Berlin szykuje rewolucję w wojsku. Czasu jest coraz mniej
Wojna w Ukrainie i dojście do władzy w USA Donalda Trumpa skłoniły europejskie państwa do refleksji na temat własnego bezpieczeństwa. Otrzeźwienie przyszło m.in. do Niemiec, w których nowe władze chcą postawić na wzmocnienie armii. Kluczem do tego ma być dobrowolna służba wojskowa. Analitycy wątpią jednak, czy młodzi Niemcy postawią na wojsko, które nie ma za Odrą najlepszej renomy.

Nowy niemiecki rząd, utworzony przed konserwatywnych chadeków Friedricha Merza i centrolewicowych socjaldemokratów (SPD) opublikował umowę koalicyjną, zawierającą plany dotyczące nowej dobrowolnej służby wojskowej, mającej na celu odbudowę stale kurczących się szeregów niemieckich sił zbrojnych - Bundeswehry.
Jak podaje Politico, plan zakłada wysłanie obowiązkowej ankiety do wszystkich 18-letnich mężczyzn (w przypadku kobiet jest to dobrowolne) w celu oceny gotowości i zdolności do służby. Wybrani, o ile się zgodzą, zostaną zaproszeni do zaciągnięcia się do armii.
Niemcy stawiają na wzmocnienie armii
Obecny minister obrony Boris Pistorius, polityk SPD, który prawdopodobnie pozostanie w nowym rządzie na swoim dotychczasowym stanowisku, już jakiś czas temu bronił takiego podejścia, nazywając je pragmatycznym krokiem naprzód.
- Dzięki nowej służbie wojskowej zapewnimy zarówno rozwój, jak i trwałość sił zbrojnych - tłumaczył na spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w Brukseli w zeszłym tygodniu. - Uczynimy Bundeswehrę bardziej atrakcyjną. To jest zarówno warunek wstępny, jak i rezultat - dodawał.
Jednakże, z uwagi na fakt, że ciężko określić jest liczbę osób, które zdecydowałyby się na wstąpienie do armii, w niektórych niemieckich kręgach już zapaliła się lampka ostrzegawcza.
- Jeśli podstawowa służba wojskowa nie zdoła w niedalekiej przyszłości znacząco zmotywować większej liczby młodych ludzi do zgłaszania się na ochotnika do sił zbrojnych, Bundeswehra nie będzie dysponować niezbędną liczbą czynnych żołnierzy i wyszkolonych rezerwistów - uważa Christian Richter, podpułkownik rezerwy i ekspert prawny w Niemieckim Instytucie Obrony i Studiów Strategicznych, think tanku Bundeswehry.
W jego opinii naraziłoby to zdolność obronną Niemiec na ryzyko, zarówno w kwestii obrony narodowej, jak i obrony zbiorowej w ramach NATO, a tych rozdzielić nie można.
Dziesięciolecia zaniedbań
Liczebność Bundeswehry nie jest imponująca i oscyluje w granicach ok. 182 tys. żołnierzy. Jak wynika z corocznego rządowego przeglądu jej stanu, w zeszłym roku więcej wojskowych odeszło, niż do niej wstąpiło, a prawie jedna trzecia nowych rekrutów zrezygnowała w trakcie szkolenia.
Źródłem tego problemu są nie tylko działania obecnych władz, ale dziesięciolecia decyzji politycznych, które zepchnęły wojsko na społeczny margines.
Po radykalnej redukcji etatów po zakończeniu zimnej wojny w 1994 r., za rządów kanclerza Helmuta Kohla, zamknięto bazy wojskowe, zwłaszcza w miastach. Według Carlo Masali, profesora Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium i doradcy wojskowego, armia zniknęła z życia publicznego.
Pobór zakończył się w 2011 r. W 2018 r. kampania rekrutacyjna Bundeswehry na targach gier Gamescom w Kolonii wywołała falę krytyki z powodu plakatu, na którym widniał napis "Multiplayer w najlepszym wydaniu". Krytycy oskarżyli wojsko o trywializowanie wojny.
Na początku tego roku wschodnie miasto Zwickau zakazało umieszczania reklam Bundeswehry w przestrzeni publicznej, nazywając się "miastem pokoju" - chociaż później miejski organ nadzorujący uznał tę decyzję za bezprawną. To właśnie na tym tle - słabnącej widoczności i politycznych wahań - Niemcy stawiają teraz na nową, ochotniczą służbę wojskową.
Europejskie państwa obawiają się inwazji Rosji
- Potrzebujemy tych 100 tys. dodatkowych żołnierzy praktycznie natychmiast - uważa generał Carsten Breuer, najwyższy dowódca wojskowy Niemiec. Długoterminowy cel jest jednak jeszcze bardziej ambitny i zatrzymuje się na liczbie 460 tys. żołnierzy, przy czym liczba ta obejmuje siły czynne, rezerwistów i byłych wojskowych, mogących zostać powołanymi w razie poważnego kryzysu.
A kryzys ten może nadejść całkiem niedługo. Rok 2029 stał się nieformalnym terminem dla Niemiec - rokiem, w którym NATO i niemiecki wywiad spodziewają się, że Rosja odbuduje swoją zdolność konwencjonalną po wojnie w Ukrainie, aby zagrozić terytorium sojuszniczemu.
Aby zniwelować różnicę, nowa koalicja stawia na służbę wojskową opartą na wolnej woli, luźno wzorowaną na szwedzkim systemie Totalförsvar, czyli "obrony totalnej".
Źródło: Politico