Jakub Szczepański, Interia: Skąd zwrot w polityce PO względem granicy polsko-białoruskiej? Jeszcze niedawno było słychać o biednych ludziach, dzisiaj mowa o agresywnych, młodych mężczyznach i wojnie hybrydowej. Czesław Mroczek, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji: Od początku premier Donald Tusk mówił o tym, że granica państwa musi być dobrze chroniona. Zapewnienie bezpieczeństwa Polkom i Polakom to podstawowa powinność państwa. Doświadczenie premiera, jako przewodniczącego Rady Europejskiej, związane z kryzysem migracyjnym, jest ogromne. Premier ma świadomość tego, czym jest presja migracyjna, która jest elementem wojny hybrydowej, agresywnego oddziaływania Rosji i Białorusi na wspólnotę europejską. Jednocześnie od samego początku stoimy na stanowisku, że bezpieczeństwo granicy nie wyklucza humanitaryzmu. Co było nie tak w postępowaniu PiS? Przecież stworzyli zaporę. - Mieliśmy do czynienia z działaniami propagandowymi. Jako posłowie nie mieliśmy rzetelnej informacji. Nie mogliśmy zapoznać się z działaniami poprzedniego rządu w tym zakresie. Od kilku miesięcy zajmujemy się bezpieczeństwem państwa i zapewnieniem szczelności granicy. Odpowiadamy też za to, żeby uporać się z presją migracyjną. Wątpliwości wyrażane przez nas, kiedy byliśmy w opozycji, potwierdziły się. Zbudowana przez PiS bariera nie jest szczelna. Na świecie są jakieś zabezpieczenia, które zapewniają pełen sukces? - Nie ma. Jednak bariera, o której mówimy, nie spełnia swojej roli. W związku z tym, od pierwszych dni naszych rządów, podjęliśmy decyzję o usunięciu istniejących wad. I właśnie teraz te działania realizujemy. Chyba Lewica, państwa koalicjant, nie jest zadowolona z tych działań? Słychać od nich, że kontynuujecie politykę PiS. Grupa Granica podała, że odkąd premierem jest Donald Tusk, 1770 osób wyrzucono na Białoruś w następstwie tzw. pushbacków. - Rząd Koalicji 15 października ma jednolite stanowisko co do potrzeby wzmocnienia Straży Granicznej - wszystkich formacji, służb zajmujących się ochroną granicy. Również wojska i policji. Akceptowane są działania dotyczące zwiększenia skuteczności bariery. Mamy świadomość tego, że krytycznie odnosi się do tych zamierzeń wiele organizacji pozarządowych. Tylko kiedy rozmawiam z ich przedstawicielami, nie negują zasadności kontroli czy potrzeby zapewnienia szczelności granicy. Co, jako słabość bariery, rzuca się w oczy? - Pokonanie jej przy użyciu lewarków, podnośników samochodowych, poprzez rozgięcie przęseł - trwa 20 sekund. Z uwagi na system elektroniczny, wychwytujemy moment próby nielegalnego przekroczenia granicy. Tylko wszystko dzieje się bardzo szybko. Dlatego Straż Graniczna nie zawsze jest w stanie przeciwdziałać takim próbom. Zdefiniowaliśmy słabości, teraz chcemy je usunąć. Jak zapobiec rozginaniu przęseł? - Rozginanie przęseł jest możliwe ze względu na wysokość zapory, która sięga 4,5 metra. Na tak dużej długości, łatwo uzyskać odchylenie. Co więcej, stalowy materiał jest na tyle sprężysty, że później przęsła powracają do stanu sprzed rozginania. Propozycje wzmocnienia zapory oraz rozwiązań technicznych zostały poddane ocenie ekspertów, inżynierów i naukowców. Co, poza rozginaniem przęseł, budzi wątpliwości? I jak rząd przeciwdziała tym słabościom? - Zainstalujemy dodatkowe elementy do istniejącego systemu opto-elektronicznego, by zwiększyć jego skuteczność działania. Jedną z dużych słabości w ochronie granicy jest fatalny stan dróg po naszej stronie, który bardzo utrudnia mobilność naszych służb, możliwość przemieszczania się, reagowania na zdarzenia. Dlatego wybudujemy drogę o nawierzchni twardej na całej długości bariery lądowej, czyli na odcinku ok. 200 km. Ile to będzie kosztować? - Utwardzanie drogi to najdroższy element. Łączny koszt wzmocnienia bariery szacujemy na 700-800 mln zł. Przystąpiliśmy już do realizacji tego zadania. Wzmocnienie istniejącej bariery zostanie wykonane do końca bieżącego roku, a droga zostanie zbudowana w przyszłym roku. Chcemy zakupić też dodatkowy sprzęt, w tym bezzałogowe statki powietrzne dla Straży Granicznej. Ponadto trwają analizy dotyczące wybudowania drugiej linii zapory fizycznej na granicy lądowej z Białorusią. To jednak bardzo kosztowna inwestycja. Musimy być przekonani, że to działanie przyniesie odpowiednie korzyści w stosunku do nakładu. Decyzje zapadną w ciągu najbliższych tygodni. Skoro bariera jest nieszczelna, ile osób dziennie nie udaje się złapać? Niemcy cofają tych ludzi z własnej granicy, więc problem spada na Polskę. - Dokładną liczbę trudno oszacować. Nie wszystkie przypadki są odnotowane przez służby niemieckie. Migranci, którzy nielegalnie przedostali się przez naszą granicę, nie są zainteresowani złożeniem wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce, ponieważ chcą się dostać do Europy Zachodniej, w szczególności do Niemiec. Liczba tych przypadków była na tyle poważna, że Niemcy przywrócili okresową kontrolę. Nasza granica z Białorusią to granica zewnętrzna Unii Europejskiej, w związku z tym sytuacja na tej granicy wywiera skutki dla wielu państw unijnych. Nieszczelność naszej wschodniej granicy rzutuje na sytuację Polski w Grupie Schengen. Jeśli nie wygląda to dobrze, czy chociażby Frontex, Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej, nie powinna się włączyć w ochronę polskiej granicy? - Jak dobitnie powiedział w ostatnich dniach premier Donald Tusk, nie mamy żadnych oporów we współpracy z państwami i instytucjami UE. Wprost przeciwnie, uważamy, że Unia Europejska powinna wykazać pełne zaangażowanie w zakresie ochrony swojej granicy zewnętrznej, jaką jest polsko-białoruska granica i również finansować te przedsięwzięcia. Już wcześniej korzystaliśmy z dofinansowania unijnego, na budowy zapory elektronicznej na odcinkach rzecznych granicy z Białorusią. Jaką część potrzebnej kwoty możemy uzyskać ze Wspólnoty? O jakich pieniądzach w ogóle mówimy? - Unia pokrywa znaczną część kosztów budowanej obecnie zapory elektronicznej na odcinkach rzecznych. Proszę się pokusić o jakieś wyliczenia. - Koszty planowanych działań to ok. 800 mln zł na uszczelnienie istniejącego systemu i wybudowanie drogi. Szacujemy, że koszt drugiej linii zapory fizycznej wyniesie blisko miliard złotych. Rząd PiS nie korzystał z dofinansowania unijnego, nie współpracował z Frontexem. Uzyskaliśmy już dofinansowanie Unii Europejskiej i będziemy dalej zabiegać o udział Unii w finansowaniu działań na rzecz wzmocnienia ochrony naszej granicy. Zostało nam "tylko" dogadać się z Zachodem? - Kilka lat temu UE powołała specjalny fundusz do finansowania działań na rzecz bezpieczeństwa: Europejski Instrument na rzecz Pokoju. W dużej mierze służy on wsparciu wysiłku obronnego Ukrainy. Jeżeli możliwe jest finansowanie przez Unię wydatków w zakresie bezpieczeństwa państw trzecich, to tym bardziej może finansować takie wydatki na rzecz państw członkowskich. Nawet nie bezpośrednio w sprzęt i uzbrojenie, ale w elementy ochrony granicy, czy bezpieczeństwo całej wspólnoty. Załóżmy, że Donald Tusk załatwi sprawę w Brukseli. Pieniądze wystarczą? - Mogliby się u nas pojawić funkcjonariusze innych państw, wspierać ochronę zewnętrznej granicy. Natomiast mimo tego, że ta presja w tym roku jest większa niż w latach ubiegłych, dzięki zaangażowaniu wojska oraz wsparciu policji, Straż Graniczna jest w stanie przeciwstawić się zagrożeniom, które pojawiają się na polskiej granicy. Kiedy zagraniczni funkcjonariusze mogliby się pojawić na polskiej granicy? Chodzi mi o służby z różnych innych państw Unii Europejskiej. - Obecnie nie zgłaszamy takich wniosków. Zauważam jedynie, że w przeciwieństwie do naszych poprzedników, współpracujemy na co dzień z Frontexem, korzystamy ze środków europejskich. Będziemy przekonywać Unię Europejską, że powinna finansować, w stopniu o wiele większym niż do tej pory, zabezpieczenia granicy przed nielegalną migracją oraz zagrożeniem militarnym. Bo sprawa dotyczy bezpieczeństwa całej wspólnoty europejskiej. Pojawiła się informacja, że Mińsk szykuje szturm na polską granicę, w którym weźmie udział nawet 800 migrantów. Na myśl przychodzą obrazki z 2021 r. na przejściu polsko-białoruskim w Kuźnicy. Jak odnosimy się do takich doniesień? Idzie lato, to może być dopiero początek. - Największe zagrożenie występuje w tej chwili na odcinku Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Mamy tam ponad tysiąc funkcjonariuszy tego oddziału, wspieranych przez kilkuset funkcjonariuszy SG z całego kraju. Jest też wsparcie policjantów. Straż Graniczna jest wspierana przez kilka tysięcy żołnierzy. I kilkuset policjantów. Siły są poważne. Wszystkim, którzy tam służą, należą się podziękowania. Jesteśmy przygotowani na ten konkretny szturm i kolejne? - Śledzimy informacje o działaniach służb białorusko-rosyjskich, portale rekrutacyjne dla migrantów prowadzone przez grupy przestępcze. Analizujemy każdy taki przypadek. Jeżeli chodzi o inspirację tego sztucznego szlaku migracyjnego, mamy grupy przestępcze, które zarabiają ma tym procederze potężne pieniądze. Korzystają z przestrzeni, którą dla tego typu działalności stworzyła Rosja i Białoruś. Wiemy, że władze białoruskie same próbują na tym zarabiać. Jak obecnie wyglądają próby forsowania polskiej granicy? O jakiej skali mówimy? - Odnotowujemy m.in. próby na odcinkach rzecznych. To grupy ponad 100 osobowe, co widać na nagraniach zamieszczonych przez Straż Graniczną. Nasza praca, w szczególności Straży Granicznej, ale też wszystkich służb zaangażowanych w ochronę granicy polega na tym, by być przygotowanym na takie zdarzenia. Zapewnia pan, że jesteśmy gotowi na wszystko? - Jestem przekonany, że skuteczne działanie naszych żołnierzy i funkcjonariuszy oraz determinacja w zakresie uszczelnienia granicy spowoduje, że szlak nielegalnej migracji przez Polskę przestanie się opłacać. Jakub Szczepański ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!