Awantura o zmiany w sposobie naliczania składki zdrowotnej to polityczno-gospodarcza telenowela, która koalicję rządzącą prześladuje niemal od początku tego roku. Początkowo wydawało się, że problem jest bardziej natury politycznej niż finansowej - Lewica nie zamierzała zgodzić się na uszczuplenie nakładów na ochronę zdrowia, które nowy rząd i tak ustalił na poziomie dużo niższym, niż życzyła sobie tego formacja Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Sytuacja skomplikowała się mniej więcej w połowie roku. Wówczas Komisja Europejska ogłosiła, że Polska zostaje objęta procedurą nadmiernego deficytu. W przypadku Polski to trzeci raz, kiedy nam się to zdarza. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w latach 2004-08 i 2009-15. - Na pewno ogranicza nam to swobodę postępowania, jeśli chodzi o finanse publiczne - mówił wówczas Interii Janusz Cichoń, poseł Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych. - Ponownie okazało się, że nie ma darmowych obiadów. Polityka "hulaj dusza, piekła nie ma" ma swoją cenę i kiedyś zawsze trzeba ją zapłacić - gorzko konstatowała z kolei posłanka Urszula Pasławska, wiceprezeska PSL. Być albo nie być PSL i Polski 2050 To właśnie wtedy problem polityczny wokół składki zdrowotnej stał się również problemem gospodarczym. Ministerstwo Finansów każdą złotówkę zaczęło oglądać już nawet nie dwa, a trzy razy. Koalicjanci zaczęli się natomiast poważnie martwić o to, czy zdołają zrealizować swoje kluczowe postulaty z kampanii parlamentarnej w 2023 roku. Blady strach padł też na orędowników zmian w składce zdrowotnej. Tym bardziej, że nie jest to tania reforma - w zależności od proponowanej koncepcji oznacza dla kasy państwa koszt od 4 do nawet 30 mld zł rocznie. Trzecia Droga, a więc najwięksi orędownicy proponowanych zmian, jak mantrę powtarzają, że to obowiązek obozu władzy. Obowiązek zapisany w umowie koalicyjnej. I trudno odebrać im słuszność. W punkcie 12. rzeczonego dokumentu możemy wyczytać m.in. następujące zdania: "Odbudujemy zaufanie pomiędzy państwem a przedsiębiorcami. Odejdziemy od opresyjnego systemu podatkowo-składkowego m.in. poprzez wprowadzenie korzystnych i czytelnych zasad naliczania składki zdrowotnej". Wchodzące w skład Trzeciej Drogi PSL i Polska 2050 już wiosną postawiły więc sprawę na ostrzu noża, grożąc, że jeśli rząd nie ulży przedsiębiorcom w kwestii naliczania składki zdrowotnej, to Trzecia Droga nie będzie głosować za pomysłami pozostałych koalicjantów, a być może nawet opuści koalicję. Chociaż od tamtego ultimatum minęło kilka miesięcy, a w tym czasie sprawa była omawiana wielokrotnie wewnątrz obozu władzy, stanowisko ludowców i ekipy Szymona Hołowni nie uległo zmianie. - Nasza kalkulacja jest następująca: umówiliśmy się z wyborcami na pewne rzeczy, składka zdrowotna jest jedną z najważniejszych, i musimy to dowieźć. To dla nas kwestia być albo nie być, dlatego domagamy się realizacji tego, co jest w umowie koalicyjnej - zapewniał Interię jeszcze tego lata jeden z najważniejszych polityków PSL. W obozie władzy gęstnieje atmosfera Po tragicznych w skutkach dla Trzeciej Drogi wyborach europejskich - sojusz Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni zdobył zaledwie 6,91 proc. głosów - formacja jest jeszcze mocniej przyparta do muru. Za wszelką cenę musi pokazać sprawczość i odróżnić się od koalicjantów. Inaczej jej polityczny żywot zacznie szybkim krokiem zmierzać ku końcowi. To dlatego w koalicji rządzącej zrobiło się wokół składki zdrowotnej bardzo nerwowo. Gęstniejącą atmosferę próbują rozładować zarówno Donald Tusk, jak i Andrzej Domański. - Ja chciałbym raz jeszcze pokreślić, że w budżecie mamy zabezpieczone 4 mld zł na to, aby tego rodzaju obniżka tej skali była przeprowadzona - powiedział 11 października minister finansów. - My w kampanii wyborczej bardzo wyraźnie mówiliśmy o obniżeniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i to z całą pewnością zrobimy. Przedsiębiorcy już nie mogą dłużej czekać. Myślę, że to kwestia najbliższych dni, kiedy to porozumienie będzie osiągnięte - dodał. Swój występ w "Pytaniu dnia" na antenie TVP Info zakończył natomiast zapewnieniem: - Już naprawdę dosyć dyskusji, czas położyć konkrety. Również szef rządu stara się rozładować towarzyszące składce zdrowotnej coraz większe emocje w obozie władzy. 12 października na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej zapewniał, że jest po rozmowach zarówno z ministrem Domańskim oraz minister zdrowia Izabelą Leszczyną, jak i liderami ugrupowań koalicyjnych. - Składka zdrowotna to oczywiście trochę cierń w moim sercu, bo liczyłem, że szybciej dojdziemy do ładu, także w koalicji rządzącej na temat tej reformy. Na pewno w przyszłym roku nikt już nie będzie płacił składki zdrowotnej od tzw. środków trwałych - powiedział premier. Problem w tym, że zniesienie konieczności płacenia składki od tzw. środków trwałych to ułamek tego, na co z wyborcami umówiła się Trzecia Droga. Politycy PSL i Polski 2050 domagają się więcej. Zainwestowali politycznie w ten temat tak dużo, że jeśli nie "dowiozą" oczekiwanych rezultatów, ośmieszą się i stracą wiarygodność w oczach i tak już coraz skromniejszego grona wyborców. A na potknięcie Trzeciej Drogi w relacjach z przedsiębiorcami tylko czeka i tak rosnąca ostatnimi czasy w siłę Konfederacja. To dlatego pilotujący temat zmian w składce zdrowotnej z ramienia Polski 2050 poseł Ryszard Petru nie gryzie się w język podczas występów w mediach. - Jest droga sejmowa, jestem zwolennikiem postępowania w stylu Lewicy, która bardzo mocno krzyczy o swoich sprawach, stawia sprawę na ostrzu noża, ale w tej sprawie akurat to jedyna sprawa, którą tak stawiamy, trzeba będzie na ostrzu noża postawić - ostrzegł koalicjantów w programie "Graffiti" Polsat News. Trzecia Droga między młotem a kowadłem Poza problemem polityczny i finansowym pojawił się też problem natury formalnej. Chodzi o finalny projekt zmian w naliczaniu składki zdrowotnej. Na razie na stole są trzy dokumenty - jeden przygotowany przez Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Zdrowia, drugi zaproponowany przez Lewicę i trzeci forsowany przez Polskę 2050. Każdy z nich przewiduje innego rodzaju podejście do problemu, a żadna ze stron nie chce ustąpić. Co więcej, Polska 2050 planuje złożyć jeszcze jeden, zaktualizowany projekt zmian w naliczaniu składki zdrowotnej. Dlaczego z trzech, a już niedługo być może czterech, projektów tak trudno jest skleić jeden, który mniej lub bardziej zadowoliłby wszystkich? Po pierwsze, resort finansów jest świadom tego, że budżet na 2025 rok jest napięty do granic możliwości. Deficyt wynosi aż 289 mld zł, czyli ponad 100 mld więcej niż w budżecie na 2024 rok. To dlatego minister Andrzej Domański upiera się, że rząd na ulżenie przedsiębiorcom w temacie składki zdrowotnej może aktualnie przeznaczyć nie więcej niż 4 mld zł. Po drugie, obecna sytuacja finansowa systemu ochrony zdrowia jest tragiczna, a perspektywy na najbliższe lata bynajmniej nie zapowiadają poprawy. Autorzy opracowania "Luka finansowa systemu ochrony zdrowia w Polsce - perspektywa 2025-2027" szacują, że w najoptymistyczniejszym scenariuszu dziura w kasie NFZ w ciągu trzech najbliższych lat wyniesie 92,5 mld zł. W scenariuszu najczarniejszy jest to jednak aż 158,9 mld zł. Właśnie pieniądze są powodem, dla którego nawet forsująca zmiany Polska 2050 nie jest w stanie przedstawić nawet kompromisowego projektu zmian. - Jeśli mają gotowy projekt i znaleźli pieniądze na jego realizację, to niech położą go na stole. Nie kładą, bo nie mają na to funduszy. Koniec tematu - spór o składkę zdrowotną kwituje w rozmowie z Interią ważny polityk Koalicji 15 Października. Wyjścia w tej sytuacji są dwa. Pierwsze zakłada, że Trzecia Droga ustąpi w temacie natychmiastowej realizacji swojego kluczowego postulatu i zgodzi się np. na dojście z czasem do 100 proc. tego, co obiecali wyborcom. To jednak słaba karta przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi, w których wystartować planuje marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Jest też drugie wyjście - Trzecia droga poparcia dla swoich zmian poszuka w ławach opozycji. Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Konfederacja mogą być żywo zainteresowane wbiciem klina między Donalda Tuska i jego koalicjantów. Ze strony PSL i Polski 2050 byłoby to jednak pokerowe zagranie, którego konsekwencje dla obozu władzy trudno dzisiaj przewidzieć.