Jeszcze we wtorek rano Jacek Sasin, były wicepremier i szef podlaskich struktur PiS, ogłaszał w mediach społecznościowych, że jest w drodze na Podlasie i ma dobre informacje. Chodziło o przyszłą koalicję, która będzie rządzić województwem Podlaskim. Od wyborów samorządowych w sejmiku na Podlasiu panował pat. PiS zdobyło tam 15 na 30 mandatów. Pozostałe 15 było rozłożone między KO (osiem mandatów), Trzecią Drogę (sześć mandatów) i Konfederację (jeden mandat dla Stanisława Derehajły). PiS negocjował z radnym Derehajłą i był już z nim "dogadany" - w zamian za funkcję wicemarszałka, Derehajło miał głosować razem z PiS. Jacek Sasin był pewien, że ogłosi we wtorek tryumf swojej partii w regionie. Zwrot akcji na Podlasiu. PiS traci władzę Nieoczekiwanie wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej. Dwójka radnych, wybranych z list PiS: Wiesława Burnos oraz Marek Malinowski przeszli na stronę Koalicji 15 października, dając jej przewagę. I marszałka województwa. Wszystko za sprawą kuluarowej gry szefa podlaskich struktur Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Truskolaskiego. To on, jak słyszymy, namówił dwoje radnych PiS do zmiany barw. Propozycja była prosta: utrzymanie funkcji wicemarszałków. - Zaraz po wyborach zaczęliśmy rozmawiać o potrzebie zbudowania najlepszej koalicji na rzecz woj. podlaskiego. Rozmawialiśmy ze wszystkimi radnymi, którym leżało na sercu dobro regionu i zmiana filozofii władzy w sejmiku. Nie wszyscy byli zadowoleni z rządów pana marszałka Artura Kosickiego. 16 osób, które we wtorek zagłosowało za zmianą, to pokazało - tłumaczy nam w środę Truskolaski. W tej grupie byli też Wiesława Burnos i Marek Malinowski - w poprzedniej kadencji, za rządów PiS, wicemarszałkowie województwa. W kadencji 2024-2029 utrzymają swoje funkcje, ale będą to rządy KO-Trzeciej Drogi. - Nie było żadnych innych propozycji. Wspólnie w gronie 16 radnych uznaliśmy, że tak będzie wyglądał zarząd i wszyscy się na to zgodzili - zapewnia Truskolaski. Nowym marszałkiem został Łukasz Prokorym z KO. - Wchodząc na salę nie miałem pewności, co się wydarzy. Wynik wyborów pokazał, że jest pat, który mógł grozić kolejnymi wyborami. Aby nie narażać mieszkańców na kolejne wydatkil, musiały się odbyć rozmowy. Prowadził je nasz lider Krzysztof Truskolaski, który jest reżyserem tego politycznego spektaklu, ojcem tego sukcesu. Przypisane role wszyscy odegrali w sposób wzorowy i udało nam się odbić z rąk PiS nasz regionalny samorząd - cieszy się Prokorym w rozmowie z Interią. Truskolaski: - To jest koniec PiS w Podlaskiem. Nie mają w naszym województwie już nic. Urząd Marszałkowski był ich ostatnim bastionem. Nie mają już nic. Podlaskie. PiS zaskoczone utratą władzy w sejmiku Artur Kosicki, poprzedni marszałek województwa z nadania PiS nie kryje w rozmowie z Interią, że był bardzo zaskoczony takim obrotem spraw. - Tak, decyzja pani Burnos i pana Malinowskiego była dla nas wszystkich, także dla mnie, dużym zaskoczeniem. Wcześniej deklarowali, że są z nami i nic nie wskazywało, że mogą zagłosować przeciwko nam - mówi Interii. - Przed majówką rozmawialiśmy na klubie o możliwościach stworzenia koalicji, nikt nie zgłaszał wątpliwości, nie było żadnych sygnałów. Zgadzaliśmy się w sprawie prowadzenia rozmów z różnymi klubami i nie było podstaw do tego, by sądzić, że coś może być nie tak - dodaje. Tymczasem radny Marek Malinowski stwierdził, że jednym z powodów jego odejścia z PiS było to, że nie układała mu się współpraca z marszałkiem Kosickim. Ten w rozmowie z Interią odpiera te zarzuty. - Oskarżanie mnie, że współpraca się źle układała to szukanie alibi dla swoich decyzji. Powiem wprost: to kłamstwo. Współpracowaliśmy i do końca rozmawialiśmy o dalszej współpracy - mówi. - Pani Burnos i pan Malinowski wybrali taką drogę, jaką wybrali. Dzięki swoim decyzjom weszli do zarządu województwa. Cała reszta to szukanie wymówek, dla tych decyzji. Taka jest polityka. Na Podlasiu nastąpiła zmiana władzy, pogratulowałem nowemu marszałkowi i wicemarszałkom. A życie i polityka toczą się dalej - podsumowuje. Centrala PiS ma nieco inne zdanie, bo w partii zapanowała konsternacja i nerwowość w związku z wydarzeniami na Podlasiu. - Zdrada polityczna, jaka dokonała się w województwie podlaskim, jest skandaliczna. Mieszkańcy naszego regionu głosowali w większości na Prawo i Sprawiedliwość, dając nam mandat do dalszego kierowania regionem. Obawiam się, że dalszy rozwój naszej ziemi zostanie teraz zahamowany - nie kryje oburzenia w rozmowie z Interią podlaski poseł PiS i kandydat w wyborach europejskich Adam Andruszkiewicz. O "zdradzie, która ma krótkie nogi" pisał też w mediach społecznościowych Jacek Sasin. - Zdrada ma krótkie nogi. Przekonają się o tym szybciej, niż im się wydaje - oświadczył były wicepremier, którego część kolegów z partii oskarża o to, że "zawalił sprawę" i "nie dowiózł tematu". Zmiana władzy na Podlasiu. "Nietęga mina" Krzysztof Truskolaski wspomina, że Jacek Sasin podczas głosowania "minę miał nietęgą". - Jacek Sasin siedział w tym samym rzędzie co ja. Minę miał nietęgą. Nie rozmawialiśmy jednak, zresztą nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. W trakcie kampanii zapraszałem go na debatę, ale pan Sasin stchórzył i nie przyszedł - mówi nam Truskolaski. Łukasz Prokorym: - Jak zobaczyłem, że pan Sasin wchodzi na naszą salę obrad, to w głębi duszy poczułem, że może przynieść pecha radnym PiS. Wiedziałem, że musi się udać. - Pan Jacek Sasin ma jak najmniejszy mandat do oceny sytuacji. Jest symbolem wielu złych rzeczy, które w ciągu ostatnich ośmiu lat działy się w naszym państwie. Każdą osobę, która przechodzi na dobrą stronę politycznej mocy, będę witał z otwartymi ramionami. A państwu marszałkom Burnos i Malinowskiemu gratuluję odpowiedzialności - dodaje nowy marszałek woj. podlaskiego. Za to w PiS wszyscy szukają dziś odpowiedzi na pytanie, co się właściwie wydarzyło i czy można było temu zapobiec? - Popełniono szkolne błędy i taki mamy efekt. Ta dwójka radnych jest od Krzysztofa Jurgiela, który pozostawał ostatnio w konflikcie z marszałkiem Arturem Kosickim. Marszałek Kosicki nie chciał się angażować w ich kampanię, poumieszczał im na listach swoich ludzi z urzędu, których ostentacyjnie wspierał, a ci się wściekali. Na koniec mieli usłyszeć ze swoich źródeł, że nie będzie dla nich miejsca w zarządzie województwa, więc postanowili zadziałać z wyprzedzeniem - relacjonuje nam jeden z rozmówców z wewnątrz PiS. Artur Kosicki odcina się od tych zarzutów: - Nie zgadzam się z twierdzeniem, że nie pomagałem komuś w kampanii albo faworyzowałem innych kandydatów. Oboje byli członkami zarządu województwa, mieli ogromne narzędzia do prowadzenia kampanii. Nigdy nikomu nie odmówiłem pomocy w kampanii i nie mam tu sobie nic do zarzucenia. Temat Podlasia stanął także na wtorkowym prezydium komitetu politycznego, gdzie była mowa o problemach w okręgu, sporach personalnych i koniecznych zmianach. Czy te ostatnie dotkną także szefa regionu Jacka Sasina? - Mało prawdopodobne, bo on akurat swoje zrobił, czyli dogadał się z Derehajłą - usłyszeliśmy. Tymczasem problemów w lokalnym PiS, które doprowadziły do utraty władzy, było sporo. Nasi rozmówcy wymieniają tu m.in. błędy przy układaniu list: "wycięcie" wieloletniego posła Mieczysława Baszko i walkę o wpływy między lokalnymi frakcjami wewnątrz PiS. W imię zachowania równowagi między zwalczającymi się środowiskami umieszczono na listach ludzi, którzy już cztery lata temu wzięli udział w buncie przeciwko PiS. Wybrano nawet radnego PO na przewodniczącego sejmiku. Głosowania przerwano, bunt stłumiono i marszałkiem został Artur Kosicki z PiS. Przewodniczącego sejmiku też później wymieniono. Konsekwencji jednak nie wyciągnięto. - Tym radnym albo trzeba było na starcie solennie obiecać, że będą wicemarszałkami albo w ogóle nie wpuszczać ich na listy - irytuje się jeden z polityków. Kamila Baranowska, Łukasz Szpyrka --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!