Jakub Szczepański, Interia: Ile jeszcze może znieść prezydent? Obóz Zbigniewa Ziobry nie przebiera w słowach. Paweł Szrot, szef Gabinetu Prezydenta RP: - Prezydent jest politykiem doświadczonym, odpowiedzialnym. Czyta wszystkie opinie dotyczące jego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym. Wyciąga wnioski, ale głównym celem głowy państwa jest, być może zabrzmi to nieco patetycznie, dobro Polski. Dlatego Andrzej Duda chciałby, żeby jego projekt został przyjęty. Jeśli tak się stanie, koszty retoryczne tej operacji są do zniesienia. Patryk Jaki powiedział, że żałuje swojego głosu oddanego na Andrzeja Dudę... - Gdybym miał być strasznie złośliwy, mógłbym powiedzieć, że żałuję swojego aktywnego poparcia dla Patryka Jakiego podczas kampanii wyborczej na prezydenta miasta stołecznego Warszawy. Spodziewałem się po nim więcej, jako człowieku. Z pewnością: żadne słowa, które fałszywie zarzucają prezydentowi nielojalność wobec jego wyborców, nie służą polskiej debacie publicznej. Jeżeli Zbigniew Ziobro mówi dla Polsat News, że pieniędzy na KPO nie ma, bo zawinił Andrzej Duda, to chyba Pałac Prezydencki jest poirytowany? - Zwrócę się bezpośrednio do szefa resortu sprawiedliwości. Ministrze Ziobro: proszę polecić swoim ludziom głosowanie za tą ustawą, bądź inne rozwiązanie, które pozwoli tę ustawę przyjąć. Wtedy zobaczymy, czy pojawią się pieniądze. Jeśli nie zrobimy nic, środków na pewno nie będzie. Zawsze pan zapewnia, że w Zjednoczonej Prawicy prezydent chciał być swego rodzaju arbitrem, głosem rozsądku. Coś się zmieniło? - Nic. Prezydent nie chce angażować się w żadne spory. Przypomnę, że w sprawie Sądu Najwyższego Solidarna Polska jest na jednym biegunie spektrum politycznego, a cała opozycja na przeciwnym. Atakują ten projekt z dwóch różnych kierunków. To tylko potwierdza jego słuszność. Projekt prezydenta jest projektem kompromisu, którego potrzebuje teraz Polska. PiS zaakceptował projekt prezydenta? Wskazują na to m.in. wypowiedzi wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, który inicjatywę Andrzeja Dudy nazywa "bazą". - Być może sejmowa komisja sprawiedliwości pracuje niespecjalnie szybko. Jednak jej decyzje - odrzucenie wszystkich poprawek poza kosmetycznymi - wskazują, że prace idą w dobrym kierunku, a Sejmowi zostanie zaprezentowany projekt zgodny z zamysłem prezydenta. Dotychczas Zbigniew Ziobro walczył z premierem, teraz krytykuje prezydenta. Z kolei Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda coraz bardziej tworzą jeden front. Czy obserwujemy przesunięcie osi w Zjednoczonej Prawicy? - W kontekście ustawy sądowej wszystkie działania prezydenta odbywały się za wiedzą i aprobatą premiera. To nic nadzwyczajnego, że współpraca głowy państwa oraz prezesa Rady Ministrów jest bardzo dobra. Dzieje się tak nie od dzisiaj, ani nie od wczoraj. Spory toczą się wewnątrz rządu i tam powinny zostać rozwiązane. Jak udaje się dojść do porozumienia? Z jednej strony mamy premiera, który pomaga prezydentowi przynajmniej od czasu drugiej kampanii prezydenckiej. Z drugiej jest prezes PiS. A Jarosław Kaczyński nie ukrywa swoich chłodnych relacji z prezydentem. - Jako ekspert od instytucji finansowych Mateusz Morawiecki wspierał Andrzeja Dudę również w pierwszej kampanii wyborczej z 2015 r. Prezydent ufa premierowi i dobrze im się współpracuje. Szef widzi problemy w koalicji rządowej i na tyle, na ile jest w stanie, stara się pomagać je przezwyciężać. W swojej odpowiedzi pominął pan wątek prezesa PiS. Przecież nawet Mateusz Morawiecki ma nad sobą szefa partii. - To jasne, że prezes sprawuje polityczne zwierzchnictwo nad swoją partią i klubem parlamentarnym. W sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym prezydent oraz jego współpracownicy są w kontakcie z wicepremierem Kaczyńskim. Atak Rosji na Ukrainę zmienił relację między prezydentem a szefem PiS? - Spotkania między tymi politykami trwały już wcześniej. Wojna na Ukrainie, do której doszło pod koniec lutego, nie jest pierwszym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski. Początkiem były działania Aleksandra Łukaszenki z ubiegłego roku, kiedy przepuścił przez swoją granicę sterowany strumień migrantów. Wówczas zarówno prezydent, wicepremier jak i ministrowie zajmowali się roboczo tą sprawą. Donald Tusk zapowiedział wotum nieufności dla Zbigniewa Ziobry. Spodziewa się pan jakichś niespodzianek? - Kiedy zobaczę wniosek i przeczytam uzasadnienie, będę mógł go komentować. To wewnętrzna sprawa parlamentu. Z punktu widzenia prezydenta jakikolwiek wniosek opozycji nie ma znaczenia. Na pewno Andrzej Duda nie będzie tego w żaden sposób wykorzystywał w sporze z ministrem sprawiedliwości. Zgodzi się pan, że podczas ostatnich zmian w rządzie było widać coś, co można określić zgrzytem bądź brakiem komunikacji? Mam na myśli dwa tygodnie opóźnienia przy odwołaniu Piotra Nowaka. - Brak komunikacji to bardzo dobre określenie. Przez chwilę jej nie było, potem wszystko się wyjaśniło, a nominacje zostały dokonane. Przecież prezydent formalnie nie ma wpływu na obsadę rządu. - Nie ma, ale do dobrych zwyczajów demokracji parlamentarno-gabinetowej należy przedstawianie kandydatur z należytym wyprzedzeniem. Dyskusja o nich z panem prezydentem, wysłuchanie opinii głowy państwa, rozmowa o dalszych perspektywach współpracy oraz planie pracy przyszłych ministrów. Tu mogę postawić kropkę. Prezydent jakoś kontestował wybór premiera? Podczas uroczystości zmian w rządzie Andrzej Duda wyglądał na zadowolonego. - Myślę, że jest zadowolony. Zmiany, w części przypadków, miały charakter uzupełnienia długiego wakatu. To dobrze, że Rada Ministrów pracuje w pełnym składzie. Tak jak już mówiłem: dokonano wymiany informacji, pan premier wskazał wszystkie swoje plany personalne i merytoryczne, prezydent to przyjął. Stąd widoczne porozumienie. Jeżeli chodzi o cyfryzację, nowego ministra nie będzie? - Na czele będzie stał premier, a w jego imieniu rządzi minister w kancelarii premiera Janusz Cieszyński, który ściśle współpracuje z prezydentem, uczestnicząc w naradach do spraw bezpieczeństwa organizowanych cyklicznie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. To przypadek, że na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent zaczął zapraszać opozycję? - Nasz sąsiad, który przeżywa własną tragedię i heroicznie się broni, przed wojną był targany wielkimi problemami wewnętrznymi. Nie będę teraz analizował, czy wewnętrznie bardziej zantagonizowana jest Polska, czy Ukraina. Kiedy Władimir Putin dokonywał agresji liczył, że rząd się rozpadnie, a społeczeństwo nie będzie w stanie się bronić. Wszyscy widzieliśmy, jak gorzko się pomylił. Pamiętajmy, że możemy się ostro spierać, ale przychodzi moment, kiedy należy dojść do porozumienia. Czy jako Polak ze Wschodu nie uważa pan, że w pewnych sprawach Ukraińcy powinni również porozumieć się z nami? Przykładowo: jak dotąd nie było przeprosin za rzeź wołyńską. - Wychowywałem się zarówno w cieniu wież kościelnych jak cerkiewnych kopuł i dobrze znam specyfikę regionu. W przemówieniu z 3 maja prezydent zauważył, że sytuacja wojenna i serdeczność pomiędzy naszymi narodami może stanowić przełom w trudnych relacjach. Trzeba też pamiętać, że potrzeba symetrycznej relacji ze strony naszych ukraińskich braci. Kiedy skończy się lać krew, za wspaniałymi słowami ukraińskich polityków będą musiały pójść pewne działania. Nie będziemy naciskać, musimy zachować takt. Teraz Ukraina walczy o życie. Wiadomo, że prezydenta łączą osobiste relacje z Wołodymirem Zełeńskim. - Tak, panowie rozmawiali we wtorek. Prezydent Ukrainy dzwonił z życzeniami z okazji naszego narodowego święta. Stosunki między politykami są serdeczne, stałe. Czy prywatna relacja koleżeńska przekłada się na wielką politykę? - Pewnie tak. Chciałbym też wskazać, że jeśli Ukraina, w bliskiej perspektywie, wstąpiłaby do Unii Europejskiej, byłoby to wielkie wsparcie dla polskiej polityki we wspólnocie. A wszyscy widzimy determinację Ukraińców w walce o wolność, własny patriotyzm. Wierzy pan, że po wojnie Polska weźmie udział w odbudowie Ukrainy? - Oczywiście, wschodnia Ukraina jest potwornie zniszczona. Prezydent był w Buczy, w Borodziance. Widział zarówno zrujnowane osiedla jak i pole bitwy. Polska powinna zaangażować się w odbudowę, żeby pomóc Ukraińcom oraz wzmocnić wspólne więzy gospodarcze. Nic tak nie wiąże jak wspólne umowy. Co do umów: Polska ma być gwarantem bezpieczeństwa naszego wschodniego sąsiada. Jak to ma wyglądać w praktyce? - Obecnie rozmowy pokojowe toczą się na płaszczyźnie, którą trudno analizować i omawiać. Nie wiem, jak to się skończy. To kwestia suwerennego stanowiska Ukrainy. My będziemy wspierać naszych sąsiadów w granicach swojego bezpieczeństwa. Nie jesteśmy żadnym mocarstwem, w jaki sposób mamy coś komuś gwarantować? - Jesteśmy krajem bardzo silnym regionalnie, będziemy jeszcze silniejszym. Ustawa o ochronie Ojczyzny, którą podpisał prezydent, spowoduje zwiększenie zarówno liczebności jak i stanu wyposażenia polskiej armii. Wówczas o Polsce będzie można powiedzieć jak o militarnym mocarstwie regionalnym. Jak na razie problemem jest wybór szefa NBP. Prezydencki faworyt, Adam Glapiński wciąż nie ma większości w Sejmie. - Prezydent zgłosił kandydaturę prezesa Glapińskiego na drugą kadencję i cały czas ją popiera. Być może pada ona ofiarą jakichś gier koalicyjnych, nie chcę w to wnikać. Słyszałem, że Zbigniew Ziobro czuje się tak pewny, bo może zdecydować o kolejnej kadencji szefa NBP. To podobno jedna z kart przetargowych. - A ja słyszałem, że Zbigniew Ziobro szykuje się do kolejnych wyborów i samodzielnego startu. W mediach społecznościowych był pan uprzejmy skomentować, że Zbigniew Ziobro wystartuje "w kosmos". - Widziałem i analizowałem ostatnie wyniki sondażowe, kiedy Solidarna Polska startowała samodzielnie... ...efekt był jak w tym żarcie z kuluarów KPRM? Skończyli "z wynikiem mniejszym niż zawartość alkoholu w piwie bezalkoholowym"? - Teraz popularne są piwa bezalkoholowe z zawartością 0,0 proc. Sam takie pijam. Odnośnie do badań poparcia: Solidarna Polska uzyskiwała nieco większy wynik. Gratulujemy! Rokuje to jak rokuje. Wróćmy do Glapińskiego. Mówi się, że odpowiedzialność za wysoką inflację i drożyznę w sklepach spadnie albo na niego, albo na rząd. Może lepiej znaleźć innego prezesa NBP? - A może za te problemy odpowiada Władimir Putin? Prezydent Rosji spekuluje na światowym rynku surowców nie od lutego, ale już od ubiegłego roku. Chciał wywołać kryzys i pogorszyć sytuację krajów, które uważa za wrogie. Takie są fakty. Dlatego, jeśli wszystkie partie obecne w parlamencie chcą pomóc Polakom w walce z inflacją, niech poprą projekt prezydencki dotyczący Sądu Najwyższego. Pieniądze z KPO na pewno pomogą umocnić złotówkę. A może, jak mówią niektórzy w obozie Zjednoczonej Prawicy, obejdziemy się bez tej pożyczki? - Wysoka inflacja jest faktem. Dlatego należy wykorzystać wszystkie narzędzia, które mamy w ręku.