Awantura między Jarosławem Kaczyńskim, a Beatą Szydło wybuchła ze względu na obsadę zarządu sejmiku. Poszło o fotel marszałka. Prezes wspierany przez Ryszarda Terleckiego forsował kandydaturę byłego wojewody i posła, Łukasza Kmity. Po drugiej strony barykady znalazła się grupa radnych jednoznacznie kojarzonych z byłą premier. I ich kandydat, Witold Kozłowski - były marszałek. Koniec końców, po pięciu nieudanych głosowaniach, faworyt Kaczyńskiego przepadł, zaś marszałkiem został Łukasz Smółka również kojarzony z Szydło. Prezes PiS zacisnął zęby i zgodził się na człowieka akceptowanego przez zbuntowanych radnych. Nie oznacza to jednak, że zapomniał o zniewadze, o której usłyszała cała Polska. Efekt? W poniedziałek zebrał się zarząd wojewódzki partii, a w ugrupowaniu poleciały głowy. - Prezes nie może przeboleć, że został tak potraktowany. Cały czas jest obrażony na Beatę i uważa, że jest współodpowiedzialna za to, co się stało, choć ona wiele razy tłumaczyła, że w pewnym momencie nie miała już wpływu na "swoich" radnych - opowiada nam polityk PiS, dobrze znający kulisy sprawy. Wymowna nieobecność i partyjna gilotyna Z nieoficjalnych informacji Interii wynika, że była premier anonsowała swoje przybycie na zarząd wojewódzki partii, ale się na nim nie pojawiła. Informacje o nieobecności Beaty Szydło potwierdził w mediach Ryszard Terlecki, były szef klubu parlamentarnego PiS, który "wojuje" z europarlamentarzystką. - Zaproszono wszystkich parlamentarzystów i europosłów. Był m.in. Arkadiusz Mularczyk, marszałek województwa Łukasz Smółka - tłumaczy Interii Łukasz Kmita, szef małopolskich struktur PiS. - Niemal jednogłośnie, przy jednym głosie wstrzymującym, dokonaliśmy zmian pełnomocników struktur powiatowych - podkreśla. Do odsuniętych działaczy, poza posłanką Anną Paluch, należy m.in. Michał Drewnicki, miejski radny PiS. To młody polityk, który objął funkcję niewiele ponad pół roku temu. Przyjmował stanowisko, gdy małopolskim strukturom PiS szefował jeszcze Andrzej Adamczyk - były minister infrastruktury zaliczany do zaufanych ludzi Beaty Szydło. Adamczyk stracił posadę jeszcze w trakcie pata w sejmiku. Jak się okazuje, kolejny był Drewnicki. Partia potraktowała go dość wymownie. - O tym, że przestaję pełnić swoją funkcję dowiedziałem się od dziennikarza Radia Kraków, który do mnie w tej sprawie zadzwonił. Byłem zaskoczony, bo nie wiedziałem, o co chodzi - mówi Interii były już pełnomocnik PiS w Krakowie. - Później dostałem telefon od wiceprzewodniczącego zarządu, że taka decyzja została podjęta - dorzuca. Jak przekazał nam radny, nie usłyszał "żadnego uzasadnienia tej decyzji" czy "merytorycznych zastrzeżeń". Faktycznie, formalnie ich nie było. Niemniej, w kuluarowych rozmowach słyszymy, że odkąd Drewnickiemu nie udało się uzyskać mandatu poselskiego, miał zacząć pracować mniej intensywnie. - Liczba spotkań się zmniejszyła, a PiS w Krakowie zaczął się kurczyć. Ludzie przestali przychodzić, komitety się nie zbierały. Jako samorządowiec jest na poziomie Ekstraklasy. Politycznie jest średnio, nie udało mu się skonsolidować środowiska - uważa jeden z naszych rozmówców. Michał Drewnicki nie popada jednak w marazm. Jak mówi, nie zamierza też odchodzić z PiS. - Nie mam pretensji, że nowe władze partii w Małopolsce chcą mieć swoich współpracowników i dobierają sobie innych ludzi. To zrozumiałe - mówi nam krakowski radny. Przyjmuję tę decyzję i nie zamierzam jej publicznie krytykować. Nie zamierzam też odchodzić z partii. Nie zmieniam ani szyldu ani poglądów. Będę nadal działał na rzecz Krakowa, teraz jako szeregowy radny - deklaruje. Łukasz Kmita: - Chciałbym, żeby Michał Drewnicki skupił się na współpracy z samorządowcami w regionie, pozostaje rzecznikiem PiS w Małopolsce. Nikogo nie wycinamy - zastrzega szef małopolskich struktur PiS. - Funkcje partyjne są do pracy, nie zaszczytów. To ciężkie zajęcie. Podziękowaliśmy niektórym za dotychczasowe działania, nie w sensie negatywnym. Z pewnością wykorzystamy jeszcze ich potencjał - obiecuje. Beata Szydło i Jarosław Kaczyński. Poważna afera Miejsce Michała Drewnickiego zajęła Barbara Nowak, była małopolska kurator oświaty i radna kojarzona z Ryszardem Terleckim. To o tyle kłopotliwa nominacja, że w Krakowie mówi się o odmłodzeniu partii, a nowa szefowa struktur ma wielu przeciwników. - Szkoda Michała... młody, pracowity wysoko oceniany. Nawet przez opozycję. PiS traci resztę szans na kontakt z młodymi w Krakowie - narzeka jeden z radnych PiS, prosząc o anonimowość. Partyjne "doły" nie najlepiej przyjęły zmianę. Zwłaszcza, że z wnętrza PiS coraz częściej można usłyszeć głosy o konieczności zmiany pokoleniowej. Decyzja dotycząca pełnomocnika w Krakowie idzie w poprzek tym nastrojom. Jeden z wysoko postawionych, małopolskich działaczy PiS: - Barbara Nowak nie jest "świeżą krwią". Jest na emeryturze, ma sporo czasu i autorytet. Wiadomo, że niektóre środowiska w Krakowie jej nie znoszą, ale jest bardzo konsekwentna. Miasto, samo w sobie, jest "trudne" dla PiS, ale mocne skrzydło prawicowe pokazuje, że dla każdego jest miejsce w partii - uważa. Nie ulega wątpliwości: decyzja małopolskiego zarządu PiS nie przeszła bez echa w ogólnopolskiej polityce. Choćby za sprawą samej Beaty Szydło. "To nie może być prawda. Ktoś musiałby stracić kontakt z rzeczywistością, żeby go dymisjonować. Michał to dla krakowskiego PiS symbol i super szef struktur. Młody, energiczny, koncyliacyjny, z pomysłami" - na gorąco, jeszcze w poniedziałek, oburzała się była premier. Głosy oburzenia, nawet kogoś takiego jak była szefowa rządu, niewiele tu jednak dadzą. Świadczą o tym chociażby ostatnie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. - To jest sytuacja, która wymaga jednak przebudowy tej organizacji i być może pani premier (Beata Szydło - red.) ma tutaj jakieś inne zdanie, ale to jest w tej chwili bez znaczenia. Europosłowie jeżeli chodzi o naszą partię, są jednak w specyficznej sytuacji, mają walczyć w Parlamencie Europejskim i jednocześnie mają zakaz zajmowania funkcji od takich, które mają związek z kierowaniem partią, realnych funkcji kierowniczych w partii z tego względu, że po prostu to jest nie do połączenia - stwierdził prezes PiS. Jak wyznał, słowa europosłanki to jej "prywatna opinia". Czy to, co się dzieje, może mieć wpływ na polityczną przyszłość Beaty Szydło w PiS? Nasi rozmówcy są przekonani, że nikt nie chce pozbywać się byłej premier z partii, zwłaszcza prezes, który uważa, że jest ona wartością dodaną dla PiS. - Elektorat ją kocha, jej obecność w kampanii zawsze przynosi dobre efekty. Pozbywanie się jej byłoby samobójstwem i wie o tym każdy w PiS, z prezesem na czele - mówi nasz rozmówca. Kamila Baranowska, Jakub Szczepański