Z posłanką KO rozmawialiśmy jeszcze przed nadejściem tragicznej w skutkach powodzi, która zepchnęła na dalszym plan bieżącą politykę. Marta Kurzyńska, Interia: Czy Trybunał Konstytucyjny to miejsce dla harcowników? Anna Maria Żukowska mówi, że może do TK należałoby wprowadzić harcownika, żeby patrzył na ręce Juli Przyłębskiej. Monika Rosa, Koalicja Obywatelska: - To byłaby kusząca myśl, gdyby nie powaga sytuacji. Obecnie w Polsce nie ma TK i legitymizowanie pseudo-TK, instytucji, która ośmiesza państwo prawa, nie jest najlepszym rozwiązaniem. A jakie jest to najlepsze rozwiązanie? - Potrzebujemy nowej instytucji, która będzie decydowała, czy prawo, które tworzymy, jest zgodne z konstytucją. Czyli to błędne myślenie posłanki Lewicy? - Co do intencji rozumiem je bardzo dobrze, ale nie pójdziemy tą drogą. Potrzebujemy całkowitej i optymalnie szybkiej odnowy, reanimacji TK, a nie legitymizowania urzędu, po którym został już tylko budynek. W sprawie TK jesteście w sporze z prezydentem i macie związane ręce. - Tak, ale już niedługo. Prezydent na szczęście powoli już się pakuje, został mniej niż rok. Elementem pakietu przywracania praworządności jest też pomysł, aby do konstytucji wprowadzić bezpieczniki, które dałyby poczucie stabilności i bezpieczeństwa prawnego dla obywateli, bo być może kiedyś znowu pojawi się w historii Polski człowiek pokroju Jarosława Kaczyńskiego, który uzna, że chciałby mieć całą władzę w jednym ręku. Patrząc jak wygląda sejmowa większość, rozmowa o zmianie konstytucji nie jest jałowa? - Chcemy dać obywatelom to, co obiecaliśmy. Przywracanie praworządności. Nie obawiacie się kolejnej wojny o TK? Politycy PiS mówią, że nieobsadzanie miejsc w TK to zapowiedz zamachu konstytucyjnego. - Złodziej krzyczy, żeby złapać złodzieja. My krok po kroku musimy przywrócić odebrane wszystkim prawa do sprawiedliwego i uczciwego sądu, po to żebyśmy, jako posłowie, władza ustawodawcza, mieli świadomość, że nad nami stoi sąd konstytucyjny z prawdziwego zdarzenia, który oceni nasze legislacyjne działania i powie, czy to co robiliśmy jest zgodne z konstytucją. Taki prawny bezpiecznik. Uważacie, że cel uświęca środki? Pytam o wypowiedź premiera o "demokracji walczącej". - My jesteśmy jak saper na polu minowym. Co krok czeka nas mina zastawiona przez poprzedników. Musimy iść slalomem, czasem się cofnąć, czasem pójść na przekór, czasem zrobić coś, co przez jednych prawników będzie interpretowane dobrze, przez drugich źle. Chaos prawny, który wprowadził PiS, nie służy obywatelom. A nie boicie się, że kiedyś jakaś mina was wysadzi? - Póki będziemy trzymać się wspólnie w koalicji, żadne miny nie będą groźne. A może największe niebezpieczeństwo czai się właśnie wewnątrz koalicji, w braku jej jedności? - Najbardziej różnimy się ideowo. Poglądy dotyczące aborcji, związków partnerskich nas różnią. Jednak wszyscy wiemy, że jeżeli nie dowieziemy tych spraw do końca, obywatele nam tego nie wybaczą. W sprawie składki zdrowotnej na pewno też znajdziemy kompromis. Na razie każdy w koalicji patrzy na swój elektorat. - Każdy elektorat jest ważny, ale planem minimum przy aborcji jest dekryminalizacja, zwłaszcza że elektorat PSL też popiera przecież nawet dalej idącą liberalizację. Gdzie pani widzi największy problem, jeżeli chodzi o brak realizacji obietnic? - Jeśli chodzi o kwestię sprawczości, to jest problem z podpisem prezydenta. Musimy czasem, jak w przypadku tabletki "dzień po", rozwiązywać problemy rozporządzeniami. Prezydent nie stał się waszym alibi? Jest też tak, że wiele rzeczy nie jesteście w stanie zrobić, bo się kłócicie. - Przyspieszamy. W ciągu dwóch tygodni przedstawimy ostateczny plan w sprawie składki zdrowotnej. To zobowiązanie minister zdrowia i ministra finansów. Jesienią pojawi się temat związków partnerskich, wracamy w komisji z prawem aborcyjnym. To brzmi jak przepis na kolejną awanturę. - Liczę, że wszyscy w koalicji pójdą po rozum do głowy. Kwestia związków partnerskich idzie opornie, ale wiem też, ile pracy trzeba wykonać, żeby pogodzić to, czego my oczekujemy, czego oczekuje społeczeństwo, a na co zgadza się PSL. Pewne rzeczy powinny pójść szybciej, ale wszyscy wiedzieli, jaki program mają poszczególne partie. Nawzajem się blokujecie. - Zobaczmy, ile ważnych rzeczy już się udało. Ustawa "aktywny rodzic" przyjęta bezproblemowo, kwestia renty wdowiej również, podwyżki 30 proc. dla nauczycieli i 20 proc. dla reszty budżetówki, in vitro finansowane przez państwo, ogromne nakłady na obronność i modernizację armii, w każdym obszarze już widać zmiany. Czasem tylko kłótnie przysłaniają nam sukcesy. Czy zachęta do spowiedzi to był dobry pomysł? Włodzimierz Czarzasty najpierw mówił o rządzie leni, ostatnio stwierdził, że nie idzie wam przywracanie praworządności. - To jest ciekawa konstrukcja, jak ktoś, kto nie zdecydował się wejść do rządu, spowiada się w imieniu rządu. Włodzimierz Czarzasty zapewne nie wie, że ministrowie naprawdę ciężko pracują. Może koledzy z partii, którzy zostali ministrami, mu wytłumaczą. A gdzie pani widzi tę ciężką pracę? - Kilka kwestii już wymieniłam. Mamy realizowane kolejne kamienie KPO, zmiany w prawie pracy, w edukacji, odchudzenie podstawy programowej, inwestycje, jest dużo rzeczy które się udały. One są po prostu dla mediów mniej ciekawe - bo się udały. Ale są odczuwalne pozytywnie przez Polaków. Może, jak mówi Szymon Hołownia, macie problem z komunikacją? - Może nie umiemy się chwalić w sposób propagandowy, jak robili to poprzednicy. Przypomnę, że to chwalenie kosztowało nas wszystkich miliardy złotych i tysiące nadużyć. To może stąd niewielka różnica między wami a PiS-em w ostatnim sondażu. - To nie sondaże powinny wytyczać rytm prac koalicji i rządu, choć martwi mnie oczywiście, że pewna część społeczeństwa popiera antydemokratyczne przekonania i praktyki PiS. Z czego wynika? - To twardy elektorat, który od lat głosuje na tę partię. Myślę, że potrzebujemy czasu, żeby dać wyborom PiS poczucie bezpieczeństwa i komfortu, że żyjemy we wspólnym państwie. Polaryzacja spowodowała myślenie, że jesteśmy bardziej wrogami niż politycznymi przeciwnikami. - Tym różni się rząd demokratyczny od niedemokratycznego, że ten pierwszy podchodzi z troską do wszystkich grup społecznych bez wykluczania którejś z nich. Przez ostatnich osiem lat mieliśmy do czynienia wyłącznie z "kupowaniem głosów" oraz wykluczaniem wielu grup i środowisk społecznych. Ostatni sondaż pokazał niskie poparcie dla KO wśród młodych ludzi. Niepokoi was to? - Być może jest wśród niektórych młodych ludzi pewien zawód, że kwestie dotyczące praw kobiet, aborcji, związków partnerskich nie idą tak szybko, jak się spodziewali. W takich sytuacjach zawsze najbardziej dostaje się największemu koalicjantowi. Dobrze wam w takim klinczu? - Płacimy za naszych koalicjantów i zawsze tak będzie, to nie jest nic niezwykłego. Macie pomysł, jak przyciągnąć młodych ludzi do KO? - Najważniejsze jest to, żeby wyborcy byli w koalicji 15 października. Realizacja postulatów, które są ważne dla młodych, pozwoli ich przyciągnąć. Mam też nadzieję, że nowo powołana komisja ds. dzieci i młodzieży, która zajmie się wyzwaniami świata cyfrowego, zdrowiem psychicznym sprawi, że krok po kroku młodzi będą się przekonywali, że są traktowaną poważnie grupą społeczną. Komisja sejmowa ich do tego przekona? - Komisja wpłynie na kierunki działań w poszczególnych resortach. Porozmawiajmy o tym, dlaczego młodzi ludzie są często w kryzysie psychicznym, czego się boją, porozmawiajmy o hejcie. Co warto podkreślić, pierwszy raz w historii większość parlamentarna powołała komisję ds. dzieci i młodzieży, integrując sprawy tej grupy rozproszone wcześniej w wielu różnych miejscach. Czy Rafał Trzaskowski jest ryzykownym kandydatem? Tak mówią politycy Polski 2050. - Ryzykowne byłoby co najwyżej jego niewystawienie. Nie nadążam za tokiem myślenia polityków Polski 2050. Mówią, że Rafał Trzaskowski nie jest kandydatem środka i że jest twarzą polaryzacji. - Każdy polityk koalicji jest w jakiś sposób uwikłany w polaryzację, tak to zapewne przedstawią media sprzyjające PiS. Rafał Trzaskowski w poprzednich wyborach, mimo nierównych warunków, uzyskał doskonały wynik. W uczciwej grze wygra te wybory. Pamiętamy haniebne działania, uruchamianie całej machiny państwowej i PiS-owskich mediów finansowanych z publicznych pieniędzy do walki z nim. Wszyscy wiedzą, że to Rafał Trzaskowski był moralnym zwycięzcą tamtych wyborów. Politycy Polski 2050 mówią, że Szymon Hołownia jest stworzony, by zostać prezydentem. - Szymon Hołowania jest twórcą i liderem tego środowiska politycznego, więc nic dziwnego, że politycy Polski 2050 tak właśnie mówią. Jednak wszystkie badania pokazują, kto ma realną szansę na zwycięstwo. Tendencja jest stała. To Rafał Trzaskowski. Czyli Szymon Hołownia porywa się z motyką na słońce? - Jeśli Szymon Hołownia chce wystartować, to zapewne tak uczyni. Pewnie zrobi dobrą kampanię i zdobędzie lepszy lub gorszy wynik. Jednak to Rafał Trzaskowski wygra te wybory. Czyli chce pani powiedzieć marszałkowi Hołowni, że para pójdzie w gwizdek? - Każdy lider i każde środowisko polityczne mają swoje cele polityczne. Nie mnie oceniać motywacje marszałka Hołowni i Polski 2050. Premier zapewnia, że nie będzie startował. A mimo to politycy PSL-u i Lewicy co jakiś czas podnoszą temat jego startu. Dlaczego? - Mimo wielu różnic jest coś co łączy Lewicę i ludowców. Uparli się, żeby Donald Tusk wystartował. Mam prośbę do koalicjantów. My im nie wybieramy kandydatów na prezydenta, więc niech oni nie wybierają kandydata Koalicji Obywatelskiej. Upór koalicjantów nic nie da. Jeśli premier Donald Tusk mówi, że nie planuje startować w wyborach prezydenckich, ale chce rządzić wciąż jako premier, to znaczy, że tak będzie. To może to jest próba osłabienia Rafała Trzaskowskiego? - Jeśli tak, to mogę tylko zaapelować do takich osób, żeby skończyły te gierki polityczne, nie wprowadzały zamętu. Nie z premierem Tuskiem takie numery. Premier jest w tej sprawie jednoznaczny i nie pozostawia pola do spekulacji. Czy ewentualna partia prezydencka mogłaby namieszać na scenie politycznej? - Prezydent był elementem tego układu, który rządził przez osiem lat, musiał wiedzieć, co się dzieje w Funduszu Sprawiedliwości czy RARS, jak wyglądała kampania wyborcza, jednoznacznie przyłożył rękę do zdemolowania praworządności. Nie uda mu się oderwać od grzechów i zawłaszczania pieniędzy publicznych przez ludzi PiS. Nie widzę jego przyszłości politycznej. Chcę jak najszybciej zapomnieć o jego prezydenturze. Rozmawiała Marta Kurzyńska. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!