Politycy PiS, którzy wywalczyli mandaty, startując z dalszych miejsc i nie mając wsparcia kierownictwa partii, śmieją się, że muszą jeszcze tylko przetrwać gniew prezesa i mogą zacząć pakować się do Brukseli. - Teraz prezes będzie obrażony przez kilka dni, bo czeka go seria rozmów z tymi, którzy się nie dostali, a którzy będą przychodzić, skarżyć się, płakać, jaka ich krzywda spotkała. Potem mu przejdzie, bo co może zrobić? - mówił nam jeden z posłów, jeszcze w dniu wyborów, gdy spływały pierwsze wyniki exit poll. I dodawał, że "na szczęście prezes nie może wyjść z pomysłem, by zwycięzcy zrzekli się mandatów na rzecz kolegów, którzy nie dostali się mimo jedynek". Ordynacja wyborcza przewiduje bowiem, że w momencie ogłoszenia wyniku wyborów w Monitorze Polskim posłom na Sejm zostają automatycznie wygaszone mandaty. - Sam fakt, że o tym rozmawiamy jest kuriozalny. Ci, co robią świetne wyniki, mają za to przepraszać, bo ktoś, komu prezes ścisnął rękę na plakacie, się nie dostają - irytuje się jeden z naszych rozmówców. Wybory europejskie 2024. Kandydaci prezesa bez mandatów Część kandydatów, w których kampanię osobiście zaangażował się prezes Jarosław Kaczyński nie wywalczyła mandatów. Jeszcze w czwartek przed wyborami, podczas konwencji w Chełmie, prezes PiS uczulał, by głosować na wskazanych przez niego liderów list, nie sugerując się tym, kto jaką kampanię robił. Nie wszystkim się to spodobało. Teraz politycy, którzy dostali się pomimo braku poparcia kierownictwa, mogą czuć satysfakcję. Piotr Müller, Waldemar Buda, Michał Dworczyk, Tobiasz Bocheński, Marlena Maląg, Jacek Ozdoba, Patryk Jaki uzyskali bardzo dobre wyniki i wywalczyli mandaty, choć nie byli liderami swoich list. Naturalne jest więc pytanie, które dziś zadają sobie w PiS - czy gdyby właśnie oni dostali "jedynki", to czy wynik całej partii nie byłby lepszy? To pytanie, na razie nie wprost i anonimowo, ale kierowane jest w stronę Jarosława Kaczyńskiego, bo to on odpowiadał za kształt list. - Przecież gdyby Patryk Jaki dostał jedynkę, to pewnie zrobiłby najlepszy wynik w Polsce. To samo z innymi, pociągnęliby listy i wycisnęli z nich o wiele więcej - uważa jeden z posłów PiS. - Tymczasem sytuacja wygląda tak, że na Pomorzu prezes popierał Fotygę, wszedł Müller. W Łodzi poparł Waszczykowskiego, wszedł Buda. W Wielkopolsce Czarneckiego popierał prezes, Kolarskiego prezydent, a z trójki weszła niepopierana przez nikogo Maląg. O Bocheńskim nie wspomnę. Przecież prezes pilnował się całą kampanię, by nie wypowiedzieć nawet na głos jego nazwiska, bo bał się, że to Gosiewskiej zaszkodzi - wylicza nasz rozmówca. Wybory do PE. Dobre wyniki kandydatów z dalszych miejsc Marlena Maląg z trzeciego miejsca wyprzedziła lidera i wicelidera listy (obaj bez mandatów). To samo wydarzyło się na Dolnym Śląsku, gdzie Michał Dworczyk z trzeciego miejsca wynikowo prześcignął Annę Zalewską (też dostała mandat) i Beatę Kempę (bez mandatu). W gronie największych zaskoczeń tych wyborów, jeśli idzie o uzyskane mandaty mimo zajmowania dalszych miejsc, jest aż trzech bliskich współpracowników Mateusza Morawieckiego (Müller, Buda, Dworczyk). Były premier podczas wieczoru wyborczego, w przeciwieństwie do swoich partyjnych kolegów, chętnie udzielał wywiadów i rozmawiał z dziennikarzami. Z sali wyszedł jako ostatni, kiedy nie było na niej już żadnego innego polityka PiS. Na jego dobry humor wpływ miała zapewne także informacja o tym, że jego główny wewnątrzpartyjny adwersarz Jacek Kurski (kandydował z drugiego miejsca w okręgu, gdzie PiS wziął dwa mandaty) osiągnął bardzo słaby wynik i nie pojedzie do europarlamentu. Przykład Kurskiego jest zresztą symptomatyczny. Wyniki PKW pokazały, że jego sytuacja wygląda jeszcze gorzej niż to wynikało z exit poll. Przeskoczył go nie tylko Jacek Ozdoba, kandydujący z piątego miejsca, ale także - poza liderem listy - cztery inne osoby w tym m.in. posłanki Maria Koc i Anna Kwiecień czy poseł Daniel Milewski. Kurski wywalczył dopiero szósty wynik na liście, co w partii jest określane mianem "kompromitacji". Wybory europejskie 2024. Zmiana pokoleniowa w PiS Wyniki wyborów europejskich 2024 każą także zadać pytanie o zmianę pokoleniową. Bo tak się składa, że bardzo dobre wyniki zrobili młodsi politycy, którzy okazali się być popularniejsi od swoich starszych i bardziej partyjnie zasłużonych kolegów. To choćby Adam Andruszkiewicz, który kandydował z trzeciego miejsca na Podlasiu. I choć mandatu nie zdobył, to dostał 78,5 tys. głosów (lider listy Maciej Wąsik miał wynik na poziomie 85 tys.), przeskakując drugiego na liście Karola Karskiego. Karskiego przez całą kampanię popierali politycy z kierownictwa PiS z Jarosławem Kaczyńskim, Beatą Szydło i Jackiem Sasinem na czele. Mandatu nie uzyskał także startujący z trzeciego miejsca w Warszawie Sebastian Kaleta. Zrobił jednak bardzo dobry wynik na poziomie 81 tysięcy głosów (przed nim była Małgorzata Gosiewska z wynikiem 99,2 tys. oraz Tobiasz Bocheński z wynikiem prawie 96 tys.). Dobre wyniki w okręgach mieli też inni młodzi posłowie Daniel Milewski na Mazowszu (ponad 50 tys.) czy Jan Kanthak na Lubelszczyźnie (ponad 40 tys.). "Idzie zmiana" - można było usłyszeć podczas wieczoru wyborczego. - Głosowanie na konkretnych kandydatów, a nie "jedynki" to ponadpartyjne zjawisko. Widać, że Polacy jako wyborcy są wyrobieni i magia "jedynek" czy poparcie komitetów honorowych nie działa na nich tak jak kiedyś - mówi Interii Tobiasz Bocheński. Przyznaje, że miał nieprzespaną noc, bo do końca nie był pewien, jakie będą ostateczne wyniki podane przez PKW. Zdradza także, że choć w czasie kampanii Jarosław Kaczyński aktywnie wspierał Małgorzatę Gosiewską, to pogratulował mu zdobycia mandatu. Spotkali się w poniedziałek rano na mszy w kościele. Piotr Müller dodaje, że wyniki wyborów pokazują, że wyborcy prawicy chcieli różnorodności w składzie delegacji PiS do Parlamentu Europejskiego i to powinno być dla PiS jako partii wskazówką na przyszłość. - Jeśli jako partia chcemy odgrywać ważną rolę na scenie politycznej i myśleć o powrocie do władzy, to musimy grać skrzydłami i pokazywać, że w naszym obozie jest miejsce na różne wrażliwości i nurty i żaden z nich nie może być marginalizowany kosztem innego - podkreśla w rozmowie z Interią. Kamila Baranowska ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!