- Nie może być tak, że partia, która zdobywa 30 proc. głosów, bierze wszystko. Nie zgodzimy się, by Koalicja Obywatelska miała zarówno premiera, jak i stanowisko marszałka Sejmu - słyszymy od ważnego polityka w Trzeciej Drodze. Parlamentarzysta tej formacji tłumaczy nam, że w przypadku rządu koalicyjnego konieczne jest oddzielenie władzy wykonawczej od władzy ustawodawczej. Wszystkie partie dzisiejszej opozycji są zgodne, że premierem nowego rządu powinien zostać polityk Koalicji Obywatelskiej - najpewniej Donald Tusk - jednak nie mają przekonania, że KO powinna dostać również fotel marszałka Sejmu. Szczególne obawy wzbudziła kandydatura Borysa Budki, który jako jeden z wielu jest przymierzany do tego stanowiska. To polityk, który - zdaniem Trzeciej Drogi - nie poradził sobie jako szef Platformy Obywatelskiej, a jego błędy musiał naprawiać Tusk. Jak słyszymy, stanowisko marszałka Sejmu miałoby być dla niego za dużym wyzwaniem. Wybory 2023. Co dla Hołowni, co dla Kosiniak-Kamysza? Trzeciej Drodze bardzo zależy na marszałku, a takie głosy płyną zarówno z Polski 2050 Szymona Hołowni jak i Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Jeśli to stanowisko otrzymałby Szymon Hołownia, to Władysław Kosiniak-Kamysz powinien być wicepremierem i ministrem gospodarki. Jeśli to Władysław byłby marszałkiem, Szymon powinien być wicepremierem i ministrem np. klimatu - słyszymy od przedstawicieli Trzeciej Drogi. W tej chwili ta formacja nie bierze innych opcji pod uwagę. Chce też dla siebie proporcjonalnego podziału ministerialnych tek. Trzecia Droga wprowadziła do Sejmu łącznie 65 posłów, co miałoby się przełożyć na sześć resortów - po trzy dla każdego podmiotu. Tutaj plan nakreślili już sami liderzy: Hołownia wspominał, że jego ugrupowanie jest zainteresowane resortami edukacji, klimatu i spraw zagranicznych. Co istotne, pierwszym i trzecim resortem mieliby pokierować eksperci, a nie parlamentarzyści. Do MSZ przymierzana jest np. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie, która w Polsce 2050 jest szefem think tanku Strategie 2050. PSL ma z kolei szerszy zakres zainteresowań. Stronnictwo chciałoby przejąć ważne dla jego wyborców resorty rolnictwa i gospodarki. Trzecim miałby być resort siłowy - albo MSWiA, albo MON. Na czele pierwszego mógłby stanąć Marek Biernacki, a drugiego Paweł Bejda. Biernacki jest też zresztą przymierzany do objęcia stanowiska ministra koordynatora służb specjalnych. Co ciekawe, ludowcy podkreślają, że kluczowy jest dla nich resort gospodarki, na którego czele powinien stanąć Kosiniak-Kamysz (o ile nie zostanie marszałkiem Sejmu). Mniejszą wagę przywiązują do Ministerstwa Rolnictwa, w którym władzę najpewniej dzieliliby z Michałem Kołodziejczakiem. Wybory 2023. Na jakie teki liczy Lewica? Najmniejszą siłę negocjacyjną ma Lewica, która wprowadza do Sejmu 26 posłów. Sojusz Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga liczy na dwa ministerialne stanowiska. Jakie? Już w trakcie kampanii Lewica mówiła o pilnej potrzebie stworzenia Ministerstwa Mieszkalnictwa. I to wciąż jeden z głównych obszarów jej zainteresowania. Na czele takiego resortu mógłby stanąć któryś z polityków Partii Razem, być może sam Zandberg. Po inną tekę zgłosiła się sama... Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Nie jest to jednak efekt wyborów parlamentarnych, bo posłanka Lewicy od kilku lat konsekwentnie powtarza, że chciałaby zostać ministrem edukacji. Jeśli któraś z tych opcji się nie powiedzie, Lewica ma też scenariusze C i D, a są to resorty zdrowia (który zawsze jest "gorącym ziemniakiem") i sprawiedliwości (do którego jednak bardziej przymierza się Koalicja Obywatelska). Wybory 2023. Nienegocjowalne resorty Platformy. Andrzej Domański z ogromną szansą Ministerstwo Sprawiedliwości może się natomiast okazać nienegocjowalne ze strony Koalicji Obywatelskiej. Partia Tuska w kampanii wyborczej obiecywała wielokrotnie, że rozliczy polityków PiS i przywróci w Polsce praworządność. A żeby tak się stało, kluczowe jest dla niej stanowisko - połączone dziś personalnie - ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Co z personaliami? Do resortu sprawiedliwości przymierzany jest senator elekt Adam Bodnar, który w Warszawie zanotował znakomity wynik wyborczy. Mniejsze szanse mają np. Arkadiusz Myrcha czy Roman Giertych. Kolejnym resortem, którego KO nie odda koalicjantom, jest Ministerstwo Kultury. To o tyle istotne, że podlega mu Rada Mediów Narodowych, która to może mieć kluczowy wpływ na przyszłość Telewizji Polskiej. A to oczko w głowie Platformy. Koalicja Obywatelska otrzyma też resort finansów, jeden z najściślej połączonych z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Wbrew obiegowej opinii to nie Izabela Leszczyna, której regularnie przydarza się niefrasobliwa wypowiedź, miałaby stanąć na jego czele. Faworytem, a potwierdzają to nasze źródła w KO, jest Andrzej Domański. To ekonomista, współtwórca gospodarczego programu PO, który do wyborów szedł z hasłem "człowiek od gospodarki". Domański ma też zaufanie Tuska - to pierwszy mężczyzna za plecami Tuska na warszawskiej liście PO, który w tyle pozostawił bardziej rozpoznawalnych polityków tej formacji. Do dwóch ról przymierzany jest Marcin Kierwiński, czyli sekretarz generalny PO. Koledzy z partii widzieliby go w roli szefa MSWiA lub szefa KPRM. Na rzecznika prasowego rządu typowany jest Jan Grabiec. Jest jeszcze choćby resort sportu, którym pokierować mogliby Ireneusz Raś z Trzeciej Drogi czy świeżo wybrany Apoloniusz Tajner z KO. Wszystkie ugrupowania są też zainteresowane pokierowaniem obszaru dotyczącego polityki społecznej. Wybory 2023. Przed dzieleniem tek potrzebna zgoda Najważniejsi przedstawiciele KO apelują o spokój i cierpliwość w rozdzielaniu stanowisk. Ich zdaniem najpierw sami koalicyjni partnerzy muszą dojść do porozumienia, a personalia to sprawa wtórna. Jak słyszymy, liderzy są w stałym kontakcie i prowadzą "dobre, merytoryczne rozmowy". Wiele natomiast będzie zależało od tego, jak potoczą się rozmowy w Pałacu Prezydenckim. Andrzej Duda zaprosił przedstawicieli wszystkich ugrupowań na spotkania w cztery oczy w przyszły wtorek i środę. Łukasz Szpyrka