Sprawa polskich żołnierzy aresztowanych za przekroczenie uprawnień na granicy z Białorusią jest przykładem takiej właśnie sytuacji. Taka linia politycznej narracji ("w przeciwieństwie do naszych poprzedników jesteśmy demokratami i nie strzelamy do ludzi") dobrze pasowała do Tuska i obozu antyPiS sprzed grudnia 2023 roku. Ale boleśnie gryzie się przekazem antyPiS-u dziś - wiosną 2024 roku. A szczególnie mocno z przekazem samego Donalda Tuska, który wymyślił sobie, że na jednoczeniu Polek i Polaków wokół sztandaru z białym orłem uczyni swój wiodący pomysł na najbliższe miesiące politycznego trwania. Wszystko jest spektaklem W praktyce nie da się tych dwóch rzeczy robić jednocześnie. Nie da się stać w ostrej kontrze wobec PiS-owskiej polityki twardej obrony granic przed hybrydowymi atakami ze strony Rosji, a jednocześnie lansować dokładnie tej samej polityki jako swojej własnej i autorskiej. Jeszcze do tego oskarżając PiS o służenie interesom Rosji. Twierdzenie, że jedno z drugim i trzecim się klei, urąga i logice i przyzwoitości. A jednak Tusk oraz jego otoczenie tak właśnie robią. A robią to dlatego, bo wierzą, że we współczesnej demokracji medialnej wszystko jest spektaklem. Ewentualnie reakcjami na niego. I że poza tym spektaklem nie ma nic. To właśnie takie myślenie sprawiło, że Tusk swoje rządy rozpoczął właśnie od wyczyszczenia mediów publicznych z niechętnych sobie elementów. To bardzo znamienne. Nie spółki skarbu, nie instytucje finansowo-gospodarcze (PFR, UOKiK, BGK), nie instytucje kultury i nawet nie prokuratura. Tylko właśnie media. Choćby i za cenę rympału do kwadratu. Ale jednak telewizja i radio musiały zostać przyjęte i obsadzone swoimi ludźmi. Dlaczego? Właśnie dlatego, że - zdaniem Tuska i jego kompanów - to media tworzą rzeczywistość. To mając oparcie w swoich mediach publicznych, zaprzyjaźnionych mediach prywatnych oraz dysponując własną armią trolli w soszialach, Tusk wiedział, że może robić to, co robi teraz. To znaczy ogłaszać, że zawsze był (lub nie był) zwolennikiem CPK (w zależności od potrzeby), że to on jest obrońcą ojczyzny przed Putinem, a jego rywale to oczywiście "ruskie onuce". Albo że to Kaczyński z Morawieckim wymyślili europejską politykę klimatyczną. I tak długo chodzili za niechętną von der Leyen, że się bidula wreszcie zgodziła. A on nie miał z tym nigdy absolutnie nic wspólnego. "Genialny wódz" i (nie) jego poglądy Jednak rzeczywistość czasem skrzeczy. Bo wbrew tym wszystkim nęcącym postpolitycznym interpretacjom życie nie kończy się na mediach. Trwa po wyłączeniu TVN24, TVP Info i po wyjściu z Twittera. Bo życie to ludzie i ich interesy. Spójrzmy, jak to działa na interesujących nas przykładach. Oczywiście Donald Tusk może z dnia na dzień ogłosić, że będzie bronił Polskiej granicy i kocha polski mundur. A przyjazne mu media oraz internetowa trollerka mogą rzucić się na każdego, kto śmie liderowi Polski uśmiechniętej wypominać, że jeszcze kilka miesięcy temu mówił coś dokładnie odwrotnego. Ale w strukturach państwa zmiana zachodzi inaczej. Dużo wolniej. Ludzie orientują się na nowych ludzi i na nowe trendy. Po dojściu antyPiS-u do władzy w ramach machiny państwowej zaczyna się szerzyć przekonanie, że teraz ma być inaczej niż za PiS-u. I machina zaczyna działać. Powoli, ale konsekwentnie. Na końcu tego procesu jest opisana w mediach interwencja Żandarmerii Wojskowej wobec żołnierzy. Jest ona dzieckiem nowego podejścia i nowej atmosfery, które Tusk i jego ludzie przynieśli ze sobą po przejęciu władzy. Dla jednych było to podejście dobre i "postępowe", dla innych słabo dopasowane do realiów wojny hybrydowej. Które podejście jest właściwe, to problem ciekawy, ale kompletnie bez znaczenia w interesującej nas sytuacji. Bo w międzyczasie Tusk... zmienił zdanie o 180 stopni. Okazało się, że jest już zupełnie gdzie indziej. A ludzie i machina została tam gdzie była. I jest problem. Coś podobnego zaczyna się teraz w sprawie CPK. Oto premier Tusk ogłasza, że jednak chce budować wielki port lotniczy. Tuskowe media świętują "mądrą decyzję". Niektórzy wypomną wcześniejsze opory. Inni pochwalą "geniusz wodza". Ale fakty są takie, że ileś tam miesięcy zostało zmarnowanych. Audyty wstrzymały sprawę. Na stanowiskach pojawili się ludzie, którzy tego projektu ewidentnie nie czują. Tak się wielkiej, ryzykownej i zwalczanej przez potężne grupy interesu inwestycji nie przeprowadzi. To jest przepis na jest odłożenie na święte nigdy. A po drodze tu też jeszcze rzeczywistość nie raz da Tuskowi mocnego klapsa. Rafał Woś