Swoje wystąpienie na forum Parlamentu Europejskiego Ursula von der Leyen zaczęła historyczną anegdotą - przypomniała początki Wspólnoty, co zjednoczona Europa znaczyła dla ojców założycieli i jaką zmianę przyniosła dla Starego Kontynentu. Następnie szybko przeskoczyła do czasów nam współczesnych, żeby powiedzieć o młodym pokoleniu Europejczyków. - Kiedy rozmawiam z nowym pokoleniem młodych ludzi, widzę w nich tę samą wizję lepszej przyszłości. To samo palące pragnienie zbudowania czegoś lepszego. To samo przekonanie, że w świecie niepewności Europa raz jeszcze musi odpowiedzieć na wezwanie historii. I to jest właśnie to, czego musimy dokonać wspólnie - zaapelowała. W swojej ponad godzinnej mowie przewodnicząca KE chwaliła się dokonaniami zarówno z minionych 12 miesięcy, jak i z ostatnich lat. Podzieliła się również planami na przyszłość - tę krótko- i tę długoterminową. Chociaż wątków było wiele i niejednokrotnie przeplatały się ze sobą, w wizji von der Leyen można wyróżnić pięć wyraźnych fundamentów. Po pierwsze: Europejski Zielony Ład Miejsce numer jeden w opowieści niemieckiej polityczki o UE zajęła transformacja energetyczna i przejście UE na zieloną energię. Nic zresztą dziwnego, bowiem był to jeden z absolutnych priorytetów na bieżącą kadencję, gdy w 2019 roku von der Leyen formowała swój gabinet. Europejski Zielony Ład pozostaje oczkiem w głowie KE. Celem Unii jest nowoczesna, energooszczędna i konkurencyjna gospodarka. W 2050 roku ma osiągnąć zero poziom emisji gazów cieplarnianych netto, a już w 2030 roku celem jest ograniczenie emisji o 55 proc. względem poziomu z 1990 roku. O tym, jak ważna dla UE jest transformacja energetyczna i polityka klimatyczna najlepiej świadczą liczby - aż jedna trzecia środków z planu odbudowy NextGenerationEU oraz budżetu siedmioletniego na latach 2021-27 przeznaczono na sfinansowanie Europejskiego Zielonego Ładu. Mowa o kwocie około 600 mld euro. Von der Leyen przekonywała, że "naszą rzeczywistością jest gotująca się planeta". - Europejski Zielony Ład zrodził się z konieczności ochrony naszej planety. Został jednak stworzony również jako okazja do zabezpieczenia naszego przyszłego dobrostanu - argumentowała niemiecka polityczka. - Przekształciliśmy plan klimatyczny w plan gospodarczy - podkreśliła. Po drugie: Odeprzeć chińskiego smoka Sporo miejsca przewodnicząca KE poświęciła w swoim wystąpieniu Chinom. Jednak Państwo Środka z pewnością nie będzie zadowolone z kontekstu, w jakim zostało przedstawione. Von der Leyen wskazała na liczne nielegalne i nieuczciwe praktyki - m.in. w branży solarnej czy przy produkcji samochodów elektrycznych - dzięki którym chińskie firmy, wymiernie wspomagane finansowo przez państwo, dystansują unijną konkurencję. - To wypacza nasz rynek! - zżymała się szefowa KE. - Ponieważ nie akceptujemy takich praktyk wewnątrz naszego rynku, nie zaakceptujemy ich również z zewnątrz - zapewniła. Po czym stwierdziła, że "Komisja Europejska wszczyna postępowanie antysubsydyjne w sprawie samochodów elektrycznych importowanych z Chin". - Europa jest otwarta na konkurencję, ale nie na zaniżanie standardów - zakończyła. Von der Leyen przypomniała też o zagrożeniu ze strony Chin w obszarze nowych technologii. Przywołała zakaz eksportu galu i germanu, co miało utrudnić Zachodowi produkcję półprzewodników i paneli słonecznych. - To właśnie dlatego tak ważne jest, żeby Europa zainwestowała w bezpieczeństwo gospodarcze - ostrzegła. Po chwili zastrzegła jednak: - Poprzez redukcję ryzyka, a nie zrywanie relacji. Po trzecie: Trzy czarne chmury nad gospodarką UE Chiny to jednak tylko jeden z kilku poważnych problemów, czy nawet zagrożeń, unijnej gospodarki. W swoim wystąpieniu von der Leyen wskazała trzy jej zdaniem kluczowe dla UE w perspektywie kolejnych lat: brak rąk do pracy, inflacja, ułatwienia dla przedsiębiorców. Niemiecka polityk wspomniała o rodzicach, głównie matkach, którzy mają trudności z powrotem na rynek pracy z powodu braku opieki nad dziećmi. Mówiła też o 8 mln młodych Europejczyków, którzy ani nie pracują, ani się nie uczą, ani nie kształcą zawodowo. Jak tłumaczyła, braki siły roboczej to "wąskie gardło" unijnej konkurencyjności, które negatywnie wpływa też na jej wzrost gospodarczy, innowacyjność i dobrobyt. - Europa jest dzisiaj o włos od pełnego zatrudnienia. Zamiast milionów ludzi szukających pracy mamy miliony pracodawców szukających ludzi - oceniła. W kwestii inflacji von der Leyen przyznała, że osiągnięcie średniookresowego celu Europejskiego Banku Centralnego "zajmie nieco czasu", ale jako pozytyw wskazała, że kraje UE przetrwały zgotowany przez Kreml kryzys energetyczny i wyszły z niego silniejsze, niż były wcześniej. Dodatkowo: postawiona przez Władimira Putina pod ścianą UE jeszcze mocniej docisnęła pedał gazu, jeśli chodzi o inwestycje w odnawialne źródła energii i czystą transformację energetyczną. Mówiąc o trudnościach dla przedsiębiorców szefowa KE posypała głowę popiołem, przyznając, że Bruksela niewystarczająco wsłuchiwała się w ich głos. To ma się jednak szybko zmienić, a pomóc w tym ma powołanie specjalnego przedstawiciela ds. małych i średnich przedsiębiorstw, który odpowiadać będzie bezpośrednio przed przewodniczącą Komisji. Von der Leyen obiecała nie tylko pełniejszy i sprawniejszych dialog z małym i średnim biznesem, ale także ograniczenie rozległej biurokracji, przez którą wielu przedsiębiorców nie jest w stanie się przebić. Po czwarte: Ramię w ramię z Ukrainą W wystąpieniu o minionych dwunastu miesiącach, ale też kolejnym roku nie mogło zabraknąć Ukrainy. Von der Leyen przytoczyła historię ukraińskiej pisarki, Wiktorii Ameliny, która po ucieczce z kraju wraz z małym synkiem w pierwszych dniach wojny, wróciła później do ojczyzny, żeby dokumentować rosyjskie zbrodnie wojenne. Wróciła i... zginęła w wybuchu rosyjskiego pocisku balistycznego. Jej historię von der Leyen opowiedziała, żeby wytłumaczyć zebranym na sali parlamentarzystom, że UE to dzisiaj nowy dom dla Ukrainy i Ukraińców. - Będziemy stać u boku Ukrainy na każdym kroku tej drogi. Tak długo, jak będzie trzeba - zapewniła szefowa KE. Dodała, że od wybuchu wojny 4 mln Ukraińców znalazło w krajach Unii schronienie przed rosyjską agresją. - Chcę im powiedzieć, że dzisiaj są tutaj tak samo mile widziani, jak w tych pierwszych, fatalnych tygodniach wojny - powiedziała. Po chwili ogłosiła, że KE zaproponuje przedłużenie ochrony tymczasowej dla obywateli Ukrainy przebywających na terenie Unii. UE zamierza też usprawnić przemysł zbrojeniowy, żeby móc produkować i dostarczać Ukrainie znacznie więcej amunicji niż obecnie. Na tym jednak nie koniec. - Patrzymy też na to, co przed nami. Dlatego zaproponowaliśmy dodatkowe 50 mld euro przez najbliższe cztery lata na inwestycje i reformy. Pomoże to Ukrainie odbudować kraj oraz stworzyć nowoczesne i dostatnie państwo - zapewniła von der Leyen. Na koniec wątku ukraińskiego dodała: - Przyszłość jest bardzo wyraźna. Ta izba wyraziła się jasno: przyszłość Ukrainy jest w naszej UE! Po piąte: UE 30 plus Jednak nie tylko Ukraina została zaproszona do Unii przez niemiecką polityczkę. Von der Leyen chce rozszerzenia Unii także o Mołdawię i państwa Bałkanów Zachodnich. - Musimy zostawić za sobą stare, zero-jedynkowe debaty dotyczące rozszerzenia UE. To nie jest kwestia pogłębiania integracji albo rozszerzania UE. Możemy i musimy zrobić obie te rzeczy. To nada nam geopolitycznej wagi i zdolności działania. Tak właśnie nasza Unia zawsze postępowała - argumentowała szefowa Komisji Europejskiej. Podkreśliła, że wierzy i celuje w Unię Europejską składającą się z ponad 30 krajów. Von der Leyen zaznaczyła też, że rozszerzenie UE pociągnie za sobą skutek w postaci konieczności zmiany unijnych traktatów. Ale tego, jej zdaniem, Unia dzisiaj potrzebuje. - Nie możemy jednak i nie powinniśmy czekać z rozszerzeniem UE na zmianę traktatów. Gotowi na powiększenie Unii możemy być wcześniej - oceniła. Doprecyzowała, że kluczowe będzie wypracowanie nowych zasad pracy i funkcjonowania powiększonej do ponad 30 państw Wspólnoty, ale nie powinno być to poważną przeszkodą. - Dobrą wiadomością jest to, że przy każdym kolejnym rozszerzeniu UE udowadnialiśmy sceptykom obawiającym się obniżenia naszej wydajności i konkurencyjności, że są w błędzie - uspokoiła. Po szóste: Poważne przemilczenia Chociaż w wystąpieniu von der Leyen znalazło się wiele kluczowych dla teraźniejszości i przyszłości UE wątków, to w oczy rzucały się kwestie, które się w nim nie znalazły lub które szefowa KE potraktowała bardzo pobieżnie. Wiele z nich ma fundamentalne znaczenie dla tego, w którą stronę w kolejnych latach i dekadach pójdzie UE. Mimo poświęcenie ogromnej ilości miejsca i czasu odnawialnym źródłom energii i transformacji energetycznej, von der Leyen nie zająknęła się nawet o energetyce jądrowej. To wciąż najefektywniejsze i najpewniejsze niskoemisyjne źródło energii, ale tajemnicą poliszynela jest, że w gronie państw członkowskich budzi wiele wątpliwości i sporów. Kryzys energetyczny wywołany przez Kreml i jego dotkliwe dla państw Unii skutki nakazywały jednak choćby przeanalizować możliwości, które zapewnia energetyka jądrowa. Niemal całkowicie pominięta została też sprawa unijnej obronności. To o tyle zaskakujące i zastanawiające, że minione półtora roku najjaśniej, jak tylko można pokazało wszystkim, że końca historii nie ma i nie będzie, a brutalna siłą i imperialne ambicje nadal są śmiertelnym zagrożeniem. Unijna obronność powinna być jednym z kluczowych tematów na agendzie Wspólnoty także dlatego, że niepewna jest przyszłość Stanów Zjednoczonych. Nie wiemy dzisiaj, czy w 2024 roku do władzy nie wróci tam Donald Trump, za którego pierwszej kadencji w Białym Domu NATO przeżywało bodaj swój największy kryzys w historii. Mimo poruszenia kwestii zmiany unijnych traktatów, von der Leyen nie powiedziała wprost o tym czy i ewentualnie jak Komisja Europejska zamierza procedować temat zniesienia jednomyślności unijnych głosowań. Chociaż wiele mówiła o wyzwaniach dla unijnej gospodarki i ukraińskich uchodźcach w UE, to zebrani w strasburskim parlamencie politycy i dziennikarze nie usłyszeli recepty ani nawet pomysłu na stawienie czoła kryzysowi demograficznemu i widmu kolejnej, wielkiej fali migracyjnej z krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Jak na tak intensywny czas i tak wiele wyzwań, przed którymi stoi dzisiaj UE, powyższe braki dziwią, o ile nie szokują. Przewodnicząca KE musi się więc liczyć, że przez najbliższe niespełna 300 dni do wyborów będzie jej to wytykane niejednokrotnie. Przez politycznych przeciwników i nie tylko. Ze Strasburga Łukasz Rogojsz