Komisja Europejska niemal do ostatniej chwili trzymała kraje członkowskie i Ukrainę w niepewności, jeśli chodzi o przyszłość embarga na import produktów rolnych z Ukrainy. Decyzję ogłosiła raptem na kilka godzin przed wygaśnięciem dotychczasowego zakazu. Była to jednak decyzja, która zaskoczyła wszystkich, ponieważ od 16 września Ukraina znów będzie mogła eksportować swoje zboże na rynki UE. - Podjęcie decyzji o zniesieniu embarga przez Komisję Europejską pokazuje, że państwa chcące je utrzymać są w mniejszości i że większości państw UE zależy na wspieraniu Ukrainy. Polska nie zdołała wykazać, że całkowity zakaz jest proporcjonalnym działaniem - ocenia w rozmowie z Interią prof. Artur Nowak-Far, ekspert od prawa europejskiego i były wiceszef MSZ. - Politycznie nie można było podjąć decyzji o przedłużeniu embarga, bo oznaczałoby to pozostawienie Ukrainy na marginesie UE. To przemyślana, a na pewno nie spontaniczna, decyzja Brukseli - dodaje Marek Grela, były ambasador RP przy Unii Europejskiej. Jego zdaniem, to w Polsce dało się w tej sprawie wyczuć element spontanicznego, nakierowanego na zdobywanie wyborczych punktów, działania. - UE nie chce do tego dopuścić, bo to bardzo zły przykład dla innych, jeśli chodzi o rozwiązywanie unijnych problemów i stawianie czoła wyzwaniom - podkreśla nasz rozmówca. Pięć warunków dla Ukrainy W swoim komunikacie KE przekazała, że unijny zakaz importu ukraińskiego zboża wygasa z dniem 15 września. "Od soboty Ukraina ma wprowadzić skuteczne środki kontroli eksportu czterech zbóż, aby zapobiec zakłóceniom rynku w sąsiednich państwach członkowskich Unii" - zapowiedzieli brukselscy urzędnicy. Komisja Europejska dodała również, że przeanalizowała dane dotyczące wpływu ukraińskich produktów rolnych na jednolity rynek unijny i nie dostrzegła płynących z tego tytułu zagrożeń. "Stwierdzono, że dzięki pracom Platformy Koordynacyjnej i środkom tymczasowym wprowadzonym w dniu 2 maja 2023 roku zniknęły zakłócenia na rynku w pięciu państwach członkowskich graniczących z Ukrainą" - przekazała KE. Urzędnicy KE poinformowali też o pięciu punktach, na bazie których dotychczasowe ograniczenia zostają zniesione: dotychczasowe embargo na ukraińskie zboże wygasa w piątek 15 wrześniaUkraina zgodziła się wprowadzić w ciągu 30 dni narzędzia prawne, które mają zablokować wzrost cen zbóżKijów ma wprowadzić środki kontroli eksportu, które mają zapobiec zakłóceniom na rynkach państw sąsiadujących z Ukrainą; plan w tej sprawie Kijów zobowiązał się przedstawić do 18 wrześniaKomisja Europejska i Ukraina mają stale monitorować sytuację dotyczącą eksportu zbożaKomisja Europejska nie będzie nakładać ograniczeń, dopóki przyjęte środki będą skuteczne Zadowolenia z przebiegu rozmów z KE i zwłaszcza ich końcowego efektu nie krył Wołodymyr Zełenski. "Właśnie rozmawiałem z Ursulą von der Leyen" - napisał na Twitterze niedługo po ogłoszeniu decyzji przez KE, podkreślając, że wszelkie ograniczenia dla eksportu ukraińskiego zboża do UE zostały zniesione. "Podziękowałem Ursuli von der Leyen za dotrzymanie słowa i podtrzymanie zasad jednolitego rynku. To przykład tego, jak Ukraina i Unia Europejska wspólnie pracują w prawdziwym zjednoczeniu i zaufaniu. Gdy zasady są respektowane, a uzgodnienia dotrzymywane, Europa zawsze wygrywa" - dodał prezydent Ukrainy. Zełenski odniósł się też do sytuacji piątki państw przyfrontowych, które wiosną tego roku wprowadziły embargo na ukraińskie zboże, doprowadzając później do rozszerzenia tego zakazu na całą UE. "Kluczowa dla europejskiej solidarności jest teraz praca w relacjach dwustronnych. Kluczowe jest, żeby nasi sąsiedzi wspierali Ukrainę w czasie wojny. Jeśli ich decyzje pogwałcą unijne prawo, Ukraina odpowie w cywilizowany w sposób" - zakończył prezydent Ukrainy. Nauczka dla Polski, prztyczek w nos Rozmówcy Interii nie pozostawiają złudzeń - decyzja Komisji Europejskiej to wielkie zwycięstwo dyplomatyczne i gospodarcze Ukrainy. To również dotkliwa porażka "zbożowej koalicji" Polski, Węgier, Słowacji i Rumunii. Bułgaria wycofała się z niej na ostatniej prostej, ale już niedługo sojusz może stracić także Rumunię. - Zapewne się wykruszy, bowiem ma interes w spływie ukraińskiego zboża Dunajem - przewiduje rozwój zdarzeń prof. Artur Nowak-Far. - Dla tych czterech państw problem ukraińskiego zboża nie jest tak poważny jak dla Polski i nie ma charakteru przedwyborczego - dodaje z kolei Marek Grela. Były ambasador RP przy Unii Europejskiej surowo ocenia lekcję, którą polski rząd odebrał przy tej okazji od Komisji Europejskiej. Nasz rozmówca punktuje przede wszystkim to, że strona polska bardziej niż na twardych, zakulisowych negocjacjach skupiła się na chwytliwych medialnie i korzystnych kampanijnie zabiegach. Bo za taki właśnie uważa zapowiedź utrzymania polskiego embarga na ukraińskie zboże nawet w przypadku, gdy KE zdecyduje o zniesieniu zakazu unijnego. - UE to forum dialogu i kompromisu, a Polska o tym zapomniała. To bolesny prztyczek w nos dla Polski - przypomina Grela. I dodaje: - To również nauczka na przyszłość dla Polski i nowego ministra rolnictwa, który najwyraźniej nie ma pojęcia o wspólnej polityce rolnej i jednolitym unijnym rynku. Na tym etapie konfliktu zagranie wetem było bardzo nieodpowiedzialną strategią ze strony polskiego rządu, bo postawiło UE pod ścianą. Bruksela nie mogła pozwolić Polsce dyktować i zmieniać w ten sposób polityki całej UE. Ambasador Grela zauważa też coś jeszcze. Coś być może znacznie istotniejszego niż samo dopuszczenie ukraińskich produktów do obrotu na jednolitym, unijnym rynku. Chodzi o hierarchię geopolitycznych celów Brukseli. - Ukraina jest dzisiaj priorytetem dla UE, priorytetem - wyraźnie podkreśla były wiceszef MSZ. Jak mówi, "Ukraińcy czuli, że nie przegrają na tej sprawie, dlatego naciskali do końca". - Ukraina, Mołdawia i Serbia to dzisiaj polityczny priorytet dla UE. Skoro Bruksela powiedziała A w staraniach o ich akcesję, to musi powiedzieć B - wyjaśnia dyplomata. W tym kontekście zupełnie nowego, dużo bardziej realnego, wymiaru nabierają słowa Ursuli von der Leyen wypowiedziane podczas debaty o stanie Unii Europejskiej, która odbyła się 13 września w Strasburgu. - Będziemy stać u boku Ukrainy na każdym kroku tej drogi. Tak długo, jak będzie trzeba - zapewniła przewodnicząca Komisji Europejskiej. Z mównicy Parlamentu Europejskiego zapowiedziała również pakiet pomocowy w wysokości 50 mld euro na najbliższe cztery lata. Środki te mają pomóc Ukrainie w przeprowadzeniu niezbędnych inwestycji i reform. - Pomoże to Ukrainie odbudować kraj oraz stworzyć nowoczesne i dostatnie państwo - podkreśliła von der Leyen. Na koniec wypowiedziała znamienne słowa: - Przyszłość jest bardzo wyraźna. Ta izba wyraziła się jasno: przyszłość Ukrainy jest w naszej UE! Podwójny problem Polski Utrata geopolitycznego znaczenia w oczach Brukseli to niejedyny problem dla Polski w tej sytuacji. Polski rząd już przed ogłoszeniem decyzji Komisji Europejskiej zapowiedział, że swojego zakazu importu ukraińskiego zboża nie zniesienie. - Dzisiejsza decyzja ma tylko jeden cel: zabezpieczyć interesy polskiej wsi, ale zabezpieczyć też interesy europejskiego rolnictwa. Ukraina musi zrozumieć, że bezpieczeństwo Polski jest tak samo ważne jak jej bezpieczeństwo. A dla nas jest najważniejsze. Za tę wojnę musi zapłacić Rosja, a nie polscy rolnicy - strofował Ukrainę w swoim orędziu z 12 września premier Mateusz Morawiecki. Na koniec podkreślił: - Nie pozwolimy, by ukraińskie zboże zdestabilizowało polską wieś! Bronimy interesu polskiego rolnika, chronimy polską wieś! Dla Zjednoczonej Prawicy konflikt o ukraińskie zboże to, na miesiąc przed wyborami, sytuacja win-win, o czym w swoim tekście pisała na łamach Interii Kamila Baranowska. - Bronimy polskich rolników i jeśli Komisja Europejska pójdzie po rozum do głowy, to będzie to wyłącznie zasługa naszych działań i determinacji w tej sprawie. Jeśli jednak zakaz zostanie zniesiony, a wobec nas zaczną się jakieś reperkusje ze strony Brukseli, to będziemy pokazywać, że w obronie polskich interesów jesteśmy gotowi na ponoszenie wszelkich kosztów - przyznał naszej dziennikarce jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości, określając tę sytuację mianem "win-win". Wspomniane "reperkusje ze strony Brukseli" mogą nadejść już niebawem, jeżeli Polska (ewentualnie także Słowacja, Węgry i Rumunia) nie wycofa się z jednostronnego embarga na ukraińskie produkty rolne. - Komisja Europejska może zaskarżyć polskie złamanie unijnego prawa przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - analizuje w rozmowie z Interią prof. Artur Nowak-Far, ekspert od prawa europejskiego. I dodaje: - Groźba zaskarżenia Polski przed TSUE jest bardzo realna. Podobnie jak nałożenie środków tymczasowych w postaci odgórnego zniesienia polskiego zakazu importu ukraińskiego zboża. Z powodu działań Polski (i ewentualnie trójki jej sojuszników w tym konflikcie) Unia Europejska może mieć bowiem problemy w Światowej Organizacji Handlu. To tam kwestię zakazu importu swojego zboża przez kilka krajów członkowskich UE zamierza rozstrzygnąć Ukraina. "W razie naruszenia prawa handlowego w imię politycznego populizmu przed wyborami, Ukraina będzie zmuszona zwrócić się do Światowej Organizacji Handlu z prośbą o arbitraż" - zapowiedział kilka dni temu na Twitterze premier Ukrainy Denys Szmyhal. Inną problematyczną kwestią jest stan relacji Polski z Ukrainą. Do tej pory rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła do bezprecedensowego zbliżenia Warszawy i Kijowa, nawet mimo trudnych i niewyjaśnionych do końca kwestii historycznych. To również Polska była największym i najskuteczniejszym adwokatem interesów Ukrainy na Zachodzie. Ta piękna historia może jednak niedługo dobiec końca, bowiem rozbieżności interesów obu państw są coraz bardziej zauważalne. Z kolei kryzys zbożowy w połączeniu z arcyważną dla Zjednoczonej Prawicy kampanią wyborczą stanowi wybuchową mieszankę. Widać to już teraz po wypowiedziach niektórych polityków polskiego rządu. - Właśnie to, co teraz robimy, mocne stanowisko nasze, to, co zrobiliśmy 15 kwietnia (zakaz importu zboża z Ukrainy - przyp. red.), to właśnie budowanie tej możliwości wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej - przyznał na antenie Radia Plus minister rolnictwa Robert Telus. Kluczowa jest jednak dalsza część jego wypowiedzi. - Jeżeli my nie zbudujemy dzisiaj tych narzędzi, to na pewno Polska się na to nie zgodzi, żeby Ukraina weszła (do UE - przyp. red.). My dziś musimy zbudować narzędzia, bo z produktami ukraińskimi będziemy żyć dłużej - zaznaczył polityk. Ambasador Marek Grela nie ma wątpliwości, gdy pytamy go o przyszłość relacji obu państw. Uważa, że decyzja Polski o jednostronnym embargu na ukraińskie zboże tylko zaogni sytuację. - Teraz jest to już bezpośrednia konfrontacja Polski i Ukrainy - diagnozuje. W podobnym tonie wypowiada się też opozycja. - Dzisiaj obawiam się, że rząd PiS-u puści polsko-ukraińską przyjaźń z dymem - przyznał w wywiadzie dla Interii z 14 września Radosław Sikorski, europoseł Koalicji Obywatelskiej, były szef MON i były szef MSZ. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!