Jakub Szczepański, Interia: Trudno być kobietą Konfederacji? Karolina Pikuła, Konfederacja Korony Polskiej, kandydatka na posła Konfederacji: - Z perspektywy kobiety, która wychowała się w wielodzietnej rodzinie na wsi, w rodzinie przedsiębiorców, mamy dwóch córeczek, uważam, że każda z nas powinna angażować się w życie polityczne w naszym kraju. To ono kreuje przyszłość naszych dzieci. Panie przystępują do Konfederacji, bo jesteśmy potrzebne. Nie tylko ugrupowaniu, ale Polsce. I to na różnych płaszczyznach. W jaki sposób? - Jesteśmy świetne w tym, co robimy. Nasze inicjatywy: Parlamentarny Zespół ds. Opieki Okołoporodowej, oddolna działalność charytatywna w ramach Fundacji Kobiety Wolności i Niepodległości, spotkania, konwencje, akademia liderek. One wszystkie mają umocnić kobiety prawicy, które są mocno szykanowane w dzisiejszym świecie. Chcemy upewniać panie, że warto działać, mówić, o co nam chodzi. Mamy inne spojrzenie na wiele spraw, bardziej wrażliwe, empatyczne, kobiece. "Jestem przeciwny prawom wyborczym dla kobiet. To jest biologia. Kobieta w wieku lat 55, kiedy estrogeny przestają działać, dochodzi do wieku, kiedy może już głosować. Estrogeny to jest natura, kobiety są dopasowane do tego, żeby wychować dzieci". Na pewno pani wie, kto to powiedział? - Nie znam dokładnych cytatów prezesa Janusza Korwin-Mikkego, ale domyślam się, że zmierzamy w tę stronę. Nie ma pani 55 lat, a co gorsza wybiera się do Sejmu. Co pani myśli, kiedy wysłuchuje takich rzeczy? - Mam 31 lat i się tego nie wstydzę. Z wiekiem człowiek zdobywa nowe kompetencje, a przede wszystkim utwierdza się w swoich przekonaniach, bądź z nich rezygnuje. Nie znam za dobrze ani tych wypowiedzi, ani jego. Janusza Korwin-Mikkego i jego rodzinę spotkałam podczas wakacji z Konfederacją sprzed dwóch lat. Prezes odnosił się wówczas do kobiet z największym szacunkiem, całował w rękę, podawał płaszcz. Traktował panie z godnością. Pokazywał zachowania, które znikają z przestrzeni publicznej. No dobrze, a jak z tymi wypowiedziami? Skoro szanuje kobiety, po co to mówi? - Nie biorę tego do siebie. Jestem pewna siebie i wiem, czego chce. Podstawianie nóg utwierdza mnie jedynie w przekonaniu, że dobrze wywiązuje się ze swojej pracy, robię swoje. Co do cytowanych wypowiedzi: warto porozmawiać o tym z samym Korwin-Mikkem. Jak wiadomo, jestem w partii Grzegorza Brauna. Pewnie taka odpowiedź pana nie satysfakcjonuje? Nieszczególnie. Mówimy o wypowiedziach lidera Konfederacji funkcjonujących w przestrzeni publicznej. Musi się pani za nie tłumaczyć jako kandydatka, a w przyszłości pewnie będzie musiała jako posłanka. - Mam wiele do zrobienia i zaoferowania, przede wszystkim polskim kobietom. Reprezentuję dużo inicjatyw, chcę wprowadzać je do kolejnej kadencji Sejmu. Dlatego nie chcę tłumaczyć się za wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego. Nie chcę też, żeby ktoś musiał tłumaczyć się za mnie. Czym chciałaby się pani zająć w parlamencie? - Jeśli trafię do Sejmu, zajmę się pracą w zespole ds. opieki okołoporodowej, bo nie ma tam ani jednej kobiety. Znam się na rzeczy, rodziłam dzieci, mam sześcioro rodzeństwa. Chciałabym, żeby Polki rodziły w godnych warunkach. Sama jestem mamą, znam się na tym. Pani jest przeciwniczką aborcji? - Każdemu życiu należy się szacunek. Niezależnie od tego czy chodzi o człowieka starego i niedołężnego, czy o chore dziecko. Osoba najmniejsza, bezbronna, ma podobnie jak ja czy pan, prawo do życia. Zgodziłaby się pani chociażby na aborcję do 12. tygodnia, jak proponuje Platforma? - Nigdy nie zdecydowałabym się na zabicie własnego dziecka. Takie sprawy pozostawiają ogromną rysę na sumieniu kobiety. W Polsce mało mówi się o tym, jakie konsekwencje dla pań niesie taki zabieg. Prawie nie słychać też o hospicjach perinatalnych, które pomagają rodzicom przeżyć ten trudny okres. Byłaby pani gotowa, żeby oglądać śmierć własnego dziecka? Pytam jako ojciec. - Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, bólu związanego z tą sytuacją. Ale mimo wszystko opowiadam się za życiem. Jeśli wiadomo, że dziecko ma nieuleczalne, śmiertelne wady, można kogoś zmuszać do heroizmu? - Dziecko to odrębny byt, a nie część ciała kobiety. Zarówno mama jak i tata powinni mieć wiele do powiedzenia o dziecku, a w Polsce próbuje się zepchnąć mężczyzn na margines. Przecież to para, dwójka ludzi, daje nowe życie. Znam przypadek, kiedy mama zdecydowała się na aborcję, a ojciec popełnił samobójstwo. Kochał swoją partnerkę, ale nie mógł się pogodzić z jej decyzją. Państwo zapewnia obecnie odpowiednią opiekę niepełnosprawnym maluchom? - Konfederacja, jako jedyna, sprzeciwia się obecnej sytuacji. Już dwa lata temu Krzysztof Bosak postulował w Sejmie o umożliwienie rodzicom dzieci niepełnosprawnych możliwość legalnego zarabiania pieniędzy. Zarówno PiS i PO wciąż wpychają ich w szarą strefę: jeśli dorośli chcą pobierać zasiłek w wysokości ok. 2 tys. zł, nie mogą pracować. Przez to często są wykorzystywani i dyskryminowani. Jak pani zaczęła współpracę z Grzegorzem Braunem? Co panią zafascynowało? - Moja aktywizacja zaczęła się w dobie obłędu związanego z tzw. pandemią. W 2021 r. natknęłam się na niego podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" w Rzeszowie. Zaczynał wtedy kampanię na przyspieszone wybory prezydenckie w naszym mieście. Zapytano mnie czy chcę się włączyć. Nigdy nie myślałam, że będę w jakiejś partii. Niemniej, niezłomna postawa Brauna w obronie ludzi, przekonała mnie. Uznałam, że to wiarygodna postać, więc dołączyłam do drużyny kampanijnej. Tak to się zaczęło. To chyba nieźle pani poszło, skoro - według rzeszow-news.pl - wygryzła pani Jacka Ćwięka, który do niedawna kierował u was strukturami partii? - Owszem, idzie mi bardzo dobrze, dlatego uważam, że jestem świetnym kandydatem, tuż po Grzegorzu Braunie. Na rzeszowskich listach walczymy o dwa lub trzy mandaty. Nie jestem wyrafinowanym politykiem, ale robię, co czuję. Ludzie lubią autentyczność, popełnianie błędów. A ja jadę tam, gdzie jestem potrzebna: do szpitala albo bronić lekarzy poszkodowanych w dobie COVID-19. Moja malutka córka wie już, że walczymy o Polskę. A co z tym partyjnym podgryzaniem? - Nie wiem, skąd miałabym wygryźć Jacka. Od początku miał być kandydatem na senatora. Pewnie dawniej ktoś planował coś innego, jednak nikt nikomu nic nie obiecywał. Listy Konfederacji ukształtowały się niedawno. Miałam dostać jak najlepsze miejsce, tak się stało. Bo jestem osobą perspektywiczną, budzę sympatię. To racjonalne, że partia chce osiągnąć korzyści dzięki mnie. Co pani sądzi o szczepieniach? Dlaczego pani protestowała w dobie COVID-19? - Konfederacja, jako jedyna, mówiła głosem zdrowego rozsądku. Zamykanie gospodarki, cmentarzy, szkół, było złe. Myśmy się domagali jedynie racjonalnego podejścia. Szanuję godność i wolność, a przymuszanie do masek czy szczepień uważam za niedopuszczalne. Pani mówi o skutkach, ja pytam o przyczyny. Mieliśmy "plandemię"? Koronawirus nie istnieje? PiS był nadgorliwy? - Pandemię wykreowano w mediach. Nie ma mowy o żadnej nadgorliwości, a celowym działaniu na rzecz szkodzenia Polakom i innym ludziom na świecie. Wówczas elity chciały nam pokazać, gdzie nasze miejsce, że nic nie znaczymy, a oni mogą robić, co im się żywnie podoba. Pandemia to okropny czas w historii ludzkości. W sposób bezprawny i niepotrzebny przyczyniano się do śmierci ludzi w samotności, w szpitalach dzieci odbierano mamom i odwrotnie. Śmiem powiedzieć, że to zbrodnia przeciwko ludzkości wykonywana m.in. łapskami Adama Niedzielskiego. Powinien odpowiedzieć za swoje zachowania przeciwko Polakom. Co to znaczy, że pandemia została wykreowana przez media? Koronawirus nie istnieje? - Nie jestem wirusologiem, ale wirusy istnieją. Z pewnością podejście do koronawirusa, który istnieje, było nad wyraz niepotrzebne. Sprawę można było załatwić w inny sposób. W tym samym czasie mój mąż pracował w Danii i wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Nikogo nigdzie nie zamykano, dzieci chodziły do szkół. Obowiązywały zalecenia, a nie zmuszanie. Obawiam się, że coś takiego jak pandemia się powtórzy. Tylko liczę, że ludzie nie dadzą się już nabrać. Dzięki cyrkowi covidowemu jesteśmy bardziej świadomi, zaś wiele grup społecznych zaktywizowało się i działa dalej. Organizowała pani w Rzeszowie happening pod hasłem "Stop Ukrainizacji Polski", frekwencja była marna. Takie akcje mają sens? Dlaczego pani organizuje takie pikiety? - Jako Konfederacja Korony Polskiej już rok temu wychodziliśmy na ulice z akcjami uświadamiającymi i hasłem "Stop Ukrainizacji Polski". Ono wciąż jest aktualne, kierujemy je przede wszystkim do rządzących. Chcemy, żeby Polska była polska. Pomoc powinna być roztropna, ale nie zgadzamy się na przywileje dla gości. Za dużo myślimy o innych, zamiast o swoich. To znaczy? - Nie chcemy słuchać farmazonów od przedstawicieli polskich władz. "Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego" - to były rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Do tego prezydent Andrzej Duda na szczycie NATO w Wilnie, który mówi że "nic dla Polski nie załatwia, lecz dla Ukrainy, i wschodniej flanki". Co Polak, który usłyszy takie stwierdzenie, ma sobie pomyśleć? Tak nie wolno. Trzeba kreować poczucie, że jako gospodarze jesteśmy u siebie najważniejsi. Cieszymy się, bo widać efekty. Flagi ukraińskie nie są już pokazywane w nieodpowiednich miejscach w Sejmie, znikają z klap marynarek. PiS mówi o warunkach dla Ukraińców czy regulacji kwestii rzezi wołyńskiej. Chcemy też penalizacji banderyzmu. Nie może być tak, że w Polsce promujemy zbrodniarzy. Grzegorzowi Braunowi zdarza się używać określenia "banderowcy". To dobrze czy źle? - Nie słyszałam, żeby nazywał tak wszystkich Ukraińców. Jestem przekonana, dla niego to słowo ma konkretne znaczenie. Chodzi o tych, którzy mordowali naszych przodków podczas rzezi wołyńskiej albo propagują Stefana Banderę czy innych zbrodniarzy. Sprawa tamtej masakry wciąż nie została załatwiona. Nie rozumiem takiego podejścia. Trzeba podkreślać, o kogo chodzi. Nazywanie wszystkich Ukraińców banderowcami byłoby krzywdą, bo przecież są tacy, którzy są przeciwni kultowi OUN-UPA. Zwracam tylko uwagę, że neobanderyzm rozkwita w czasie wojny z Rosją. Co należało by zrobić z Ukraińcami, którzy się u nas zadomowili? Odebrać im przywileje nadane przez PiS? - PiS nic im nie dał. To pan, ja, my wszyscy składamy się na utrzymanie drugiego państwa. Ponad 300 tys. ukraińskich dzieci korzysta z 500 plus, 12 tys. ich rodziców korzysta z kapitału opiekuńczego, a ponad 130 tys. najmłodszych pobiera 300 plus. Dokładnie 53 tys. Ukraińców korzysta z zasiłków rodzinnych. Czy nas na to wszystko stać? Weźmy pod uwagę, że finansujemy też konflikt na Wschodzie. Prawie 30 proc. magazynów Wojska Polskiego świeci pustkami. Pytanie: z kim toczymy wojnę? Dlaczego nikt nie rozmawia o pokoju? Dlaczego nikt nie zwraca uwagi na śmierć? Czego pani oczekuje? Ukraińcy mają coś oddawać? Rosjanie się wycofać? - Przede wszystkim, chciałabym, żeby Polska nie została wciągnięta w ten konflikt. Z mojej perspektywy, matki Polki, życzę wszystkim na świecie spokoju. Smuci mnie to, że mówi się tylko o napędzaniu wojny, a nie pokoju. Sprawą powinni zająć się specjaliści od geopolityki. Powie pani, co sądzi o tej wojnie? - Niby dotyczy Ukrainy i Rosji, ale z drugiej strony to wojna między Stanami Zjednoczonymi i Moskwą. Przeprowadzana rękoma Ukraińców i m.in. naszymi pieniędzmi. A kto jest winny? Ukraińcy, Rosjanie? - To wynik relacji rosyjsko-ukraińskich. Nie zaprzeczam, że Rosjanie rozpoczęli pełnoskalową agresję i oni są winni. Kandydatka Trzeciej Drogi do Senatu, Małgorzata Zych musiała zrezygnować z wyborczego wyścigu ze względu na swoje proputinowskie wypowiedzi. Najpierw go chwaliła, potem się wycofała, a potem nawet przeprosiła. Jak pani odbiera te sytuację, co pani sądzi o prezydencie Rosji? - Wpisy były raczej propolskie. Wojna cały czas trwa. Zapytam tylko, skoro rozliczamy trwający konflikt, dlaczego Stefan Bandera... ...dlaczego pani nie odpowiada na moje pytanie? Władimir Putin to zbrodniarz wojenny? Widziała pani zdjęcia z Buczy? - Działania wojenne powinno się oceniać po ich zakończeniu. Czyli nie powie mi pani. Skoro wpisy Małgorzaty Zych były propolskie to przeprosiny dla Putina były dobrym pomysłem? - Bardzo nie chcę i nie będę tłumaczyć się za innych. Jako Konfederaci upominamy się przede wszystkim o Polskę, a nazywa się nas prorosyjskimi. To niesprawiedliwie, zakłamuje obraz Konfederacji. Wiadomo, że po wypowiedziach Grzegorza Brauna i Janusza Korwin-Mikkego z początku 2022 r. ugrupowanie pękło. Pojawili się Wolnościowcy, którzy sami opowiadali o sprzyjaniu Rosji przez konfederatów. Dlatego panią pytam. - Nasza postawa była propolska. Pytanie gdzie są dziś Wolnościowcy? Wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego czy Grzegorza Brauna, które cytowała rosyjska propaganda, są propolskie? Temat, który powinien być pani bliski, bo to szef pani partii mówił o ukrainizacji Polski. - Dobrze, że w świat poszedł przekaz: zwykli ludzie w Polsce popierają pokój. Nie chcemy żadnej wojny ani wrogów. Nie uważa pani, że Ukraińcy przejęli trochę naszą rolę? Stali się buforem między Rosją i Zachodem, a teraz umierają tak jak my przez setki lat? - Chciałabym się przede wszystkim skupiać na Polsce. A gdyby rosyjskie wojsko stało niedaleko Rzeszowa, na kim by się pani skupiła? Na tym, kto wyląduje w jednym okopie z pani mężem? - Nie wiem, z jakiego powodu mieliby stać pod naszą granicą. Bo bez wolnej Ukrainy właśnie tam się zatrzymają. - Wedle mojej wiedzy, Rosja nie jest zainteresowana anektowaniem całej Ukrainy, do zachodu tego kraju jest im bardzo daleko. Jakie jest pani zdanie na temat Żydów? Przeszkadzają pani? - Na pewno zakłamywana jest historia polsko-żydowska. Polaków próbuje się przedstawiać jako niemieckich kolaborantów. Żydzi to niewątpliwie bogaci ludzie, którzy potrafią dbać o swoje interesy - w przeciwieństwie do tzw. polskich elit politycznych. Pracowałam w liniach lotniczych, obcowałam z różnymi kulturami, zgodnie z wolą pracodawcy nie mogliśmy rozmawiać o polityce czy religii. To zalecenie zdecydowanie się sprawdza. Każdy kraj oczekuje szacunku, jako Polacy, my również. Obraca się pani w dość radykalnym środowisku: Grzegorz Braun, Marcin Rola. Nie obawia się pani łatek? - Żadnej się nie obawiam. Boję się jedynie, że nie znajdę łatki, kiedy będę chciała zacerować córce leginsy (śmiech). Jestem samodzielna, działam we własnej bańce organizacyjnej. Robię swoje, wiem, co dalej. W Sejmie na pewno będę głosem kobiet z ukochanego Podkarpacia. No i Polaków jako społeczeństwa. Mam inne spojrzenie na wiele spraw, a do tego jestem doskonale zorganizowana. Mąż pracował przez lata w Danii. Pani sprząta, gotuje, ogarnia dzieci, a do tego jeszcze jeździ po wiecach politycznych. Jak pani to wszystko godzi? - Robię wszystko sama, ale żyjemy normalnie, w zwykłym mieszkaniu. Moja mama jest osobą niesamowicie pracowitą i zorganizowaną, urodziła siedem córek. Jestem jej bardzo wdzięczna, dała mi doskonały przykład. Mam ledwie dwójkę dzieci, młodzież to dla mnie jeden z bodźców. Popieram tradycyjny model rodziny, ale uważam, że jako kobiety jesteśmy wszechstronne. Wszystko da się połączyć. Jakub Szczepański *** Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Wybory 2023. Tak wypełnisz kartę wyborczą, by głos był ważny Jak głosować poza miejscem zameldowania? Masz czas do 12 października