Kraków. W wyborach samorządowych Lewica Razem popiera niezależnego kandydata na prezydenta miasta, a Nowa Lewica kandydata Platformy Obywatelskiej. Łódź. Nowa Lewica udziela wsparcia Hannie Zdanowskiej, Lewica Razem zawiązuje inny sojusz - stawia na Polskę 2050 i ruchy miejskie. Warszawa. Magdalena Biejat z Razem staje się kandydatem Lewicy i rzuca wyzwanie Rafałowi Trzaskowskiemu. Mówi też, że to kompromitujące, że rząd Tuska (w którym jest też Nowa Lewica) nie słucha własnych ministrów. W sprawie CPK jasne stanowisko zajmuje Paulina Matysiak, która zdecydowanie popiera projekt stworzony przez PiS. Punktuje też "rozdmuchaną administrację" rządu Tuska, którą współtworzą przecież jej koledzy z Nowej Lewicy. To przykłady wyłącznie z kilkunastu ostatnich dni, które wyraźnie wskazują, że Lewica Razem stawia na odrębność i - w przeciwieństwie do Nowej Lewicy - wyrazistość. - W polityce generalnie każda formacja gra "na swój rachunek" - mówi nam Paulina Matysiak. Razem krytykuje rząd Donalda Tuska Zaczęło się już dwa miesiące temu, kiedy Adrian Zandberg ogłosił, że jego partia nie wejdzie w skład koalicji rządzącej. Tłumaczył, że koalicja nie zagwarantowała środków na postulaty Razem. W zamian Razem miało popierać rząd Tuska, ale się nie cieszyć. Wystarczyło kilka tygodni, by jednak przekonać się, że jest to trudne, bo jak mówią kolejni przedstawiciele tej formacji, jest za co krytykować nowy gabinet. Napięć na linii Razem-Tusk jest sporo i nie są one nowe. Jeszcze w kampanii wyborczej przedstawiciele tej partii mówili, że Tusk nie jest ich wymarzonym premierem. Sam Tusk zapytany na konferencji prasowej o krytykę ze strony Macieja Koniecznego z Razem, odparł: "a z jakiej partii jest ten poseł? Z Razem? To już chyba odpowiedziała sobie pani, dlaczego krytykuje". Konstrukcja jest więc arcyciekawa - Lewica Razem, która współtworzy klub parlamentarny z Nową Lewicą, krytykuje działania rządu, którego członkiem jest Nowa Lewica. Nie jest to logiczne, ale przedstawiciele Lewicy Razem nie widzą w tym żadnego kłopotu. Jak też dowiadujemy się od bliskiego współpracownika Donalda Tuska, to właśnie działania partii Razem były jednym z czynników, które przyczyniły się do decyzji szefa PO o samodzielnym starcie w wyborach samorządowych. Wcześniej zanosiło się na alians PO z Nową Lewicą, czego chciała otwarcie formacja Czarzastego. Tusk - m.in. przez krytykę ze strony Razem - pokazał dawnemu SLD żółtą kartkę i zdecydował o samodzielnym starcie. Jak słyszymy, w szeregach Nowej Lewicy decyzja Tuska została źle odebrana, ale jednocześnie - przynajmniej oficjalnie - nikt nie zamierza wyzłośliwiać się na Razem. A stąd wciąż słychać o znakomitej współpracy. - Nie ma żadnych kłopotów, rozłamów. Nic się takiego nie dzieje co mogłoby wzbudzać wątpliwości. Mocno, wyraziście artykułujemy nasz program. Gdyby rząd przeprowadzał pewne sprawy inaczej, pewnie ta nasza wyrazistość by zniknęła - powtarza Paulina Matysiak. - Współpracujemy blisko, mamy dużą wspólnotę programową. W kwestii praw kobiet, aborcji, praw pracowniczych, mieszkań. To pełna wspólnota programowa. Sprawdzało się to w poprzednich wyborach - dodaje Maciej Konieczny. Razem czy jednak osobno? Problem w tym, że jak na dłoni widać, że Razem i Nową Lewicę łączy coraz mniej. Obie partie mają te same programowe cele i wspólny klub parlamentarny, ale dzieli je podejście do działań rządu i strategia na wybory samorządowe. Razem chce być bliżej ludzi, bliżej ruchów miejskich, a Nowa Lewica bliżej władzy. - To kwestia specyfiki wyborów samorządowych. W wielu miastach startujemy wspólnie z Polską 2050, Trzecią Drogą, bo na poziomie miejskim mamy wiele wspólnych postulatów. Łódź jest takim przykładem, bo Nowa Lewica startuje z Hanną Zdanowską, a nasi członkowie tworzą listę Łódź 2050, gdzie znajdą się politycy z różnych ugrupowań, ale i społecznicy ze stowarzyszenia Łódź Cała Naprzód - opisuje posłanka Matysiak. W wielu innych miastach jest podobnie. - W wyborach sejmikowych idziemy wspólnie, w stolicy idziemy wspólnie, a są miasta jak Kraków czy Katowice, gdzie idziemy z różnych komitetów. To perspektywa wyborów lokalnych, a w Trzeciej Drodze przecież jest podobnie - zauważa Konieczny. Komfortowy fotel polityków Razem Tymczasem grudniowa decyzja Zandberga i spółki, by nie wchodzić do rządu, postawiła partię Razem w komfortowej sytuacji. Z jednej strony może się "budować", zbierać polityczny kapitał na wyrazistości i krytyce władzy, a z drugiej strony decyzja o odrębności zupełnie nie zaszkodziła większości parlamentarnej. Razem nie jest więc opozycją w stylu PiS czy Konfederacji, a jedynie śmiałym recenzentem poczynań rządzących. W momencie kiedy "rządzący" to również koledzy z Nowej Lewicy, powstaje pewien dwugłos. - Mamy te same cele, ale różne strategie. Będziemy więc iść dwutorowo, ale w tym samym kierunku. Umówmy się, lewica w Polsce nie jest jeszcze tak potężna, by móc pozwolić sobie na podziały - mówi nam Konieczny. - Konsekwentnie mówimy, że Polska potrzebuje silnej lewicy. Chcemy, by częścią tego projektu była Nowa Lewica i do tego namawiamy naszych partnerów. Nie ukrywamy, że taki jest nasz cel. Chcemy, by lewica stała na własnych nogach, a nie była częścią liberalnego projektu - dodaje. A to ziarenko piasku rzucone w stronę kolegów z Nowej Lewicy, którzy przynajmniej od kilku miesięcy częściej mówią jednym głosem z przyjaciółmi z Platformy Obywatelskiej niż z Razem. - Zachęcamy Nową Lewicę do wyrazistości - dodaje Konieczny. - W przypadku ministry Katarzyny Kotuli nie mamy wątpliwości, która ostatnio np. powiedziała, że jest w stanie zapłacić stołkiem za walkę o prawo do aborcji. Staramy się, żeby cała Lewica była niezależna - podkreśla rozmówca Interii. Matysiak: - Nie mam poczucia, że nasza wyrazistość jest na siłę. My po prostu tacy jesteśmy, odróżniamy się od Nowej Lewicy. Wiele naszych postulatów weszło do mainstreamu i niewielu pamięta, że są nasze, jak choćby krótszy tydzień pracy. Przykłady można mnożyć. Moja działalność w sprawie CPK pewnie się wyróżnia, ale wynika po prostu z tego, że jestem przekonana do zasadności kontynuowania tej inwestycji. Warszawa rozochoci polityków Razem? W ostatnim czasie wyróżnia się też Magdalena Biejat, która kandyduje w Warszawie. Wicemarszałek Senatu nie miała wątpliwości, by rzucić rękawicę Rafałowi Trzaskowskiemu natychmiast po tym, jak Tusk zdecydował o samodzielnym starcie PO. Politycy Nowej Lewicy poparli Biejat. W kuluarach mówi się, że walka o Warszawę może być dla tej polityczki sprawdzianem przed walką w wyborach prezydenckich 2025. - Wybory prezydenckie to daleka perspektywa. Na pewno będziemy mieli propozycję jeżeli chodzi o lewicową kandydaturę. Jest bardzo duża szansa, że będzie to kobieta - mówi nam Matysiak i jednocześnie przekonuje, że żadne decyzje personalne w tej sprawie nie zapadły. - W stolicy ważna jest dobra kampania Magdaleny Biejat, a także całego komitetu. Musimy pokazać nowe pomysły na Warszawę - dodaje. W Razem liczą się z przegraną Biejat z Trzaskowskim, ale jednocześnie oczekują dobrego wyniku. A tym byłoby drugie miejsce w pierwszej turze. Jeśli Biejat doprowadziłaby do drugiej tury, jej akcje - a także całego Razem - poszłyby w górę. Co na to Nowa Lewica? Stawia na pragmatykę i najczęściej w miejscach, gdzie nie ma kandydata lewicowego, popiera tego, który ma największe szanse na zwycięstwo. Obie formacje przekonują natomiast, że po wyborach samorządowych rozpocznie się kampania do Parlamentu Europejskiego, w której Lewica - czyli Razem i Nowa Lewica - pójdzie wspólnym blokiem. A to zwiastuje dobre nastroje i chęć współpracy. Tymczasem pytamy posła Koniecznego, czy jest pewien, że klub parlamentarny Lewicy przetrwa do końca kadencji. - Na 100 procent w polityce niczego nie można być pewnym - odpowiada.