- Konfederacja osiągnęła pewną masę krytyczną, jeśli chodzi o wielkość poparcia, a kiedy się ją osiąga, to przekracza się też niektóre podziały społeczne. Jak coś rośnie, to rośnie we wszystkich kierunkach - fenomen ostatnich wyników Konfederacji tłumaczy w rozmowie z Interią prof. Jarosław Flis. - Sieci społeczne młodych konfederatów obejmują też kobiety i trudno, żeby było inaczej - podkreśla socjolog i ekspert od systemów wyborczych z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dane z najnowszego, czerwcowego sondażu IPSOS dla OKO.press i TOK FM potwierdzają jego słowa. Chociaż Konfederacja ma w tym badaniu 12 proc. poparcia i jest trzecią siłą polskiej polityki, wcale nie to najmocniej rzuca się w oczy. Najbardziej zaskakujące są dane dotyczące tego, kogo popierają młode Polki w wieku 18-39 lat. Konfederacja ma tutaj aż 18 proc. poparcia - więcej niż Lewica (17 proc.) - i ustępuje miejsca wyłącznie Koalicji Obywatelskiej (38 proc.). Konfederacja wbrew logice Wynik Konfederacji wśród młodych kobiet idzie w kontrze do wszystkiego, co do tej pory wydawało się polityczno-społecznym aksjomatem. Z jednej strony, z analiz socjologicznych wiemy, że w młodym pokoleniu kobiety mają poglądy lewicowe, a mężczyźni konserwatywno-libertariańskie. Analiza CBOS-u pokazywała, że w 2020 roku 40 proc. Polek w wieku 18-24 lata identyfikowała się z poglądami lewicowymi, a tylko 17 z prawicowymi. Był to ewidentny efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, bowiem rok wcześniej ta proporcja wynosiła zaledwie 19 do 14 proc. Przesunięcie w lewo nastąpiło zresztą w całym społeczeństwie. Tu również możemy odwołać się do badań CBOS-u, tyle że z lutego 2021 roku. Pokazują one, że 21 proc. społeczeństwa określa swoje poglądy jako lewicowe. Teoretycznie to niedużo, zwłaszcza, że jako prawicę deklaruje się 37 proc. społeczeństwa, jednak to właśnie lewicowców przybyło najbardziej w ostatnich latach - aż o 7 pkt proc. wobec badania z 2016 roku (w tym samym czasie prawicowców w społeczeństwie przybyło o 3 pkt proc.). Z drugiej strony, Konfederacja od lat kojarzyła się z antykobiecą postawą. Dowodów nie trzeba szukać daleko. Pierwszy z brzegu: podpisanie razem z politykami Prawa i Sprawiedliwości wniosku do TK o zbadanie zgodności z konstytucją embriopatologicznej przesłanki do przerywania ciąży (TK uznał ją za niekonstytucyjną, co wywołało falę antyrządowych demonstracji w całym kraju). Dalej: liczne, kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego, który mówił między innymi, że "kobiety zawsze udają, że pewien opór stawiają i to jest normalne. Trzeba wiedzieć, kiedy można, a kiedy nie" czy, że "wiek zgody (na współżycie) powinien się zaczynać od pierwszej miesiączki. Są dziewczynki, które mają 12-13 lat, i są całkiem dojrzałe". Z trzeciej strony, Konfederacja nigdy nie celowała w zdobycie poparcia wśród młodych kobiet, niejako oddając tutaj pole lewicy, z którą walka wydawała się skazana na porażkę. W rozmowie z Interią pod koniec marca współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen zapewniał, że w elektoracie kobiet jego formacja poprawia swoje szanse, bo... wiele spośród obserwujących go na TikToku osób to młode kobiety. Pytany o to, co im mówi w ważnych dla nich sprawach, jak restrykcyjne prawo aborcyjne czy ułatwienia w łączeniu życia rodzinnego z zawodowym, odparł: - Ilu aborcji dokonuje przeciętna Polka w trakcie swojego życia? A podatki płaci co miesiąc. VAT nawet codziennie, jak jest na zakupach. Wszystkie atuty konfederatów Rozmówcy Interii nie potrafią podać jednego powodu, który sprawił, że nagle młode Polki zaczęły popierać, a przynajmniej deklarować poparcie, dla Konfederacji. W rozmowach z Interią wymieniają cały szereg czynników, które złożyły się na taką zmianę. Przyjrzyjmy im się. Po pierwsze: ugrupowanie buntu. W każdych wyborach parlamentarnych w ostatnich kilkunastu latach funkcjonowała tzw. partia buntu, a więc ugrupowanie kontestujące zastany układ sił na polskiej scenie politycznej i obiecujące rozbicie duopolu PO-PiS. Mieliśmy Ruch Palikota, Nowoczesną, Kukiz '15, Wiosnę Biedronia. Dzisiaj tę niszę zapełnia Konfederacja. - To wyraz niezadowolenia, buntu i zmęczenia polityką opozycyjną, bo te młode Polki skłaniające się ku Konfederacji to wyborczynie opozycji, a nie PiS-u. One nie deklarują chęci głosowania na Konfederację dlatego, że Mentzen i Bosak są przystojni i mają świetny program dla kobiet, ale dlatego, że mają dosyć tego, co jest obecnie na scenie politycznej - mówi Interii Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej (OGB). Swoje zdanie na temat popularności Konfederacji wśród młodych kobiet ma poseł Lewicy Adrian Zandberg: - Konfederacja obsadziła się w roli kolejnego Kukiza. Wali pięścią w stół i pokrzykuje, że wszystko rozp******* i wszyscy mają wyp*******. Na to zawsze jest jakiś rynek - także wśród kobiet. Tyle że do wyborów jeszcze sporo czasu. A akurat ta grupa często zmienia zdanie i na koniec niekoniecznie chodzi do wyborów. Po drugie: bunt kulturowy. Prof. Jarosław Flis poza buntem politycznym wskazuje również na bunt przeciwko coraz silniejszej obecnie "kulturze przebudzenia" (ang. woke culture). - Kultura przebudzenia, postępu, ekologii operacyjnie polega na zmienianiu ludziom stylu życia, do którego są przyzwyczajeni i który lubią. Konfederacja wybija tę nutę, straszy tym Polaków - choćby końcem spalinowych samochodów - i potem to znajduje opór w takiej formie, jaką widzimy w sondażach - analizuje socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Łukasz Pawłowski dodaje tutaj, że duża część młodego pokolenia, które w ostatnich latach często protestowało na ulicach polskich miast, wcale nie kontestowało wyłącznie działań rządu, ale również pewną wizję świata i pewne poglądy na życie. - Tu chodziło o spór pokoleniowy. A dzisiaj Konfederacja to jedyna partia, w której są sami młodzi liderzy, bez obciążenia w postaci bycia częścią starego systemu. Oni mówią młodym Polkom i Polakom: słuchajcie, jesteśmy tacy sami jak wy, jesteśmy jednymi z was. I to do młodych trafia - uważa prezes OGB. Po trzecie: efekt skali. Obaj nasi rozmówcy zgadzają się, że czasy, gdy prześmiewcze sprowadzanie Konfederacji do "kuców i inceli" mogło się obronić, dawno minęły. Dzisiaj, według wielu sondaży, Konfederacja jest trzecią siłą na polskiej scenie politycznej, ma dwucyfrowy wynik, a w jesiennych wyborach parlamentarnych mogłaby liczyć na 2-3 mln głosów. To już nie nisza, to mainstream. Do tej pory retoryka buntu Konfederacji przyciągała głównie młodych mężczyzn, ale zadziałał efekt skali, dzięki któremu przekaz partii Bosaka i Mentzena zaczął trafiać również do młodych kobiet. - Nie patrzą na program, postulaty czy nawet polityków i ich wypowiedzi, ale po prostu chcą czegoś nowego, innego, bardziej z ich bajki pokoleniowej - ocenia w rozmowie z Interią Łukasz Pawłowski. Według posłanki Lewicy Joanny Scheuring-Wielgus, "wiele kobiet w Polsce ma poczucie bezsilności po ostatnich latach, poczucie utraty sprawczości. Próbowały coś zmienić, dały z siebie wszystko, a stary układ zabrał im ich prawa i mimo ich wysiłku, tych praw nie oddał. One czują dzisiaj frustrację i rozgoryczenie i szukają dla nich jakiegoś ujścia". Po czwarte: efekt nowości. Chociaż Konfederacja zasiada w polskim Sejmie od prawie czterech lat, to w jej przypadku na wyborców wciąż działa efekt nowości. Dlaczego? Bo - jak podkreśla prof. Jarosław Flis - jako jedyna formacja zmieniła w bieżącej kadencji Sejmu swoje kierownictwo. Na czoło wysunął się duet Bosak-Mentzen, a sprawiający dotychczas głównie wizerunkowe kłopoty Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun zostali "schowani do szafy". - Ruchy społeczne mają dynamikę, która opiera się na marzeniu o realnej zmianie. Kobiety nie różnią się tutaj niczym od mężczyzn - zauważa prof. Flis. Podkreśla też ważną rzecz: Konfederacja skutecznie ucieka od kwestii obyczajowych, które mogłyby ją, zwłaszcza w elektoracie kobiecym, pogrążyć, natomiast akcentuje bliskie wszystkim Polakom sprawy gospodarcze. Jednocześnie oferuje proste, choć często nieprawdziwe i populistyczne, odpowiedzi na złożone społeczne, gospodarcze i geopolityczne problemy. Po piąte: kuszący anarcholiberalizm. Czym Konfederacja uwodzi Polaków? Obietnicą minimalizacji roli państwa, obniżenia bądź likwidacji rozmaitych podatków, docenienia ciężko pracujących, którym państwo zostawi w portfelach znacznie więcej środków niż obecna władza. Prof. Jarosław Flis tłumaczy w rozmowie z Interią, że już dawno przestał być to przekaz atrakcyjny jedynie dla męskiej części elektoratu. Młode, ambitne, zamożne i prowadzące własne biznesy kobiety też dostrzegają w nim dla siebie szansę. Zwłaszcza w sytuacji, gdy zarówno Zjednoczona Prawica, jak i Koalicja Obywatelska czy Lewica koncentrują się na przekazie socjalnym i rozbudowie usług publicznych. Jednocześnie wszyscy Polacy odczuwają efekty kryzysu inflacyjnego i powszechnej drożyzny. Konfederacja to dzisiaj jedyny adwokat wyborców o poglądach liberalnych i libertariańskich. Ci co prawda nie stanowią większości społeczeństwa, ale są wystarczająco liczni, żeby dać przepustkę do Sejmu, a nawet pozycję numer trzy na polskiej scenie politycznej. Po szóste: samospełniająca się przepowiednia. Na koniec nasi rozmówcy podkreślają, że w przypadku Konfederacji zaczęło działać zjawisko samospełniającej się przepowiedni. Zewsząd słychać, że "Konfederacja rośnie", że jest na fali, że rzuca wyzwanie duopolowi PO-PiS. Dla wyborców, którzy polityką interesują się od święta, może być to wystarczający argument, żeby na formację Bosaka i Mentzena oddać swój głos. - Każdy chce stawiać na zwycięskiego konia, więc jeśli nie jest naprawdę mocno przywiązany do "swojej" partii, to wybiera taką dobrze rokującą Konfederację - puentuje prof. Jarosław Flis. Czytaj raport Wybory parlamentarne 2023.