"Po staremu" - tak można określić to, co dzieje się w małopolskim PiS dzień po wywróceniu stolika przez Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS jednym ruchem odwołał szefa małopolskich struktur Andrzeja Adamczyka, a w jego miejsce wstawił Łukasza Kmitę. To działanie, które ma uspokoić walki lokalnych buldogów pod dywanem, które od jakiegoś czasu stawały się coraz bardziej zażarte. Na dziś wygląda na to, że emocje tylko rosną. Kulminacją wewnętrznego sporu w PiS było głosowanie nad wyborem nowego marszałka województwa w sejmiku małopolskim. Partia zdobyła tam większość, ale jak już pisaliśmy w Interii, nie doszło do porozumienia wewnątrz PiS co do wspólnego kandydata na marszałka. Część działaczy, z Beatą Szydło na czele, forsowała dotychczasowego marszałka Witolda Kozłowskiego, a część, z Ryszardem Terleckim na czele i z błogosławieństwem Kaczyńskiego, stawiała na Łukasza Kmitę. Jarosław Kaczyński skreślił Andrzeja Adamczyka. Dlaczego? Podczas pierwszego posiedzenia sejmiku pod głosowanie poddano kandydaturę Kmity, która finalnie przepadła. - Wstyd na cały kraj, że nie potrafimy się porozumieć - mówili nam wówczas działacze PiS. Do akcji wkroczył więc Kaczyński i swoją decyzją "podpompował" Kmitę, czyniąc z niego szefa regionalnych struktur. Jednocześnie skreślił Adamczyka - wiecznego ministra, który jest związany ze środowiskiem Szydło. Prezes PiS jest, jak słyszymy, mocno poirytowany tym, co się wydarzyło w Małopolsce. Bunt części radnych PiS, którzy nie zagłosowali za Łukaszem Kmitą, uznał za bunt przeciwko sobie i decyzjom centrali. Dlatego karę poniósł Adam Adamczyk, szef struktur małopolskich PiS. - Adamczyk chciał zaszantażować prezesa, to prezes mu pokazał, że jego się nie szantażuje - mówi nam jeden z polityków z Nowogrodzkiej. Czy to uspokoi gorące głowy małopolskich działaczy partii? Opinie są różne, w zależności od tego, gdzie przyłoży się ucho. - Wie pan, jak to u nas jest, wszystko zależy od frakcji - uśmiecha się w rozmowie z nami jeden z młodszych działaczy PiS w regionie. Małopolskie. Łukasz Kmita marszałkiem? Dwie hipotezy W grze pozostają dwie hipotezy. Wersja pierwsza: Łukasz Kmita, mający pełnię władzy w regionie i zielone światło od samego prezesa Prawa i Sprawiedliwości, raz jeszcze zostanie poddany pod głosowanie na marszałka. I to głosowanie w cuglach wygra przy aplauzie wszystkich radnych klubu PiS. Wersja druga: Łukasz Kmita rezygnuje z ubiegania się o funkcję marszałka, bo jego nowa rola jest niezwykle wymagająca i sprawia, że nie będzie w stanie pogodzić dwóch poważnych funkcji. W zamian małopolski PiS proponuje kandydata, który byłby do zaakceptowania przez wszystkich, np. najczęściej wymienianego ze wszystkich stron Łukasza Smółkę. Która opcja zwycięży? - Nie wiem, bo o wszystkim będzie decydowała centrala. Na razie nie mamy żadnej wiedzy. Może Łukasz Kmita już coś wie, nikt inny - mówi nam jeden z ważniejszych polityk w regionie. - Jest szok, że doszło do takich szybkich działań. Na razie wszyscy czekają, co się wydarzy dalej. Nic nie wiemy. Domyślam się, że będzie dalsze forsowanie Kmity na marszałka. Mam nadzieję, że nie dojdzie do rozłamów czy wolt, bo to byłoby najgorsze - dodaje nasz rozmówca. Inny z naszych rozmówców tonuje emocje. - Spokojnie, jeśli wybory zostaną przeprowadzone drugi raz, to dojdzie do wyboru (Kmity na marszałka - red.) - nie ma wątpliwości. - Myślę, że będzie taka próba. Ale pewnie pod koniec tygodnia więcej się wyjaśni. Tym bardziej, że wola większości posłów i senatorów z Małopolski jest taka, żeby to był Kmita. Rozmawiamy cały czas, a na ten moment większość z nas poparła Kmitę na tym stanowisku - dodaje ważny parlamentarzysta partii. Tyle tylko, że kiedy pytamy o to samo w innej frakcji, słyszymy, że "jeżeli druga próba będzie (umieszczenia Kmity w fotelu marszałka - red.), to będzie ona skazana na porażkę". - To oczywiste, że jedna frakcja nie jest w stanie poprzeć osoby ze skrajnie innej frakcji. Radni chcą, by był to ktoś, kto po prostu jest radnym. A Kmita nim nie jest - tłumaczy nam jeden z lokalnych działaczy. Kaczyński strąca współpracownika Szydło. Co zrobi była premier? Co ważne, wszystkie te sygnały o różnicach zdań od tygodni dochodziły na Nowogrodzką. Reakcja Kaczyńskiego jest pokłosiem długotrwałego konfliktu działaczy PiS w Małopolsce. I prezes zrobił to sprytnie - stanowczo tupnął nogą i strącił z piedestału Adamczyka, czym wywołał umiarkowaną złość w środowisku związanym z Szydło. Umiarkowaną, bo nie była to sama Szydło. - Adamczyk, bez konsultacji z Szydło, nie podejmie żadnej decyzji. A ona ten ruch prezesa na pewno rozumie. Tym bardziej, że teraz cały czas jest w Warszawie, więc rozmowy z nią są prowadzone. Jej wczorajszy komunikat, że PO na pewno nie przejmie sejmiku, jest dość czytelny. Czytam to tak, że ona jednak podporządkuje się decyzji prezesa - mówi nam ważny polityk PiS z regionu. Jak słyszymy, decyzja prezesa PiS o strąceniu Adamczyka nie została podjęta pod wpływem impulsu. Nowogrodzka miała doskonale wiedzieć, co dzieje się w Małopolsce. A to za sprawą pielgrzymek parlamentarzystów z regionu, którym nie odpowiadał styl byłego już szefa struktur. - Nazbierało mu się. Niezadowolenie w stosunku do Adamczyka rosło od dłuższego czasu. To nie jest tylko kwestia tej sprawy. Od dawna nie pasował nam sposób, w jaki on zarządzał regionem. Zgłaszaliśmy to sukcesywnie przez wiele miesięcy i taki jest tego finisz - mówi nam polityk z regionu. Jedną z kwestii, która mogła nie spodobać się Kaczyńskiemu, była sprawa układania list przy wyborach samorządowych. Przeciwnicy Adamczyka mają do niego pretensje, że ten w ostatniej chwili złamał ustalenia, a o finalnym kształcie list dowiedzieli się z internetu. W kierownictwie PiS temat list zawsze jest oczkiem w głowie prezesa, więc tego typu sprawa mogła zaważyć na decyzji Kaczyńskiego. "Prezes postawił swój autorytet" Temat sytuacji w Małopolsce pojawił się także podczas wtorkowego prezydium komitetu politycznego. Nie pojawiła się na nim Beata Szydło. Jej przeciwnicy twierdzą, że nieprzypadkowo, bo wiedziała już, że prezes jest wściekły za to, co się stało. Jej zwolennicy odpowiadają, że prezydium wbrew medialnym doniesieniom nie zostało zwołane nagle, lecz było wcześniej planowane i Jarosław Kaczyński wiedział, że Beata Szydło nie może w tym spotkaniu uczestniczyć z innych względów. Czy nominacja Kmity na szefa struktur PiS w Małopolsce kończy temat? - Prezes postawił swój autorytet, więc liczę na to, że jednak ci, co głosowali przeciwko niemu, pójdą po rozum do głowy i się podporządkują. Teraz jest czas na rozmowy, negocjacje i budowanie większości wokół kandydatury Kmity - mówi nam jeden z małopolskich posłów. Inni jednak wskazują, że sprawa nie jest wcale taka czarno-biała. "Choćby piekło zamarzło on na niego nie zagłosuje" - Małopolska jest specyficzna, w samym PiS jest kilka frakcji, dużo animozji, osobistych emocji. Nie jest tak, że Beata Szydło czy Ryszard Terlecki mogą wszystkim coś kazać, a ci to posłusznie wykonają. Niechęć Piotra Ćwika do Łukasza Kmity jest tak wielka, że choćby piekło zamarzło, to on za nim nie zagłosuje. Z Warszawy pewnych rzeczy nie widać - opowiada nasz rozmówca. I zastanawia się, czy cała ta sprawa nie skończy się rozłamem w PiS lub jakimś buntem. - Już Podlasie było dla nas kubłem zimnej wody, więc liczę na to, że nasi radni się jednak ogarną i przestaną wygłupiać - denerwuje się polityk z Nowogrodzkiej. Sęk w tym, że teraz ludzie kojarzeni z Adamczykiem i Szydło tym bardziej mogą obawiać się głosowania za kandydaturą Kmity, bo - jak usłyszeliśmy -wiedzą, że, gdy zostanie on marszałkiem, to zrobi czystkę. - Terlecki ustawia wszystko w Krakowie pod siebie i chwilowo jest górą. Ale jest przez małopolski PiS średnio lubiany, bo robi słabe wyniki, bo jego ludzie słabo pracowali w kampanii. De facto usunięcie Adamczyka może skończyć się totalnym rozwalenie struktur PiS, bo ludzie zaczną odchodzić - prognozuje jeden z naszych rozmówców. Jedno jest pewne - sytuacja w małopolskim PiS jest na tyle zła, że do gry musiał włączyć się prezes. A jeśli już wchodzi do tej rzeki, wątpliwe by odpuścił. Dlatego też Kmita - o którym sam Kaczyński mówił, że jest z wyższej półki intelektualnej - powinien spać spokojnie. - Wszystko jest możliwe, ale stopień złości kierownictwa jest tak duży, że dla zasady nie puści nikogo innego poza Kmitą. Wbrew pozorom ten sposób załatwiania spraw spowodował, że szanse innych kandydatów zmalały - słyszymy od jednego z posłów PiS. Efekty gry prezesa i partyjnych działaczy poznamy na drugiej sesji małopolskiego sejmiku. Wówczas okaże się, kto obejmie funkcję marszałka. Kamila Baranowska, Łukasz Szpyrka ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!