Porównywanie przeciwników politycznych PiS do Niemców budzi wzruszenie ramion. Jednak ostatnio Jarosław Kaczyński postanowił zaprezentować słuchaczom krótką historię prawa i w jednej wypowiedzi zestawił Donalda Tuska z Adolfem Hitlerem. Dokładnie powiedział tak: "Wola Tuska jest prawem. No, byli już tacy, których wola była prawem. Wola Führera była prawem". Oczywiście merytorycznie to niesmaczny nonsens. Trudno w ogóle rozsądnie odpowiadać na takie porównania Tuska (choćbyśmy nie wiem, jak go nie lubili) z jednym z najgorszych zbrodniarzy, jakich nosiła ziemia, odpowiedzialnym choćby za masowe mordowanie Polaków. To jednak nie koniec. Jakby komuś było mało, Jarosław Kaczyński postanowił przypomnieć o rzekomym "zamachu smoleńskim". W barokowym stylu stwierdził bowiem, że - i tu znów musi być dokładny cytat: "Lech Kaczyński zginął w katastrofie, ale ta katastrofa wynikała z zamachu, a więc w zamachu smoleńskim, z całą pewnością wynikało z tego, że jego polityka wobec Rosji była coraz bardziej skuteczna". W tej sytuacji należałoby tylko pamiętać o tym, że PiS rządził w latach 2015-2023, powołał do życia tzw. komisję smoleńską. Wydano miliony złotych i tezy o żadnym zamachu nie udowodniono. Wreszcie wśród ostatnich wystąpień lider PiS pokusił się o stwierdzenie, że obecnie "prawo to po prostu wola Tuska, czyli mamy do czynienia z czymś w rodzaju absolutyzmu". To już porównanie "lżejszego kalibru", jakby mógł napisać Karol Irzykowski. Za bezmyślne zestawienie ustroju, w którym odbywają się wybory, z ustrojem, w których żadnych wyborów nie ma, na egzaminie z historii ustroju Kaczyński także otrzymałby ocenę niedostateczną. Czy wszystko w porządku? Nie o wiedzę tu zatem chodzi. Wielu komentatorów sugeruje zatem, że Jarosław Kaczyński zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. W mediach społecznościowych określa się to nieco mocniej. Nie w epitetach jednak rzecz. Jarosław Kaczyński ucieka się do skrajnych wypowiedzi na pewno z więcej niż jednego powodu. Spróbujmy wskazać te, które w tej chwili - poza trudnością z przełknięciem goryczy porażki w walce o władzę - mają kluczowe znaczenie. Przede wszystkim po przegranej lider PiS walczy z tendencjami odśrodkowymi w ramach swojego obozu. Jeśli chodzi o porażki wyborcze w III RP, Jarosław Kaczyński to polityk z ogromnym dorobkiem. Doskonale wie, co na prawicy przynosi dzień po ogłoszeniu przegranej. Partia kruszy się. Kiedyś odchodzili od niego liczni współpracownicy, próbowali zakładać własne partie polityczne, konkurować na konserwatywne programy itd. - czego namacalnym dowodem jest przecież istnienie partii Zbigniewa Ziobry. Najpierw powołanie rządu Mateusza Morawieckiego nr 3, później zaś ucieczka w radykalizm pozwoliły Jarosławowi Kaczyńskiemu na zręczne odwrócenie uwagi od problemu odpowiedzialności za przegrane wybory. Lider PiS występuje wobec własnego obozu w zasadzie z przekazem: "nie było żadnej przegranej, obecny stan rzeczy jest chwilowy. Nie ma zresztą co szukać winnych w PiS, bo ojczyźnie zagrażają inne partie". Na razie na prawicy, poza epizodycznymi wypowiedziami Marcina Mastalerka, nikt poważny się do rozliczania Jarosława Kaczyńskiego nie zabrał. Z tego punktu widzenia, póki co lider PiS może mówić o względnym sukcesie polegającym na przekierowaniu uwagi prawicowych odbiorców. Retoryczne "opakowanie" sprawy panów Kamińskiego i Wąsika doskonale służyło osiągnięciu tego celu. Semantyczny chaos Czy to jednak oznacza, że Jarosław Kaczyński nie stracił kontaktu z rzeczywistością, jak tego chcą niektórzy? Na dobrą sprawę, z pewnego punktu widzenia, to w ogóle jest pozbawione doniosłości. Sianie "semantycznego chaosu", odwracanie znaczeń podstawowych słów stanowiło znak firmowy ośmiu ostatnich lat - dziś mamy tylko wersję premium. W latach 2015-2023 wystarczyło przecież nazwać "patriotą" kogoś, kto w prawnie wątpliwy sposób zagarnia miliony z państwowych zasobów, aby nagle okazał się dla rządu moralnie czysty jak łza. Wystarczyło nazwać "obrońcą ojczyzny" kogoś skrajnie niekompetentnego merytorycznie, aby natychmiast okazał się zdatny do pełnienia najwyższego urzędu państwowego. W publicznych mediach nagle straciła na znaczeniu karta mikrofonowa, dykcja. Na tej samej zasadzie np. trzeciorzędni artyści natychmiast urastali do rangi wieszczów, a może nawet ponad Mickiewicza i Słowackiego. Wychwalano śmiertelnie nudne filmy, byle tylko trafiła do nich ideowa wkładka. Projekty na prace pseudonaukowe zdobywały tłuste granty itd. Jako że symbolami nikt się nie najadł, na konta konformistów zwykle płynęły realne pieniądze z polskich podatków. Dla PiS byłoby zbawienne, gdyby obecna ekipa przejęła styl rządzenia lat 2015-2023. Wówczas na swój sposób zalegitymizowano by owe przyśpieszone ścieżki kariery. W tym miejscu przypomina się niewiarygodny cytat z Jarosława Kaczyńskiego związany z otoczeniem, z którymi przychodzi mu współpracować: "Wychodzę z założenia, które przyjmował Józef Piłsudski. Kiedyś (...) powiedział, że, gdy nie ma z czego kręcić bicza, to trzeba go kręcić z piasku. A jeśli nie ma piasku, to z g..." (J. Kaczyński, "Polska naszych marzeń", s. 82). Pozostawię to bez komentarza. Co się liczy? "Utrata kontaktu z rzeczywistością" oznaczać może dla polityków PiS także chęć przebywania w rzeczywistości "tamtej", w której po wielokrotnym złamaniu Konstytucji z 1997 roku nagle otwarto przyśpieszone ścieżki kariery dla chętnych. W "tamtej rzeczywistości" budowano partyjną lojalność w mocnej wersji. W wielu przypadkach ogólne opowiedzenie się za złamaniem prawa oznaczało budowanie wspólnoty nie tylko szybkiej kariery, ale także wspólnotę pewnego moralnego wyboru - który należało sobie później prywatnie zracjonalizować. Jak widać, nie ma w sumie znaczenia, co w domowym zaciszu myśli ten czy inny polityk, czy kalkuluje radykalizm swojej wypowiedzi, czy improwizuje na scenie. Ostatecznie liczy się przede wszystkim, jakie rozumienie świata trwale proponuje, aby nawiązać kontakt ze swoimi wyborcami. To szczególnie ważne w sytuacji wojny na Wschodzie - czy dany polityk raczej słowami dzieli Polaków, czy próbuje ich jakkolwiek powiązać we wspólnotę i przygotować na niepewne czasy. Jarosław Kuisz