- Jeżeli spojrzycie na programy, jeżeli spojrzycie na ludzi, jeżeli ocenicie ich konsekwencję i wiarygodność, to przekonacie się, że głos na Lewicę nie będzie zmarnowany. To stworzy szansę, aby to, o czym oni mówią, stało się rzeczywistością - zaapelował do sympatyków i wyborców Lewicy Aleksander Kwaśniewski. Podczas konwencji w Będzinie, podsumowującej kampanię parlamentarną Lewicy, były prezydent apelował o wsparcie Lewicy 15 października. Jak zapewnił, sam zawsze na tę formację głosował, a swój głos sprzed czterech lat uważa za udaną inwestycję. - Lewica pokazała, że jest Polsce i polskiej demokracji potrzebna - podkreślił Kwaśniewski. - Dziś czas powrócić. Dziś czas zaufać raz jeszcze nowej Lewicy - dodał. Wybory 2023: Kwaśniewski, czyli wielki nieobecny Po Kwaśniewskim, którego z powodów zdrowotnych nie było jednak na miejscu w Będzinie, głos zabrali liderzy i liderki formacji. W damsko-męskich parach podsumowywali kampanię swojego ugrupowania i przypominali Polakom, o co Lewica chce walczyć w Sejmie przyszłej kadencji. Tutaj zaskoczeń nie było, bo i być nie mogło. Lewica od samego początku kampanii konsekwentnie przekonuje Polaków do swoich sześciu fundamentów programowych: świeckiego państwa, ochrony praw kobiet, propracowniczego rynku pracy, rozwoju mieszkalnictwa, odpowiedzialnej polityki senioralnej i wysokiej jakości usług publicznych. Nie oferta programowa była jednak w Będzinie najważniejsza. O niej słyszeliśmy w tej kampanii od Lewicy już bardzo dużo. Wystąpienia Włodzimierza Czarzastego, Anny Marii Żukowskiej, Adriana Zandberga, Magdaleny Biejat, Roberta Biedronia i Joanny Scheuring-Wielgus pokazały, gdzie Lewica upatruje swoich szans w nadchodzących wyborach, gdzie widzi zagrożenia i na co zamierza położyć nacisk w ostatnich dniach kampanii. Godny zaufania sojusznik Po pierwsze, Lewica konsekwentnie przedstawia siebie jako lojalnego i uczciwego partnera w ramach opozycji. Również w Będzinie przypomniała o tym, że przez całą kampanię współpracowała z innymi formacjami opozycyjnymi (liderzy i liderki przypomnieli m.in. o ustaleniu paktu senackiego i proponowanym przez Lewicę pakcie sejmowym), że nie atakowała ich dla politycznych korzyści i że po wyborach zamierza z nimi współtworzyć nowy rząd. To nie tylko kampanijna kurtuazja, ale element większej całości. Z analiz i badań stale prowadzonych przez Lewicę od początku kampanii wynika, że jej wyborcy bardzo mocno oczekują od tej formacji współpracy i jedności w ramach opozycji. To również walka ze stosowaną w Polsce retoryką "zmarnowanego głosu" na mniejsze formacje. Głos nie będzie przecież zmarnowany, skoro i tak wszyscy później znajdą się w jednej koalicji rządzącej. Lewica wskazuje cel: Konfederacja Po drugie, Lewica wskazała jako swój cel wcale nie rządzącą Zjednoczoną Prawicę, ale Konfederację. Tu też nie ma żadnego przypadku. Ze wspomnianych już badań elektoratu opozycyjnego wyszło Lewicy, że wyborcy opozycji coraz mocniej obawiają się Konfederacji i coraz bardziej oczekują od opozycji stanięcia do otwartej konfrontacji z formacją Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Lewica konsekwentnie pozycjonuje się w ten sposób już od jakiegoś czasu, ale jak wynika z rozmów z jej liderami - na finiszu kampanii ma to być kwestia absolutnie kluczowa. Starcie z Konfederacją ma też swój wymiar stricte polityczny. To właśnie z konfederatami Lewica i Trzecia Droga rywalizują o miano trzeciej siły na polskiej scenie politycznej po 15 października. Gra toczy się nawet o kilkanaście mandatów, bo przy tak małych jak obecnie różnicach poparcia właśnie tyle będzie dzielić trzecią i piątą w wyborach partię. Mocno przypomniał o tym w Będzinie Adrian Zandberg, podkreślają, że 1 pkt proc. dzieli Lewicę od kilkunastu dodatkowych mandatów. Razem z Magdaleną Biejat przypomnieli też o drugim bardzo istotnym powodzie rywalizacji z Konfederacją - z obliczeń Lewicy wynika, że w kilku miastach całej Polski to właśnie te dwie partie bezpośrednio walczą ze sobą o mandaty w przyszłym Sejmie. Tym ważniejsze dla Lewicy jest, żeby na ostatniej prostej kampanii skutecznie punktować Konfederację. Frekwencja i mobilizacja kluczowe Wreszcie trzecia rzecz, której dowiedzieliśmy się o strategii Lewicy na ostatnie dni przed wyborami. Mobilizacja i frekwencja - to dwa słowa-klucze. Im wyższa frekwencja wyborcza, tym lepiej dla opozycji. Lewicy zależy też jednak na maksymalnej mobilizacji kluczowych dla niej grup elektoratu - chodzi o kobiety i młodych ludzi - którzy do tej pory pozostawali zdemobilizowani. To właśnie tutaj Lewica upatruje szans na zdobycie tego kluczowe 1 pkt proc., o którym mówił poseł Zandberg. Dlatego wszyscy liderzy i liderki Lewicy tak mocno apelowali w Będzinie o to, żeby 15 października nie zostać w domu i iść na wybory. Apelowali też o to, żeby nie uprawiać turystyki wyborczej celem wspierania opozycji na terenach, gdzie Zjednoczona Prawica jest najsilniejsza. Wszystko dlatego, że - jak tłumaczyli - wówczas tych głosów zabraknie w miastach, mandaty zdobędzie Konfederacja, a to potencjalny koalicjant obecnego obozu władzy. *** Zobacz też: Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Jak zagłosować za granicą? Nie wszędzie wystarczy dowód osobisty Kto może wziąć udział w wyborach? Należy spełnić cztery warunki TWÓJ GŁOS MA ZNACZENIE. Dołącz do naszego wydarzenia na Facebooku i śledź aktualne informacje w trakcie kampanii wyborczej!