Opublikowany rankiem 2 lipca 72-sekundowy klip wywołał lawinę komentarzy. Donald Tusk zaczyna w nim od nawiązania do "brutalnych zamieszek we Francji", mówiąc, że "oglądamy je wstrząśnięci". Po chwili dodaje: - Teraz Kaczyński przygotowuje dokument, dzięki któremu do Polski przyjdzie jeszcze więcej obywateli z państw takich jak: Arabia Saudyjska, Indie, Islamska Republika Iranu, Katar, Emiraty Arabskie, Nigeria czy Islamska Republika Pakistanu. Były premier mówi na nagraniu, że "Kaczyński już rok temu ściągnął z takich państw ponad 130 tysięcy obywateli - ponad 50 razy więcej, niż w 2015 roku". Podkreśla, że prezes Prawa i Sprawiedliwości "jednocześnie szczuje na obcych i na imigrantów, a równocześnie chce wpuścić ich setki tysięcy". - Może mu jest potrzebna wewnętrzna wojna, konflikt, strach polskich obywateli, bo wtedy lepiej mu będzie rządzić, wygrać wybory - sugestywnie zastanawia się Tusk. Na koniec podkreśla: - Musimy go odsunąć. Polacy muszą odzyskać kontrolę nad państwem i jego granicami. Przewodniczącemu Platformy Obywatelskiej chodzi zapewne o dokument, nad którym od dłuższego czasu pracuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Na początku czerwca pisała o nim "Rzeczpospolita". Ma on rozszerzyć listę państw, których obywatele mogą ubiegać się o wizę bezpośrednio w MSZ, a nie, jak dotychczas, w konsulacie. Obecnie taka możliwość przysługuje jedynie Białorusinom. Tusk "brzydko chlapnął"? Nagranie Tuska wywołało falę krytyki ze strony dziennikarzy, komentatorów i publicystów. Głosów w obronie nowego przekazu przewodniczącego PO było znacznie mniej, chociaż też się pojawiły. Krytycy zarzucają Tuskowi niebezpieczne ich zdaniem upodobnienie retoryki w kwestii migrantów do Zjednoczonej Prawicy i prezesa Kaczyńskiego, a także licytację na ksenofobiczny populizm z koalicją rządzącą. Obrońcy przekazu Tuska twierdzą z kolei, że to obnażenie hipokryzji PiS-u w sprawie imigrantów - szczucie na przybyszów obcych kulturowo i etnicznie, a jednocześnie przyjmowanie setek tysięcy migrantów zarobkowych z podobnych regionów świata - i wybicie koalicji rządzącej oręża w postaci referendum dot. imigrantów. Emocje nagranie Tuska wywołało także po stronie opozycji. Zareagowała na nie przede wszystkim mająca Lewica, która najczęściej krytykowało politykę migracyjną PiS-u i antyimigrancki język przedstawicieli koalicji rządzącej. - Skoro większość mediów, komentatorów i wyborców ma problem ze zrozumieniem tego filmu, to może autor powinien się zastanowić, czy czegoś brzydkiego nie chlapnął? - ironizuje w rozmowie z Interią poseł Adrian Zandberg. Jego koleżanka z klubu Lewicy, posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, dodaje: - Mamy w Lewicy dużo sensowniejszych samców alfa niż panowie Tusk i Kaczyński, więc nie ma z naszej strony zgody na taki język dotyczący migrantów. Wśród liderów i liderek Lewicy panuje przekonanie, że Kaczyński z Tuskiem rozpoczęli niebezpieczną licytację na antyimigrancki populizm. Cel - według Lewicy - jest oczywisty: maksymalne zaostrzenie polityczno-społecznej polaryzacji, na której najmocniej korzystają właśnie dwie największe formacje polityczne. Morawiecki odpowiada Tuskowi Słów swojego szefa bronią politycy Platformy. Między innymi wiceprzewodniczący partii Tomasz Siemoniak. - Donald nie straszy, mówi o złej władzy - ocenił na antenie RMF FM. Zapewnił też, że odezwa Tuska nie ma charakteru rasistowskiego, co wiele osób zarzuciło Tuskowi po publikacji nagrania. - Nie dopatrzyłem się tam cienia niechęci do obywateli innych państw, innych narodowości. Jest tylko obnażenie hipokryzji PiS-u - stwierdził poseł Siemoniak. Wiceszef PO nie zgodził się też z prowadzącym rozmowę Tomaszem Terlikowskim, że Tusk jako zagrożenie uważa przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki. - Zagrożeniem jest to, że mamy rząd, który z jednej strony kompletnie nie panuje nad tym, kto do Polski przyjeżdża, a z drugiej strony próbuje straszyć tymi uchodźcami, wywoływać histerię. (...) Trzeba panować nad tym, co się dzieje na naszych granicach. Trzeba mieć całościową politykę migracyjną - apelował członek kierownictwa PO. Na nagranie Tuska w poniedziałek 3 lipca odpowiedział premier Mateusz Morawiecki, który również zamieścił na Twitterze poświęcony migrantom klip. Zarzuca w nim Tuskowi brak wiarygodności i koniunkturalność. - Ten farbowany polityczny lis właśnie wezwał do obrony polskich granic. Ten sam Donald Tusk, który jest patronem Janiny Ochojskiej, która niemal codziennie wzywa do otwarcia polskich granic, obraża polski mundur - mówi na nagraniu szef rządu. Morawiecki wskazał też dwa powody, którego jego zdaniem stoją za takim, a nie innym, przekazem Tuska w kwestii migrantów. Pierwszy to - zdaniem Morawieckiego - "brak planu na kampanię", który przewodniczący PO zastępuje "sianiem nienawiści i kłamstwa". Drugim - jak twierdzi premier - jest stanowisko niemieckich polityków z Europejskiej Partii Ludowej, którzy "już otwarcie mówią o tym, że gdyby PO wygrała wybory, to wpuści tutaj dowolną ilość nielegalnych imigrantów". Migranci zdominowali kampanię Wymiana razów między obecnym i byłym premierem ma miejsce w momencie, gdy temat migrantów i uchodźców zdominował bieżący etap kampanii parlamentarnej. Po pierwsze, z powodu referendum dot. relokacji migrantów, które wraz z wyborami parlamentarnymi planuje przeprowadzić Zjednoczona Prawica. Po drugie, z powodu trwającej w Unii Europejskiej dyskusji o reformie polityki azylowej i migracyjnej na terytorium UE. Polski i węgierski rząd utrzymują, że to próba zmuszenia państw członkowskich do przyjmowania migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, chociaż nie jest to prawdą, nawet w razie przyjęcia proponowanych przez UE rozwiązań każdy kraj będzie mógł zawnioskować o zwolnienie go z przyjmowania migrantów.