- W tej granatowej teczce mam projekty uchwał dotyczące komisji śledczych - przekazał na spotkaniu z dziennikarzami w Sejmie Donald Tusk. - Niewykluczone, że już w przyszły wtorek zostanie powołana komisja do spraw wyborów kopertowych - zapowiedział przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Jak dodał, jest już w tej sprawie po rozmowie z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. Dokończenie pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji jest zaplanowane właśnie na wtorek 28 listopada. Poza komisją śledczą badającą sprawę tzw. wyborów kopertowych Tusk zapowiedział również powstanie dwóch innych tego typu podmiotów. Druga komisja zajmie się podsłuchiwaniem polityków opozycji i osób publicznych przez władze za pomocą systemu inwigilacyjnego Pegasus, natomiast trzecia podejmie temat afery wizowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, która wstrząsnęła rządem na finiszu kampanii parlamentarnej. Sześć komisji, a nie trzy Z informacji Interii wynika jednak, że trzy komisje śledcze powstałe do końca tego roku to dopiero początek wielkiej operacji rozliczenia rządów Zjednoczonej Prawicy. Finalnie komisji ma być więcej. Nasze źródła w przyszłej koalicji rządzącej mówią nawet o sześciu tego rodzaju podmiotach. - Te trzy komisje to dopiero początek - zdradza nasze źródło z Platformy Obywatelskiej. - Ostatecznie może to stanąć na pięciu albo nawet sześciu. Spraw, którymi można się zająć, nie brakuje - dodaje nasz rozmówca. - Optujemy za większą liczbą komisji, bo i spraw, w których jest zebrane sporo materiałów, mamy kilka - m.in. afera respiratorowa, afera wizowa, niegospodarność i korupcja polityczna - dodaje wysoko postawiony polityk PSL. - Za rządów PiS-u było tyle nieprawidłowości w zwykłym zarządzaniu instytucjami państwa, że choćby na tym polu będą coraz to nowe przyczynki do kolejnych komisji. Wspólnym mianownikiem może być zwłaszcza wydawanie pieniędzy publicznych wbrew procedurom - dodaje. Nasi informatorzy z przyszłej koalicji rządzącej mówią, że już teraz zgłasza się do nich sporo osób z rządu i instytucji państwowych, które ujawniają skalę nieprawidłowości w zarządzaniu, przestrzeganiu procedur czy wydatkowaniu środków publicznych. - Oni już mówią. O tym, co działo się w ministerstwach, instytucjach publicznych, agencjach państwowych. Ale żeby mieć na to dowody, musimy wejść do tych wszystkich placówek, wtedy ci ludzie będą mówić więcej i konkretniej - dowiadujemy się od polityka dobrze zorientowanego w sprawie. Liczba, a nie wielkość Co ciekawe, z rozmów z politykami przyszłego obozu władzy wynika, że pierwotnie w planach była jedna, wielka speckomisja, która miała zająć się całymi rządami Zjednoczonej Prawicy. Z czasem pomysł jednak ewoluował w kierunku kilku komisji tematycznych, z których każda zajmie się określoną aferą albo obszarem rządów Zjednoczonej Prawicy. - Komisji tematycznych jest więcej, można wnikliwiej zbadać poszczególne sprawy, a i zysk polityczny jest większy - tłumaczy jedno z naszych źródeł. Mówi polityk Polski 2050: - Najpierw trzeba rozliczyć sprawy najbardziej oczywiste, w których zgromadzony jest już duży materiał dowodowy. Wiadomo, że NIK posiada bardzo wiele dokumentów, które byłyby dla nas przydatne. Paradoksalnie większość sejmową w stronę utworzenia kilku komisji zamiast jednej popchnął... Mateusz Morawiecki. Premier jest obecnie na finiszu misji stworzenia swojego trzeciego rządu, która niemal na pewno zakończy się fiaskiem. Większość sejmowa straciła jednak z tego powodu kilka tygodni i sformować rząd będzie mogła dopiero w okolicy połowy grudnia (13 grudnia jest dzisiaj najczęściej pojawiającą się datą zaprzysiężenia Donalda Tuska na premiera). Przewodniczący PO i przyszły szef rządu nie chce natomiast tracić czasu i kontroli nad polityczną narracją w końcówce roku. Komisje śledcze mają zepchnąć PiS do defensywy, a większości sejmowej zapewnić polityczne paliwo przynajmniej do czasu oficjalnego przejęcia władzy. Sam Tusk działania PiS-u nazwał "próbą zarobienia pieniędzy i czasu". - Chodzi o to, by PiS mógł się - według mniemania prezesa Kaczyńskiego i jego współpracowników - bezpiecznie ewakuować na dobrze uposażone państwowe stanowiska - ocenił polityk. Pierwsze nazwiska w komisji Roman Giertych (KO)Tomasz Trela (Lewica)Mirosław Orliński (PSL) Na razie nie wiadomo jeszcze, kto stanie na czele trzech już oficjalnie zapowiedzianych komisji śledczych. W Platformie Obywatelskiej to pilnie strzeżona tajemnica. - Wybór ludzi do tych komisji to nie będzie prosta rzecz. Wiadomo, że będzie się tam pchać wiele osób. Każdy liczy, że wypromuje się na tym jak kiedyś Rokita czy Ziobro na aferze Rywina, ale to muszą być naprawdę grubi zawodnicy, żeby udźwignęli takie zadanie - twierdzi nasz informator z PO. Chociaż oficjalnie niczego w kwestii nazwisk przewodniczących komisji jeszcze nie wiadomo, to w sejmowych kuluarach spekuluje się, że jednej z nich może przewodzić Roman Giertych, były wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005-07, który w tej kadencji wrócił do Sejmu po wielu latach przerwy. Skład pierwszej komisji śledczej - badającej tzw. wybory kopertowe - musi być gotowy najpóźniej w poniedziałek do końca dnia. Tak, żeby na wtorkowym posiedzeniu Sejmu możliwe było jego sprawne przegłosowanie i zatwierdzenie. Interia dowiedziała się, kogo do rzeczonej komisji desygnują Lewica i PSL. Z szeregów Lewicy najpewniej będzie to poseł Tomasz Trela. - Tomek bardzo chciałby zasiąść w komisji. Wybory kopertowe to jedna rzecz, ale jest jeszcze afera wizowa, która ociera się o jego Łódź, więc ta sprawa również jest mu bliska - mówi Interii dobrze zorientowany polityk Lewicy. Zaskakującego wyboru do komisji śledczej badającej tzw. wybory kopertowe dokonało PSL. Ludowcy desygnują do niej nie tylko mało znanego polityka, ale też posła debiutanta. - Jeszcze oficjalnych kandydatur nie ma, ale do komisji w sprawie wyborów kopertowych wyślemy naszego nowego posła Mirosława Orlińskiego - mówi Interii wpływowy polityk ludowców. Jak dodaje: - Sprawdził się u marszałka Struzika, więc jesteśmy pewni, że sobie poradzi.