Jakub Krzywiecki, Interia: Pani premier, ma pani żal do kolegów z Suwerennej Polski? Beata Szydło, była premier, wiceprezes PiS: O co? O sprawę Funduszu Sprawiedliwości. Według zeznań Tomasza Mraza konkursy w ramach Funduszu Sprawiedliwości rozstrzygano według klucza politycznego, co obciąża również PiS, bo to wy odpowiadaliście za rząd, więc i Ministerstwo Sprawiedliwości. - W tej chwili nie ma potwierdzonych żadnych nieprawidłowości. Od tego są instytucje, które powinny to wyjaśnić. Jeżeli było złamane prawo, to oczywiście powinny być wyciągnięte wnioski, a winni powinni być ukarani. Ale teraz to wyłącznie zeznania osoby, która, mam wrażenie, jest politycznie wykorzystywana przez czynnego posła PO, pana Giertycha. Natomiast Fundusz Sprawiedliwości służył osobom poszkodowanym, zapobiegał przestępstwom. Zakup sprzętu dla straży pożarnych i szpitali należy ocenić pozytywnie. Cel funduszu nie wydaje się budzić wątpliwości. Odpowiedzialność prawna to jedno, ale mamy też trwające wybory i kontekst polityczny. Nie boi się pani, że sprawa Funduszu Sprawiedliwości i zeznania Mraza odbiją się na waszym wyniku wyborczym? - Spotykam się ze strażakami w czasie tej kampanii. Z dyrektorami szpitali. Są wdzięczni, że mają wyposażenie, dzięki któremu ratują ludziom życie. Ale chyba trudno mówić o dobrej współpracy z Suwerenną Polską, kiedy Marcin Romanowski nazywa Mateusza Morawieckiego "niemieckim agentem"? - Te słowa oczywiście nie powinny paść i pan minister powinien pana premiera przeprosić. Natomiast to są sprawy pomiędzy nimi. To porozmawiajmy o sprawie, która dotyczy stricte PiS. Ogromnych marżach jednego podmiotu w zakupach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, między innymi na agregaty dla Ukrainy. - W czasie kampanii pojawia się dużo różnego rodzaju informacji medialnych, mówiących o rzekomych aferach. To czas kampanii i ataki na ugrupowanie opozycyjne, czyli PiS. Jeżeli są nieprawidłowości, prawo zostało złamane, powinno to zostać wyjaśnione. Postępowanie jest prowadzone. Jeżeli będą zarzuty, to od rozwiązania sprawy są odpowiednie instytucje. Przejdźmy w takim razie do czystej polityki. Kampania wymaga jedności formacji, a odnoszę wrażenie, że sami w gronie PiS kanibalizujecie się na własnych listach. Piję do wypowiedzi Marka Suskiego, który nieżyczliwie wypowiadał się o Macieju Wąsiku. - To, że mamy silne listy i są tam osoby, które pracują w kampanii bardzo intensywnie, to bardzo pozytywny objaw. Jeżdżąc po Polsce dostrzegam, że dzisiaj to przede wszystkim politycy PiS prowadzą kampanię. Wszyscy są aktywni, tak trzeba pracować, żeby wygrać wybory. To, że są emocje i różnego rodzaju napięcia w czasie kampanii, to rzecz naturalna. Życzę koleżankom i kolegom, żeby zyskali jak najlepsze wyniki. Widzę, że pani premier jest bardzo wyrozumiała, ale jednak Marek Suski powiedział, że z Maciejem Wąsikiem w europarlamencie "nikt się nie będzie liczył". To jak? Będą się liczyli czy nie będą? - To już są opinie Marka Suskiego, więc jego trzeba o to pytać. Natomiast każdy z nas, każdy na listach ma szansę, żeby wywalczyć mandat, a kto ostatecznie zostanie obdarzony zaufaniem, to oczywiście zależy od wyborców. Czy dzwoniła już pani do Andrzeja Dudy, żeby utemperował Marcina Mastalerka? - Nie widzę takiego powodu. I to nie jest temat kampanii. Ale ten temat odbija się na pani wizerunku i pozycji, kiedy szef gabinetu prezydenta opisuje film z pani poparciem dla Jacka Kurskiego słowem "obrzydliwe". - Ten pan nie będzie mi dyktował kogo mam popierać. Nie dyskutuję z jego opiniami. W kampanii trzeba skoncentrować się na tym, co najważniejsze dla ludzi. Skutki Zielonego Ładu, pakt migracyjny, co dzieje się z europejską gospodarką przez te złe decyzje. Natomiast inne emocje zawsze są pobocznym tematem kampanii i nie mają żadnego wpływu na jej przebieg. Na pewno nie są istotne dla ludzi. Co w takim razie Beata Szydło chce osiągnąć w nadchodzącej kadencji Parlamentu Europejskiego? - Jasno zadeklarowaliśmy, że będąc w Parlamencie Europejskim mamy siedem ważnych spraw do załatwienia, które mają znaczący wpływ na życie Polaków i Europejczyków, na rozwój gospodarki i bezpieczeństwo. Czyli odrzucenie Zielonego Ładu, paktu migracyjnego i wprowadzenie rozwiązań, które będą wspierały rozwój europejskiej gospodarki, która w tej chwili po prostu hamuje pod wpływem złych decyzji. Nie zgadzamy się też na forsowane zmiany traktatowe, ponieważ one burzą wspólnotę i solidarność europejską, które są sensem Unii Europejskiej. Dlaczego wyborca ma uwierzyć, że uda wam się odrzucić Zielony Ład i pakt migracyjny, skoro nie zrobiliście tego do tej pory? I to w sytuacji, w której mieliście większy wpływ na rzeczywistość, będąc partią rządzącą w Polsce. - Byliśmy partią rządzącą w Polsce, natomiast większość w Parlamencie Europejskim, która forsowała te zmiany, składała się z ugrupowań lewicowo-liberalnych i proszę zwrócić uwagę, że rząd Donalda Tuska mógł na końcowym etapie prac nad paktem migracyjnym i Zielonym Ładem postawić weto. Nie zrobiono tego, więc czas, by zmienić te rozwiązania na poziomie europejskim. Za to wy mogliście blokować te rozwiązania na początkowym etapie. - Prace w Parlamencie Europejskim toczyły się w taki sposób, że ostateczne decyzje zapadały na poziome instytucji unijnych w grudniu ubiegłego roku. Wtedy Donald Tusk powinien sprzeciwić się tym rozwiązaniom. Natomiast my, jako europosłowie PiS, głosowaliśmy przeciwko tym rozwiązaniom w PE. Politycy i europosłowie PO, osoby startujące z list Platformy, popierały te rozwiązania. Ale prace na przykład nad paktem migracyjnym trwały prawie osiem lat. Dlaczego PiS w ciągu tych ośmiu lat nie było w stanie przekonać swoich partnerów europejskich, że to nie jest dobre rozwiązanie i nie powinno być procedowane? - Kiedy w 2015 roku objęłam urząd premiera, to pierwszą decyzją, którą zgłosiłam na posiedzeniu Rady Europejskiej, było odejście od zgody, którą wyraził polski rząd, kierowany wtedy przez Ewę Kopacz, na przyjmowanie nielegalnych migrantów. Zaproponowaliśmy inne rozwiązania, które później uzyskały aprobatę innych krajów. Również model niesienia pomocy humanitarnej poza UE, tam, gdzie jest taka potrzeba i oczekują tego państwa zmagające się z poważnymi kryzysami, był stosowany. - Natomiast ostatnie decyzje i przyspieszenie z pracami paktu migracyjnego to głównie polityka Francji i Niemiec, które mają problemy z nielegalnymi migrantami, ponieważ pozwoliły, żeby nie tylko do ich krajów, ale również do całej Unii napływali nielegalni migranci bez żadnej kontroli. Dzisiaj ten problem jest bardzo poważny. Myślę, że szczera wypowiedź premiera Francji, który powiedział, że "zmusili" kraje Europy Wschodniej, które nie chciały migrantów przyjmować, daje odpowiedź jak to było prowadzone i jakie mają być efekty paktu migracyjnego. Jeśli dobrze rozumiem, warunkiem dla waszego planu odrzucenia paktu migracyjnego i Zielonego Ładu jest nowa większość w Parlamencie Europejskim? - Nowa większość w Parlamencie Europejskim, która będzie zdecydowanie inna, niż w tej kadencji. To widać wyraźnie po nastrojach w różnych krajach europejskich. Chcemy oczywiście, żeby nasza grupa EKR była jak najsilniejsza. Zobaczymy jak ostatecznie będzie układała się większość. Natomiast nawet politycy EPL, ci bardziej konserwatywni, są już zniechęceni do polityki, którą realizowano do tej pory, narzucanej przez ugrupowania lewicowe i firmowanej przez Ursulę von der Leyen. Chciałbym zapytać też o pani ambicje. Nie jest pani zmęczona tytułem "pani premier"? Nie ma pani ochoty podjąć wyzwania i wystartować w przyszłorocznych wyborach? - Nie jestem jednym z tych polityków, którzy w tej chwili zgłaszają na ochotnika swoją kandydaturę do startu w wyborach prezydenckich. Natomiast, kto będzie kandydatem PiS, naszego obozu politycznego, zobaczymy. To będą decyzje, które będą zapadały pewnie jesienią. Chcemy wygrać te wybory i trzeba postawić na kandydata, który ma największe szanse. Myśli pani, że Polska jest gotowa na prezydenta kobietę? - Trudno mi odpowiedzieć. Nie wiem czy to ma znaczenie. Bez względu na to, czy będzie to kobieta czy mężczyzna, dobrze żeby był to prezydent, który będzie łączył, bronił bezpieczeństwa i suwerenności Polski. Pani premier, podczas swojego expose w Sejmie mówiła pani "pokora, praca, umiar". Po dwóch kadencjach PiS może pani z pełnym przekonaniem i czystym sumieniem powiedzieć, że te trzy słowa nadal opisują Prawo i Sprawiedliwość? - Dla mnie nieustannie są dewizą. Uważam, że powinni się nimi kierować wszyscy politycy. Nie tylko z PiS, ale cała scena polityczna powinna podchodzić w ten sposób do służby, którą pełni. Wykonujemy mandat ze względu na to, że zaufali nam ludzie. Dla mnie ta dewiza czyli "pokora, praca, umiar" jest niezmiennie aktualna. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!