Magdalena Pernet, Interia: Panie prezydencie, we wrześniu razem z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim zorganizowaliście konferencję, która była jednocześnie spotkaniem liderów sejmowej opozycji. Planujecie organizację podobnych wydarzeń w 2023 roku? Bronisław Komorowski, były prezydent RP: - To dobry zwyczaj. Od paru lat byli prezydenci organizują razem różne wydarzenia polityczne. Stanowią one okazję do zademonstrowania wspólnoty poglądów na ważne dla Polski sprawy. To również szansa do budowania współpracy czy nawet jedności ponad podziałami partyjnymi. Na pewno więc będziemy tę współpracę kontynuowali. Trzeba jednak uważać, by partie nie czuły się politycznie ustawiane czy pouczane. My, byli prezydenci, nie jesteśmy liderami partyjnymi i nie chcemy ich zastępować. Myślę, że możemy tworzyć dla nich okazję do prezentowania wspólnych poglądów i demonstrowania gotowości do współpracy. Kwestie jedności opozycji to jednak przede wszystkim sprawa partyjnych liderów. Na wspomnianej przez panią konferencji widać było wyraźnie, że jedność bywa rozumiana bardzo różnie. Konferencje to jedno, a czy jeszcze w jakiś sposób planuje pan prezydent uczestniczyć w tej kampanii? - To już będzie zależało od partii politycznych, czy będą miały odpowiednie propozycje. Jestem otwarty. Wiem zresztą, że są planowane różne przedsięwzięcia, gdzie jest przewidziana rola byłych prezydentów wspierających tę część opozycji. Czy to będą spotkania z wyborcami? - Siłą rzeczy spotkania z obywatelami są jednocześnie spotkaniami z przyszłymi wyborcami. Już dziś warto pobudzać dyskusję polityczną, aby ożywiać myślenie o przyszłości Polski. Pewnie będą to spotkania głównie z sympatykami partii opozycyjnych. A które partie pracują nad przygotowaniem takiego spotkania? - Myślę, że opinia publiczna będzie w tym zakresie informowana, ale to już rola organizatorów. Chętnie pomogę. Natomiast, jeśli pyta pani o jakich partiach mowa, to ja jestem otwarty na wspieranie wszystkich środowisk opozycji demokratycznej, ale też nie zamierzam udawać, że jest mi zupełnie obojętne kogo zamierzam wspierać. Serce i droga polityczna podpowiadają, że najwięcej przyjaźni i najwięcej mojej sympatii pozostało w Platformie Obywatelskiej. Z drugiej strony, jeśli chodzi o poglądy polityczne, to wiążę ogromne nadzieje z tym, że nastąpi zbliżenie i porozumienie bieguna umiarkowanie konserwatywnego opozycji, na styku partii Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka-Kamysza i pani Magdaleny Sroki. Taki umiarkowanie konserwatywny biegun opozycji demokratycznej ma szansę odebrać PiS-owi tych wyborców, którzy są już mocno rozczarowani PiS-em, a którzy nadal zachowują umiarkowanie konserwatywną wrażliwość ideową. Platforma Obywatelska nie jest w stanie tych wyborców do siebie przekonać? - Wydaje mi się, że jest to bardzo trudne albo wprost niemożliwe, ale kto wie, niech się starają. Czy jest coś, czego brakuje w działaniach opozycji? - Oczywiście. Po pierwsze trudno jest opozycji zrównoważyć przewagę i brutalność propagandy obozu rządzącego. Tzw. media publiczne od lat są przecież tubą propagandową Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli chodzi o jedność opozycji to sądzę, że bardziej powinna się ona przejawiać w bieżącym działaniu, np. w parlamencie, niż w deklaracjach o potrzebie pełnej jedności. Bez partii nie ma demokracji, ale trzeba pamiętać, że partia nigdy nie reprezentuje interesów całości społeczeństwa, tylko jakiejś jego części. Stąd zresztą pochodzi samo pojęcie "partia". To z łaciny, a oznacza część. Opozycja powinna więc bardziej demonstrować umiejętność i wolę współdziałania w różnorodności, a nie jedność pomimo istotnych różnic. Możliwa i konieczna jest wspólna lista do Senatu. Możliwe jest wspólne minimum programowe na czas wyborów i czas powyborczy, gdy, jak sądzę, przyjdzie dzisiejszej opozycji budować koalicję większościową. Jakich wyników wyborów się pan prezydent spodziewa? - Tego nikt nie wie i ja nie zamienię się we wróżkę, ale mogę powiedzieć, że odczytuję dzisiejsze sondaże, jako potwierdzenie opinii, że rozpoczął się stopniowy spadek notowań PiS. Dzieje się tak zarówno ze względu na inflację i drożyznę, jak i ze względu na narastające i coraz bardziej widoczne konflikty wewnętrzne w tym obozie. Istotną przyczyną spadku notowań PiS-u są różnego rodzaju skandale odbierane przez wyborców, jako zaprzeczenie tego, co im obiecywano w kampaniach wyborczych, a obiecywano m.in.: sanację polskiej polityki, uczciwość w polityce, a nie dążenie do pieniędzy, przekreślenie kolesiostwa i nepotyzmu itd. To wszystko obiecywano, ale nic z tego nie zrealizowano i rozczarowanie wyborców jest ogromne. Zakładam, że to jest wyraźny trend, który doprowadzi do porażki PiS-u w wyborach, ale jednocześnie dostrzegam fakt, że PiS w sondażach nadal trzyma się mocno. To moim zdaniem efekt tego, że znaczna część wyborców PiS, choć już sfrustrowana i rozczarowana, nie znalazła do tej pory dla siebie alternatywy ideowo-programowej. Dlatego właśnie optuję za powstaniem bieguna umiarkowanie konserwatywnego w ramach opozycji demokratycznej. Tym ludziom należy stworzyć alternatywę i dać inną ofertę polityczną bliską ich ideowym gustom. Czego możemy spodziewać się po kampanii wyborczej? To będzie czysta i uczciwa czy brutalna gra? - Obawiam się, że to będzie festiwal populizmu i obietnic bez pokrycia. Przecież PiS dwukrotnie wygrał w ten sposób wybory. Skuteczna wyborczo okazała się również kampania kłamstw, oszczerstw i insynuacji wobec konkurentów. Dzisiejsza opozycja również stanie więc przed pokusą naśladowania zwycięskich kampanii PiS. To oznacza, że wszystkie partie będą obiecywać i kłamać? - Mam nadzieję, że dzisiejsza opozycja demokratyczna, choć częściowo takiej pokusie nie ulegnie. A na pewno nikt w tej konkurencji nie dorówna PiS-owi, który osiągnął szczyty hipokryzji, kłamstwa, obietnic bez pokrycia i brutalności w propagandzie. Jak zmieni się Polska, jeśli opozycja dojdzie do władzy? - Jestem przekonany, że pierwszym działaniem będzie odbudowanie pozytywnych relacji z Unią Europejską i odblokowanie gigantycznych pieniędzy, które obecny rząd traci nie robiąc nic, albo robiąc nie to, co trzeba, by te pieniądze trafiły do Polski. Obecna opozycja będzie miała ułatwione zadanie, bo będzie w tej kwestii po prostu wiarygodna i odblokuje relacje z Komisją Europejską. Drugim zadaniem, dużo trudniejszym, będzie przeciwdziałanie narastaniu inflacji. Obecny rząd tak naprawdę nie walczy z inflacją, skazując Polaków na narastanie drożyzny i utratę oszczędności. Sądzę, że to będzie najtrudniejsze zadanie. Jego realizacja często będzie bolesna, ale konieczna, jeżeli chcemy zacząć ponownie się rozwijać. Jeżeli uda się uzyskać pieniądze z UE i powstrzymać narastanie inflacji to Polska będzie mogła wrócić na ścieżkę rozwoju ekonomicznego, wrócić do wzrostu poziomu inwestycji w Polsce. To będzie droga do wyjścia na prostą po ogromnych stratach gospodarki poniesionych w końcówce rządów PiS-u. Na co w 2023 roku muszą być gotowi Polacy? - Polacy muszą się obawiać przede wszystkim drożyzny i skutków inflacji w postaci załamania rozwoju gospodarczego. Pan prezes Adam Glapiński mówi, że Polska gospodarka będzie szorowała po zerowym wyniku. Obawiam się, że kolejny raz jest nadmiernym optymistą i będziemy mieli absolutną recesję. To będzie rzutowało na wszystko, nie tylko na poziom naszego życia, ale na pozycję Polski. Polacy nie zdają sobie z tego sprawy, bo PiS zagłusza nasze obawy propagandą sukcesu. A przecież ponownie jesteśmy zadłużeni tak, jak w czasach gierkowskich. To oznacza, że ten dług będzie nas wszystkich obciążał i dociskał do ziemi, co najmniej przez przyszłe pokolenie. Polacy mają czego się obawiać, mają też wystarczający powód, by ukarać wyborczo PiS. Jeżeli mowa o polityce międzynarodowej, to jest obawa przed tym, że PiS tak popsuł relacje ze światem zachodnim, że długo jeszcze będziemy pariasami. Będziemy postrzegani, jako kraj niewiarygodny, kraj, który nie ma sojuszników, który nie potrafi skutecznie zabiegać o swoje interesy. Będzie tak, jak zawsze bywało w historii, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Polska za czasów rządów PiS zarobiła na opinię takiego mocno pochyłego drzewa. A jeżeli chodzi o sytuację w Ukrainie? - W polityce międzynarodowej też widać poważne zagrożenia, ale, póki co, uważam że na szczęście wojna na Ukrainie idzie Rosji źle. Nie musimy się obawiać, że Rosja niedługo rozpocznie wojnę z Polską, bo po prostu nie będzie miała na to sił. Wspieramy Ukrainę, bo niepodległa i zorientowana na Zachód Ukraina to istotny element naszego polskiego bezpieczeństwa na przyszłość. Przy okazji zwróćmy uwagę na to, że Ukraina walczy dzisiaj o swoją szansę uczestnictwa w integracji europejskiej - tej samej, którą kwestionuje część polityków obozu rządzącego w Polsce. Czy świat zatrzyma Putina w 2023 roku? Czy wojna w Ukrainie ma szanse w nadchodzącym roku się zakończyć? - Tego nikt nie wie, nawet Putin. Zamiast wróżyć z fusów możemy ocenić to, co dzieje się aktualnie. Widać więc, że Rosja nie radzi sobie z Ukrainą, a Ukraina, dzięki pomocy Zachodu, radzi sobie coraz lepiej z Rosją. To, co możemy dzisiaj robić, to wspierać Ukrainę w każdym obszarze: finansowo, politycznie i militarnie. Możemy własnym przykładem zachęcać bogaty świat Zachodu, aby czynił to w jak największym wymiarze. A czym się to zakończy? Nie wiem. Chciałbym, żeby to się zakończyło pełnym sukcesem Ukrainy i zakończeniem wojny na jak najkorzystniejszych warunkach dla Ukrainy. Czy to będzie możliwe? Kiedy to będzie możliwe? Tego nikt nie wie. Proszę zwrócić uwagę, że ani Rosja ani Ukraina nie ujawniły celów toczonej wojny. Nie wiemy, co jest celem Putina dzisiaj. Podejrzewamy, że likwidacja niepodległego państwa ukraińskiego, ale do tej pory Rosja tego nigdzie nie ogłosiła. Ukraina ogłasza daleko idące cele, ale nie wiemy na jakich realnych warunkach byłaby skłonna rozmawiać o pokoju z Rosją. Mam nadzieję, że pod wpływem porażek militarnych Rosja bardzo osłabnie. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek był w stanie doprowadzić do bezwarunkowej kapitulacji Rosji, tak jak to było z III Rzeszą Adolfa Hitlera. Musi nadejść czas dyplomacji.