Eksperci od sondaży wystawiają noty rządowi Donalda Tuska i kreślą scenariusze na kolejne dwa lata
Co się udało rządowi przez dwa lata od wyborów, a co poszło nie tak? Jakie błędy popełnił Donald Tusk, a co może jeszcze naprawić przed kolejnymi wyborami? O ocenę dokonań koalicji rządzącej i analizę dwóch lat rządów zapytaliśmy ekspertów od badań i sondaży: Marcina Dumę z IBRiS oraz Łukasza Pawłowskiego z OGB. W jednej z rozmów padła zaskakująca analogia z 2017 rokiem.

W skrócie
- Rząd Donalda Tuska po dwóch latach zrealizował część obietnic, takich jak odblokowanie KPO, ale nie spełnił oczekiwań np. w zakresie rozliczenia poprzedniej władzy czy projektów rozwojowych.
- Eksperci zauważają, że Tusk skupił się głównie na priorytetach wyborców KO, pomijając istotne postulaty reszty koalicji, co może się zemścić przy kolejnych wyborach.
- Obecna koalicja traci poparcie w sondażach, a komentatorzy sugerują potrzebę szerszego uwzględnienia głosów centrowych, by skutecznie utrzymać władzę.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
15 października mijają równo dwa lata od wyborów parlamentarnych, których efektem była zmiana władzy. Po ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy większość parlamentarną zyskali: Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga (złożona z Polski2050 Szymona Hołowni i PSL) oraz Nowa Lewicy, które utworzyły koalicję.
I choć formalnie nowy rząd został zaprzysiężony dopiero w grudniu, to właśnie data 15 października jest używana przez koalicję jako ta symbolizująca zmianę. Nie bez powodu zresztą w 2023 roku nowa koalicja zaczęła określać się mianem Koalicji 15 Października.
Na półmetku zastanawiamy się w Interii, co udało się rządowi przez te dwa lata zrobić, a czego nie i co z tego wynika. Zapytamy też analityków i ekspertów, co czeka koalicję rządzącą przez kolejne dwa lata, które zostały do wyborów, zakładając, że odbędą się w terminie, czyli w 2027 roku. W jakim politycznie miejscu znajduje się dziś Donald Tusk i jego koalicjanci i jakie kalkulacje można czynić na podstawie obecnych badań, nastrojów społecznych i wskaźników gospodarczych.
Donald Tusk pominął zupełnie sprawy ważne dla wyborców Trzeciej Drogi czy Lewicy. I to się dzisiaj mści i może się zemścić w 2027 roku
Dwa lata po wyborach. Sukcesy i porażki rządu
Przy okazji badania exit poll, prowadzonego podczas wyborów w 2023 roku, Ogólnopolska Grupa Badawcza zapytała Polaków, którymi z problemów państwa nowy rząd powinien zająć się w pierwszej kolejności. Idąc tym tropem, pytamy Łukasza Pawłowskiego, założyciela OGB, co mówili badani i jak rząd wywiązał się z tych oczekiwań.
Okazuje się, że na pierwszym miejscu badani wymieniali odblokowanie środków z KPO. Na drugim miejscu było rozliczenie nieprawidłowości w działaniach poprzedniej władzy, a na trzecim przygotowanie państwa na agresję ze strony Rosji. Na czwartym miejscu znalazło się rozwiązanie problemu nielegalnej migracji i ochrona granic, a na piątym miejscu spraw do załatwienia była poprawa stosunków międzynarodowych, w tym relacji z Unią Europejską.
- Patrząc na priorytety wyborców, nie jest tak źle z tym rządem. KPO udało się odblokować i to w miarę sprawnie, polityka obronna jest kontynuowana, relacje z Unią się poprawiły, więc to jest na plus tych dwóch lat. Gorzej, jeśli idzie o rozliczenia poprzedników. Tutaj oczekiwania elektoratu, zwłaszcza Koalicji Obywatelskiej były tak wywindowane za sprawą szumnych zapowiedzi polityków, że wrażenie jest takie, że rząd poniósł klęskę. Nie skazano nikogo poważnego, a obiecywano, że rozliczenia dotkną najważniejszych polityków PiS: Morawieckiego, Ziobry, samego Kaczyńskiego - mówi Łukasz Pawłowski i zwraca uwagę, że rząd Donalda Tuska przez dwa lata skupiał się głównie na realizacji agendy bliskiej wyborcom KO, a nie wyborcom całej koalicji rządzącej.
- Kiedy spojrzymy na priorytety wyborców samej KO, to były to przede wszystkim: odblokowanie KPO, rozliczenie PiS i poprawa stosunków z Unią i mam wrażenie, że dokładnie na tym skupiał się Donald Tusk, pomijając zupełnie sprawy ważne dla wyborców Trzeciej Drogi czy Lewicy. I to się dzisiaj mści i może się zemścić w 2027 roku - prognozuje Łukasz Pawłowski.
Zbliża się półmetek rządu Tuska. "Idzie tak sobie"
Marcin Duma, prezes pracowni badawczej IBRiS, przyznaje, że rządowi idzie "tak sobie".
- Na trzech płaszczyznach: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości rząd się nie popisał. Rozliczenia nie wyszły tak, jak zapowiadano, realizacja stu konkretów okazała się trudniejsza niż zakładano, a co do rozwoju i inwestycji takich jak CPK czy atom, od początku mieliśmy narracyjną katastrofę, gdy rząd sam nie wiedział, czy chce te projekty kontynuować czy nie - wylicza.
Marcin Duma mówi, że za te dwa lata wystawiłby rządowi ocenę 3+.
- To trochę jak ocena semestralna. Trójka z plusem teraz nie wyklucza, że na koniec roku będzie można ją podnieść do 4. Pytanie, czy będzie w stanie wykorzystać tę szansę - zastanawia się.
Zwraca uwagę, że często porównuje się dwa lata rządów Donalda Tuska z perspektywy ośmiu lat rządów PiS i tego co rządowi Zjednoczonej Prawicy udało się osiągnąć w tym czasie.
- Jest takie wyraźnie, że rząd PiS był sprawczy, że dużo robił, że nawet jeśli komuś te działania się nie podobały, bo estetyka nie taka, bo programowo nie tak, to jednak coś się działo. Ta sprawczość była widoczna. Sęk w tym, że jeśli wzięlibyśmy tylko pierwsze dwa lata rządów PiS, to one nie były wcale tak dla PiS korzystne - uważa Marcin Duma. I przypomina, że sondażowe odbicie, które poprowadziło PiS do zwycięstwa w 2019 roku miało miejsce jesienią 2017 roku i na początku 2018 roku.
- Owszem, rząd Beaty Szydło wprowadził 500 plus i obniżył wiek emerytalny, ale pierwsze dwa lata to też pasmo napięć: demonstracji pod Sejmem, okupowania sali sejmowej, przepychanki wokół Trybunału Konstytucyjnego - wylicza. I przekonuje, że widząc co, się dzieje, prezes Kaczyński nie bez powodu postanowił wymienić poobijaną premier Szydło na świeżego Mateusza Morawieckiego.
Rząd Tuska jak rząd PiS w 2017 przed zmianą premiera?
Zdaniem Marcina Dumy rząd Donalda Tuska jest dziś w podobnym momencie, co koalicja Zjednoczonej Prawicy wtedy. A co za tym idzie, ma szansę na podobne odbicie, co PiS pod koniec 2017 roku.
- Zakończył się proces wchodzenia w rządzenie, zaczęły się poprawiać wskaźniki gospodarcze i jeśli rząd to dobrze rozegra, może się to przełożyć na przesilenie w nastrojach społecznych - uważa Marcin Duma. - Scenariusz zmiany premiera jest jednym z możliwych, ale może do nowej dynamiki wystarczy zmiana marszałka Sejmu i odejście Szymona Hołowni - zastanawia się.
Zakończył się proces wchodzenia w rządzenie, zaczęły się poprawiać wskaźniki gospodarcze i jeśli rząd to dobrze rozegra, może się to przełożyć na przesilenie w nastrojach społecznych
Na razie nastroje społeczne wobec rządu są fatalne.
Z ostatniego sondażu CBOS wynika, że 55 proc. badanych nie jest zadowolonych z wyników pracy rządu ani z faktu, że na jego czele stoi Donald Tusk, pozytywnie ocenia rząd 32 proc. Ponad połowa badanych (51 proc.) uważa też, że polityka obecnego rządu nie stwarza szansy na poprawę sytuacji gospodarczej, odmiennego zdania jest 36 proc.

Politycy PiS lubią przypominać, że rząd Donalda Tuska po dwóch latach ma notowania słabsze niż rząd PiS po ośmiu latach rządzenia.
- Mam wrażenie, że Tusk ma dziś trudniej niż miał Kaczyński w 2017 roku. Po pierwsze, wyborcy są mniej cierpliwi i skrócił się czas, w którym oczekują spełnienia wszystkich obietnic. A po drugie, władza Tuska nad koalicją jest mniejsza niż władza Kaczyńskiego na Zjednoczoną Prawicą, która uznawała jego hegemonię bardziej niż obecni koalicjanci uznają hegemonię Tuska. Po trzecie wreszcie, Tusk nie ma swojego prezydenta, co mocno komplikuje mu sytuację - tłumaczy Marcin Duma.
Rząd realizował plan KO, a nie całej koalicji
Warto jednak odnotować, że w sondażach partyjnych poparcie dla samej Koalicji Obywatelskiej utrzymuje się na stabilnym poziomie powyżej 30 procent. Obaj nasi rozmówcy przyznają zresztą, że dla samej KO to nie były złe dwa lata.
Mimo to jednak od miesięcy żaden sondaż nie daje obecnej koalicji rządzącej większości parlamentarnej. Powód? Polska2050 i PSL są pod progiem wyborczym.
- KO przez dwa lata konsekwentnie realizowała swoją agendę, skierowaną do twardych wyborców. Największa porażką po dwóch latach rządu jest to, że zignorowano całkowicie głosy tych wyborców, którzy faktycznie dali tej większości władzę w 2023 roku. To był elektorat, który chciał zmiany, chciał zmniejszenia polaryzacji, odpolitycznienia spółek itd. Koalicja rządząca na własne życzenie straciła tych wyborców, co pokazały wybory prezydenckie - mówi Łukasz Pawłowski.
Czy utraciła definitywnie? Jaki zatem plan mógłby pomóc Donaldowi Tuskowi utrzymać władzę w kolejnych wyborach?
Łukasz Pawłowski nie wyklucza scenariusza wcześniejszych wyborów, ale także scenariusza, w którym obecna koalicja pójdzie w ramach jednej listy. - Jedna lista nie daje gwarancji większości, ale daje szansę, że zabraknie niewiele i że brakujących głosów będzie można poszukać np. w Konfederacji - spekuluje nasz rozmówca.
Uważa także, że po stronie centrowo-liberalnej pojawiła się przestrzeń na nowe ugrupowanie w miejsce partii Szymona Hołowni, tylko, jak mówi, "nikt się nie kwapi, żeby coś takiego zrobić".
- Powstanie nowej Trzeciej Drogi byłoby wielkim kłopotem dla Jarosława Kaczyńskiego, bo to właśnie Trzecia Droga w 2023 roku zabrała PiS władzę. Jeśli pojawiłby się ktoś, kto znów zaczarowałby umiarkowanych i niezdecydowanych wyborców, to dla prawicy byłoby to duże zagrożenie, a dla Donalda Tuska szansa na utrzymanie władzy. Przykład Szymona Hołowni jest bardzo zachęcający, bo mu się udało dwukrotnie przekonać do siebie ludzi i dostać po 3 miliony głosów. Źle to rozegrał, zmarnował cały polityczny potencjał, który miał, ale to nie zmienia faktu, że w swoim czasie odniósł sukces - mówi Łukasz Pawłowski.
Kamila Baranowska










