Zmierzch imperium. Wojna w Ukrainie może zniszczyć Rosję
Władimir Putin chciał rozpadu NATO, a może doprowadzić do upadku Rosji. Ze zgliszczy mogłyby się wyłonić takie państwa jak Tatarstan, Baszkiria, Czeczenia, Dagestan czy Jakucja. Możliwe, że chaos na obszarze postradzieckim rozlałby się także na naszą część Europy. - Nie można wykluczać, że w następstwie szoku po klęskach na froncie ukraińskim dojdzie do rewolt na obrzeżach imperium - przewiduje Eugeniusz Smolar z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
O możliwym rozpadzie Rosji część zachodnich i ukraińskich ekspertów mówi od dawna, chociaż dla wielu brzmi to jak fikcja polityczna. Niewykluczone, że jeśli Władimir Putin dozna dotkliwej klęski w Ukrainie, może nie utrzymać władzy.
A porażka może doprowadzić do chaosu, znanego z historii np. I wojny światowej i jej konsekwencji, gdy w gruzach legła carska Rosja.
- Rosja Putina została skompromitowana jako stabilny gracz na arenie międzynarodowej, nie ma powrotu do akceptacji dla jej politycznego i gospodarczego wzmacniania się - podkreśla w rozmowie z Interią prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Porażka Kremla w wojnie z Ukrainą staje się coraz bardziej prawdopodobna, dlatego po prawie roku konfliktu zdumiewa niemal całkowity brak dyskusji na temat skutków, jakie może przynieść rozpad Rosji na mniejsze organizmy państwowe. Najwyższy czas, by potraktować ten scenariusz poważnie - ocenił w styczniu amerykański politolog Alexander Motyl na łamach magazynu "Foreign Policy".
Od carskiej Rosji do ZSRR
Na przestrzeni ostatnich stu lat rozpad Rosji rozpatrywany jest co najmniej trzeci raz. Upadek imperium Romanowów przypadł na czas, gdy z mapy Europy znikały inne stare potęgi kontynentalne: imperium Osmańskie, cesarstwo niemieckie Hohenzollernów oraz Austro-Węgry Habsburgów. Na ich gruzach pojawiły się nowe twory.
Pustkę po rozpadzie carskiej Rosji wypełnił Związek Radziecki, który nawet rozszerzył imperium, ale sam upadł na przełomie lat 80 i 90 XX w. pod ciężarem problemów.
Rosja Putina została skompromitowana jako stabilny gracz na arenie międzynarodowej
~ prof. Małgorzata Zachara-Szymańska
Mało kto wówczas wierzył w rozpad ZSRR, a opinie ekspertów, jak amerykańskiego senatora Daniela Patricka Moynihana, były ignorowane.
W konsekwencji, gdy doszło do rozpadu, przywódcy Zachodu byli zaskoczeni i zamiast aktywnie uczestniczyć w zarządzaniu masą upadłościową sowieckiego kolosa na glinianych nogach, starali się nadążać za szalonym tempem wydarzeń, które do historii przeszło jako jesień ludów. Zapoczątkowany w Polsce proces przemian ustrojowych w bloku wschodnim doprowadził do upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej.
Zachód stawia na stabilizację
Pisarz Michel Casey napisał na początku 2023 r. w "Financial Times", że z perspektywy czasu trudno zrozumieć, w jaki sposób zachodni przywódcy mogli być tak krótkowzroczni wobec słabości ZSRR: skutków nieudanej wojny w Afganistanie, stagnacji gospodarczej oraz coraz większych kosztów utrzymywania kontroli nad ogromnym imperium.
Zachodni liderzy z obawy przed ryzykiem rozlania się chaosu poza granice ZSRR postawili wówczas na ustabilizowanie sytuacji w Europie. Dużą w tym rolę odegrały obawy przed losem rosyjskiego arsenału nuklearnego.
Symboliczne było wystąpienie George'a Busha seniora w Kijowie w sierpniu 1991 r. Ówczesny prezydent USA w słynnym "Chicken Kyiv speech" zakwestionował ukraińskie dążenia niepodległościowe. Wystarczy przypomnieć niedawną wizytę Joe Bidena w ukraińskiej stolicy, by zauważyć zmianę, jaka zaszła w polityce USA.
- Dla USA, ale i dla Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemiec, po 1989-1991 r. najważniejszym było bezpieczeństwo arsenału nuklearnego oraz przewidywalność w stosunkach z Moskwą, połączonych z nadzieją na zmiany w kierunku pluralizmu, demokracji, wolnego rynku oraz stosunków opartych na współpracy z Zachodem - podkreśla w rozmowie z Interią Eugeniusz Smolar z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Nasz rozmówca dodaje, że Waszyngton czynił wiele, by przekonać Michaiła Gorbaczowa, Borysa Jelcyna, a następnie Władimira Putina, że nie dąży do dekompozycji ZSRR/Federacji Rosyjskiej.
- To się nie zmieni - przekonuje ekspert CSM.
- Mocarstwowość Rosji Putina do momentu inwazji na Ukrainę była właściwie dla Waszyngtonu wygodna. Opierała się w dużej mierze na wizerunku i statusie państwa atomowego, bo w sensie gospodarczym i demograficznym to od dawna był gracz o słabnącej pozycji. Taki stan rzeczy rozkładał ciężar rywalizacji geostrategicznej na większą liczbę stolic niż tylko Waszyngton i Pekin - komentuje z kolei prof. Małgorzata Zachara-Szymańska.
Nasza rozmówczyni dodaje, że obecne zaangażowanie USA w wojnę w Ukrainie jest częściowo ceną zaniedbania w relacjach z Kremlem, gdy zawiodły nadzieje prezydenta Baracka Obamy na reset w relacjach między Waszyngtonem a Moskwą.
- Jedyna Rosja, która się Ameryce (i światu) opłaca, to Rosja stabilna, bez agresywnych zapędów, nawet jeśli rządzona autorytarnie - podkreśla prof. Zachara-Szymańska.
Co grozi w przypadku rozpadu Rosji?
Obecnie można dostrzec podobieństwo w sytuacji Rosji do jej poprzedniczki sprzed 30 lat. Kreml zaplątał się w wojnę, która zużywa zasoby ludzkie oraz gospodarcze, a zachodnie sankcje dodatkowo podkopują byt państwa.
Zachodni eksperci kreślą kilka scenariuszy rozwoju sytuacji. Według prof. Motyla z Rutgers University w amerykańskim Newark najbardziej prawdopodobne jest odejście z urzędu Władimira Putina.
Nie można wykluczać, że w następstwie szoku po klęskach na froncie ukraińskim dojdzie do rewolt na obrzeżach rosyjskiego imperium
~ Eugeniusz Smolar, Centrum Stosunków Międzynarodowych
Po nim nastąpiłaby zaciekła walka o władzę pomiędzy zwalczającymi się stronnictwami: skrajnie prawicowymi nacjonalistami, którzy chcą kontynuować działania wojenne i zniszczyć istniejącą hierarchię polityczną, autorytarnymi konserwatystami, mającymi interes w przetrwaniu dotychczasowego systemu oraz odradzającym się ruchem półdemokratycznym, który dąży do zakończenia wojny i zreformowania Rosji.
Trudno przewidzieć, kto wyszedłby z tego starcia zwycięsko, jednak w jego wyniku, jak przekonuje prof. Motyl, procesy te doprowadziłyby do jeszcze większego osłabienia kraju, a w konsekwencji Federacja Rosyjska mogłaby się rozpaść na mniejsze państwa: Tatarstan, Baszkirię, Czeczenię, Dagestan i Jakucję. W przypadku zachowania granic Rosja stałaby się natomiast "słabym satelitą Chin".
- Nie można wykluczać, że w następstwie szoku po klęskach na froncie ukraińskim dojdzie do rewolt na obrzeżach imperium np. na Kaukazie i oderwania się jakichś terytoriów mało dla Moskwy znaczących, także osłabienia więzi z Armenią i dalszej utraty wpływów w Azji Środkowej na rzecz Chin - podkreśla Eugeniusz Smolar.
Rozmówca Interii podkreśla, że rosyjskim peryferiom brakuje jednak podstaw gospodarczych niezależnego funkcjonowania, co wzmacnia ścisłą kooperację w ramach Federacji Rosyjskiej.
- Wyjątkiem pozostają tereny na wschód od Uralu z ogromnymi złożami bogactw naturalnych. Te bardzo słabo zaludnione ziemie pozostają jednak ściśle kontrolowane policyjnie i politycznie, ze świadomością Moskwy i lokalnych elit, że jedynym beneficjentem ewentualnych zmian byłyby Chiny - podkreśla ekspert CSM.
Jakiej Rosji chcą USA i Chiny?
Inaczej na ewentualny rozpad Rosji patrzy Janusz Bugajski, współpracownik Fundacji Jamestown z Waszyngtonu. Autor niepublikowanej w Polsce książki pt. "Failed State: A Guide to Russia's Rupture" (ang. Upadłe państwo: Przewodnik po rozpadzie Rosji) przekonuje, że Rosja jest państwem upadłym, a federację stanowi tylko z nazwy.
Bugajski, jak wielu konserwatywnych amerykańskich ekspertów w ostatnich miesiącach nie tylko twierdzi, że rozpad Rosji jest możliwy, a Zachód powinien się do niego przygotowywać, ale może on nieść ze sobą wiele korzyści.
I, jak przekonuje, z Federacji Rosyjskiej mogą wyłonić się nowe państwa prozachodnie, wzmacniające stabilność w kilku regionach Europy i Eurazji.
Realizacji takiego scenariusza z pewnością przyklasnęłyby Polska, kraje bałtyckie, Ukraina, Mołdawia oraz wszyscy, którzy czują się zagrożeni przez rosyjski imperializm.
Ale inaczej na te sprawy patrzą przywódcy państw Zachodu. Wystarczy wspomnieć asekuracyjną politykę kanclerza Niemiec Olafa Scholza wobec dostaw broni do Ukrainy czy powtarzane przy różnych okazjach deklaracje prezydenta Francji Emmanuela Macrona o tym, że chce pokonania Rosji, ale nie jej "zmiażdżenia".
A czy militarnemu liderowi Zachodu, tj. USA zależy na takiej przegranej Moskwy w Ukrainie, która doprowadziłaby do procesu rozpadu Federacji Rosyjskiej?
- Nie. Największym współcześnie zagrożeniem międzynarodowego porządku i bezpieczeństwa nie są państwa agresywne tylko upadłe, rozlewanie się obszarów bez kontroli. Scenariusz dezintegracji Rosji jest głęboko ryzykowny, ale też mało prawdopodobny - podkreśla prof. Zachara-Szymańska z UJ.
Nasza rozmówczyni dodaje, że tam, gdzie pojawia się próżnia władzy, natychmiast zostaje ona wypełniona aktywnością kryminalną, terrorystyczną, czarną strefą bezprawia.
- Kiedy nie ma państwa, nie ma z kim rozmawiać, kogo atakować czy obarczyć odpowiedzialnością. W Rosji zbyt dużo jest do ugrania, aby to państwo po prostu się rozpadło. Chiny nie pozostawią rosyjskich zasobów i arsenału nuklearnego bez nadzoru - zwraca uwagę eksperta z UJ.
Putin obiecał, że uczyni z Rosji atrakcyjne miejsce do życia do 2020 r. Zamiast tego setki tysięcy obywateli jego kraju wyjechały na Zachód. Gospodarka jest w dużej mierze uzależniona od ropy i gazu, a dochód na mieszkańca obniżył się od 2013 r. o 60 proc. Kwitnie korupcja i nepotyzm. Od kilku lat liczby dotyczące narodzin, zgonów czy dzietności w Rosji są fatalne.
Przyszłość Rosji malowana jest w czarnych barwach. Putin zamiast wskrzesić wielkość swojego kraju, może go pogrążyć na wiele dekad.