Zdaniem Kaczyńskiego "to, co dzieje się w Polsce, jest fatalne". - Może przypomnę czasy ostatnich lat, tu niedaleko stąd maszerowały pochodnie w obronie praworządności. Kto je organizował? Ci, którzy dzisiaj w Polsce rządzą - zaczął swoje przemówienie. Jak podkreślił, uderzając w rząd, sprawa ks. Michała Olszewskiego "to próba odwrócenia uwagi od codziennych problemów", ale i "pacyfikacja społeczeństwa". - Wszystkie ważne decyzje będą zapadały na zewnątrz, my będziemy terenem zamieszkałym przez Polaków (...) Nieprzypadkowo pierwsze akty łamania prawa odnosiły się do PAP i TVP, bo chodziło o to, żeby miliony Polaków nie miało dostępu do informacji - uznał. Protest przed Sejmem. Prezes PiS grzmiał: Oni nie mogą się przyznać Podczas przemowy Kaczyńskiego, który krytykował działania koalicji rządzącej, przysłuchujący się zaczęli skandować "bandyci". - To jest przekroczenie pewnej granicy, pewnego Rubikonu. To jest rzeczywiście bandytyzm - kontynuował prezes PiS. W jego ocenie "ostre słowa są potrzebne". - Dlatego, że to jest coś absolutnie nie do przyjęcia. Oni się nie mogą przyznać do tortur, bo to jest całkowita kompromitacja, która powinna doprowadzić w rezultacie do dymisji rządu - podkreślił, na co okrzykami "do dymisji" zareagowali zgromadzeni. Po chwili zaczęto skandować także "Bodnar do więzienia". Zdaniem Kaczyńskiego "najpierw trzeba wgrać wybory, najpierw te nadchodzące, prezydenckie". - Ta akcja, która się będzie rozwijać, to w gruncie rzeczy akcja pacyfikacyjna. To, co stało się 13 grudnia, a wcześniej (w konsekwencji zdarzeń z - red.) 15 października, to najazd - określił. Jarosław Kaczyński ostrzega: Władza jest zdolna do fałszowania wyborów Lider PiS zaapelował o "wyciąganie wniosków". - Takich spotkań jak to powinno być więcej. Ale pamiętajcie, demonstracje nie zmieniają sytuacji (...). Musimy się jednoczyć - zaznaczył, a protestujący zaczęli wykrzykiwać "bądźmy razem". Dodał, że należy położyć kres "pacyfikacji". - Pamiętajcie, jeżeli władza jest zdolna do tortur, to zdolna jest do fałszowania wyborów. Musimy stworzyć wielką osłonę, zaangażować dziesiątki ludzi, dopiero wtedy będziemy mieli szansę, żeby wygrać wybory na prezydenta (...) a na przyszłość przygotować rozwiązania konstytucyjne, bo dzisiaj konstytucja nie obowiązuje - zakończył Kaczyński. Po prezesie PiS na scenę wyszedł Patryk Jaki. - Ledwo wrócili do władzy i już zaczyna im brakować pieniędzy, ruscy agenci im uciekają, a gdzie oni kierują siłę polskiego państwa, która nie może być tam, gdzie powinna? Na księdza - mówił polityk Suwerennej Polski. Jaki, nawiązując do sprawy ks. Olszewskiego, zaznaczył, że jest to "jeden z tych duchownych, który umiał trafić do młodych ludzi", co denerwuje rządzących. - Widocznie w ks. Michale jest coś tak dobrego, że oni chcą go zniszczyć - powiedział. Według polityka Suwerennej Polski "Tusk, wraz z ekipą 13 grudnia, stworzyli z Polski kompletne państwo bezprawia". Podkreślił, iż "wszystko jest na odwrót, jak miało być" i ocenił, że głównym hasłem Donalda Tuska jest "zemsta", a szef rządu zamienił kraj w "jedną wielką komisję śledczą". Ks. Michał Olszewski w areszcie. Do mediów trafił list W marcu ks. Michał Olszewski został zatrzymany w związku podejrzeniami dotyczącymi nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Fundacja Profeto, której jest szefem, miała nielegalnie uzyskać blisko 3,6 mln zł dotacji. Duchowny usłyszał zarzuty m.in. prania pieniędzy, przez co grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Prawicowe media otrzymały list, napisany - jak twierdzono - na podstawie opisu przekazanego przez ks. Olszewskiego. W nim czytamy, jak miało wyglądać jego zatrzymanie. "Zawieziono mnie na 'dołek'. Od 6 rano, przez cały dzień (nawet przy czynnościach fizjologicznych) byłem skuty. Ani na chwilę nie zdjęto mi kajdanek. Usłyszałem, że o tej porze nie ma ani kolacji, ani wody. Ubłagałem pół butelki wody z kranu, przyniesionej w butelce, która stała w celi. Rano, kiedy prosiłem, by zaprowadzono mnie do WC, usłyszałem: 'Lej do niej'" - dodano. Dalej napisano: "Gdy wróciłem do celi, posprzątałem ją po poprzednim lokatorze i padłem jak nieżywy. Po krótkiej chwili nagle zapaliło się światło. Okazało się, że jestem pod 'specjalnym nadzorem'. Stąd kamera, kajdanki, nawet przy przejściu na spacerniak, odizolowanie od innych (...), budzenie światłem przez całą noc, co godzinę! Tak było przez pierwsze dwa tygodnie". Na list księdza zareagowali politycy oraz służby. Ministerstwo Sprawiedliwości zdementowało opis, jaki miał powstać na podstawie relacji ks. Olszewskiego. Z kolei Służba Więzienna zapowiedziała kroki prawne wobec osób podających doniesienia o rzekomych "torturach", jakimi duchowny miał paść ofiarą. Zaprzeczyła także, by funkcjonariusze stosowali tego typu działania wobec zatrzymanego. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!