Prominentny polityk Koalicji Obywatelskiej: - Parafrazując znaną opinię: jesteś tak silny jak twój ostatni wynik. Jaki był ostatni wynik PSL, wszyscy wiemy. Ludowcy walczą o przetrwanie. Kluczowe pytanie brzmi: na ile ostatnie działania, pomysły i wypowiedzi PSL są skalkulowane na kampanię wyborczą - kampania prezydencka zaraz się przecież zaczyna - a na ile na uzyskanie podmiotowości lub niezależności w koalicji. Polityk z kierownictwa PSL: - Władek chce porzucić rolę młodszego brata. Jest ambitnym politykiem, nie pozwoli sobie na stawianie go do pionu. Nawet przez Tuska. Jest wicepremierem i szefem partii, bez której niczego nie uda się zrobić. To mocne narzędzia i on wreszcie ma odwagę z nich korzystać. PSL pacyfikuje związki partnerskie i aborcję W ostatnich tygodniach PSL korzysta z tych narzędzi na potęgę. W koalicyjnej debacie nad kształtem ustawy o związkach partnerskich ludowcy zablokowali kwestię przysposobienia dzieci i zrównania statusem związków z małżeństwami (sprzeciwiali się choćby podobnej do małżeńskiej ceremonii zawarcia związku partnerskiego w Urzędzie Stanu Cywilnego). Ludowcy pracują też w swoim klubie nad tzw. ustawą o osobie najbliższej, która ma być ucieczką do przodu w temacie związków partnerskich i oskarżeń ze strony Lewicy oraz Koalicji Obywatelskiej o forsowanie ultrakonserwatywnej agendy. Jeszcze dalej ludowcy poszli, gdy w Sejmie głosowany był projekt ustawy o depenalizacji aborcji. Dokument poparły kluby wszystkich partii wchodzących w skład koalicji rządzącej. Wyjątkiem było właśnie PSL. Na 29 głosujących posłów i posłanek ludowców projekt poparły zaledwie cztery posłanki, podczas gdy 24 osoby zagłosowały przeciwko. Jeden poseł wstrzymał się od głosu. Ostatecznie większość sejmowa przegrała głosowanie 215:218, co wywołało wściekłość organizacji kobiecych, środowisk lewicowych i progresywnej części wyborców Koalicji 15 Października. W odwecie za głosowanie przeciwko ustawie nieznani sprawcy zaczęli dokonywać aktów wandalizmu wobec biur ludowców w całej Polsce (m.in. oblewali je czerwoną farbą). - Jesteśmy przywiązani do wartości konserwatywnych, do tego, co w przeszłości orzekły trybunały profesorów Zolla i Rzeplińskiego - tłumaczy Interii polityk PSL z rządu. I dodaje: - My nie szliśmy do wyborów z tematami światopoglądowymi. Nie bez powodu nie znalazły się one też w umowie koalicyjnej. - Tu nie ma przypadku. Nie są to też kwestie światopoglądowe. To decyzja polityczna, próba pozbierania się po bardzo słabym wyniku w eurowyborach i odbicia się poprzez odróżnienie od innych partii tworzących koalicję. Czy to będzie skuteczne? Szczerze wątpię - irytuje się jedna z posłanek Koalicji Obywatelskiej, członkini progresywnego skrzydła tej formacji. - Większość elektoratu PSL jest za bezpieczną aborcją, a związki partnerskie są oczywistością dla miażdżącej większości Polaków. Nie wiem, kogo oni w ten sposób reprezentują - dodaje nasza rozmówczyni. Platforma Obywatelska: PSL stało się problematyczne Związki partnerskie i aborcja to jednak niejedyne przykłady ostrego kursu PSL w ostatnim czasie. Podczas lipcowego posiedzenia Rady Naczelnej PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział złożenie w Sejmie przez ludowców ustawy o wychowaniu patriotycznym. Jak określił, ma to być "zbiór rozwiązań zapobiegający jakiejkolwiek rewolucji - czy to lewackiej, czy prawackiej", "bo jedna i druga szkodzi Polsce". - To, co jest w centrum, jest dla niej najlepsze - podkreślił wicepremier. Po kadencji Przemysława Czarnka w resorcie edukacji i okrytym złą sławą podręczniku do "Historii i teraźniejszości", który przypominał bardziej zbiór opinii autorów niż obiektywny opis faktów, deklaracja prezesa PSL wywołała osłupienie progresywnej części koalicji rządzącej. Ale nie tylko tam. Nasi rozmówcy z PSL przyznają, że nawet politycy ludowców byli zaskoczeni, jak pryncypialnie tę kwestię postawił Kosiniak-Kamysz. - Wiemy, że dla Władka to jest bardzo ważne - mówi osoba z otoczenia wicepremiera. I uspokaja: - To nie ma być powtórka z Czarnka, ale eksperckie wypracowanie treści w ramach wychowawczej funkcji szkoły. To próba ucieczki do przodu wobec przyspieszenia lewicowej agendy społecznej. Jakby tego było mało, PSL znów wróciło do tematu składki zdrowotnej i znów zaczęło stawiać go na ostrzu noża - jako być albo nie być ich formacji w koalicji. Tymczasem w rządzie są aktualnie trzy projekty zmian sposobu naliczania składki zdrowotnej - autorstwa Lewicy, Polski 2050 i Ministerstwa Finansów. Najdelikatniej będzie powiedzieć, że żaden nie satysfakcjonuje wszystkich stron. Sytuacja i nadciągające kłopoty zirytowały Donalda Tuska. Pytany 23 lipca przez dziennikarzy o kredyt "Na start" i składkę zdrowotną, premier odpowiedział: - Doświadczenie nad depenalizacją aborcji pokazało wyraźnie, że muszę teraz pilnować każdego projektu, siedzieć non stop z liderami innych partii koalicyjnych. Ludowcy nie zamierzają jednak ustępować nawet samemu premierowi. Nasi rozmówcy z PSL przekonują, że kwestia zmian naliczania składki zdrowotnej to dla nich sprawa życia i śmierci, o której mówili od dawna, włącznie z kampaniami samorządową i europarlamentarną. - Nasza kalkulacja jest następująca: umówiliśmy się z wyborcami na pewne rzeczy, składka zdrowotna jest jedną z najważniejszych, i musimy to dowieźć. To dla nas kwestia być albo nie być, dlatego domagamy się realizacji tego, co jest w umowie koalicyjnej - mówi prominentny polityk PSL. Jakby temperatura pomiędzy PSL a KO i Lewicą była zbyt niska, prezes ludowców dorzucił jeszcze do ognia podczas swojego występu w "Gościu Wydarzeń" Polsat News. Najpierw skomentował wejście Ukrainy do Unii Europejskiej, uzależniając je od rozwiązania kwestii zbrodni ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności cywilnej podczas drugiej wojny światowej. Potem, zapytany o przyszłość koalicji rządzącej, odparł: - Rozpad koalicji jest mniej kosztowny, niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję. Obie wypowiedzi wywołały burzę w koalicji. - To jest odreagowywanie tych wszystkich niewybrednych, lewicowych komentarzy. Tego całego "wy***". Strasznie słabe to było - mówi Interii polityk z władz PSL. Po chwili dodaje: - Władek odreagowuje też końcówkę kampanii europejskiej, gdzie Tusk się z nim nie pierdzielił. To na pewno we Władku zostało i dało mu siłę. On ma mocną pozycję w PSL, politycznie dorósł do rozegrania własnej agendy. Także tej osobistej, w rządzie. W Koalicji Obywatelskiej takie tłumaczenia mało kogo jednak interesują. - PSL stało się u nas tematem. W partii słychać skrajne opinie. Z jednej strony, żeby też im pokazać siłę i ustawić ich do pionu; z drugiej - żeby ulegać, przeczekać ten kryzys i myśleć o przyszłości koalicji - przyznaje osoba z władz Platformy Obywatelskiej. I dodaje: - Kosiniak-Kamysz nie jest problematyczny, to PSL jest problematyczne ze swoją roszczeniowością. Kosiniak-Kamysz jest zakładnikiem własnych ludzi i wszystkich tych, którzy chcą na jego plecach zrobić własne kariery. On sam nie poradził sobie w MON, nie poradził sobie w wyborach europejskich i teraz jakość próbuje z tego wybrnąć. To polityka. Donald Tusk a Władysław Kosiniak-Kamysz. "Feudalny wzorzec" Polityczno-retoryczna ofensywa PSL ma też jednak jeszcze jeden wymiar, o którym rzadko mówi się w przestrzeni publicznej. To kwestia relacji na linii Kosiniak-Kamysz-Tusk. Jak dowiaduje się Interia, wicepremier i szef ludowców ma dosyć roli młodszego brata i traktowania mniejszych partnerów z góry przez Koalicję Obywatelską. W tym, że największemu partnerowi w koalicji trzeba się postawić i twardo walczyć o swoje utwierdził go fatalny wynik Trzeciej Drogi (6,91 proc.) w wyborach europejskich. Według naszych źródeł, Kosiniak-Kamysz fatalnie wspomina też sytuację z końcówki kampanii europarlamentarnej, gdy za sprawą Onetu na jaw wyszła informacja, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała przy granicy z Białorusią trzech żołnierzy, którzy oddali strzały w kierunku migrantów próbujących sforsować polską granicę. - Władek bardzo przeżył tamtą sytuację - mówi nam osoba z otoczenia Kosiniaka-Kamysza. - Uważa, że został potraktowany bardzo niesprawiedliwie, bo uchronił wojskowych, a w imię odpowiedzialności za morale żołnierzy wziął tę sprawę na siebie - dodaje nasze źródło. Jak słyszymy, PSL ma żal do premiera o tamtą sytuację. - Na pewno nie pomogło to nam w końcówce kampanii. Tusk zachował się jak szeryf, chciał wygrać wybory europejskie za wszelką cenę i Władek musiał tę cenę zapłacić - tłumaczy nam polityk z władz PSL. W szeregach ludowców krążą opinie, że "Tusk przyzwyczaił się z naszych poprzednich rządów do feudalnego wzorca". - Jest starszy Tusk, który mówi, co i jak, i młodszy Władek, który robi, co mu się karze, a jak się buntuje, to mu się wstrzyma jakiegoś prezesa czy odbierze jakąś instytucję, aż się złamie - mówi prominentny polityk PSL. W Koalicji Obywatelskiej nie dowierzają do końca w urażone ambicje prezesa PSL czy chęć zmiany układu sił w relacji PSL-KO. - Kosiniak-Kamysz próbuje odbudować swoją pozycję i wykorzystuje do tego różne narzędzia - mówi nam jedna z posłanek KO. Z kolei we władzach Platformy słyszymy, że gra toczy się o odzyskanie topniejącego poparcia społecznego. - Jak zobaczą, że ta taktyka nie przynosi rezultatów, albo wręcz przynosi odwrotne od zamierzonych, to sami się w końcu uspokoją - twierdzi osoba z kierownictwa PO. PSL: Z PiS-em Kaczyńskiego nie, ale... Uspokojeniu sytuacji wewnątrz koalicji nie pomagają coraz mocniej krążące w sejmowych kuluarach plotki, że ostry zwrot ludowców w prawo i dużo bardziej kategoryczne stawianie własnych interesów mogą być zapowiedzią wyjścia w koalicji. Tu ludowcom czkawką odbija się wspomniana we wcześniejszej części artykułu wypowiedź Kosiniaka-Kamysza o wierności własnym wyborcom, która ma być ważniejsza od utrzymania koalicji. Nie brakuje też spekulacji, że PSL mogłoby nawiązać współpracę z Prawem i Sprawiedliwością. Formacja Jarosława Kaczyńskiego od początku bieżącej kadencji Sejmu kusi ludowców wizją wspólnych rządów, a Władysława Kosiniaka-Kamysza funkcją premiera. Nasi rozmówcy z PSL na ten moment kategorycznie wykluczają jednak możliwość jakiejkolwiek współpracy z PiS-em. - Nie po to walczyliśmy w opozycji tyle lat i nie po to szliśmy do wyborów z hasłem odsunięcia PiS-u od władzy i rozliczenia ich rządów, żeby teraz współpracować z PiS-em. Nie widzimy takiej możliwości - dementuje pogłoski ważny polityk PSL z rządu. - Sojusz strategiczny PO i PSL dalej trwa. Przyjmujemy strategię: przyczajony tygrys, ukryty smok. Dużo możemy, ale nic nie musimy - potwierdza inny z rozmówców Interii, członek kierownictwa PSL. Jak twierdzi, "z PiS-em Kaczyńskiego żadnych sojuszy nie dopuszczamy, z Konfederacją również. Podobnie myśli 80-90 proc. naszych działaczy". Po chwili dodaje jednak: - Może coś się zmieni, kiedy zniknie Kaczyński i zmieni się samo PiS, ale to melodia przyszłości. Ważny polityk Platformy: - Mocno wierzę w doświadczenie Tuska, który przez siedem lat współrządził z PSL i zawsze potrafił znaleźć z nimi wspólny język, niezależnie od sytuacji. Wierzę, że tym razem będzie podobnie, chociaż atmosfera jest napięta. Łukasz Rogojsz ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!