Późny wieczór, 6 grudnia. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Artur Soboń dziękuje prezydentowi Andrzejowi Dudzie za nominację do Narodowego Banku Polskiego. Były wiceminister m.in. finansów został właśnie członkiem zarządu NBP. To kolejny polityk ze środowiska PiS, który trafia w to miejsce - wcześniej podobną drogę przeszli np. Adam Lipiński czy Paweł Mucha. Nowa większość sejmowa dostaje natomiast kolejny dowód i nie ma wątpliwości, że NBP lada dzień stanie się "przechowalnią pisowskich funkcjonariuszy", jak mówi nam jeden z polityków. Wcześniej bowiem media obiegły informacje dotyczące np. pracowników TVP, którzy z obawy przed rychłą utratą zatrudnienia znaleźli schronienie w NBP, a doradcą samego prezesa ma być były polityk PiS Wojciech Jasiński. Z jednej strony NBP może stać się właśnie "przechowalnią" ludzi związanych z PiS, a z drugiej bastionem tego środowiska po utracie władzy - tak, jak bastionem opozycji w poprzedniej kadencji był Senat. Sęk w tym jednak, że o ile Senat jest izbą stricte polityczną, NBP w założeniu powinien być daleki od politycznych wpływów. I to jeden z najczęściej podnoszonych zarzutów wobec szefa NBP Adama Glapińskiego, którego opozycja chce postawić przed Trybunałem Stanu. Ale czy to wystarczający argument? Za co Glapiński ma trafić przed Trybunał Stanu? Koalicja Obywatelska w programie wyborczym obiecała, że postawi Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu "za zniszczenie niezależności Narodowego Banku Polskiego i brak realizacji podstawowego zadania NBP, jakim jest walka z drożyzną". Jak pisał w Interii redaktor Łukasz Rogojsz, podstawą ma być naruszenie trzech artykułów konstytucji (art. 220, ust. 2, art. 227, ust. 1, art. 227, ust. 2). Ostatni przepis to wprost zarzut o polityczne wpływy, które - mimo usilnych starań wnioskodawców - można różnie interpretować. Dwa inne zarzuty są natomiast dużo konkretniejsze. Jeden mówi o osłabianiu złotego (a to - zdaniem PO - działo się przez nieumiejętne podwyższanie i obniżanie stóp procentowych), a drugi o pokrywaniu deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w banku centralnym (miało tak być w czasie pandemii - przekonują politycy KO). Przynajmniej te trzy przepisy powinny znaleźć się we wniosku o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego. Lista zarzutów wobec szefa NBP jest jednak dłuższa. - Trzeba przygotować ten wniosek dobrze, mieć silne argumenty i dobrze uzasadnione. Wiemy, jak dużą rzeczą jest postawienie kogoś przed TS. Dlatego wniosek będzie dobrze przygotowany. Podejdziemy do tego ostrożnie i starannie - mówiła w Polsat News Barbara Nowacka. - Za to że doprowadził w Polsce do 30 proc. inflacji skumulowanej w ciągu dwóch lat. Nie było prezesa banku narodowego, który by opowiadał, że inflacji nie będzie i namawiał Polaków, by brali kredyty i nie wzrosną im raty. Mieliśmy prezesa NBP, który kłamał prosto w oczy. Przez niego ludzie mieli gorsze życie. Tak się wydarzyło - wtórował jej Krzysztof Gawkowski. Jak mówił na początku tygodnia szef sejmowej komisji gospodarki Ryszard Petru, wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu Adama Glapińskiego jest gotowy pod względem merytorycznym, ale czeka na decyzję polityczną. Ta jednak napotyka na komplikacje, bo aktywnym graczem staje się sam Glapiński i PiS. Trzy sprawy, które mogą osłabić zapał PO W ciągu tygodnia pojawiły się trzy elementy, które rzucają inne światło na operację nowej większości. Po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie konstytucyjności przepisów ustawy o Trybunale Stanu, również w kontekście szefa NBP. Po drugie, część członków zarządu NBP zwołała konferencję prasową, na której tłumaczyła, że ataki na Glapińskiego są polityczne, a sam szef NBP "działał w oparciu o najlepszą wiedzę i najlepsze praktyki banków centralnych". Po trzecie wreszcie, dość nieoczekiwanie pojawił się list szefowej Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Jeszcze w poprzednim miesiącu o wsparcie do kilku europejskich i światowych instytucji zwrócił się sam Glapiński, a jak dotąd odpowiedziała wyłącznie Lagarde. "Prawo Unii Europejskiej zapewnia ochronę prezesowi Polskiego Banku Centralnego" - przekazała Lagarde. Jak dodała, to na wypadek "gdyby przyszły rząd planował bezprawnie postawić go w stan oskarżenia". Szefowa EBC proponuje też Glapińskiemu, by ewentualną uchwałę Sejmu o postawieniu go w stan oskarżenia skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Glapiński przeszedł więc do aktywnej defensywy. Co na to politycy, którzy chcą postawić go przed Trybunałem Stanu? Czy po trzech przytoczonych przez nas elementach zapał polityków nowej większości osłabł? Okazuje się, że nie. Z naszych nieoficjalnych rozmów wynika, że w tej sprawie nie zmienia się wiele. Parlamentarzyści, z którymi rozmawiamy są natomiast przekonani, że wniosek trzeba wyjątkowo dobrze umotywować. Platforma niewzruszona. Tusk: Łaski nie robi - Treść tego listu mówi, że gdyby ktoś podejmował jakieś bezprawne działania wobec prezesa NBP, to europejskie struktury finansowe będą stawać w jego obronie. Tylko w Polsce nikt nie zamierza podejmować żadnych bezprawnych działań. Ten czas się skończył wraz z odchodzącą ekipą. Kwestia instytucji Trybunału Stanu jest szczegółowo opisana w Konstytucji i przepisach. To zwykłe działanie na gruncie prawnym, więc nie sądzę, by podchodziło to pod kryteria, o których mowa w liście. Ta sprawa może być, a nawet powinna być, procedowana w polskim Sejmie - przekonuje w rozmowie z Interią rzecznik prasowy Jan Grabiec. Zarówno Grabiec, jak i nasi inni rozmówcy z Platformy Obywatelskiej, przypomina o hasłach niesionych w kampanii. Wyborcy PO wielokrotnie na spotkaniach z politykami domagali się rozliczeń środowiska PiS. Z ich punktu widzenia Glapiński jest idealnym celem, bo zgodnie z prawem do postawienia go przed Trybunałem Stanu wystarczy bezwzględna większość, którą KO, Trzecia Droga i Lewica mają. Zdecydowanie trudniej jest przeprowadzić taki proces w przypadku ministrów bądź prezydenta, gdzie potrzeba większości 3/5 lub 2/3 głosów. - List (szefowej EBC - red.) w żaden sposób nie podważa tej ścieżki, która została zapowiedziana. To ścieżka zgodna z prawem, a my nie zmieniamy w nocy ustawy po to, żeby kogoś wyrzucić. Będziemy postępować zgodnie z literą prawa, nie będzie tu nawet cienia wątpliwości - zapewnia Grabiec. Do sprawy podczas piątkowej konferencji prasowej odniósł się sam Donald Tusk. - Nie będzie żadnej ugody z korupcją, żadnej ugody z łamaniem procedur, żadnej ugody z łamaniem prawa. Odbieram to (słowa Glapińskiego o możliwej współpracy z nową większością - red.) jako dobry znak. Powiem po mojemu: łaski nie robi. Każdy, kto bierze na siebie taką odpowiedzialność, musi mieć dobrą wolę współpracy - mówił Tusk. Dodawał też, że "prezes NBP nie stanie przed Trybunałem Stanu za taką czy inną politykę pieniężną". - Wiele na to wskazuje, będziemy szukali potwierdzenia tych opinii, że sprawował swoją funkcję niezgodnie z konstytucją. Prezes NBP ma być politycznie neutralny, a jego neutralność polityczna była, powiem delikatnie, osobliwa. Nie będzie polowania na czarownice, żadnego odwetu. Ale nie będzie porozumienia ze złem - zapewnił Tusk. Politycy PO nie chcą natomiast zdradzić, kiedy można się spodziewać kolejnych działań. Przekonują, że na dziś absolutnym priorytetem jest powołanie nowego rządu, a ewentualny wniosek o Trybunał Stanu dla Glapińskiego jest pieśnią niedalekiej przyszłości. Tymczasem nowa większość musiałaby też poradzić sobie z kolejnym ewentualnym problemem. W przypadku zawieszenia Glapińskiego jego obowiązki przejmie pierwsza wiceprezes Marta Kightley, która jak dotąd stawała za szefem murem i reprezentuje ten sam nurt myślowy. Łukasz Szpyrka