Kaczyński chce ratować Nawrockiego, uderzając w Unię

Cezary Michalski

Cezary Michalski

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Hahaha
haha
660
Udostępnij

Głosując przeciw rezolucjom Parlamentu Europejskiego i Sejmu na rzecz militarnego wzmocnienia Europy, PiS nie "zdradził Polski na rzecz Putina". Intencje Kaczyńskiego były jak zwykle podporządkowane interesowi jego partii w polityce krajowej. Upodabniając PiS do Konfederacji, Kaczyński chciał pomóc Nawrockiemu. Zamiast tego wzmocnił Mentzena, być może w sposób rozstrzygający.

Kaczyński chciał pomóc Nawrockiemu, a wsparł Mentzena
Kaczyński chciał pomóc Nawrockiemu, a wsparł MentzenaJacek Szydłowski / Forum / Marek MaliszewskiReporter

Opowiadając się przeciwko rezolucji PE i Sejmu na rzecz wzmocnienia obronności Europy, PiS oficjalnie przyjęło "doktrynę Krasnodębskiego", głoszącą, że nawet po rosyjskim ataku na Ukrainę "Bruksela jest dla polskiej suwerenności większym zagrożeniem niż Putin". Jeśli większość Polaków w tę doktrynę uwierzy, Putin zwycięży także w Warszawie, tak jak w listopadzie ubiegłego roku zwyciężył w Waszyngtonie.

PiS próbuje się przed tym zarzutem bronić, twierdząc że "obie rezolucje uderzają w NATO i Amerykę, a my NATO i Ameryki bronimy". Jest to fikcja, bo militarne wzmocnienie Europy wspiera zarówno nowy szef NATO Mark Rutte, jak też będąca absolutną patriotką NATO premier WłochGiorgia Meloni (jej partia poparła rezolucję PE, podczas gdy należący do tej samej frakcji PiS wraz z Konfederacją i AfD przeciw rezolucji głosował).

Nie "zdrada", ale zwyczajna polska polityka

Idące od strony koalicji i samego premiera Donalda Tuska okrzyki "zdrada!" i "hańba!" są jednak typową dla dzisiejszej polskiej polityki celową przesadą. Mają tę samą wartość co wcześniejsze "für Deutschland", jakie Kaczyński, Morawiecki i Ziobro kierowali pod adresem Tuska. Podnoszą emocjonalne wzmożenie naszej polityki, niszcząc jej merytoryczne zasoby.

Kaczyńskim nie kieruje "zdrada". On wciąż uważa, że jego powrót do władzy (a co najmniej ocalenie jego samego i PiS jako najważniejszej reprezentacji polskiej prawicy) jest tym, co dla suwerenności Polski najbardziej korzystne. Dlatego wobec spadających notowań Karola Nawrockiego i perspektywy jego mijanki ze Sławomirem Mentzenem Jarosław Kaczyński postawił na jeszcze większe upodobnienie własnej partii do Konfederacji.

Kaczyński jest przekonany, że w dniu głosowania prawicowi emeryci (rzadziej korzystający z internetu, częściej z telewizji Republika i mediów Tadeusza Rydzyka) pozostaną wierni jemu i jego kandydatowi, a drobna część prawicowej młodzieży, uwiedziona tą antyunijną szarżą na ostatniej prostej, wróci do kandydata PiS, który dzięki temu znajdzie się w drugiej turze.

W drugiej turze Kaczyński zagra konfederacką kartą jeszcze ostrzej i jeszcze bardziej bez ograniczeń. Pozwoli Nawrockiemu na wszystko, a Nawrocki wszystkich antyeuropejskich, antyzachodnich, antyukraińskich tropów użyje z pełnym autentyzmem. Ponieważ on nie jest w rzeczywistości kandydatem PiS.

Jest kandydatem profesora Andrzeja Nowaka i redaktora Pawła Lisickiego, którzy już dawno dokonali wyboru przeciwko "zachodniej cywilizacji śmierci", choćby oznaczało to dostanie się pod opiekę Putinowskiej "cywilizacji życia", być może z jakimś udziałem Trumpowej "cywilizacji tradycyjnych wartości".

Kaczyński wie, że Nawrocki nie jest jego kandydatem (tak jak byliby autentycznie jego kandydatami Bocheński, Bogucki, Przydacz i paru innych rozsądniejszych polityków średniego i młodszego pokolenia PiS). U progu kampanii prezydenckiej Kaczyński uznał jednak - być może racjonalnie - że w tej kampanii jego kandydat nie będzie już walczył z kandydatem Tuska o prezydenturę, ale PiS będzie w tej kampanii walczyło z Konfederacją o to, która z dwóch partii będzie w przyszłości reprezentować całą polską prawicę.

Jak uratować kampanię Nawrockiego

Mentzen jednak rośnie, przez dziurę w burcie statku z napisem "kampania prezydencka Nawrockiego" coraz szybciej wlewa się woda, a Kaczyński - jak zwykle radykalnie i zdecydowanie - stara się tę dziurę załatać.

Narzędzia łatania Kaczyński ma dwa. Pierwsze z nich, które byłoby mu bliższe, to próba uczynienia ze śmierci Barbary Skrzypek drugiego "małego Smoleńska".

O ile jednak pierwszy "duży Smoleńsk" był realną zbiorową traumą i pozbawił Kaczyńskiego wszelkich konkurentów do władzy nad polską prawicą (tylko on stracił w Smoleńsku brata, nie mieli takiego argumentu ani Kowal czy Kamiński z efemerycznego PJN, ani Kurski czy Ziobro, którzy też próbowali wówczas Kaczyńskiego obalić), to tragiczna śmierć Barbary Skrzypek takiego politycznego potencjału nie ma.

Działa wyłącznie na PiS-owskich emerytów, których Kaczyński już ma, a nie działa w ogóle na prawicową młodzież, którą Kaczyński musi odebrać Konfederacji.

Zatem pozostało mu już tylko zaostrzenie tonu w polityce antyunijnej, antyeuropejskiej, antyzachodniej, a także antyukraińskiej. Szczególnie wobec faktu, że Donald Trump (inny wizerunkowy atut polskiej prawicy) z Ukrainą się żegna, i to w sposób wyjątkowo paskudny, próbując na odchodne zabrać Ukrainie jej elektrownie atomowe i surowcowe zasoby.

Kaczyński ma nadzieję, że takie zaostrzenie antyunijnego tonu przez PiS (a więc i jego kandydata) wywoła w umysłach zwolenników Konfederacji pewien zamęt, który zaprocentuje w ostatnich tygodniach kampanii, kiedy w dodatku będzie się liczyć siła i wielkość partyjnego aparatu, który PiS ma bardziej rozbudowany niż Konfederacja.

Partyjny aparat bezradny w czasach internetu

Tu jednak Kaczyński również się pomylił. Siła kandydata, partii, logo i memów w mediach społecznościowych jest dzisiaj bardziej rozstrzygająca niż siła ociężałych aparatów partyjnych (spójrzmy choćby na przykład Rumunii).

Rozbudowany i karmiony przez osiem lat z budżetu państwa aparat partyjny PiS-u jest martwy, co w kampanii Nawrockiego widać coraz wyraźniej. Tymczasem aktywność Konfederacji i Mentzena w mediach społecznościowych jest dziś większa zarówno od aktywności Trzaskowskiego i KO, jak też w jeszcze większej proporcji od aktywności Nawrockiego i PiS.

To sprawia, że nowa konfederacka linia Prawa i Sprawiedliwości zamiast pomagać Nawrockiemu pomaga Mentzenowi, a Jarosław Kaczyński nie ma się już gdzie ze swojej najnowszej radykalizacji wycofać.

Swoją użyteczność próbuje w tej sytuacji pokazać umiarkowany (szczególnie na tle Andrzeja Nowaka i Pawła Lisickiego) Mateusz Morawiecki. Załatwił Nawrockiemu uścisk dłoni z Giorgią Meloni, co nie jest gestem wobec Nawrockiego, ale pokazówką dla Kaczyńskiego i aparatu PiS.

Jednak znów teoretycznie bardzo udane zagranie w rzeczywistości uderza w polityczną pustkę. Aparat PiS wychowywany coraz bardziej w duchu Konfederacji podobnie jak Konfederacja czy Ziobro uważa Morawieckiego za "najgorszego miękiszona wobec Brukseli, Berlina, Paryża". Morawiecki mówi wszystko, by to wrażenie zatrzeć, ale i tak wszyscy widzą, jak to naprawdę z nim jest.

Z drugiej strony Meloni z pełnym entuzjazmem poparła rezolucję Parlamentu Europejskiego, którą atakują Kaczyński, Morawiecki, Nawrocki i PiS. To powoduje chaos co do faktycznych intencji partii Kaczyńskiego, na którym znowu traci Nawrocki, a zyskuje Mentzen.

Cezary Michalski

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Czarzasty w ''Graffiti'' o zarzutach prokuratorskich dla Błaszczaka: Nie można sprzedawać interesów Polski za 4 proc.
      Czarzasty w ''Graffiti'' o zarzutach prokuratorskich dla Błaszczaka: Nie można sprzedawać interesów Polski za 4 proc.Polsat NewsPolsat News
      Przejdź na