Mówi polityk z władz Platformy Obywatelskiej: - Donald Tusk jest absolutnie zdeterminowany do działania. Oczekuje, że to, co mówił, teraz sprawnie zrealizujemy. Inny z naszych rozmówców z PO potwierdza, że w sprawie Adama Glapińskiego kurs został już obrany: - Zdecydowanie jest klimat na to, żeby się nim zająć. Donald jest bardzo bojowo nastawiony do kwestii rozliczeń, chce ich wszystkich politycznie zamordować. A jeśli chodzi o Glapińskiego, to jest i u nas, i w całej koalicji powszechne przekonanie, że bardzo szkodził polskiej gospodarce i to w bardzo trudnych czasach. Wpływowy polityk PSL: - Wszyscy jesteśmy zdeterminowani, żeby się go pozbyć, tylko ta determinacja nie może zwalniać nas z dobrego przygotowania się od strony prawnej do batalii o przywrócenie normalności w NBP. Paragrafy na prezesa Można powiedzieć, że prezes NBP ma wyjątkowego pecha. Nowa koalicja rządząca z racji arytmetyki sejmowej nie ma dużego pola manewru, jeśli chodzi o stawianie przed Trybunałem Stanu najważniejszych polityków i nominatów odchodzącego obozu władzy. Prezes Glapiński należy jednak do wąskiego grona urzędników, które przed Trybunałem można postawić bezwzględną większością głosów. A tę koalicja dowodzona przez Donalda Tuska posiada. Nasi rozmówcy z szeregów większości sejmowej mówią też, pod jakimi zarzutami nowa władza zamierza ścigać prezesa Glapińskiego. Chodzi o naruszenie konstytucji, a konkretnie trzech jej artykułów: art. 220. ust. 2.art. 227. ust. 1.art. 227. ust. 4. Czego dotyczą poszczególne przepisy? Pierwszy mówi, że "ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa". Tymczasem, jak mówi jeden z naszych rozmówców, "pod rządami Glapińskiego NBP odkupywał od banków komercyjnych obligacje PFR i BGK służące do walki z konsekwencjami pandemii koronawirusa". Drugi z przepisów stanowi, że NBP "przysługuje wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza". Tutaj nowa władza zarzuca szefowi banku centralnego szkodzenie wartości polskiej waluty poprzez wrześniową decyzję o obniżeniu stóp procentowych - wynosiła ona 75 punktów bazowych, z 6,75 do 6 proc. - w sytuacji, gdy inflacja (we wrześniu była na poziomie 8,2 proc.) znacząco przewyższała cel NBP (2,5 proc.). Wreszcie trzeci z wymienionych artykułów konstytucji wprost zabrania prezesowi NBP politycznego zaangażowania i prowadzenia działalności politycznej. "Prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu" - czytamy w ustawie zasadniczej. Nasi rozmówcy z większości sejmowej uważają natomiast, że Adam Glapiński notorycznie łamał ten przepis swoimi politycznymi tyradami czy jednoznacznie wspierając politykę rządu, a krytykując działania opozycji. Zarzuty dotyczą zwłaszcza okresu kampanii parlamentarnej. - Podczas swoich konferencji prasowych prezes Glapiński notorycznie krytykował opozycję, odmawiał nam patriotyzmu i oskarżał o chęć zniszczenia Polski, jednocześnie zawsze stając w obronie rządu. To niewybaczalne, nie zostawimy tak tego - mówi nam wysoko postawiony polityk Platformy Obywatelskiej. Mówi ważny polityk Koalicji Obywatelskiej: - Jest bardzo dużo podstaw, żeby postawić prezesa Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Na pewno będzie się też przyglądać tej sprawie nowy minister finansów, który rozezna się m.in. jaki wpływ taki ruch miałby na światowe rynki i czy uda się to im wytłumaczyć. Przeszkody na drodze do celu Pytani o to, kiedy nowa władza zajmie się prezesem NBP, nasi rozmówcy nie potrafią wskazać konkretnej daty, za to wszyscy zapewniają: jeszcze w tym roku. - Najpewniej już wtedy, gdy formalnie przejmiemy władzę w państwie, bo wtedy to będzie czytelne dla ludzi. Nie chcemy też za wcześnie dawać PiS-owi do ręki oręża, żeby rozpoczęli wielką kampanię obrony prezesa Glapińskiego - wyjaśnia w rozmowie z Interią prominentny polityk Nowej Lewicy. Jeden z naszych rozmówców z Platformy Obywatelskiej mówi wprost: Adam Glapiński to jedna z najważniejszych figur w PiS-owskim obozie politycznym i potencjalne zagrożenie dla nowej władzy. - Bardzo pomagał poprzedniemu rządowi i wiadomo, że kiedy będzie mógł, to będzie wkładać kij w szprychy naszemu rządowi. A mówimy o arcyważnym stanowisku dla polskiej gospodarki. Jeśli jest możliwość, żeby się go pozbyć, a taka możliwość jest i mamy ją na wyciągnięcie ręki, to trzeba to zrobić - nie owija w bawełnę jedno z naszych źródeł. Większość sejmowa dostrzega też jednak szereg przeszkód na drodze do powodzenia misji "Usunąć Glapińskiego". Pierwszą z nich jest najbliższa współpracowniczka i pierwsza zastępczyni szefa banku centralnego - Marta Kightley. W razie postawienia prezesa Glapińskiego w stan oskarżenia, zostanie on zawieszony w pełnieniu obowiązków, a jego rolę do odwołania będzie wypełniać właśnie pierwsza wiceprezes. To ona jest też jedną z głównych figur kontrofensywy NBP, której celem jest ocalenie głowy szefa banku centralnego. - W gruncie rzeczy w takiej sytuacji usunięcie prezesa Glapińskiego niewiele zmieni - zżyma się jeden z liderów PSL. - Musimy więc spojrzeć na całą sprawę pod kątem skuteczności zmian w NBP, a nie ulegać pokusie nawoływania o Trybunał Stanu, niemając przygotowanego planu co i jak zrobić dalej - zastrzega nasz rozmówca. Drugim potencjalnym utrudnieniem dla nowej władzy może być prof. Małgorzata Manowska. To Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, ale też była wiceminister sprawiedliwości w rządzie Prawa i Sprawiedliwości i bliska współpracowniczka Zbigniewa Ziobry. Postać jednoznacznie kojarzona z obozem odchodzącej władzy. Prof. Manowska to także z mocy prawa przewodnicząca Trybunału Stanu. - Doskonale zdajemy sobie sprawę, że może torpedować nasze działania - zdradza jedno z naszych źródeł. Ostatnia przeszkoda to natomiast głowa państwa i etap ewentualnego zastąpienia Adama Glapińskiego nominatem nowej większości. Prezesa Narodowego Banku Polskiego powołuje na sześcioletnią kadencję Sejm na wniosek prezydenta. Bez kompromisu z Andrzejem Dudą nie uda się więc nowej władzy przejąć banku centralnego. - Musimy przeanalizować to z każdej strony. Wiadomo, że obiecaliśmy rozliczenie PiS-u i część naszych wyborców bardzo na to liczy, ale nie możemy zrobić pół fałszywego kroku - podkreśla jeden z czołowych polityków Koalicji Obywatelskiej. Również inni z naszych rozmówców zdają sobie sprawę ze skali wyzwania, ale zapewniają, że to ich nie zniechęci. - Nie chcemy mówić o pewnych rzeczach w świetle kamer, żeby PiS nie przygotowało się na nasze działania, ale zapewniam: poradzimy sobie z prezesem Glapińskim - mówi polityk z kierownictwa Nowej Lewicy. - Zrobimy to, co zapowiedzieliśmy, ale uważam, że trzeba działać, a nie gadać - dodaje nasz rozmówca z władz Platformy Obywatelskiej. Z informacji Interii wynika też, że nowa większość sejmowa jest w tej sprawie stale w kontakcie z prawnikami i analizuje wszelkie dostępne scenariusze. Jak słyszymy, zakończenie prawnego rozpoznania sytuacji ma nastąpić "lada dzień". "Glapa" kontratakuje Prezes Glapiński i jego otoczenie są doskonale świadomi, że czas ucieka im błyskawicznie. Dlatego zamiast czekać na ruchy przyszłego rządu, postanowili uderzyć wyprzedzająco. - Uznaliśmy, że istotne jest poinformowanie Europejskiego Banku Centralnego o groźbach, jakie są kierowane pod adresem prezesa NBP i o tym, że brak jest jakichkolwiek podstaw prawnych do postawienia go przed Trybunałem Stanu - powiedziała 20 listopada w wywiadzie z Business Insider Polska Marta Kightley, pierwsza wiceprezes NBP. - Prosimy też EBC, ale i Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy o podjęcie działań w tej sprawie. Mamy już umówione rozmowy z przedstawicielami tych instytucji - dodała. Na pomoc szefowi banku centralnego przyszedł też premier Mateusz Morawiecki. - Prezes Adam Glapiński żadną miarą nie powinien w najmniejszym stopniu nawet podlegać pod ocenę czy werdykt Trybunału Stanu - bronił go 20 listopada. Sam prezes NBP też nie zasypia gruszek w popiele. Jak informowała Wirtualna Polska, powołując się na swoje źródła w NBP, prezes Glapiński rozpoczął współpracę z jedną z czołowych "amerykańskich korporacji prawniczych". Cel jest oczywisty: obrona przed zarzutami przyszłej koalicji rządzącej. Otoczenie prezesa Glapińskiego podnosi jeszcze jeden fundamentalny argument za pozostawieniem swojego patrona w spokoju. Postawienie go przed Trybunałem Stanu miałoby rzekomo mieć wielce negatywny wpływ na finanse publiczne i polską gospodarkę. Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion, w rozmowie z Interią zderza jednak tę wersję z rzeczywistością. - Gdyby większość sejmowa zdecydowała się pociągnąć prezesa Glapińskiego do odpowiedzialność z powodu zaangażowania politycznego i naruszenia neutralności politycznej pełnionej funkcji, to nie spowodowałoby żadnych perturbacji ani w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, ani w Banku Światowym, ani w Europejskim Banku Centralnym - zapewnia ekonomista. I dodaje: - Wszyscy wiedzą, że prezes Glapiński mocno przesadzał z politykowaniem, a godność urzędu, o której wspomina konstytucja, nie została zachowana. Tutaj reperkusji nie byłoby w ogóle. Reakcja świata finansjery mogłaby nastąpić, gdyby argumentami za postawieniem prezesa NBP przed Trybunałem Stanu było finansowanie deficytu budżetowego rządu albo działanie na szkodę wartości polskiego pieniądza. Reakcja nie byłaby jednak ostra i ograniczyła się do mniej lub bardziej ogólnego oświadczenia. - Po prostu wiele więcej zrobić nie mogą - mówi nam Piotr Kuczyński. Jak zapewnia, "na razie instytucje, do których apeluje NBP nie zrobią nic. Poczekają na decyzję polityczną nowej koalicji rządzącej". - Jeśli zarzutem wobec prezesa Glapińskiego będzie jego upolitycznienie i rozpolitykowanie, to ani MFW, ani ECB, ani Bank Światowy nawet nie kiwną palcem - nie ma wątpliwości nasz rozmówca.