropociągu, a opóźnienia wzbudziły obawy, choć nie wyrażane wprost przez kazachskich urzędników, że Moskwa wykorzystuje ten obiekt do wywierania nacisku na Kazachstan, by udzielił jej aktywniejszego wsparcia. Kirgistan i Tadżykistan: Kraje najbardziej zależne od Moskwy Dwa najbiedniejsze państwa Azji Środkowej są zarazem dwoma najbardziej zależnymi od Rosji w regionie. W ubiegłym roku, pomimo wojny w Ukrainie, nastąpił wzrost przekazów pieniężnych wysyłanych do domu przez setki tysięcy obywateli Tadżykistanu i Kirgistanu pracujących w Rosji, pomagając wspierać gospodarki tych krajów, walczących z niedoborem miejsc pracy i inflacją. Chociaż migracja jest kartą, którą Rosja chętnie gra w stosunkach dwustronnych, to nierozwiązany i coraz bardziej niestabilny konflikt graniczny między tymi dwoma krajami mógł odegrać rolę w tym, że zarówno Sadyr Dżaparow, jak i Emomali Rahmon przybyli do Moskwy. W 2021 roku, u szczytu pandemii koronawirusa, Rahmon był jedynym zagranicznym przywódcą, który wziął udział w moskiewskiej paradzie. Wielu mieszkańców Kirgistanu negatywnie odebrało tę wizytę, postrzegając ją jako przejaw milczącego poparcia Rosji dla Tadżykistanu zaledwie tydzień po tym, jak w starciach na spornej granicy w Azji Środkowej zginęły dziesiątki osób. Była to kolejna runda eskalacji konfrontacji między dwoma państwami regionu. Nie wszyscy uwierzyli rzecznikowi Kremla Dmitrijowi Pieskowowi, który zapewniał, że wizyta Rahmona została zaplanowana przed rozpoczęciem trzydniowego konfliktu. W ubiegłym roku Putin, na prośbę Kirgistanu, został wciągnięty w rolę mediatora w konflikcie, a oba kraje będą pamiętać o konieczności utrzymywania dobrych relacji z Moskwą - twierdzi Radio Azattyk. Turkmenistan: Zbliżenie z Rosją Obecność prezydenta Turkmenistanu Serdara Berdimuhamedowa na paradzie w Moskwie nie zdziwi nikogo, kto śledził odwilż w stosunkach turkmeńsko-rosyjskich w ostatnich latach. Ponieważ Aszchabad jest silnie uzależniony od sprzedaży gazu ziemnego Chinom, decyzja rosyjskiego giganta energetycznego Gazpromu o ponownym wejściu na turkmeński rynek gazu i częściowym zrównoważeniu tej zależności była doskonałym bodźcem dla autorytarnego reżimu. Wpływ Zachodu na ten odizolowany od świata kraj jest bowiem znikomy. W zeszłym roku korespondenci Radia Wolna Europa donosili, że turkmeńskie służby bezpieczeństwa aktywnie promują antyzachodnią i antykijowską narrację. Jak dodano, tamtejszy rynek medialny jest prawie całkowicie zdominowana przez propagandę państwową, która prawie nie wspomina nie tylko o Ukrainie, ale i o innych konfliktach czy niepokojących wiadomościach ze świata. Uzbekistan po referendum i przed wyborami Przywódca Uzbekistanu Shavkat Mirziyoyev udał się do Moskwy zaraz po ogłoszeniu przedterminowych wyborów prezydenckich, które pozwoliłyby mu sprawować urząd do 2037 roku, i zaledwie tydzień po przeprowadzeniu referendum w sprawie zmian w konstytucji. Eksperci postrzegają nowelizację ustawy zasadniczej jako zaostrzenie kontroli prezydenta nad krajem. Mirziyoyev może być pewien, że w głosowaniu 9 lipca nie będzie miał realnych przeciwników, gdyż Uzbekistan nie ma tradycji przeprowadzania konkurencyjnych wyborów. Nadal jednak będzie świadomie dążył do wzmocnienia sojuszu z Moskwą, zwłaszcza że reżimem wstrząsają w ostatnim czasie m.in. rozlew krwi w autonomicznej Republice Karakałpakstanu, niedobory energii i uporczywa inflacja. W marcu Mirziyoyev zadeklarował pełne poparcie dla Moskwy, obiecując, że Rosja i Uzbekistan były i będą razem nawet "w najtrudniejszych czasach". W październiku ub. roku odznaczył Putina najwyższym odznaczeniem Uzbekistanu - Orderem Przyjaźni. Zacieśnianie więzi między obydwoma krajami nie skłoniło jednak Uzbekistanu do powrotu do kierowanej przez Moskwę Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), z której wystąpił w 2012 roku, ani do przystąpienia do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, która wraz z Rosją zrzesza Armenię, Białoruś, Kazachstan i Kirgistan. Bliższe stosunki nie zmieniły zachowania Taszkentu w ONZ, gdzie Uzbekistan i cztery pozostałe kraje Azji Środkowej dotychczas wstrzymały się od głosu lub głosowały nad rezolucjami ONZ potępiającymi wojnę Rosji w Ukrainie.