- W porządku obrad jest głosowanie wniosku Lewicy o odwołanie marszałka Bosaka z Prezydium Sejmu. Przypuszczam, że on już wie, jaka będzie teraz kolej rzeczy - mówi nam osoba z Prezydium Sejmu. - Pan marszałek nie zmienił swojego stanowiska, nie przedstawił żadnego innego rozwiązania sprawy z posłem Braunem - słyszymy od naszego źrodła. Kara i ultimatum Tu potrzebne jest słowo wyjaśnienia. Jak pisaliśmy na łamach Interii w połowie grudnia, przed ostatnim posiedzeniem Sejmu w ubiegłym roku marszałek Bosak miał przedstawić pozostałym członkom Prezydium Sejmu propozycje rozwiązań w sprawie przyszłości posła Brauna w Konfederacji. Karę nałożoną przez klub Konfederacji na posła Brauna - zawieszenie w prawach członka klubu i zakaz wystąpień z sejmowej mównicy na czas nieokreślony - większość rządzącą uznała za dalece niewystarczającą. Domagała się surowszego potraktowania parlamentarzysty, który gaśnicą proszkową gasił w sejmowym holu chanukowe świece. Marszałek Bosak usłyszał ultimatum: Albo Konfederacja usunie posła Brauna ze swojego klubu, albo straci miejsce w Prezydium Sejmu. - Krzysztof Bosak we wtorek ma przedstawić nam swoją argumentację. Powiedział, że pomyśli nad możliwymi rozwiązaniami tej sytuacji - powiedziała nam wówczas Dorota Niedziela, wicemarszałkini Sejmu. - Jeśli zadowalających rozwiązań nie wymyślił, to odbędzie się głosowanie nad obecnością przedstawiciela Konfederacji w Prezydium Sejmu i najpewniej jego wykluczenie - podkreśliła. W jeszcze mocniejszych słowach wypowiadał się wówczas Włodzimierz Czarzasty. - Amerykanie nie negocjują z terrorystami, a Lewica nie negocjuje z Konfederacją - zapewniał wicemarszałek Sejmu i współprzewodniczący Nowej Lewicy, który zaznaczał, że "Konfederacja ma twarz i poglądy pana Brauna" i nie można tego dłużej tolerować. - Kiedy powiemy: Dość? Kiedy w lutym albo marcu pan Braun walnie kogoś gaśnicą w głowę - pytał wszystkich broniących posła Brauna. Los Bosaka (niemal) przesądzony Z informacji Interii wynika, że chociaż los miejsca Krzysztofa Bosaka we władzach Sejmu wydaje się przesądzony, to ostateczna decyzja zapadnie rankiem 16 stycznia. To wówczas odbędą się posiedzenia klubów poselskich ugrupowań tworzących Koalicję 15 Października oraz spotkanie prezydium niższej izby parlamentu. Ostateczna decyzja zapadnie po spotkaniu partyjnych liderów koalicji rządzącej. Mówi osoba z Prezydium Sejmu: - Jeszcze przed samym posiedzeniem mamy Prezydium Sejmu, więc to jest tak naprawdę ostatnia szansa na reakcję ze strony marszałka Bosaka i Konfederacji. Ale nie spodziewam się, żeby doszło do przełomu, bo na naszych spotkaniach marszałek Bosak nie wracał do tego tematu, nie próbował niczego wyjaśnić, niczego zaproponować. Wiadomo, że za usunięciem Bosaka z Prezydium Sejmu jest Lewica, która złożyła wniosek w tej sprawie. Niemal na pewno w podobny sposób postąpi klub Koalicji Obywatelskiej, który podczas głosowania nad powołaniem Bosaka na funkcję wicemarszałka Sejmu wstrzymał się od głosu. Największy znak zapytania stoi przy posłach i posłankach Trzeciej Drogi, a więc PSL i Polski 2050. - Jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Każdy z nas ma pewnie swoje własne przemyślenia w tej kwestii, ale ostateczną rekomendację klubu wypracujemy na posiedzeniu przed rozpoczęciem obrad - mówi Interii przewodniczący klubu parlamentarnego PSL poseł Krzysztof Paszyk. - Czekamy, czy i co jeszcze do jutra marszałek Bosak ewentualnie powie albo zrobi. Od tego uzależniamy decyzję klubu - dodaje. Nie jest przesądzone, czy w głosowaniu nad losem marszałka Bosaka będzie obowiązywać dyscyplina partyjna. W podobnym tonie wypowiada się odpowiednik Paszyka w Polsce 2050 - poseł Mirosław Suchoń. - Jesteśmy przed posiedzeniem klubu. Będziemy na pewno rozmawiać o sytuacji marszałka Bosaka - mówi Interii. - Nie mamy u nas czegoś takiego jak dyscyplina partyjna, ale uzgadniamy wspólne stanowiska w najważniejszych kwestiach i nie inaczej będzie tym razem - dodaje. Jak dowiedziała się Interia, w przypadku odwołania Bosaka z funkcji wicemarszałka Sejmu, jego miejsce w prezydium najpewniej pozostanie nieobsadzone. Nasze źródła twierdzą, że byłaby to sytuacja podobna do miejsca przysługującego Prawu i Sprawiedliwości - Konfederacja mogłaby je ponownie obsadzić w momencie, gdy zrealizowałaby warunki większości parlamentarnej dotyczące wykluczenia posła Brauna ze swojego klubu. Konfederacja na skraju rozpadu Konfederacja nie zamierzała i nie zamierza ustępować żądaniom większości rządzącej. Poseł Braun nie został usunięty z klubu i nic nie wskazuje, żeby w przewidywalnej przyszłości miało się to zmienić. - De facto stawiając nam ultimatum i żądanie wyrzucenia Grzegorza Brauna z klubu, Szymon Hołownia uratował go - przyznał wówczas na antenie Polsat News poseł Przemysław Wipler, klubowy kolega Brauna. Sam Krzysztof Bosak, jeszcze w grudniu, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznał, że "na pewno nie będziemy tutaj podejmować żadnych decyzji pod naciskiem czy szantażem innych partii czy mediów, gdzie straszy się teraz Konfederację, że ja stracę funkcję i że mamy coś zrobić, żebym tę funkcję zachował". - To stawianie sprawy, które w oczywisty sposób jest nie do zaakceptowania przez nas - zapewnił wicemarszałek Sejmu. Nieprzejednanie Konfederacji w tej kwestii ma swoje źródło w prozaicznej arytmetyce sejmowej. Klub Konfederacji liczy 18 posłów. Czterech z nich to członkowie Konfederacji Korony Polskiej, na czele której stoi Grzegorz Braun. Oprócz niego do formacji należą również posłowie Włodzimierz Skalik (wiceprzewodniczący klubu), Tomasz Fritz i Andrzej Zapałowski. Cała trójka stoi murem za swoim liderem. Gdyby więc kierownictwo klubu zdecydowałoby się usunąć posła Brauna, Konfederacja liczyłaby już tylko 14 posłów. Z klubu stałaby się kołem poselskim. To z kolei niosłoby ze sobą konkretne ograniczenia w działalności sejmowej - m.in. brak możliwości samodzielnego składania projektów ustaw, brak przedstawicielstwa we władzach izby niższej parlamentu czy krótszy czas na wystąpienia podczas debat na sali plenarnej. Dodatkowego smaczku sprawie dodaje to, że Brauna i jego ludzi wizją współpracy kusi inny polityczny banita - Janusz Korwin-Mikke. Poseł Konfederacji w poprzedniej kadencji popadł w tej formacji w niełaskę i został odstawiony na boczny tor. Jego odpowiedzią było założenie nowej partii pod koniec 2023 roku. Jej celem jest sięgnięcie po wyborców formacji Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena. Korwin-Mikke nie ukrywa też, że chętnie podjąłby współpracę z Braunem już poza Konfederacją. - Grzegorz Braun ma własną partię, ale jesteśmy w kontakcie. Proszę pamiętać, że obaj jesteśmy obecnie w Konfederacji. Być może obaj będziemy poza, to jest możliwe. Jeżeli nas wyrzucą, zawrzemy własną konfederację - przyznał w rozmowie z Interią w połowie grudnia. Łukasz Rogojsz