Marta Kurzyńska, Interia: Czy będzie kolejna próba odwołania z komisji infrastruktury posłanki Pauliny Matysiak? Anna Maria Żukowska, przewodnicząca KP Lewicy: - Tak, już na najbliższym posiedzeniu, ponieważ pani poseł nie daje w tej komisji większości koalicji rządzącej. Mamy już od kilku miesięcy zgłoszenia od koalicjantów, że pani Paulinie zdarza się głosować razem z PiS-em przez co przegrywamy niektóre głosowania. Dużo było takich sytuacji? - Wystarczająco, żeby stracić cierpliwość. Zgłaszał mi je nawet wicepremier Gawkowski. Rozmawiała pani ostatnio z panią poseł Matysiak? - Od wakacji nie, ale z tego co wiem od przewodniczącej Magdaleny Biejat pani poseł nie kontaktuje się także ze swoją partią. W Partii Razem, trwa postępowanie dyscyplinarne wobec pani poseł. Wciąż czekamy na decyzję na temat jej przyszłości w partii. Sprawa toczy się od czerwca. Nie za długo? - To nie jest moja partia, więc nie chcę naciskać. Dostałam zapewnienie od przewodniczącej Biejat, że sprawa zostanie zamknięta do końca października. Jesteście pewni, że przy kolejnym głosowaniu będzie kworum? - Cała koalicja musi się w tej sprawie zmobilizować. Partia Razem jest podzielona w tej sprawie, gdyby tak nie było pewnie te decyzje zapadłyby szybciej. Nasi koledzy muszą się w tej sprawie poukładać. Pani poseł Matysiak zapewnia, że nie wiąże swojej przyszłości z PiS-em. Wierzy pani w te zapewnienia? - Już raz przecierałam oczy ze zdumienia po decyzji pani poseł Moniki Pawłowskiej. Po takim doświadczeniu myślę, że wszystko jest możliwe i moja wyobraźnia sięga daleko. Widzi pani drugie dno w sprawie pani Matysiak? - Tak naprawdę celem jest budowanie alternatywnej siły złożonej po to, żeby nam zabrać kilka procent, bo PiS liczy, że gdyby powtórzył się scenariusz z 2015 roku, będzie miał szanse wrócić do władzy. To jest koncesjonowana przez PiS akcja, z której pani Paulina Matysiak albo nie zdaje, albo nie chce zdawać sobie sprawy. A bardzie nie zdaje, czy nie chce zdawać sobie sprawy? - Być może robi to całkowicie cynicznie i się świadomie na to godzi. To transakcja wiązana typu coś za coś. Co może być stawką? - Ona ma teraz ogromne wsparcie wszystkich kont wykupionych przez PiS jakie istnieją na platformie X które budują jej zasięgi. Obiecywaliście inne standardy, a jest partyjny nalot na Totalizatora Sportowego. Gdzie to odpolitycznienie spółek? - Nie ma takiego zakazu, żeby osoby tam zasiadające nie były członkami partii, albo nie znały kogoś osobiście. Mam tylko nadzieję, że to są specjaliści, to jest kluczowa kwestia, czy spełniają te standardy. Chyba niekoniecznie, skoro wicepremier Gawkowski tę sytuację nazywa skandalem. - Przyjmijmy, że nie było w tym złej woli tylko niedopatrzenie. Jeśli są tam niekompetentne osoby, powinny zostać odwołane. Wymieniono 13 dyrektorów regionalnych, a partyjni nominaci to nie jest jednostkowa sytuacja, więc trudno mówić o niedopatrzeniu. - Nie powinniśmy powielać błędów PiS, obiecywaliśmy nowe standardy i ubolewam nad tym, że nie wszędzie udaje się je wprowadzić. Jest to zła polityka, która powinna zostać zmieniona. Rządzicie, więc macie wszystkie karty w ręku. - Są za to odpowiedzialne osoby w ministerstwie aktywów państwowych. Rozmawialiśmy o tym na klubie. Czas na audyt w tej sprawie. To zaproponujemy na posiedzeniu rządu. W umowie koalicyjnej zapisaliście odpolitycznienie spółek skarbu państwa. Co z tym postulatem? - Mogę sobie wyobrazić, że na niektórych czyhają pokusy, ale nie to obiecywaliśmy i powinniśmy zmienić te nominacje, bo zawiedziemy zaufanie, które jest w nas pokładane. Wyborcy oczekują, że ich wybrańcy będą mieli wyższe standardy i propaństwowe a nie łupieżcze podejście. To, dlaczego projekt ustawy zakazujący łączenia funkcji rządowych i samorządowych, z zasiadaniem w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa od marca leży w sejmowej zamrażarce? - Trzeba zapytać panna marszałka Hołownię. To on nadaje bieg wszystkim projektom, to jego decyzja. A powinien być jak najszybciej procedowany? - Tak. Uważam, że rozpoczęcie prac nad tym projektem pozwoliłoby wyjść z kryzysu, w którym się cała koalicja znalazła. Zacznijmy nad nim prace. Czy jako lewica macie pomysł, żeby zaistnieć legislacyjnie nie tylko projektami światopoglądowymi? - Oczywiście, że mamy. Renta wdowia już została podpisana przez pana prezydenta, mieszkania na tani wynajem – tu mamy zapewnione 3,5 miliarda w budżecie. To jest projekt, który uda się zrealizować w przeciwieństwie do kredytu zero procent. Zablokowaliśmy też szkodliwą obniżkę składki zdrowotnej. Macie też propozycję by wprowadzić do kodeksu karnego nowa kategorię - zabójstwo drogowe, ale podobny pomysł ma minister Bodnar. To nie mnożenie bytów? - Szybciej można wprowadzić potrzebne zmiany w projekcie poselskim, będziemy rozmawiać z panem ministrem i ekspertami ruchu drogowego. Bo nie ma tygodnia, by do takiej tragedii nie dochodziło. Powinna być możliwość karania sprawców takich czynów nie jak za zwykły wypadek, tylko zabójstwo. Czy to zadziała w praktyce? Pojawią się zapewne tłumaczenia, że to był wypadek. - Jeśli ktoś siada nietrzeźwy za kółko, albo znacznie przekracza prędkość, godzi się z tym, że kogoś zabije. Macie już projekt? - Będzie gotowy w ciągu miesiąca. Opinia publiczna domaga się sprawiedliwości w przypadku takich spraw jak chociażby ostatni wypadek na Trasie Łazienkowskiej, czy A1. Kiedy możemy spodziewać się konkretów w sprawie czterodniowego tygodnia pracy? - Prace w ministerstwie rodziny, pracy i polityki społecznej trwają. To pomysł, który może zwiększyć efektywność pracy. Polacy są w unijnej czołówce osób najwięcej pracujących i nie mają czasu na życie rodzinne, to się przekłada także na problemy demograficzne. Rozmawialiście z koalicjantami czy poprą ten pomysł? - Nie jest to element umowy koalicyjnej. W tym roku nie jest to przewidziane, natomiast to co uchwalimy do końca roku, to wliczanie czasu pracy na umowach cywilnoprawnych do stażu pracy. A co z oskładkowaniem umów cywilnoprawnych? - Tych zmian wymaga od nas także UE. To perspektywa kilku najbliższych lat. Skoro jesteśmy przy ministerstwie rodziny, to czy pani minister Dziemianowicz-Bąk będzie waszą kandydatką na prezydenta? - Na pewno jest jedną z najbardziej do tego predystynowanych osób. Decyzje podejmiemy do końca roku. Jest przesadzone, że będzie to kobieta? - Nie, być może zgłoszą się mężczyźni, nie ma zakazu. Będziemy musieli wtedy zdecydować. Na razie nie ma żadnego oficjalnego, ani mniej oficjalnego zgłoszenia. Nikt się nie wyrywa? - Nie, to nie jest dobra droga, żeby się wyrywać przed szereg i prowadzić wątpliwe prawnie działania kampanijne. To byłby falstart, jak w przypadku pana Mentzena. A może się przyczajacie, żeby najpierw poznać wroga? - To na pewno jest elementem strategii we wszystkich partiach. Konkurencja nie śpi i każdy zdaje sobie z tego sprawę. A jaka powinna być idealna kandydatka? - Niezależna, wiarygodna, taka która umie rozmawiać z ludźmi. A nie obawiacie się wystawiać kandydatki? Nie macie zbyt dobrego doświadczenia. - Nie mamy, ale Stany Zjednoczone też nie miały dobrego doświadczenia po Hillary Clinton a wystawiają w tej chwili kobietę. Myślę, że rośnie też akceptacja społeczna dla kobiecych kandydatur na wysokie stanowiska publiczne. Trzeba próbować. A jaka powinna być idealna kandydatka? - Niezależna, wiarygodna, taka która umie rozmawiać z ludźmi, ale i umie się postawić, być stanowcza. A pani minister Dziemianowicz-Bąk umie się postawić? - Oj myślę, że nie raz tego dowiodła. Choćby w głosowaniu dotyczącym użycia broni na granicy. Marek Sawicki domagał się dymisji. Więc chyba nie uznał, że to akurat jest atut pani minister. - Pewnie nie, ale ja uznaję, że tak. Czym dla was są te wybory? - Możliwością zaprezentowania swoich priorytetów programowych, odświeżenia wizerunku i szansą na zawalczenie o nowy elektorat. Poprzecie Rafała Trzaskowskiego, jeśli nie wejdziecie do drugiej tury? - Uważam, że partie koalicji rządzącej powinny zawrzeć pakt prezydencki i publicznie ogłosić, że niezależnie od tego komu się uda wejść do drugiej tury, a może być różnie, wszyscy popieramy tę osobę. To brzmi trochę jak wotum nieufności wobec koalicjantów, skoro trzeba zawierać takie pakty, żeby mieć pewność. - To jest raczej pokazanie, że mimo, że będziemy rywalizować w tym wyścigu jesteśmy nadal jednością i w sytuacjach najważniejszych stajemy ze sobą ramię w ramię. Koalicja przetrwa tę próbę ognia? Bo i tak już są zgrzyty a w kampanii będzie jeszcze gorzej. - Koalicja powinna mieć na względzie, że jak nie to władzę przejmie PiS i Konfederacja. To powinno być motywatorem do nieokładania się łopatkami po głowach. Czujecie się komfortowo w tej koalicji? - Traktujemy tę koalicje jako wyzwanie, jesteśmy w niej pierwszy raz od 18 lat. Większość członków rządu nie była nigdy w żadnym innym rządzie więc przecierają szlaki. Jeżeli chodzi o sprawczość czujemy się na czwórkę z plusem. A z czym macie problem? - Jeśli chodzi o realizację z kwestiami praw człowieka, które blokuje PSL. To ogromna zadra w naszym lewicowym sercu, jeżeli chodzi o tę koalicję. Nie przestaniemy walczyć o te sprawy. Jeżeli komuś się wydaje, że nie będziemy walczyć o prawa kobiet czy osób LGBT to jest w błędzie. Na razie to za ten brak sprawczości wam się najbardziej dostaje od wyborców. - Wiem, że nam się najbardziej dostaje i nie zgadzam się podejściem premiera Tuska, który też ma przecież w swoim programie liberalizację prawa do przerywania ciąży, a mówi, że z tym się nic nie da zrobić i trudno, chodźmy do domu. W innych sprawach jakoś potrafi negocjować. Jest premierem, obiecał to Polkom i Polakom i to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność, żeby to zrealizować. Oczekuje od premiera więcej determinacji w tej sprawie. Z czego wynika taka postawa premiera? Ostatnia rzeczą, którą można powiedzieć o premierze Donaldzie Tusku jest to, że wywiesza białą flagę. - Z braku przeświadczenia, że to jest istotne. To może kuleje wasza umiejętność przekonywania? - Nie sądzę. Myślę, że gdyby na miejscu premiera była kobieta, to podchodziłaby do tego inaczej. To żałosne, że ta ustawa nie jest w stanie przejść przez Sejm. Ten problem trzeba rozwiązać. To kwestia wiarygodności samego premiera. Powinien bardziej wpłynąć na posłów? Na swoich może, ale na ludowców? - Myślę, że na innych posłów też umie wpływać, gdyż jest premierem. Premier ma dużo narzędzi wpływu, najwięcej ze wszystkich ludzi w kraju. Zabrakło czterech głosów trzeba je znaleźć. I to premier powinien szukać tych głosów. - Tak uważam. Myślałam, że ma to policzone, a premier był przekonany, że jakoś to będzie i osobiście się w to nie zaangażował. Rozmawiała Marta Kurzyńska --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!