"Jeśli tak bardzo nie chcecie mnie w kierownictwie PiS, to powiedzcie to publicznie, a nie biegajcie anonimowo szeptać dziennikarzom. Odwagi, Panowie!" - napisała w mediach społecznościowych była premier Beata Szydło w reakcji na pojawiające się od tygodni spekulacje medialne, iż może stracić funkcję wiceprezes PiS. W partii jej wpis wzbudził lekką konsternację, bo zamiast wyciszać emocje, dodatkowo je podgrzał. "Niepotrzebnie", jak komentują między sobą politycy PiS, także ci sprzyjający Beacie Szydło. - Nie było i nie ma takich planów, to wszystko są jakieś medialne doniesienia, mamy sezon ogórkowy i nie wiem, po co pani premier dolewa oliwy do ognia - dziwi się jeden z naszych rozmówców. - Kubeł zimnej wody wszystkim by się przydał, zwłaszcza otoczeniu pani premier, które zaczyna się zachowywać jak oblężona twierdza - dodał. Otoczenie Beaty Szydło odpowiada, że nie zamierza siedzieć z założonymi rękami, gdy rola Beaty Szydło jest umniejszana, a jej status podważany w mediach. Emocje więc buzują. Emocje w PiS. "Ciche dni" między Kaczyńskim a Szydło Tymczasem medialne spekulacje, dotyczące przyszłości Beaty Szydło, nie wzięły się z niczego. Faktem jest, że po tym, co się wydarzyło w Małopolsce, gdy radni PiS pokłócili się między sobą i długo nie mogli wybrać marszałka województwa, bojkotując osobę wskazaną przez Jarosława Kaczyńskiego, między prezesem PiS a byłą premier zapanowały polityczne "ciche dni". Tak złych relacji Kaczyński i Szydło nie mieli chyba nigdy wcześniej, o czym pisaliśmy w Interii w ostatnich tygodniach kilkakrotnie m.in. tutaj i tutaj. - Prezes ma do niej ogromny żal, że dołożyła swoje trzy grosze do zablokowania kandydatury Łukasza Kmity na marszałka w Małopolsce. A że prezesa sam zaangażował się w jego poparcie, to traktuje to jako atak na siebie i swój autorytet. Coś, czego się po Beacie nie spodziewał - mówi nam osoba, dobrze znająca prezesa PiS. - Mylą się jednak ci wszyscy, którzy patrzą na Kaczyńskiego przez pryzmat jego medialnego wizerunku, że jest małostkowy i nigdy nie wybacza. Prezes jest do bólu pragmatyczny i wie, że Beata jest zbyt cenna, by się jej pozbywać. Może ją podgrillować, ale wyrzucać jej nie będzie, bo po co? I to jeszcze w przededniu kampanii prezydenckiej? - pyta retorycznie nasz rozmówca. Skąd zatem pomysł, że Beata Szydło mogłaby stracić funkcję wiceprezesa PiS? O takiej możliwości pisała Wirtualna Polska, ale także podawały to jako realny scenariusz inne media. Jak mówią nam politycy PiS nałożyły się tu na siebie trzy różne kwestie. Po pierwsze, wiadomy zgrzyt w Małopolsce, za który "prezes jest na Beatę obrażony". Po drugie planowany na jesień kongres partii, który ma nadać PiS nową dynamikę, a po trzecie przymiarki do zmiany partyjnej struktury, co mogłoby się wiązać z pewnymi przetasowaniami w kierownictwie. - Prezes ani razu nigdzie nie wspominał, że chce się pozbyć Beaty, żadnych decyzji personalnych nie ma - przekonuje w rozmowie z Interią jeden z dobrze poinformowanych polityków PiS. W podobnym tonie publicznie sprawę postanowił przeciąć wczoraj Rafał Bochenek, rzecznik PiS, który oświadczył, że "nikt nigdy nie stawiał sprawy usunięcia z funkcji wiceprezesów partii pani premier Beaty Szydło oraz pana ministra Antoniego Macierewicza", a "wszystkie medialne publikacje w tej sprawie są nieprawdziwe". Kongres partii i nowe otwarcie PiS Zatrzymajmy się na chwilę przy jesiennym kongresie Prawa i Sprawiedliwości. Ma się on odbyć pod koniec września i uporządkować sprawy partii już pod kątem zbliżającej się kampanii prezydenckiej. Kongres to wedle statutu PiS "najwyższa władza PiS", w której kompetencji leży m.in wybór i odwołanie prezesa, ale także zmiany w statucie, uchwalanie dokumentów programowych partii czy decyzje o połączeniu PiS z inną partią. Pomiędzy kongresami funkcję uchwałodawczą pełni Rada Polityczna PiS. Władzę wykonawczą w partii dzierży prezes PiS oraz prezydium partii, w którego skład wchodzi dziś sześciu wiceprezesów. Są wśród nich: Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, Joachim Brudziński, Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak i Mariusz Kamiński. Oprócz tego jest jeszcze komitet polityczny partii, który reprezentuje partię na zewnątrz i dodatkowo składa się z 40 najważniejszych polityków PiS. Od miesięcy w PiS trwają rozmowy na temat nowego porządku w partyjnej strukturze. Główny cel to wpuszczenie do gremiów decyzyjnych polityków młodszego pokolenia, którzy wnieśliby świeże pomysły i energię. Miałby to być także sygnał do wyborców, że PiS zmienia się, stawia na młodych i dostosowuje do nowej rzeczywistości. Pomysłów na to, jak można by to przeprowadzić jest wiele, o części pisaliśmy w Interii w lutym. Wtedy na stole leżała m.in. propozycja przekształcenia struktur PiS na wzór funkcjonowania PSL z mocnym zarządem, ale także silną Radą Naczelną, która może w każdej chwili dokonywać zmian, także personalnych. Posłowie PiS snuli wówczas rozważania, że do takiej Rady w wersji PiS można by odesłać prezesa razem ze wszystkimi "najbardziej zasłużonymi" druhami, którzy dziś - w ocenie wielu partyjnych kolegów - wizerunkowo bardziej szkodzą partii niż jej pomagają. - Widziałbym tam wszystkich Suskich, Terleckich, Krasulskich, Macierewiczów i całe to towarzystwo - wyliczał wtedy jeden z posłów PiS. Przebudowa w PiS? Nowe stanowiska i szansa dla młodych Im bliżej kongresu partii, tym bardziej pomysły na przebudowę partii zaczynają się krystalizować. O możliwości zbudowania "czegoś na kształt rady nadzorczej", która "będzie zapewniała nadzór nad zarządem" pisała ostatnio także Wirtualna Polska. Wówczas do nowej rady naczelnej czy też nadzorczej mogliby trafić także obecni wiceprezesi partii, w tym m.in. Beata Szydło czy Antoni Macierewicz, których dotyczą spekulacje medialne. - Czy byłaby to degradacja? Niekoniecznie, raczej zmiana ogólna, ale pewnie nie nazywaliby się już wiceprezesami - rozważa nasz rozmówca z PiS. To zarząd miałby być nowym, kluczowym organem partii, który nadawałby jej ton. Znaleźliby się w nim młodzi, najbardziej aktywni politycy PiS z pomysłami na dotarcie do nowych grup wyborców. PiS. Mariusz Błaszczak z nową funkcją? Przewodzić mógłby im Mariusz Błaszczak - obecny szef klubu parlamentarnego PiS - jako osoba, która cieszy się w partii dużym zaufaniem i umiałaby połączyć polityków z różnych frakcji. Także w obliczu możliwego połączenia PiS z Suwerenną Polską. Wedle dzisiejszych zapewnień polityków PiS, Jarosław Kaczyński - wbrew wcześniejszym spekulacjom - nie zamierza rezygnować z funkcji prezesa PiS. Jeden z naszych rozmówców z PiS mówi wprost, że bez względu na wynik wyborów prezydenckich Kaczyński chce poprowadzić partię do wyborów parlamentarnych w 2027 roku. Jednocześnie jednak prezes uważa, że warto zacząć przygotowywać partię na stopniowe przekazywanie władzy i zastosować wariant pośredni. Czy opisywane wyżej zmiany są przesądzone? Jak to w PiS, dopóki prezes ich publicznie nie ogłosi, to niczego nie można być pewnym. - Nic nie jest jeszcze przesądzone, choć jakieś tam przymiarki do zmian są, a niektórzy młodzi posłowie już przebierają nogami i robią, co mogą, by prezes dostrzegł ich aktywność - śmieje się jeden ze starszych działaczy PiS. - A prezes jak to prezes, dwa dni przed kongresem może jednak stwierdzić, że lepiej, jak zostanie wszystko po staremu - śmieje się. Kamila Baranowska ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!