"Podobnie jak Niemcy, Francja stoi w obliczu fiaska swojej polityki dialogu z Rosją i musi odbyć prawdziwą debatę na ten temat" - rozpoczęła Kauffmann. Stwierdziła, że gdy Władimir Putin zastąpił Borysa Jelcyna, jako przywódcę pogrążonej w chaosie Rosji, w umysłach amerykańskich think tanków, zajmujących się polityką zagraniczną, pojawiło się pytanie: "Kto stracił Rosję?". Felietonistka dodała, że kwestii tej poświęcono całe seminaria, przesłuchania w Kongresie i książki, próbując zrozumieć, czy Zachód rzeczywiście przegapił okazję do włączenia wielkiego kraju, który wyłonił się z rozpadu Związku Radzieckiego, do wspólnoty państw demokratycznych. "Jakie błędy popełniliśmy, jakie sygnały zignorowaliśmy, jakie inne polityki były możliwe i jakie wyciągnęliśmy wnioski na przyszłość, to wszystko warte było postawienia pytań" - uznała Kauffmann. Merkel krytykowana, Scholz oskarżony o "ociąganie się" Autorka dodała, że Niemcy są zaangażowane w tę "introspektywną debatę" od prawie roku, odkąd Rosja zdecydowała się wypowiedzieć wojnę Ukrainie. Zwróciła uwagę, że trzy dni po inwazji na Ukrainę kanclerz Olaf Scholz przemawiał w Bundestagu o "nowej erze" ("Zeitenwende"), wywołanej wielkim wstrząsem powrotu wojny w Europie. "Od tego czasu kraj przystosowuje się do nowej ery, która zburzyła kilka filarów jego polityki zagranicznej, w tym zależność od rosyjskiego gazu, niedoinwestowanie w obronność i niechęć do dostarczania broni krajom w stanie wojny" - podkreśliła felietonistka. Dodała, że te wybory polityczne są analizowane i kwestionowane w niemieckim parlamencie, mediach, partiach politycznych i instytutach badawczych. Przypomniała, że prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier, wieloletni minister spraw zagranicznych, publicznie przyznał się do błędów swojej rosyjskiej polityki. "Jego Partia Socjaldemokratyczna, także kanclerza Scholza, podjęła trudną rewizję swojej doktryny dyplomatycznej i bezpieczeństwa" - uznała Kauffmann. Podkreśliła, że była kanclerz Angela Merkel była krytykowana za odmowę zakwestionowania własnego dorobku, a Olaf Scholz jest oskarżany o "ociąganie się" we wdrażaniu rewolucji, którą sam proklamował. Francuzi nie pytają: Jak się tu znaleźliśmy? "Nic takiego nie dzieje się we Francji, tak jakby walka o reformę emerytalną przyćmiła każdy inny temat debaty i wygodnie zwolniła nas z krytycznej analizy naszej przeszłej i obecnej polityki rosyjskiej" - napisała Kauffmann. Dodała, że dla Francji szok jest z pewnością mniej dotkliwy niż dla Niemiec, których związki z Rosją były głębsze. Zauważyła, że choć wojna w Ukrainie jest tematem mediów, pozostaje priorytetem dla polityków odpowiedzialnych za dyplomację i obronę kraju, ma wpływ na gospodarkę i skłania do dostarczania ciężkiej broni do walki z Rosją, to jednak Francuzi nie pytają: "Jak się tu znaleźliśmy?". "Polacy mieli rację" "Nawet Szwajcarzy kwestionują swoją neutralność" - stwierdziła Kauffmann. Dodała, że na początku wojny Brytyjczycy sprawdzali, jak rosyjskiej oligarchii pozwolono tak szeroko inwestować w londyńskie nieruchomości i centrum finansowe stolicy. "Przejrzeli wcześniej niż my, a ich bardzo skuteczne misje szkolenia ukraińskiej armii od 2015 roku pomogły im się odkupić" - napisała. "Włosi wolą dyskutować o swoim zaangażowaniu na rzecz Ukrainy, w kontekście silnej pacyfistycznej retoryki" - podkreśliła, wspominając też o "bardzo osobistej przyjaźni Silvio Berlusconiego z Putinem". "Polacy nie muszą debatować, bo okazało się, że mieli rację i wszyscy [w tym kraju] są zgodni w kwestii rosyjskiej" - napisała felietonistka. Podkreśliła, że tak jak Niemcy, Francja opowiadała się za dialogiem i współpracą z Moskwą do lutego 2022 roku. "Czy w obliczu niepowodzenia tej polityki kraj może uniknąć prawdziwej debaty o tym, jak poradził sobie z dwiema dekadami rządów Putina?" - pyta Kauffmann. Felietonistka przypomina, że w ciągu prawie roku wojny w Ukrainie, poza głosowaniem nad rezolucją 1 grudnia 2022 roku, francuski parlament debatował na ten temat tylko raz, 3 października, w na wpół pustej sali. Dodała, że Jean-Louis Bourlanges, przewodniczący komisji spraw zagranicznych przypisuje ten fakt francuskiej "zarozumiałości, mitowi francusko-rosyjskiego porozumienia, które stawia Europę w opałach". "We francuskich szafach jest zbyt wiele rosyjskich szkieletów" Kauffmann podkreśliła, że we Francji opinia publiczna jest w większości wrogo nastawiona do Putina i wobec tego żadna francuska partia polityczna nie jest zainteresowana "roztrząsaniem przeszłości". "We francuskich szafach jest zbyt wiele rosyjskich szkieletów" - napisała. Stwierdziła, że gdyby doszło do poważnej debaty, prawicowe Les Républicains musiałoby wyjaśnić relacje niektórych wybranych przez siebie urzędników z Rosją w przeszłości, skrajnie prawicowe Rassemblement National musiałoby wyjaśnić swoje finansowanie, a lewicowa La France Insoumise musiałaby wyjaśnić wielokrotne błędne interpretacje jego założyciela Jeana-Luca Mélenchona, który podzielał z Nicolasem Sarkozym pogląd, że Krym "został przekazany Ukrainie podczas jednej pijackiej nocy". Uznała, że partia Emmanuela Macrona powinna "oświecić wyborców" w kwestii rosyjskiej polityki prowadzonej na przestrzeni ostatnich sześciu lat. "Nie jest za późno, a dokonywanie wyborów dzisiaj wymaga zrozumienia wyborów dokonanych wczoraj" - zakończyła Kauffmann.