Ambasada USA w Moskwie przypomniała w niedzielę, że Sullivan, który pełnił funkcję ambasadora USA w Rosji w czasie, kiedy prezydent Władimir Putin najechał Ukrainę i wszczął wojnę na pełną skalę, wyjechał już z Moskwy. John Sullivan odchodzi. "Bez wcześniejszych oznak" Dziennik "Washington Post" zwrócił uwagę, że "odejście Sullivana było nagłe i nie było wcześniejszych oznak, że jego emerytura jest bliska". W sobotę uczestniczył w pogrzebie byłego przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa. Nazwał go "mężem stanu, który zmienił świat poprzez swoją wizję pokojowego współistnienia i transformacji w swoim kraju i reszcie świata." Jak podkreśliła gazeta, Sullivana ambasadorem w Rosji mianował w grudniu 2019 roku prezydent Donald Trump. Prezydent Joe Biden poprosił go o pozostanie na stanowisku. "Podczas kadencji Sullivana stosunki między Rosją a Stanami Zjednoczonymi oraz między Rosją a większością świata zachodniego osiągnęły najgorszy poziom co najmniej od zakończenia zimnej wojny. Stany Zjednoczone przez miesiące ostrzegały, że Rosja planuje inwazję na swojego sąsiada, ale Putin był niezrażony i ostrzegł przed 'konsekwencjami większymi niż jakiekolwiek, z którymi mieliście do czynienia w historii', jeśli inne kraje będą się wtrącać. Wojna wzbudziła też obawy, że Rosja może użyć broni jądrowej" - zaznaczył "WP". Jak dodał odejście Sullivana potwierdzili pragnący zachować anonimowość przedstawiciele Departamentu Stanu i administracji USA. "Odejście ambasadora Sullivana jest planowane i jest częścią normalnej rotacji dyplomatycznej. (...) Pełnił pełną kadencję jako ambasador USA w Rosji, kierując jedną z najbardziej istotnych relacji dwustronnych na świecie w bezprecedensowych czasach" - cytuje gazeta urzędnika Departamentu Stanu. Ambasada USA w Rosji podała, że po czterech dekadach w służbie publicznej w kadencjach pięciu prezydentów Sullivan przejdzie na emeryturę. Do czasu przysłania następcy obowiązki charge d'affaires przejmie jego zastępczyni Elizabeth Rood.