Donald Tusk podczas spotkania z mieszkańcami Częstochowy zdradził kolejny punkt programu wyborczego swojej partii - program "babciowe" to kwota 1,5 tysiąca złotych miesięcznie, przyznawana matkom, które po urlopie macierzyńskim chcą wrócić do pracy. Skąd nazwa "babciowe"? Jak tłumaczył lider Platformy, pieniądze te matki będą mogły przekazać "babciom, które pomagają w opiece nad dziećmi". - Nazwaliśmy go tak, żeby łatwiej się o tym dyskutowało - wyjaśnił. Szczegóły programu "babciowe" Interii udało się poznać więcej szczegółów tej propozycji. "Babciowe" ma przysługiwać mamom dzieci do trzeciego roku życia, jeśli w tym czasie zdecydują się wrócić do aktywności zawodowej. - Po trzecim roku życia dostępnych jest więcej form opieki nad dzieckiem, przede wszystkim chodzi o przedszkola. Wcześniej jest z tym o wiele gorzej, bo żłobków jest wciąż za mało, więc matki często nie mają wyboru - tłumaczy Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej. - To taki czas, w którym kobiety, nawet jeśli chcą wrócić do pracy, to nie mają zbyt wielu możliwości zorganizowania opieki nad dzieckiem. Nawet jeśli poślą dziecko do żłobka, to wiadomo, że małe dzieci często chorują, więc trzeba mieć tę opiekę naprawdę dobrze zorganizowaną. Dodatkowe środki w budżecie domowym na ten cel mogą pomóc rozwiązać część dylematów - uzupełnia Marzena Okła-Drewnowicz, także z Koalicji Obywatelskiej. Świadczenie będzie trafiać bezpośrednio do rodziców, którzy będą mieli dowolność dysponowania nim. - Warunek jest jeden: powrót kobiety do pracy. Wiadomo, że jak mama małego dziecka idzie do pracy, to dziecko w tym czasie musi mieć opiekę, czy to babci, czy niani, czy punktu opieki - tłumaczy posłanka Okła-Drewnowicz. "Babciowe", jak udało nam się potwierdzić w Platformie, ma być wypłacane nie tylko mamom, które wrócą do pracy w ramach umowy o pracę, ale także innych form zatrudnienia. Eksperci komentują "babciowe" - czytaj w serwisie Biznes! Kobiety - ważna grupa wyborców Platforma nie ukrywa, że "babciowe" i złożony dzień wcześniej w Sejmie obywatelski projekt ustawy o finansowaniu in vitro z budżetu państwa to ukłon w stronę kobiet, które stanowią ważną grupę wyborców tej partii. Kobiety to także grupa, której PiS podpadło najmocniej wskutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i protestów kobiet, które odbyły się w wielu miastach. Jak największa mobilizacja tej grupy leży więc w interesie PO. O kobiety będzie się toczył bój także po stronie opozycji, na co zwraca uwagę w rozmowie z Interią prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW. - W tej chwili Donald Tusk toczy mecz na boisku opozycyjnym, bo bezpośrednia rywalizacja z PiS będzie możliwa dopiero wtedy, gdy tu wyklaruje się sytuacja - komentuje ekspert. Wyjaśnia też, że kobiety są nadreprezentowane w elektoracie PO, a sama Platforma to najbardziej sfeminizowana formacja, więc siłą rzeczy jest narażona na to, że inne partie będą chciały trochę tego elektoratu uszczknąć. Potwierdzeniem tej tezy mogą być wyniki ostatniego sondażu IPSOS dla OkoPress, który pokazuje, że rzeczywiście najwięcej kobiet w wieku 18-49 lat głosuje na Koalicję Obywatelską (29 proc.), ale już na drugim miejscu jest Lewica (20 proc.), która także o ten elektorat może chcieć zawalczyć. PiS uderza w wiarygodność Tuska, nie w pomysł Nawet jeśli potraktować pomysł Tuska jako rozgrywkę na opozycji, a także próbę szybkiego przykrycia niewygodnego tematu jednej listy, to jego propozycja wywołała żywe reakcje w obozie władzy. Politykom PiS trudno jest krytykować sam pomysł, skupili się więc na podważaniu wiarygodności Tuska i Platformy. "Donald Tusk znów obiecuje. Problem polega na tym, że w ciągu sześciu lat sprawowania władzy złożył wiele obietnic, których nigdy nie zrealizował" - skomentował natychmiast Tomasz Poręba, szef sztabu wyborczego PiS. W podobnym tonie zareagowała Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej. "Donald Tusk potrafi dużo obiecywać. W kampanii wyborczej obieca 'babciowe', nie podwyższy wieku emerytalnego. A każdy wie, jak rządziła PO w latach 2007-2015. Rząd PiS wspiera realnie polskie rodziny m.ni. poprzez 500 plus, rodzinny kapitał opiekuńczy, program Mama 4Plus" - napisała na Twitterze. - Nasz pomysł różni się zasadniczo od pomysłów PiS, bo oni nie proponują projektów wspierających aktywność kobiet, lecz czyste transfery społeczne, bez niczego dodatkowego - odpowiada w rozmowie z Interią posłanka Okła-Drewnowicz z Koalicji Obywatelskiej. Krytyka z pozycji liberalnych Krytyka na Tuska spadła także z przeciwnej, liberalnej flanki. - Nie przypominam sobie tak demagogicznej kampanii. Nie powinniśmy się na to nabierać. Obiecanki socjalne mogą doprowadzić do hiperinflacji - stwierdził w RMF FM prof. Leszek Balcerowicz. Okazji nie przepuściła także Konfederacja, która liczy na to, że odbije Platformie wolnorynkowych wyborców. "Tusk wczoraj chciał wracać do liberalizmu, a dziś proponuje kolejny zasiłek" - wytknął Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji. - Dziwię się takiemu stawianiu sprawy, bo to realne narzędzie, które zachęca kobiety do aktywności zawodowej, co przekłada się na efekty demograficzne i gospodarcze - wskazuje Marzena Okła-Drewnowicz z Koalicji Obywatelskiej. Co trzecia mama dziecka w wieku 1-9 nie pracuje Także Donald Tusk mówił o tym aspekcie programu "babciowe". - W tym przypadku mówimy o sytuacji, gdzie wszyscy wygrają. Matka, jak chce, wraca do pracy, ma trochę więcej środków i tymi środkami się dzieli po to, żeby dziecko miało opiekę. A z punktu widzenia nas wszystkich, państwa, nikt na tym nie traci. Bo jak matka wraca do pracy, zaczyna płacić składki, a te pieniądze w tej, a nawet większej kwocie, wracają do budżetu - przekonywał. Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego z początku marca wynika, że co trzecia matka dziecka w wieku 1-9 lat nie pracuje. W grupie matek dzieci w wieku 1-3 lat jest to 77 proc. kobiet. Jako główny powód kobiety wskazują konieczność opieki nad dzieckiem, ale także brak możliwości znalezienia odpowiedniej pracy. Odpowiedniej, czyli takiej, która odpowiada ich kompetencjom oraz umożliwia godzenie obowiązków rodzinnych i zawodowych. Kamila Baranowska