Zorganizowany przez Platformę Obywatelską w Warszawie antyrządowy marsz 4 czerwca zmienił warunki kampanijnej gry. Polaryzacja między PO i PiS-em znów przybrała na sile, jednocześnie odcinając tlen mniejszym partiom opozycyjnym. Wyjątkiem jest tutaj Konfederacja, która nadal jest w stanie prezentować się wyborcom jako alternatywna dla dzierżącego władzę w Polsce od niemal dwóch dekad duopolu PO-PiS. Lewica liczy na wyborców. Polityczne Akty Oskarżenia Lewica liczy na reset podczas wakacyjnego etapu swojej kampanii. Liderzy i liderki Lewicy w najbliższych tygodniach będą objeżdżać trzy województwa, w których Polacy najczęściej udają się na wakacyjny wypoczynek - warmińsko-mazurskie, pomorskie i zachodniopomorskie. To tam zamierzają spotykać się z wyborcami i wyborczyniami i przekonywać ich do swojej oferty programowej, w której centralne miejsce zajmują wysokiej jakości usługi publiczne - m.in. budownictwo mieszkaniowe, prawa pracownicze, ochrona zdrowia czy polityka senioralna. Momentem przełomowym ma też być w zamierzeniu kierownictwa Lewicy zaplanowana na 8 lipca w Warszawie konwencja, podczas której Lewica zaprezentuje tzw. Polityczne Akty Oskarżenia. To projekt ustawy, której celem jest powołanie po wygranych przez opozycję wyborach komisji złożonej z prawniczych autorytetów. Celem komisji byłoby rozliczenie dwóch kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy, skatalogowanie wszelkich przypadków złamania Konstytucji i wydanie rekomendacji co do dalszych kroków wobec takich polityków. Raport z prac komisji zostałby złożony u marszałków Sejmu i Senatu, gdzie następnie odbyłaby się debata nad ustaleniami komisji. Nad projektem ustawy pracował zespół 15 prawniczych autorytetów - politycy Lewicy nie podają na razie ich nazwisk - któremu przewodził poseł Krzysztof Śmiszek. Jak zastrzega sam parlamentarzysta, powołana w myśl projektu Lewicy komisja nie ma być opozycyjnym odpowiednikiem komisji znanej z "lex Tusk", ale ma umożliwić rozliczenie wszelkich przypadków złamania Konstytucji podczas dwóch kadencji PiS-u. Następnie, w zależności od rekomendacji komisji oraz układu sił w parlamencie, naruszeniami Konstytucji zająłby się Trybunał Stanu albo prokuratura. Lewica a kwestia migracji Droga do powstania komisji jest jednak bardzo długa i w 100 proc. zależy od wyniku jesiennych wyborów parlamentarnych. Lewica ma natomiast sporo dużo bardziej naglących problemów i wyzwań. Pierwszym z nich jest odnalezienie się w sporze o legalnych i nielegalnych migrantów, jaki toczą ze sobą PO z PiS-em. Wielkie emocje budzą zarówno sprzeciwy polskiego rządu wobec reformy polityki migracyjnej Unii Europejskiej, jak i kolejne klipy Donalda Tuska, w których mocno zaostrza on retorykę migracyjną swojego ugrupowania. - Skoro większość mediów, komentatorów i wyborców ma problem ze zrozumieniem tego filmu, to może autor powinien się zastanowić, czy czegoś brzydkiego nie chlapnął? - mówi Interii o jednym z tych klipów poseł Adrian Zandberg. Jego koleżanka z sejmowych ław, Joanna Scheuring-Wielgus, również nie jest fanką zmiany retoryki Platformy Obywatelskiej. - Mamy w Lewicy dużo sensowniejszych samców alfa niż panowie Tusk i Kaczyński, więc nie ma z naszej strony zgody na taki język dotyczący migrantów - przekonuje. Lewica odzyska kobiety? Wyzwanie rzucone Konfederacji Na kwestii migracyjnej problemy Lewicy się jednak nie kończą. Koniec czerwca pokazał, że fundamentalna dla Lewicy grupa elektoratu, a więc kobiety między 18. a 39. rokiem życia, zaczęła masowo przechodzić na stronę Konfederacji. O możliwych powodach tego zjawiska obszernie pisaliśmy na łamach Interii. Odzyskanie głosów przynajmniej części tych wyborczyń jest dla Lewicy dużym wyzwaniem na kolejne tygodnie i miesiące. - Zamierzamy walczyć o te kobiety, o ich głosy. Chcemy je odzyskać, bo to dla nas kluczowa grupa elektoratu. Będziemy atakować i punktować Konfederację od strony prawno-człowieczej, żeby pokazać, jak antykobieca jest to partia - zapewnia w rozmowie z Interią posłanka Scheuring-Wielgus. Wreszcie Lewica została ostatnio powiązana z PSL i Polską 2050. Na łamach "Super Express" Stanisław Żelichowski, były wieloletni poseł ludowców i jeden z najbliższych ludzi prezesa Władysława Kosiniaka-Kamysza, snuł dywagacje o tym, że "koalicja świateł drogowych" (kolory trzech ugrupowań: Lewicy, PSL i Polski 2050 - przyp. red.) mogłaby nawet pokonać Koalicję Obywatelską i Zjednoczoną Prawicę, a o wyborach wystawić swojego kandydata na premiera. Informacje podane przez Żelichowskiego zdementował prezes Kosiniak-Kamysz, a także współprzewodniczący Lewicy Robert Biedroń. Również z informacji Interii w kierownictwie Lewicy wynika, że tematu wspólnego startu nie ma i prawie na pewno nie będzie. Odbywają się rozmowy między partiami, ale nie mają one związku z formułą startu obu formacji w wyborach.